…dowiedziała się wczoraj cała Polska od pana Kazimierza Marcinkiewicza ( 53 L.) byłego prezesa Rady Ministrów Rzeczypospolitej Polskiej
(31.10.2005-14.07.2006) i następnie w nagrodę, byłego dyrektora w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju w Londynie (1.03.2007-18.05.2008), jak otwartym tekstem informował w jednej ze stacji telewizyjnych „przepytującego” go prezentera o tym, na czym polegają partyjne umowy koalicyjne. W konkretnym przypadku, aktualna umowa koalicyjna Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym. A wszystko w kontekście ostatnio nagłośnionych spraw związanych z obsadzaniem różnych stanowisk w państwie – od lukratywnych prestiżowo i finansowo, po podrzędne, ale też nieźle płatne – przez „znajomych królika”…
…lud pracujący miast i wsi, głównie bezrobotni, młodzież po studiach poszukująca pracy, także właśnie „wywalane” z roboty ( zalecenie warszawskiego rządu: obniżać koszty i likwidować etaty ) „szaraczki”, „mrówki robocze”, już wiedzą jak wygląda w XXI wieku, nad Wisłą, Odrą i Nysą, w państwie o nazwie Polska, dzielenie „purpurowego sukna Rzeczypospolitej”, kupczenie tym, co jeszcze z niej pozostało, a jest tego coraz mniej…
…więc pan Kazimierz Marcinkiewicz uprzejmie informuje, że takie kupczenie, to absolutna „normalka”. Partie, konstruując umowę koalicyjną, ustalają precyzyjnie, która z nich ile dostanie ministerstw i jakich dla swoich ludzi, ilu obsadzi swoimi ludźmi posad wojewodów, wicewojewodów, prezesów instytucji, fundacji i firm należących do państwa, ilu ludzi „wsadzi” do rad nadzorczych ( robota żadna, a pieniądz całkiem dobry ), ile i gdzie i jakich posad obsadzą ich partyjni koledzy i koleżanki w samorządach, sejmikach i różnych takich, oczywiście nie zapominając o tym, że jeszcze są placówki zagraniczne, regionalne „przedstawicielstwa” w Brukseli i oczywiście Parlament Europejski. I w ten sposób nomenklatura partyjna z okresu PRL-u, jawi się jako mały pikuś w zestawieniu z nomenklaturą stworzoną przez dzisiejsze partie polityczne. Dowodem jest, że za dawnych czasów PRL-u nomenklaturowych stanowisk do obsadzenia członkami PZPR, SD i ZSL było kilkadziesiąt tysięcy, a teraz ? Niech każdy sobie policzy wokół siebie. Jeszcze trochę, a dojdzie do tego, że aby dostać posadę „babki klozetowej ” w miejskim lub gminnym „salonie wypróżnień” trzeba będzie legitymować się partyjną legitymacją. I tak trzymać!…
…warszawski rząd pana Donalda Tuska i jego ministrowie nakazują oszczędności, głównie etatowe. No, to podległe im instytucje „tną” zatrudnienie. Z dnia na dzień zwalnia się „myszy, które „robią” za 1.700 netto, bo „oszczędzamy”, i natychmiast zatrudnia się „znajomych królika” na stanowiska dyrektorów, wicedyrektorów, naczelników i głównych specjalistów, każdemu „dając” pięć, albo trzy razy tyle. To się nazywa ( zapamiętajcie to sobie panowie profesorowie, redaktorzy i tak zwani politycy ) „oszczędzanie inaczej”. Jest to nowatorskie podejście do racjonalizacji zatrudnienia w instytucjach państwowych i państwowych firmach, w celu zmniejszania kosztów państwa. Państwo ma być tanie. Coś się nie zgadza? Tu wszystko się nie zgadza!…
…„jaskółki chodzą wysoko, będzie pogoda”. W związku z tym należy uzbroić się w cierpliwość, a na wszelki wypadek zapisać się do takiej partii, która może w Polsce wygrać wybory. I w tym jest jeden „haczyk”: do której?…
…ale „jaskółki chodzą też nisko, i wtedy będzie deszcz” – ludowe porzekadła są pełne uroku, w przeciwieństwo do działających „tu i teraz” partii politycznych, politycznych koalicji tych partii i tej całej zgrai niby polityków. A’ propos: kiedy jeden z drugim taki „sympaciak” otrzymuje piękną nominację w Dużym Pałacu, to ślubując wypowiada uroczystą rotę przysięgi z takim oto tekstem ( cytat z pamięci ) „ (…) a dobro Ojczyzny oraz pomyślność obywateli będą dla mnie zawsze najwyższym nakazem”. Niektórzy biorą na świadka Pana Boga dopowiadając „Tak mi dopomóż Bóg”. W porządku! Rodzina, przyjaciele, koledzy, usłużni towarzysze partyjni, to też są przecież – na Boga – obywatele i ich pomyślność też musi być zawsze najwyższym nakazem, dla tych, którzy mają władzę, prawda?…
…a reszta jak zawsze jest głupia. Zawsze twierdziłem, że cała Polska, te 38 milionów ludzi dobrej woli powinno en block wstąpić albo do jednej, albo do drugiej partii i wtedy nie byłoby bezrobocia, nie byłoby biedy, nie byłoby problemów z jakimiś aferami, z jakąś małżonką, którą jakiś małżonek zrobił sobie prezeską w swoim resorcie, albo z synkiem, któremu „pasowała” fucha w jakiejś ambasadzie i tatuś go tam posłał, czy z „kominem płacowym” tego tatusia. Byłby luz i blues i każdy miałby trochę „śmietanki”…
(27 lipca 2012)