Z jednej strony przez całe ćwierćwiecze opowiadano o wolnej konkurencji, a z drugiej strony wprowadzono ścisłe limity specjalizacyjne. Obecnie są już specjalizacje, w których więcej lekarzy wymiera, aniżeli przybywa nowych adeptów.
Podobnie zaraz po 1989 roku zaczęto likwidować doskonale prowadzone licea pielęgniarskie. Po 20 latach wszczyna się alarm o brak pielęgniarek.
Jesteśmy jednym z nielicznych krajów, który może się pochwalić podobno aż 80 specjalizacjami w medycynie. Ostatnio coraz częściej słyszę od kolegów zdania: ja tego nie pamiętam, ja jestem okulistą, dermatologiem etc. Średnio inne kraje mają zatwierdzoną liczbę specjalizacji równą połowie tej wielkości.
To wszystko wprowadzono w jednym celu, mianowicie potanienia kosztów produkcji takich Biologicznych Robotów, a więc wytresowanych tylko do przyjmowania ustalonych gdzieś tam w zaciszu kawiarnianych stolików procedur. Ten sam czynnik powodował wprowadzenie w Polsce egzaminów testowych, co w medycynie jest tylko i wyłącznie uzasadnione tresurą studentów. Można odpowiedzieć tylko zgodnie z programem. A przecież każdy przeciętnie wykształcony człowiek doskonale wie, że ten sam cel można osiągnąć wieloma drogami. Tresura Biologicznych Robotów jest natomiast niezbędna przy masowej „produkcji taśmowej”. Centralne planowanie w jakiejkolwiek fabryce zakłada wzrost produkcji. A jak to zrobić, jakby każdy lekarz stosował co innego. A tak powstaje Biologiczny Robot, który z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością wykona to samo, co robotnik przy taśmie, czyli poda ten lek, który my właśnie produkujemy. O to zadba nasz dział marketingu, przy pomocy odpowiedniego lobbingu, zwanego pospolicie łapówkarstwem. Przecież jeszcze parę lat temu nawet polskojęzyczna prasa niemieckich właścicieli pod amerykańskim zarządem podawała, że FBI przesłuchuje lekarzy w Polsce pod zarzutem łapówkarstwa. Było to chyba 6 lat temu i oczywiście temat zamieciono pod dywan. Jest to wyraźnym dowodem, że jesteśmy kondominium międzynarodowych korporacji.
Proszę zauważyć, studia medyczne zawsze uchodziły za najcięższe. Przeciętny student medycyny nie tylko musiał więcej czasu spędzić nad książką, ale także jego IQ było średnio wyższe, aniżeli na innych kierunkach. Wystarczyło ćwierć wieku i jak to śpiewał p. W. Młynarski, „przyszedł walec i wyrównał”. Widzimy to wyrównanie bardzo często w wypowiedziach rozmaitego rodzaju ekspertów rządowych, przejawiających wyjątkową nieznajomość poruszanego tematu.
Niszczenie polskiej medycyny polega nie tylko na ograniczeniu wykładanych tematów, ale także na likwidacji polskiego piśmiennictwa medycznego. Od 1989 roku zniknęło polskie piśmiennictwo naukowe. Mieliśmy ponad 2000 tytułów w 10 milionowym nakładzie. Obecnie mamy tylko chyba dwóch monopolistów zajmujących się głownie reklamami. Zamiast prac naukowych drukuje się głównie przedruki z czasopism zagranicznych, często podpisane nazwiskami ludzi, których na danym uniwersytecie w ogóle nie znają i tzw. procedury jakiś tam towarzystw. Przykładowo, wprowadzając preparat o nazwie Viox koncern Merck stworzył własne czasopismo i przez bodajże 5 lat produkował prace, wskazujące na doskonale działanie tego leku, czego nigdy nie udowodniono. Dzięki takiemu działaniu koncern zarobił miliardy, a za to zapłaciło życiem 100 000 ludzi, którzy zmarli z powodu powikłań sercowych.
