Od niepamiętnych czasów
myśl prawych ludzi rani
podział na biednych głodnych
i na spasionych drani.
Głodny nikłe ma szanse
mówić o niewywczasach
z draniem, który go okradł
i po salonach hasa.
Drania stać na prawnika.
Drań na fortunie leży.
Kto powie, że ją ukradł?
Że mu się nie należy?
Od lat na draństwo patrząc
pomroczną jasność mamy –
wznosi łeb „drani klasa”.
Nasza! Ilu ich znamy?.
Trudno zliczyć… Gdy dodać
pociotków i kuzynki
– drańska powstaje chlewnia.
Przeróżnej maści świnki,
przy korycie się kłębiąc –
brudzą… lecz każda czysta…
bo chlew zamiata Orwell,
– od wizji specjalista.
Na świniach on się poznał
w „osiemdziesiątym czwartym”
jak nikt. Od tego czasu
chlew nie jest u nas żartem.
Pięknieją świnki w oczach,
pląsają w kontredansach
i wdzięczą do idiotów,
bo oni – świnek szansą.
Nieważna ma być przeszłość
bo po cóż komu brudy?
Idiota ma mieć pewność
– najpiękniej u paskudy!
Dziś piękny i niewinny,
kto zdradzał, psuł i motał
– gdy chce znów do koryta
i do swojego błota…
Idiocie to wystarczy,
że drań obieca cuda…
Wybierzcie – kogo chcecie!???
Jak piękna jest obłuda… !
Zamiast rozliczyć przeszłość
– drań nas przyszłością mami.
Czy wiecie choć, jak często
Orwell przebywa z nami?!
Znów mamy mieć to samo,
bo ktoś lansuje drania
za to, że chlew rozkwita ???
…………..
Mądrego głosowania!
.
_____________________________________ mkd ___ IX.2011