Bez kategorii
Like

Jak obalić PRL-bis? Odpartyjniając scenę polityczną!

23/05/2012
543 Wyświetlenia
0 Komentarze
121 minut czytania
no-cover

Zakazując Konstytucyjnie powoływania na terenie Polski jakichkolwiek partii politycznych, przyczyniamy się jednocześnie do tego, że cały ten magdalenkowy układ okrągłostołowej partiokracji odchodzi na śmietnik historii, a My odzyskujemy Suwerenność.

0


Wielu Polaków zupełnie niepotrzebnie toczy spory na temat wyższości JOWów nad systemem "proporcjonalnym", kiedy już tylko na przykładzie USA (antydemokratycznie zdominowanych przez monolityczną dwupartyjność) można dobitnie stwierdzić, że system większościowy ulega z czasem analogicznemu wypaczeniu, tj. np. metoda d’Hondta, jeśli tylko pozwoli się listą partyjnym być w jakikolwiek sposób bardziej uprzywilejowanym od list obywatelskich.

Dlatego też na nic zdadzą się woJOWnikom brytyjskie odniesienia (tym bardziej, że i w UK "czerwoni" Torysi z lewackimi Laburzystami również zupełnie pod siebie zmonopolizowali tamtejszy parlament), skoro PO-PiS’dowcy dalej będą oligarchicznie niszczyć wszelką obywatelską inicjatywę ustawodawczą w Polsce, jeśli tylko pozwoli się ich partyjniakom po staremu pasożytniczo-fiskalnie żerować na budżecie państwa i jego podatnikach.

Ponadto stronnicy Pana Przystawy uparcie zapominają o tym, że skoro takim 30-krotnie większym terytorialnie i 8-krotnie bardziej liczebniejszym od Polski Stanom Zjednoczonym jest aż nadto 435 tamtejszych posłów (stąd dochodzą dość silne głosy, aby ograniczyć ich liczebnie nawet trzykrotnie, skoro wystarczy, że każdy z 50 stanów jest reprezentowany przez jedną osobę w amerykańskim "Sejmie"), to tym bardziej Nam nie potrzeba 460 partyjniackich darmozjadów, kiedy 49 bezpartyjnych Mężów Stanu by Nam w zupełności wystarczyło (tym bardziej, że w pamięci mocniej utrwalił Nam się 49 wojewódzki podział administracyjny kraju, z którego jednomandatowych okręgów wyłonilibyśmy znacznie bardziej reprezentatywnych Nasze lokalne interesy kandydatów, a niżeli z obecnych 16, z których co jedynie można wyłonić stricte samorządowych 21 senatorów, jacy dbaliby o ochronę decentralizmu gminnego przed zakusami władzy centralnej).

Reasumując, na polskie warunki 70 bezpartyjnych (sic!) parlamentarzystów (49 w Sejmie i 21 w Senacie) wydaje się najbardziej optymalną wielkością ("co nadto jest – od złego pochodzi"), więc jak już za czymś optujemy, to nie za jedynie kosmetyką, która w efekcie nic nie zmienia, a tylko utrwala zastany (nie)porządek rzeczy.

P.S. A tak już na samym marginesie, to nie mierzi Was fakt, że te parlamentarne gmachy na Wiejskiej są nie tylko zbyt rozpasłe, ale i wprost nawiązują do PZPRowskiego totalitaryzmu komunistycznego samą swoją bytnością?! Dlaczego zatem nie byłoby wielce wskazanym wysadzić je w powietrze, zwrywając tym samym nie tylko symboliczną ciągłość z PRLowskim reżimem sowieckiej okupacji w Polsce, ale nade wszystko właśnie z biurokratyczno-etatystycznym pasożytnictwem tak cholernie znamiennym dla realnego socjalizmu???