Poniżej przytoczę przykłady takich reklamówek. Około roku 1980 pediatrzy stwierdzili, że podawanie popularnej aspiryny jest szkodliwe dla małych dzieci. Mogą wystąpić ciężkie powikłania. W owym czasie aspiryna była najczęściej chyba stosowaną pigułką na świecie. Była lekiem na wszystko, poczynając od od bólu głowy, do choroby reumatycznej. Na każdą temperaturkę podawano aspirynkę. Taka utrata rynku zbytu dla koncernu była wysoce niewskazana. Co zrobiono? Już w 1984 roku rozpoczęto szeroką kampanię na rzecz podawania aspiryny wszystkim starszym ludziom, jako rzekomy lek zapobiegający zawałom. Od 1980 do 1984 nie sposób było przeprowadzić jakiekolwiek badania, by wykazujące skuteczność takiego postępowania. Ale odpowiednia reklama i wąskie specjalizacje zrobiły swoje. Biuletyny reklamowe przemysłu farmaceutycznego, zwane czasopismami medycznymi i jednocześnie masowa reklama w telewizji i prasie spowodowały, że nawet normalni ludzie zaczęli łykać aspirynkę profilaktycznie, jak to mówiono. Rozejrzyj się Dobry Człeku, ilu spośród Twoich znajomych konsumuje aspirynkę?
O tym, że to był tylko i włącznie trick reklamowy, nie ma najmniejszej wątpliwości. Do 1980 roku tabletki były 500 mg. Tabletki pod nową nazwą, niby te na serce, są albo 75 mg albo 100 mg. Innymi słowy, z poprzedniej tabletki spokojnie można było otrzymać 4 tabletki. Opakowanie stare kosztowało 3-5 złotych. Nowe opakowanie tzw. nasercowe, o 4 krotnie mniejszej zawartości. kosztowało 8-10 złotych. Gdyby tu chodziło naprawdę o zdrowie chorego, to kardiolog przepisywałby aspirynę, zalecając dzielenie tabletki na 4 części. Nie, przepisywano nowe opakowanie z serduszkiem na wieczku. Czyli na jednomiesięcznej kuracji koncern zarabiał dzięki Biologicznym Robotom 600 % więcej.
Odpowiednia reklama tak ogłupiła kardiochirurgów, że po operacji serca podaje się wszystkim chorym „profilaktycznie”, czyli zapobiegawczo, średnio 200 mg na dobę aspiryny. Żadnego logicznego uzasadnienia takie postępowanie nie ma. Przeciętnie zalecają branie aspiryny przez kilka tygodni po zabiegu, a niekiedy nawet miesięcy. Pokazywały się prace nakłaniające do brania systematycznego nawet ludzi z podejrzeniem choroby wieńcowej. Przeprowadzona analiza 10 010 chorych nie wykazała żadnej różnicy w przebiegu pooperacyjnym chorych otrzymujących aspirynę i tych, którzy jej nie otrzymywali. Ile koncern zarobił na tej bezmyślnej procedurze?
Podobnym przykładem, sprzecznym z podstawami hemodynamiki, są tzw. by-passy, czy stenty. Leczenie tymi procedurami jest przyczyną śmierci w okresie jednego roku 47% chorych, w przypadku natomiast leczenia zachowawczego, umieralność w okresie roku wynosi 3-4%. Tym nie mniej preferuje się leczenie zabiegowe z powodu wyższych kosztów. Przeciętny zabieg to kilkadziesiąt tysięcy złotych, a dziennie można spokojnie przeprowadzić 2-3 zabiegi, daje to szpitalowi wielomilionowy zysk. Przyjęcie i leczenie metodami zachowawczymi dałoby zysk kilkutysięczny.
Nie ukazują się żadne prace polskich kardiochirurgów, w rodzaju: operowaliśmy tylu to, a tylu chorych i tylu to, a tylu wróciło do pracy po takim to, a takim okresie. Nic. Cisza. Zasłanianie się procedurą!
