Niemiecki rząd kupił przedmiot pochodzący z kradzieży. I jeszcze się tym chwali.
Szwajcarska prasa poinformowała o zatrzymaniu pracownika banku, który wiele miesięcy temu przekazał niemieckiemu wywiadowi skarbowemu dane obywateli Niemiec trzymających swoje pieniądze w bankach w Szwajcarii. Obywatele ci unikali w ten sposób płacenia podatków chciwemu niemieckiemu państwu. Po prostu załatwiali sobie prawo stałego pobytu w Szwajcarii, zakładali tam firmy, otwierali rachunki bankowe i ze swoich zysków nie rozliczali się z niemieckim fiskusem. Stało się to zjaiwskiem tak powszechnym, że w 2009 roku niemiecki wywiad – BND – otrzymał polecenie zdobycia danych tych podatników. I rzeczywiście, służbom udało się skłonić pracownika banku do skopiowania danych wszystkich Niemców trzymających tam swoje oszczędności. Skopiowane dane przekazał BND (najprawdopodobniej za sowitą łapówkę),a BND przekazała jej wywiadowi skarbowemu. Ten zaczął "polowanie" na nieuczciwych podatników. Kasa federalna może wzbogacić się nawet o 9 miliardów euro. Tyle bowiem podatnicy będą winni państwu wraz z odsetkami.
Ujawnienie tajemnicy bankowej w Szwajcarii (jak i w każdym innym kraju) jest poważnym przestępstwem. Ktoś, kto się tego dopuszcza, ryzykuje ciężkie więzienie. Ujawnianie tajemnic jest więc czynem zakazanym. Z kolei ktoś, kto kupuje towar zdobyty drogą nielegalną również naraża się na kryminał. Parę lat temu głośna była sprawa polskiego piłkarza Tomasza Hajty, któremu niemiecka prokuratura postawiła zarzut paserstwa, oskarżając go o zakup towaru pochodzącego z kradzieży.
Jak na ironię losu, to samo państwo niemieckie teraz w majestacie prawa usiłuje dopuścić się paserstwa. Zamierza bowiem czerpać zyski (czyli karać nielojalnych podatników) dzięki tajnym dokumentom bankowym, zdobytym wbrew szwajcarskiemu prawo. Tym samym więc, niemieckie państwo zostało paserem, łamiąc własne przepisy prawne i dopuszczając się czegoś, za co samo karze więzieniem.
Jak słusznie zauważył Alexis de Tocqueville "Nie ma takiej zbrodni ani takiego okrucieństwa, którego nie byłby w stanie popełnić skądinąd łagodny i liberalny rząd jeśli zabraknie mu pieniędzy". Oczywiście całego problemu nie byłoby, gdyby niemiecki fiskus nie był tak pazerny i gdyby prawo nie łupiło ludzi z każdego zarobionego eurocenta.
Trudno się przecież dziwić temu, kto stara się ukryć swoje dochody przed państwem, aby biurokracja tego państwa tych dochodów mu nie zabrała.