 

EDIT:Poniższy wywiad dowodzi słuszności powyższego wywodu:

Pol­ską rzą­dzi kon­sor­cjum służb spe­cjal­nych róż­nych państw

Al­do­na Za­or­ska   
po­nie­dzia­łek, 04 czerw­ca 2012 11:46

 

Z Grze­go­rzem Brau­nem – re­ży­se­rem-do­ku­men­ta­li­stą, na­uczy­cie­lem aka­de­mic­kim, pu­bli­cy­stą roz­ma­wia­ła Al­do­na Za­or­ska 

Kon­tro­la nie jest do­sko­na­ła, je­śli każ­de­mu trze­ba mó­wić, co ma ro­bić. Kon­tro­la jest peł­na, je­śli po­szcze­gól­ne sta­no­wi­ska są ob­sa­dzo­ne „swo­imi” ludź­mi, któ­rzy bez spe­cjal­nych po­le­ceń wie­dzą, ja­ki prze­kaz przy­go­to­wać. Dla peł­nej kon­tro­li agen­tu­ra mu­si być tak­że w me­diach i do­kład­nie tak jest skon­stru­owa­ny ład me­dial­ny w III RP. Przy­po­mnę tyl­ko, że kre­owa­nie „ła­du me­dial­ne­go” zo­sta­ło po­wie­rzo­ne lu­dziom, któ­rych nie­ja­ko ręcz­nie wy­se­lek­cjo­no­wa­li jesz­cze Ja­ru­zel­ski i Kisz­czak. Spek­ta­ku­lar­nym przy­kła­dem jest tu po­stać pa­na Ma­riu­sza Wal­te­ra – oj­ca- za­ło­ży­cie­la jed­ne­go z naj­waż­niej­szych w sys­te­mie pro­pa­gan­do­wym III RP kon­cer­nu me­dial­ne­go, któ­re­go w sta­nie wo­jen­nym re­ko­men­do­wał Ja­ru­zel­skie­mu oso­bi­ście Je­rzy Urban.


 

Jest pan re­ży­se­rem, a jed­nak Pa­na fil­mów próż­no szu­kać w pro­gra­mach te­le­wi­zyj­nych… 

Istot­nie tak jest obec­nie, ale w swo­im cza­sie kil­ka fil­mów mo­je­go au­tor­stwa zna­la­zło się w pierw­szej dzie­siąt­ce naj­lep­szych wy­ni­ków „oglą­dal­no­ści” w TVP. Przy­kła­dem „To­wa­rzysz Ge­ne­rał”, któ­re­go je­stem współ­au­to­rem wraz z ko­le­gą Ro­ber­tem Kacz­mar­kiem – ten film obej­rza­ło po­nad 3,5 mln Po­la­ków, co jest do dziś nie­po­bi­tym re­kor­dem oglą­dal­no­ści fil­mu do­ku­men­tal­ne­go w hi­sto­rii TVP. A jed­nak ta re­żi­mo­wa te­le­wi­zja, zwa­na go­ło­słow­nie „pu­blicz­ną”, po na­gon­ce za­ini­cjo­wa­nej przez „Wy­bor­czą” ni­g­dy wię­cej „To­wa­rzy­sza ge­ne­ra­ła” nie po­ka­za­ła – i do dziś od­ma­wia zgo­dy na sprze­daż li­cen­cji na wy­da­nie te­go fil­mu na pły­cie. 

 

