Jak się robi bojkot profesjonalnie :)
27/03/2011
377 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Jeśli PiS się naprawdę zawziął i zacinając zęby, do wyborów Pani Olejnik nie da na siebie (bezpośrednio) nawrzeszczeć, to notowania programu tej Pani polecą na twarz.
Czytanie Pana Migalskiego nie jest nawet irytujące , ba – już śmieszne być przestało, bo wiadomo, co ten pełzający ornitolog napisze i na jaki temat, i to wręcz z wyprzedzeniem wiadomo.
On jest po prostu uzależniony od pisania o PiSie i Jarosławie Kaczyńskim.
Ja to rozumiem, bo jak co miesiąc do kasy w Parlamencie Europejskim idzie, to sobie przypomina, że ten cały szmal, to on nie swojej – użyjmy ornitologicznej nomenklatury – lotności zawdzięcza, a łasce tego starszego faceta, co to już drugi raz tyle zarobić nie da, a jak nie daj Bóg premierem zostanie, to kwity sprawdzić każe i wtedy – uuuu……wtedy, to wieeeelu ornitologów, jak by to grzecznie określić – zaśpiewa.
Dlatego kiedy wypisuje dyrdymały o bojkocie Pani Olejnik, co to ukrzywdzona (archaizm) przez strasznego Blaszczaka została, rozumiem, że ma chłop zamówienie na ileś tam odcinków serialu i będzie dociskał do przysłowiowego oporu, a nawet dalej.
Żeby było jasne – ja do Pani Olejnik nic nie mam; robi kobieta to co umie, lubi i jeszcze jej za to płacą.
Ale to nie powód, by się jej etatem i honorariami do tego stopnia przejmować.
Pozwolę sobie być jednak wrednym i stwierdzić, że bojkot ma sens wtedy, gdy jest prowadzony „na serio”.
To znaczy, że sprawy nie mają się tak, iż bojkotujący , dla – przepraszam – picu udają, jak to się zawzięli, a tak naprawdę, to im cała sprawa jest tak bliska sercu, jak Panom Kowalowi i Bielanowi, kwestia pochówku Prezydenta na Wawelu.
Bo cały, przepraszam – myk polega na tym, że każde medium, które jest bojkotowane przez istotny segment publiczności (a do tego się to sprowadza) traci. Finansowo.
Nawet, jeśli udaje, że nie traci.
Oczywiście, może być tak, że strata wynikająca z bojkotu, jest kompensowana jakimś, tak to nazwę świadczeniem innego typu, ale wtedy mówimy o regułach niepodręcznikowych, a nawet niedemokratycznych. 🙂
Jeśli PiS się naprawdę zawziął i zacinając zęby, do wyborów Pani Olejnik nie da na siebie (bezpośrednio) nawrzeszczeć, to notowania programu tej Pani polecą na twarz.
Bo majtanie publice przed mikrofonem politycznymi zombies – tymi wszystkimi markojurkami, długimi romkami i innymi prawiepolitykami, jest najzwyczajniej w świecie nudne.
Jak przysłowiowe flaki, z przysłowiowym olejem.
To znaczy, na początku – no, przez miesiąc może, będzie feedback: mnie to nie rusza.
Później, miesiąc-dwa, monotonny (a zatem coraz bardziej nieciekawy) łomot w PiS bez możliwości dania publice tego, co najistotniejsze dla zabawy na żywo: bez możliwości upokorzenia, a przynajmniej zdenerwowania ofiary. Jak w odcinku dzisiejszym.
Co potem? – a potem, to będzie stres MO, że jej się program sypie, jak piasek w klepsydrze.
Najciekawsza jest jednak odpowiedź na pytanie: czy można sobie wyobrazić coś jeszcze bardziej podłego, niż bojkot programu Któryś tam dzień czegoś tam ?
Można – sprowokowanie MO do wyjątkowo (bo zwyczajnie – może nie wystarczyć) nieobiektywnego zachowania się w Kropce nad i TVN24, czy w Zetce porannej.
I ogłoszenia, że teraz, to nie bojkot programu X czy Y, ale bojkot Pani Olejnik po całości. W jej wszystkich programach
Niczyje nerwy nie wytrzymają takiego potraktowania – MO, także. A dysponentów bojkotowanych programów – tym bardziej.
Mmmm……