Czyli pogoń PO licji za „Kelnerem”, który nie chciał matoła obsługiwać.
Albo TUSK do cholery ciebie obalą „Kelnery”!!!!
Milicjantom w PRL mówił, że widzi w celi wiewiórkę, którą skacząc po celi, próbował złapać. MO przekazywała go psychiatrom. A ci puszczali wolno. Niedawno zdenerwował działaczy PO – jeździł po Polsce parodiującym ich kampanię „Tóskobusem”, z którego puszczał melodię z Koziołka Matołka. Za Jaruzelskiego mu się upiekło, za Tuska już nie. Siedzi w areszcie. Mając status… niebezpiecznego więźnia.
Wojciech Braun, czyli „Kelner” – to człowiek, któremu za rządów PO organa ścigania oraz związani z władzą biznesmeni postanowili wydać totalną wojnę. Adwokat Krzysztof Wąsowski pytany, ile spraw Brauna prowadzi, odpowiada, że musi sprawdzić. – Chyba dziesięć – próbuje policzyć.
Izolowana cela, monitoring przez 24 godziny na dobę, skuwanie kajdankami przy każdym wyjściu z celi, ograniczenie kontaktu z innymi więźniami, spacer pod nadzorem strażników – tak w areszcie na Rakowieckiej traktowany jest 49-letni mężczyzna. Nadano mu bowiem status więźnia niebezpiecznego, w prawniczym slangu „enkę”. Taki dostają np. sprawcy zamachu na prezydenta albo integralność Rzeczypospolitej, uprowadzenia samolotu lub statku – stanowi kodeks. – To jakiś koszmarny absurd, pan Braun jest przecież osobą niekaraną – mówi mecenas Wąsowski.
Posłowie PiS i PO: „Kelner” niebezpieczny? Absurd
– W życiu nie przypuszczałabym, że może zostać uznany za osobę niebezpieczną – mówi posłanka PiS Małgorzata Gosiewska, która poznała „Kelnera”. – Normalny, porządny człowiek. Owszem, używający ostrego języka.
Poseł Andrzej Halicki z PO, deklarujący się jako kibic Legii Warszawa, też nie ukrywa, że zna Brauna od wielu lat. – Oczywiście nie jest on żadnym gangsterem ani człowiekiem zagrażającym ładowi demokratycznemu – stwierdza.
– To nie prokurator decyduje o nadaniu statusu „niebezpiecznego”, tylko komisja penitencjarna w areszcie. Nie mamy z tym nic wspólnego – mówi pytany o traktowanie „Kelnera” prokurator Dariusz Ślepokura, rzecznik warszawskiej Prokuratury Okręgowej. Michał Grodner, zastępca oficera prasowego w areszcie na Rakowieckiej: – Nie mogę nawet potwierdzić, czy taka osoba jest u nas. Takie mamy procedury.
Czym Wojciech Braun naraził się władzy? Lista jest długa. Obrzucił tortem z bitą śmietaną byłego prezesa Legii Warszawa Leszka Miklasa, bossa koncernu ITI. To po tym wydarzeniu zyskał pseudonim „Kelner”. Zawiadywał autokarem parodiującym kampanię Tuska. Gdy premier grał z dziećmi w piłkę, urządził mu „doping” na warszawskiej Agrykoli. Założył portal KoniecITI.pl oraz stronę Szechteriada.org, poświęconą Adamowi Michnikowi i jego metodom działania. Za każdą z tych akcji, oprócz ostatniej, wytoczono mu sprawy sądowe. Wszystkie, które się zakończyły, wygrał.
Mimo to siedzi, tyle że bez wyroku, jako tymczasowo aresztowany za kontrmanifestację przeciwko rosyjskiemu marszowi w czasie Euro 2012 w Warszawie. Przypomnijmy, że Władimir Putin dzwonił po niej do Donalda Tuska. Po telefonie Putina rozpoczęła się fala wypowiedzi polityków PO domagających się aresztowania kibiców. Padło na „Kelnera”, którego policja wytypowała na jej głównego organizatora.