„To­wa­rzysz ge­ne­rał” zo­stał „pół­kow­ni­kiem”… Zu­peł­nie, jak za ko­mu­ny… 

Istot­nie, trud­no oprzeć się ta­kim sko­ja­rze­niom. Mię­dzy in­ny­mi dla­te­go w ze­szłym ro­ku zro­bi­li­śmy w tym sa­mym tan­de­mie z Ro­ber­tem Kacz­mar­kiem se­qu­el: „To­wa­rzysz ge­ne­rał idzie na woj­nę”. O ile ten pierw­szy film opo­wia­da o ca­ło­kształ­cie do­ko­nań Woj­cie­cha Ja­ru­zel­skie­go ja­ko czo­ło­we­go ko­mu­ni­stycz­ne­go sprze­daw­czy­ka, o ty­le ten dru­gi sku­pia się na kul­mi­na­cji je­go dzia­łal­no­ści ja­ko so­wiec­kie­go na­miest­ni­ka nad Po­la­ka­mi, ja­kim by­ło przy­go­to­wa­nie i wpro­wa­dze­nie sta­nu wo­jen­ne­go. Te­go dru­gie­go fil­mu TVP nie mo­że już za­aresz­to­wać – po­wstał on bo­wiem za pry­wat­ne pie­nią­dze i jest do­stęp­ny na pły­tach wy­da­nych przez Dom Wy­daw­ni­czy Ra­fa­el z Kra­ko­wa.

 

A pro­pos to­wa­rzy­sza ge­ne­ra­ła Ja­ru­zel­skie­go, na pew­no sły­szał Pan, że jest przez nie­któ­rych uwa­ża­ny za „ma­triosz­kę”… 

Znam tę teo­rię i mu­szę po­wie­dzieć, że na­tkną­łem się na co naj­mniej pół tu­zi­na świa­dectw zna­nych mi z dru­giej lub z trze­ciej rę­ki, któ­re wzmac­nia­ją hi­po­te­zę, że ge­ne­rał Ja­ru­zel­ski jest so­wie­tem wsta­wio­nym w bio­gra­fię pol­skie­go chłop­ca. Na­tkną­łem się na roz­ma­ite re­la­cje, któ­re tę fra­pu­ją­cą hi­po­te­zę upraw­do­po­dab­nia­ją, tym nie­mniej w obu fil­mach zde­cy­do­wa­li­śmy, że bę­dzie­my re­la­cjo­no­wać wy­łącz­nie udo­ku­men­to­wa­ne fak­ty. Wy­szli­śmy z za­ło­że­nia, że kim­kol­wiek ten czło­wiek jest z po­cho­dze­nia i z uro­dze­nia, to nie­wąt­pli­wie je­go bio­gra­fia ma cią­głość i spój­ność od ro­ku 1943 – i od te­go ro­ku, ten czło­wiek, kim­kol­wiek jest, kon­se­kwent­nie re­pre­zen­tu­je i re­ali­zu­je so­wiec­ką ra­cję sta­nu wo­bec Po­la­ków. Dla mnie to jest bez­dy­sku­syj­ne, nie­za­leż­nie od te­go, czy ję­zy­kiem je­go uro­dze­nia był pol­ski, czy ro­syj­ski. 

 

Czy­li, jak Pan już to kie­dyś po­wie­dział, w Pol­sce rzą­dzi­ła agen­tu­ra? Na­dal rzą­dzi? 

W Pol­sce re­pre­zen­to­wa­ne są bar­dzo sil­nie i sku­tecz­nie ra­cje sta­nu co naj­mniej kil­ku państw, z któ­rych żad­ne nie jest pań­stwem pol­skim. Mó­wiąc wprost – Pol­ską rzą­dzi kon­sor­cjum służb spe­cjal­nych, re­pre­zen­tu­ją­cych kil­ka róż­nych państw i bo­ję się, że w tej „kon­ste­la­cji” służ­by pol­skie, je­śli jesz­cze ist­nie­ją, są w głę­bo­kiej de­fen­sy­wie i moż­li­wo­ści ich dzia­ła­nia, przede wszyst­kim re­ali­zo­wa­nia pol­skiej ra­cji sta­nu, są bar­dzo moc­no ogra­ni­czo­ne. 

 

Co to za kon­sor­cjum? 