Wprowadzenie tzw. medycyny rockefellerowskiej w USA na początku lat 1980., czyli stosowanie bezmyślne procedur, a ludzi traktowanie jak świnki doświadczalne, spowodowało wzrost kosztów działania Służby Zdrowia z 50 miliardów do 250 miliardów. Był to tzw. łatwy pieniądz, ponieważ wyceną procedur zajmowali się urzędnicy, a dawali nie swoje pieniądza, tylko z przymusowo ściąganych podatków. Obecnie ten system pogłębiono z powodu tzw. Obamacard, czyli dalszego przymusu ubezpieczeń. Przypomnę, że przymusowe ubezpieczenia w imię tzw. fałszywej flagi solidarności społecznej, wprowadził von Bismarck w Cesarstwie Pruskim w 1870 roku, przed wojną z Francją. Po prostu p. Kanclerz potrzebował pieniędzy na wojnę. A głupi ludek uwierzył i wierzy już 150 lat, że to dla jego dobra.
Podobnie powstają procedury w innych specjalizacjach. Jeszcze do 1980 roku ospa wietrzna była „ulubioną” chorobą pediatrów, ponieważ nie znano szczepionki, a przebieg był stosunkowo łagodny i nie wymagał leczenia. Obecnie wmusza się kolejne szczepienia twierdząc, jakoby to była jedna z najgroźniejszych chorób dziecięcych. A minęło tylko 35 lat, starsi lekarze zdążyli odejść, a młodzież jest już tresowana w nowym duchu: zysk za wszelka cenę.
Leczenie ospy wietrznej przed 35 laty to był tylko balsam Calaminowy, picie dużej ilości płynów, aby zapobiec ewentualnemu odwodnieniu i podawanie naturalnej witaminy C. Ze względu na łagodny przebieg nie miało sensu wdrażanie bardziej intensywnych zabiegów. Najczęściej nawet lekarza nie proszono. Mamy i babcie same wiedziały doskonale co należy robić.
Gruźlica to choroba XIX wieku, spowodowana przetrzymywaniem ludzi w zamkniętych, nienasłonecznionych pomieszczeniach fabrycznych przez 12-16 godzin dziennie, przy permanentnym niedożywieniu. Pomimo stosowania szczepień rozwijała się spokojnie. W USA nie stosowano przymusu szczepień i choroba szybko po II wojnie światowej wycofała się. W Anglii stosowano szczepienia i choroba trwała znacznie dłużej. Ftyzjatrzy z niewiadomych powodów wcale nie wykonują u chorych badań 25 OHD (czyli witaminy D)?
Szczepionkowców nie nauczyły niczego nawet prowadzone specjalnie eksperymenty. WHO i Ministerstwo Zdrowia Indii przeprowadziło w latach 1970. słynny eksperyment w Kalkucie, szczepiąc jedna grupę jednym rodzajem szczepionki, drugą innym, a trzecią nie szczepiąc w ogóle. Okazało się, że nieszczepieni byli najzdrowsi. Najwięcej nowych przypadków wystąpiło w grupie szczepionych. Niczego to polskich ekspertów nie nauczyło. W żadnym podręczniku w Polsce nie przedstawia się tego eksperymentu. Lekarze po prostu nie mają prawa o tym wiedzieć. Są przecież tylko i wyłącznie Biologicznymi Robotami, tresowanymi do wykonywania konkretnych procedur. Co by to było, gdyby przy taśmie każdy wykonywał to, co chce.
Podobnie wygląda sprawa kokluszu. Pomimo przymusowych szczepień, rocznie od 15 lat liczba zachorowań waha się od 1000 do 3000 w USA. Jak podał dr Gordon Steward, Kierownik Wydziału Medycznego Uniwersytetu w Glasgow, „śmiertelność z powodu krztuśca spadała systematycznie od 1900 roku, lub nawet wcześniej. Spadek śmiertelności wynosił 80% przed wprowadzeniem szczepionki. Wśród szczepionych aż 30% choruje”. Obecnie straszy się rodziców różyczką i poleca szczepionkę MMR. Najwięcej zamieszania, jak zwykle, powoduje żydowska gazeta dla mniej wartościowego społeczeństwa, jak twierdzi p. St. Michalkiewicz, czyli „Gazeta Wyborcza”.