Nie będę spał z wiewiórką
Gdy w PRL Brauna zamykała milicja, w celi podnosił alarm, że jest w niej wiewiórka. Próbował ją złapać, rzucając się po ścianach. Ogłupieni milicjanci przeszukiwali pomieszczenie. Braun kategorycznie oświadczał im, że nie mają prawa trzymać obywatela PRL w jednym pomieszczeniu z gryzoniem. „Nie będę spał ze zwierzęciem!” – to był jego popisowy okrzyk.
Instrukcje MO były w takim przypadku jednoznaczne – odwieźć wariata do szpitala. W asyście paru radiowozów Wojciech Braun transportowany był więc do Tworek. Tam lekarze wiedzieli już, z kim mają do czynienia. Zamiast śmierdzącego dołka, spania na twardych dechach i głodowych posiłków, czekało na niego miękkie łóżko i przyzwoite jedzenie. A psychiatrzy po jednym albo dwóch dniach puszczali go na wolność.
Pierwszy raz na Legię poszedł z ojcem w 1974 r. Miał 11 lat. Gdy skończył 14, zaczął chodzić na mecze sam i zaliczać pierwsze wyjazdy. Jak na przyszłego „Kelnera” przystało, skończył technikum gastronomiczne. W przeddzień matury pojechał na kolejny mecz wyjazdowy Legii do Szczecina. W efekcie spóźnił się na egzamin i musiał odłożyć maturę o rok.
Pracował potem jako pomocnik kucharza w hotelu „Forum”. To w czasach stanu wojennego i kartek na mięso było coś. – Kiedyś jechaliśmy pociągiem na mecz. Wojtek miał ze sobą torbę z różnymi wyniesionymi z hotelu produktami – wspomina jeden z kibiców Legii. – Dogadał się wtedy ze sprzedawcą w Warsie i ten pozwolił mu ugotować dla nas obiad – mówi. W efekcie w czasach pustych półek objadali się w czasie wyjazdu schabowymi. Kolegom mówił, że w hotelu uważać trzeba na recepcjonistów, bo to konfidenci bezpieki.
Nawet zasadniczą służbę wojskową odsłużył, pracując jako kucharz na Legii. I tak jest do dziś: wszystko, łącznie z rodziną i pracą, jest podporządkowane Legii.
Tortowy zamach i przesłuchanie w sprawie islamskich terrorystów
O „Kelnerze” zaczęło być głośno, gdy koncern ITI, właściciel Legii Warszawa, wytoczył wojnę własnym kibicom, pragnąc wymienić publiczność na bogatszą i grzeczniejszą. 2 września 2008. Policja zatrzymała 752 osoby idące na mecz z Polonią. Wiele z nich bito i gazowano. Ministrowie Schetyna i Ćwiąkalski przedstawili bezprawną akcję jako wielki sukces. „Kelner” uznał, że władza przesadziła.
30 września 2008. Trwają obrady piłkarskich działaczy z Ekstraklasy SA. Uczestniczy w nich Leszek Miklas, prezes Legii Warszawa, który znienacka zostaje obrzucony tortem. – Dżihad Legia! – słyszy okrzyk. Miklas wzywa policję, ale gdy przyjeżdża kilka radiowozów, Brauna już nie ma.
Adrian Skubis z Ekstraklasa SA nie ukrywa, że było to dla jej działaczy ciężkie przeżycie. – Temat jest poważny. Od tamtego momentu staliśmy się bardziej czujni, by zapewnić prezesom komfortowe warunki pracy – mówi z powagą „GP”.
