Mają dupy jak z mosiądza, to ułani są z Grudziądza. Lance do boju szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!
Propaganda komunistyczna a wcześniej goebbelsowska, głosiła, ze polska armia słaba i zacofana była w 1939 roku dosłownie rozjeżdżana przez niemieckie nowoczesne czołgi, których nasi żołnierze nie znali i nie potrafili z nimi walczyć. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z prawdą. Wojsko polskie było wystarczająco wyposażone w broń przeciwpancerną oraz dobrze opanowało taktykę walki z czołgami. Świadczą o tym chociażby straty Wehrmachtu podczas kampanii wrześniowej, około 1000 czołgów i samochodów pancernych. Jednak propagandowy jad sączony przez pokolenia wywarł wpływ na umysły polaków. Wizja ułanów szarżujących z szablami przeciw czołgom na długo zakorzeniła się w zbiorowej świadomości.
Okładka z czasopisma Der Pimpf, Nationalsozialistische Jungenblätter, 10/1939. Zdjęcie za portalem Odkrywca.pl http://odkrywca.pl/forum_pics/picsforum24/dp1039.jpg
Jako przykład dla propagandy posłużyły przede wszystkim dwa wydarzenia, szarża 1 września pod Krojantami i szarża 19 września pod Wólką Węglowa. O Wólce Węglowej napisałem TU. Zanim opiszę Bój pod Krojatani parę słów o polskiej kawalerii w wojnie 1939 roku.
Polska posiadała 11 brygad kawalerii „konnej”, bo mieliśmy też kawalerię zmotoryzowaną. W ich skład wchodziło 37 pułków: 3 pułki szwoleżerów, 26 ułanów i 8 strzelców konnych. Rozróżnienie nazw wynikało z historii i nie wiązało się z odmienną organizacja ani wyposażeniem. Podstawowym sposobem działania kawalerii była walka w szyku pieszym. Oddziały dysponowały bronią maszynową rkm i ckm, działkami przeciwpancernymi 37 mm i armatami artylerii konnej 75 mm. Broń przeciwpancerną uzupełniały karabiny Ur, którym poświęciłem oddzielną notkę. W każdej brygadzie był też dywizjon pancerny złożony ze szwadronu czołgów rozpoznawczych i szwadronu samochodów pancernych oraz motorowa bateria przeciwlotnicza. Kawalerzyści byli szkoleni we władaniu z konia szablą i lancą. Jednak walkę w szyku konnym miano stosować tylko w wyjątkowych sytuacjach, głównie wtedy gdy należało wykorzystać efekt zaskoczenia. Nie przewidywano szarżowania na pozycje nieprzyjaciela przygotowanego do obrony. Podstawowym atutem kawalerii była jej ruchliwość. Śledząc marsze poszczególnych oddziałów podczas walk wrześniowych, można się zadziwić szybkością działań. I właśnie zadania wymagające znacznej ruchliwości były właściwe dla ułanów, szwoleżerów, strzelców i artylerzystów konnych. Jednak realia 1939 roku nieraz zmuszały do powierzania kawalerzystom zadań nie przewidzianych w regulaminach.
18 Pułk Ułanów Pomorskich z Grudziądza, bohater opisywanego wydarzenia, jako pododdział Pomorskiej Brygady Kawalerii z chwilą wybuchu wojny, znalazł się w składzie Grupy Operacyjnej „Czersk” (spotyka się też nazwę Grupa Osłony „Czersk”) dowodzonej przez generała Grzmot-Skotnickego. Dowódcą pułku był pułkownik Kazimierz Mastalerz, weteran poprzednich wojen odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari i trzykrotnie Krzyżem Walecznych.
Kazimierz Mastalerz poległ 1 września 1939 pod Krojantami
Po stronie niemieckiej XIX Korpus Pancerny dowodzony przez generała Heinza Guderiana otrzymał zadanie uderzenia na odcinku pomiędzy Sępolnem i Chojnicami, sforsowania rzeki Brdy i jak najszybszego wyjście nad Wisłę w celu odcięcia i zniszczenia wojsk polskich stojących w tzw. „polskim korytarzu”. W skład korpusu wchodziły 20 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, działająca na lewym skrzydle w rejonie Chojnic, 2 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, w środku i na prawym skrzydle 3 Dywizja Pancerna. Na drodze natarcia 20 Dpzmot broniły się: batalion strzelców, dwa bataliony Obrony Narodowej i 18 Pułk Ułanów. Wsparcie ogniowe zapewniał dywizjon artylerii lekkiej i bateria artylerii konnej. Mimo znacznej przewagi Niemców oddziały polskie stawiły zdecydowany opór. Dopiero po południu siły obrońców zaczęły się wyczerpywać i oddziałom nakazano wycofanie za Brdę. Aby umożliwić piechocie oderwanie się od nieprzyjaciela i odwrót Pułk Ułanów Pomorskich otrzymał rozkaz przeciwuderzenia na nacierające oddziały niemieckie. W tym celu przydzielono mu z odwodu szwadron czołgów rozpoznawczych i szwadron kolarzy.
