Inflacja w USA jest trzy razy wyższa, niż podają oficjalne wskaźniki.
Mało osób wie o tym, że sposób liczenia wskaźnika inflacji ciągle się zmienia. Gdyby na przykład inflację w USA liczono tak, jak przed 1980 r. to wyniosłaby ona ponad 11 proc., podczas gdy oficjalnie wynosi ok. 4 proc., czyli prawie trzykrotnie mniej. Porównanie oficjalnej i prawdziwej inflacji można zobaczyć pod tym adresem:
http://www.shadowstats.com/alternate_data/inflation-charts
W Polsce także z oficjalnym wskaźnikiem inflacji dzieją się dziwne rzeczy. Zwróćmy uwagę, że w latach 2005-2007, kiedy ceny mieszkań wzrosły prawie o 100 proc. oficjalne wskaźniki inflacji wynosiły zaledwie 3-4 proc. rocznie. Jakim cudem? Po prostu cen mieszkań nie wlicza się do tzw. koszyka inflacyjnego.
Ustalając, jakie produkty są uwzględnianie a jakie nie są uwzględnianie przy obliczaniu wskaźnika inflacji można wyznaczyć ten wskaźnik na dowolnym poziomie. Jeżeli na przykład w jednym roku ceny ogórków wzrosły i klienci zaczęli kupować więcej pomidorów, to GUS zacznie uwzględniać tańsze pomidory. We wskaźniku inflacji nie będzie ani śladu tego, że wzrosły ceny ogórków.
Ukrycie faktycznej inflacji jest bardzo ważne, ponieważ to od niej zależna jest rentowność obligacji państwowych. Gdyby teraz np. oprocentowanie obligacji USA wzrosło trzykrotnie, zgodnie z faktycznym wskaźnikiem inflacji, kraj ten stanąłby na krawędzi bankructwa (zobaczmy jakie problemy mają teraz Włochy, kiedy oprocentowanie ich obligacji wzrosło do 7 proc.).
Jakim zagrożeniem dla rządów są informacje o prawdziwej inflacji może świadczyć przypadek Argentyny. W lipcu tego roku argentyńska prokuratura wszczęła na polecenie rządu karną sprawę przeciwko firmie MyS Consultores, która publikowała własne dane odnośnie tempa utraty wartość przez tamtejszą walutę.
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."