Ministrem spraw wewnętrznych jest zaprzyjaźniony z ITI Grzegorz Schetyna, więc śledztwo idzie błyskawicznie. Pod dom Brauna w podwarszawskim Błoniu o 6 rano zajeżdżają dwa radiowozy. Braun zostaje skuty kajdankami. Na siedem godzin. Przesłuchiwany jest w sprawie związków z… arabskimi terrorystami. Policja podchodzi go umiejętnie, najpierw podpytując, czy zna jakichś kibiców Legii z krajów arabskich. Odpowiada, że nigdy o takich nie słyszał. – Ale niczego nie można wykluczyć. Skoro w Warszawie są kibice Realu Madryt, to może i ktoś w krajach arabskich kibicuje Legii – dodaje. Z tekturowej tacki po torcie zdjęte zostają odciski palców.
Jak się okazuje, kuriozalne pytania to wynik zawiadomienia Miklasa, który uznał tortowy atak za akt terroru – próbę zastraszenia okrzykiem „Dżihad”. Zeznał też, że od uderzenia tortem ma silne bóle karku.
Braun zeznaje, że nie stosował wobec Miklasa przemocy, lecz jedynie posłużył się formą protestu spotykaną w wielu krajach. Tortem oberwał przecież nawet Bill Gates. Zdradza szczegóły przygotowań do zamachu: – W cukierni zapytałem, jakim tortem nie zrobię na pewno komuś krzywdy. Odpowiedziano mi, że kremowym z bitą śmietaną.
Tort przyozdobił przekreślonym logo ITI oraz napisem „Urodzeni do walki z okupantem”. Atmosfera na komisariacie rozluźnia się. „Daj tego z Al-Kaidy” – żartują między sobą policjanci. Braun zostaje wypuszczony bez postawienia zarzutów. – Rzuciłem tortem, bo mam dość kłamstw. Słuchania, że jesteśmy bandytami, nazistami, narkomanami czy dilerami – mówił wtedy „GP”.
„Kelner” niewinny, policja zwraca tackę
Policja nie dopatrzyła się przestępstwa, ale Miklas nie odpuścił – wystąpił z oskarżeniem prywatnym. W 2010 r. sąd uniewinnił „Kelnera”. W uzasadnieniu stwierdził: „W zachowaniu Wojciecha Brauna Sąd nie dopatrzył się cech wyłącznie nagannych i zasługujących na potępienie. Warto podkreślić, że oskarżony nie działał w sposób złośliwy. Jest on wiernym kibicem klubu sportowego »Legia« i swoim zachowaniem w dniu 30 września 2008 r. chciał wyrazić protest przeciwko polityce grupy »ITI«”.
Po trzech latach policja przysłała mu kolejne wezwanie na komisariat. Skoro nie było przestępstwa, postanowiła zwrócić mu tackę od tortu, z której pobrano odciski palców. „Papierowa tacka o średnicy 20,5 cm, falistych brzegach, z jednej strony koloru żółtego, z drugiej koloru srebrnego” – tak sierżant Monika Kędziora opisała zabezpieczony dowód.
Ale także Braun nie odpuścił Miklasowi. W każdą rocznicę tortowego zamachu wysyła mu pocztą bilet do Iławy, z której ten pochodzi, racę i kubek. Bilet po to, żeby wiedział, że nie jest mile widziany w Warszawie. Racę, żeby w czasie powrotu do Iławy oświetlił sobie drogę. Na kubku po wlaniu do niego ciepłego płynu pojawia się twarz Miklasa. To po to, żeby wiedział, że w Warszawie będzie mu gorąco.
Strzelcie gola matołowi, czyli dziewięciu BOR-owików do przesłuchania
22 czerwca 2011. Premier Tusk postanawia ocieplić swój wizerunek, grając w piłkę z dziećmi na warszawskiej Agrykoli. Media kolportują historyjkę, zgodnie z którą było to marzeniem jednego z chłopców.
Tymczasem trwa wojna Tuska z „kibolami”. Grupa kibiców Legii pojawia się na miejscu i dopinguje młodych piłkarzy okrzykami: „Nie podawaj do matoła”, „Strzelcie gola matołowi” czy „Są tu kibole, więc zamknij też Agrykolę”.