Okoliczności wydania tego rozkazu znane są na podstawie relacji, które różnią się między sobą. Zastępca dowódczy pułku major Stanisław Malecki opisał je tak: „Około godz. 17.00 gen Grzmot-Skotnicki przysłał do płk. Mastalerza kartkę z pismem odręcznym, w której poprosił go w formie koleżeńskiej: … pomnij naszej przeszłości legionowej, za wszelką cenę … powstrzymaj ruch Niemców, czym prędzej przechodząc do akcji zaczepnej…”. Dowódca pułku miał polecić porucznikowi, który przybył z rozkazem, aby zameldował generałowi, że wykona natarcie w szyku konnym. Podobno wysłannik generała przeciwstawił się tej decyzji. Pułkownik Mastalerz miał wtedy wypowiedzieć zdanie, które przeszło do historii: „Za młody Pan jesteś, żeby mnie uczyć, jak się wykonuje niewykonalne rozkazy.”
Ze składu pułku płk. Mastalerz wydzielił dywizjon, pod dowództwem majora Maleckiego, złożony z dwóch szwadronów wzmocnionych dwoma plutonami. Otrzymał on zadanie obejścia wojsk nieprzyjaciela lasami od północy i wykonania szarży na jego tyły. Reszta kawalerii wsparta czołgami i kolarzami miała, działając w szyku pieszym, utrzymać obecnie zajmowane pozycje. Do dywizjonu wykonującego manewr konny dołączył dowódca pułku ze swoim pocztem.
Około godziny 19.00 straż przednia dywizjonu mjr. Maleckiego rozpoznała obecność batalionu niemieckiej piechoty. Szwadrony wykonały szarżę, rozbijając niemieckie ugrupowanie. Jednak w trakcie walki zza lasu, na skrzydło polskiej kawalerii wyjechały samochody pancerne, które ogniem broni maszynowej zadały straty ułanom. W boju poległ pułkownik Mastalerz. Był on pierwszym dowódcą pułku, poległym w tej wojnie. Nie sposób jednoznacznie ustalić wielkości strat po stronie polskich ułanów. Niemcy, a także niektórzy polscy publicyści, podawali liczby wielokrotnie zawyżone. Prawdopodobne straty to 3 poległych oficerów i 20 ułanów oraz około 50 rannych. Niemcy do końca dnia nie posunęli się na tym odcinku naprzód a polskie oddziały w porządku wycofały się za Brdę.
Rożnie ocenia się wyczyn pułkownika Mastalerza. Jedni twierdza, że swoim manewrem zdezorganizował i zatrzymał natarcie niemieckie, inni że nie miało to większego wpływu na działania Niemców i przyniosło niepotrzebne straty. Nie czuje się na siłach rozstrzygać tego sporu. Jednak jest faktem niezaprzeczalnym, że 20 DPzmot nie wykonała 1 września postawionego jej zadania.
Jako komentarz do tych wydarzeń warto przytoczyć słowa generała Guderiana, uważanego za mistrza wojny pancernej. W swojej książce „Wspomnienia Żołnierza”, wydanie polskie Wydawnictwo MON Warszawa, 1958 r., opisuje sytuacje jaką zastał po przybyciu wieczorem 1 września do swojego stanowiska dowodzenia: „Usłyszałem wołające mnie głosy i zastałem ludzi z mojego sztabu w hełmach bojowych w trakcie ustawiania działka przeciwpancernego na stanowisku ogniowym. Na moje pytanie, co ich do tego skłoniło, otrzymałem odpowiedź, że w każdej chwili pojawić się może polska kawaleria, która rozpoczęła natarcie.” I kolejny fragment: „W ciągu nocy jeszcze parokrotnie dała się odczuć nerwowość cechująca pierwsze chwile wojny. Tak np. 2 zmotoryzowana dywizja piechoty zameldowała po północy, że naciskana przez polską kawalerię zmuszona jest cofnąć się”. Widać, że szarża ułanów z Grudziądza musiała wywołać ogromne wrażenie na niemieckich żołnierzach.
Pomnik w miejscu Szarży pod Krojantami autor: Spetsedisa licencja: cc 3.0
Zdjęcie wprowadzające18 Pułk Ułanów Pomorskich, Grudziądz. Odprawa oficerska przed defiladą. 1934 r.
za portalem http://ulani.info/
Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza, Odbiera naprzód rozum od obywateli.