A co mówi na ten temat nauka?
Otóż okazuje się, że znaczna część dzieci zaszczepionych, już po kilku latach nie wykazuje żadnego śladu odporności. Pomimo udowodnienia przez biegłych sądowych, że szczepionka MMR powoduje autyzm, co ujawniono nawet na podstawie odtajnionych akt producenta, GW nadal idzie w zaparte, zgodnie z naukami UB, i zaprzecza temu faktowi. Było by zabawne, ale jest tragiczne, wyniki badania opublikowane przez J.A.M.A. wskazują, że ponad 90% lekarzy szczepionkowców odmówiło zaszczepienia samych siebie. A przecież to właśnie oni mają największy kontakt z chorymi i powinni chcieć być zabezpieczonymi przed tą „groźną” inaczej chorobą. Przypomnę także, że ujawniono dowody fałszowania wyników tej szczepionki przez koncern.Fałszowanie statystyk jest nagminne przez trolli szczepionkowych. W omawianej różyczce śmiertelność wynosiła koło 1990 roku 13.3 zgonów na 100 00 ludzi. Do roku 1955, czyli czasu wprowadzenia szczepionki, spadła o 97,7% do wielkości 0,03 zgonu na 100 000, czyli 3 zgony na 10 000 000. Ponadto wg opinii WHO DZIECI ZASZCZEPIONE MAJĄ 15 RAZY WIĘKSZĄ SZANSĘ ZACHOROWANIA, ANIŻELI DZIECI NIESZCZEPIONE.
Jeszcze dwa słowa na temat szczepionki polio. Radosna twórczość przemysłu szczepionkowego i użytecznych trolli dowodzi, że to pod wpływem szczepień polio zniknęło. Tymczasem dr Robert Mendelshon zadał podstawowe pytanie: „Dlaczego polio wygasło w Ameryce i Europie w tym samym czasie, skoro w Europie szczepienia wprowadzono w mniejszej ilości krajów i później”.
Po drugie, dr Salk, twórca pierwszej szczepionki przeciwko polio, otwarcie mówi, że to szczepionka SABINA jest obecnie przyczyną większości przypadków polio.
Po trzecie, w Indiach chorowało rocznie na polio wg WHO 200 osób. Po wprowadzeniu w Indiach szeroko nagłaśnianej akcji szczepień przez Gatesów, zachorowało ponad 61500 dzieci. Akcje przerwano, kiedy zdesperowani rodzice zastrzelili 8 szczepionkowców.
Po czwarte, już w 1960 roku było wiadomym, że w szczepionce znajduje się rakotwórczy dla ludzi wirus małpi SV-40. Pomimo tego, do krajów Europy środkowej nadal tą szczepionkę sprowadzano. CIA traktowało to jako rodzaj bomby – broni biologicznej z opóźnionym zapłonem, pisałem o tym. Faktycznie, po 20 latach mamy epidemię nowotworów i oczywiście nie ma żadnych winnych sprowadzania tej szczepionki bez badań. Ale liczy się zysk, więc nie można tych faktów podawać w podręcznikach. Próbuję przygotować dane dotyczące tych kilku najbardziej znanych chorób zakaźnych. Proponuję więc kopiować i zostawiać w domu. Wydanie książkowe na razie nie wchodzi w rachubę ze względów finansowych. Żaden wydawca nie podejmie się wydania tak obrazoburczej pozycji.
I proszę zauważyć, zdecydowana większość, szczególnie pediatrów, nie bacząc na grzech systemowy, strukturalny, nadal prowadzi akcję ogłupiania społeczeństwa z chęci zysku. Przecież te szczepienia są dodatkowym zyskiem poszczególnych przychodni. A już w czasie procesów Norymberskich wyraźnie twierdzono, że nie można zasłaniać się poleceniem z góry.
Autorstwo: dr Jerzy Jaśkowski
Źródło: WolneMedia.net