Policja ich spisuje, „Kelnera” uznaje za głównego organizatora i wytacza mu sprawę za… nielegalne zgromadzenie. Trwa ona do dziś. Ostatnia rozprawa odbyła się 16 sierpnia, gdy przebywał on już w areszcie. Stawiło się na nią dziewięciu funkcjonariuszy BOR, wezwanych w charakterze świadków. Ale zeznawać nie mogli, gdyż prokurator nie dostarczył aresztowanego Brauna. Mają stawić się ponownie. Obrona zawnioskowała też o przesłuchanie świadka Donalda Tuska.
Podobnych „nielegalnych zgromadzeń” „Kelner” miał organizować wiele. Wtedy m.in., gdy Tusk zamknął stadion Legii i kibice zgromadzili się przed jego bramą.
„Tóskobus” i za niskie mosty w Sosnowcu
4 października 2011 r., trwa kampania wyborcza. Sprzed sejmu rusza „Tóskobus” – autokar będący niemal kopią tego, którym po kraju jeździ z gospodarskimi wizytami premier. Głównym organizatorem akcji jest „Kelner”, który w towarzystwie kierowcy przemierza Polskę.
Dopiero na rogatkach miast, w których gości „Tóskobus”, autobus zapełnia się. Wsiadają do niego miejscowi kibice. Po wyjeździe z Warszawy odwiedza on m.in. Łódź, Poznań, Sosnowiec, Katowice, Bytom, Chorzów, Zabrze, Kielce i Białystok. Wszędzie z głośników rozlega się dedykowana Tuskowi melodia z Koziołka Matołka oraz piosenka „Ta ostatnia niedziela, dzisiaj się rozstaniemy”.
Wojciech Braun jest w tym czasie najpilniej strzeżoną przez policję osobą w Polsce. Przed Sosnowcem policja zatrzymuje autobus i nie chce go wpuścić do miasta. Tłumaczy, że zajęła się nim z… życzliwości. Chodzi o to, że pojazd jest bardzo wysoki, a mosty w mieście niskie. Po negocjacjach i telefonach od dziennikarzy „Kelner” słyszy, że może być w mieście tylko 10 minut. Jednocześnie policja zapowiada, że nie wpuści go do Rybnika. Tak się przypadkiem składa, że jest tam „Tuskobus” z premierem. „Kelner” ma za „Tóskobus” kolejną sprawę o nielegalne zgromadzenie. Tym razem chodzi o kibiców gromadzących się wokół autokaru.
18 kwietnia 2011. Podczas meczu w Poznaniu kibice Legii wywieszają sektorówkę z podobizną Michnika i hasłem „Szechter, przeproś za ojca i brata”. Jest też adres strony Szechteriada.org. Właścicielem domeny jest Wojciech Braun. Podobnie jak portalu KoniecITI.pl. Gromadzi na nim artykuły dotyczące przeszłości bossów medialnego koncernu. To zdenerwowało ich na tyle, że wytoczyli mu sprawę o naruszenie dóbr materialnych. Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych uznał jednak, że Braun ma prawo prowadzić portal o tej nazwie.
Politycy PO strofują, sąd aresztuje
12 czerwca 2012. Przez Warszawę przechodzi marsz rosyjskich kibiców z sierpem i młotem. Dochodzi do starć między polskimi i rosyjskimi kibicami, w większości sprowokowanych przez rosyjskich bojówkarzy.
Do Tuska dzwoni z reprymendą Władimir Putin. Jego telefon rozpoczyna serię wypowiedzi polityków PO, strofujących wymiar sprawiedliwości za zbyt łagodne traktowanie kibiców. Bronisław Komorowski domaga się, by „zastosować ostrzejsze kary”, Jarosław Gowin wyjaśnia, że „wyrok sprawiedliwy to kara bezwzględnego pozbawienia wolności”, a Radosław Sikorski domaga się, by „bandyterkę kibolską potraktować odpowiednio surowo”.
19 czerwca Wojciech Braun zostaje zatrzymany jako podejrzany o zorganizowanie zamieszek. Policja stosuje wobec niego art. 119 k. k.: „Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej (…), podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.
– To kuriozalny zarzut – mówi adwokat Krzysztof Wasowski. – Mój klient nie protestował przeciwko Rosjanom z powodu ich przynależności narodowej. Protestował przeciwko marszowi, który uważał, podobnie jak wiele osób, za antypolską prowokację. Jego stosunek do Polaków z Ruchu Palikota biorących w niej udział był identyczny jak do Rosjan.
Prokuratura przyjęła tym samym, że 184 zatrzymanych wcześniej kibiców nie protestowało przeciwko Rosjanom z powodu ich przynależności narodowej, a Braun i zatrzymany wraz z nim 50-letni Wojciech Wiśniewski – tak.
Użycie tego paragrafu umożliwiało aresztowanie „Kelnera”, bo za motywowany ksenofobią czyn grozi aż 5 lat więzienia. Czy nagłe wyciągnięcie tego paragrafu miało coś wspólnego z telefonem Putina i kampanią w mediach?
Dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka: – Mam uraz co do używania art. 119 jako autor pracy na temat czasów stalinowskich. Wtedy dożywocie albo kara śmierci stosowane były, jeśli zamiar przestępcy był kontrrewolucyjny. Wówczas było o tyle łatwiej, że przyznanie się do kontrrewolucyjnych zamiarów można było wymusić.
Prokuratura ukrywa dowody
Prokurator Marcin Górski wystąpił o 3 miesiące aresztu dla Brauna. Sędzia Rafał Stępak zdecydował, że 2 miesiące powinny wystarczyć na zbadanie sprawy. Tymczasem po 2 miesiącach prokurator wystąpił o przedłużenie aresztu o kolejne 3 miesiące, a sąd przychylił się do tego wniosku. Wychodzi więc na to, że na zbadanie prostej sprawy niewielkich zamieszek prokurator potrzebuje… 5 miesięcy. – Przedłużanie aresztu oraz nękanie Wojciecha Brauna poprzez uznanie go wbrew logice za więźnia niebezpiecznego robi wrażenie aresztu wydobywczego. Może chodzi o to, by się złamał i przyznał do czegoś, czego nie zrobił, by wyjść na wolność? – pyta adwokat Krzysztof Wąsowski.
Zarzuty postawione Braunowi głównie na podstawie podsłuchu telefonicznego brzmią poważnie: kierował popełnieniem czynu zabronionego, ułatwiał popełnienie go innym osobom, „sam stosował przemoc i groźby bezprawne”.
Czy są to zarzuty prawdziwe, czy kłamliwe, jak podczas innych procesów, które Braun wygrał? Tego nie wie nikt poza prokuratorem i policją. Do dziś nie udostępniła ona akt Brauna jego obrońcy. Prokurator Ślepokura tłumaczy „GP”, że nie ma takiego obowiązku.
– Tak nie powinno być. Adwokat powinien mieć dostęp do akt, by warunki pracy prokuratora i obrony były równe – mówi poseł Andrzej Halicki z PO. – Nie ma wątpliwości, że ze strony rosyjskich pseudokibiców mieliśmy do czynienia z prowokacją i część z nich miała agresywne zamiary. Przecież niektórzy z nich szli pod stadion, choć nie mieli nawet biletów na mecz. W niczym nie umniejsza to, rzecz jasna, winy polskich chuliganów – stwierdza.
– Zamierzam interweniować w tej sprawie i odwiedzić pana Brauna w areszcie. Niezależnie od tego, jak skomentują to media. Człowiek jest ważniejszy. Wiem też, że jest jedynym opiekunem swojej starszej mamy – stwierdza posłanka PiS Małgorzata Gosiewska.
Póki co media, które wylansowały niegdyś na ofiarę prześladowań pijanego mężczyznę, który nabluzgał na śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie wykazują zainteresowania losami „Kelnera”.
Piotr Lisiewicz
http://autorzygazetypolskiej.salon24.pl/446314,polowanie-na-kelnera
Zróbmy reklamę "Kelnerowi", niech się POwściekają!!
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/