Moż­na po­wie­dzieć – mię­dzy­na­ro­do­we. Głów­nym je­go udzia­łow­cem jest Mo­skwa, es­ta­bli­sh­ment post-so­wiec­ki, w któ­rym zmie­nia­ją się tyl­ko twa­rze, co naj­le­piej wi­dać na przy­kła­dzie obej­mo­wa­nia sta­no­wi­ska pre­zy­den­ta Ro­sji przez Put­nia i Mie­dwied­nie­wa. Dru­gim „udzia­łow­cem” jest Ber­lin – nie­miec­kie in­te­re­sy re­ali­zo­wa­ne są w Pol­sce już bez osło­nek, zwłasz­cza od kie­dy am­ba­sa­do­rem pań­stwa nie­miec­kie­go w War­sza­wie zo­stał pan Rüdi­ger Fre­iherr von Fritsch, któ­re­go po­przed­nim miej­scem pra­cy był Urząd Ochro­ny Kon­sty­tu­cji, czy­li BND a mó­wiąc wprost – nie­miec­ka bez­pie­ka. To jest rzecz, oględ­nie mó­wiąc, do­syć rzad­ka aby am­ba­sa­do­rem, dy­plo­ma­tą był ex-wi­ce-szef bez­pie­ki. Otóż mo­ja hi­po­te­za ba­daw­cza jest ta­ka, że naj­wy­raź­niej te zna­jo­mo­ści, któ­re pan am­ba­sa­dor jesz­cze ja­ko mło­dy dy­plo­ma­ta nie­miec­ki za­warł w War­sza­wie w la­tach osiem­dzie­sią­tych (a moż­na by­ło o tym prze­czy­tać cho­ciaż­by w „Po­li­ty­ce”) z sze­re­giem przed­sta­wi­cie­li ów­cze­snej opo­zy­cji, nie mo­gły mieć in­ne­go wy­mia­ru i wa­lo­ru po­za służ­bo­wym. Bar­dzo cie­ka­we jest więc, jak dzi­siaj te zna­jo­mo­ści pro­cen­tu­ją i ko­go pan am­ba­sa­dor dzi­siaj pro­wa­dzi. 

 

A pro­wa­dzi? 

Niem­cy to po­waż­ne pań­stwo – nie przy­pusz­czam, by czas, ta­lent i do­ro­bek ży­cio­wy ta­kich wy­bit­nych funk­cjo­na­riu­szy, jak Von Fritsch, mógł być trwo­nio­ny przez po­wie­rza­nie im za­jęć nie ma­ją­cych związ­ku z dzie­dzi­ną w któ­rej się wy­spe­cja­li­zo­wa­li. A wszak spe­cjal­no­ścią ofi­ce­rów bez­pie­ki jest pra­ca ze źró­dła­mi – czy­li wła­śnie wer­bu­nek i pro­wa­dze­nie agen­tu­ry.

 

Mo­skwa i Ber­lin za­wsze by­ły za­in­te­re­so­wa­ne sy­tu­acją w Pol­sce… Dziw­ne by­ło­by gdy­by nie usi­ło­wa­ły umie­ścić tu swo­ich agen­tów, jak usi­łu­je nam wmó­wić obec­ny rząd. Ale czy Pa­na zda­niem te agen­tu­ral­ne dzia­ła­nia ogra­ni­cza­ją się tyl­ko do tych dwóch ośrod­ków? 

Są też na­tu­ral­nie służ­by ame­ry­kań­skie, któ­re jak ro­zu­miem utrzy­mu­ją pa­kiet kon­tro­l­ny w tym kon­sor­cjum, zwłasz­cza od kie­dy zo­sta­li­śmy sprze­da­ni w „no­wej Jał­cie na te­le­fon” przez ad­mi­ni­stra­cję pre­zy­den­ta Oba­my, w wy­ni­ku cze­go przy­pie­czę­to­wa­ny zo­stał układ roz­bro­je­nio­wy ame­ry­kań­sko-ro­syj­ski, w któ­rym Ame­ry­ka­nie od­stą­pi­li od pla­nów in­sta­la­cji w Pol­sce tzw. „tra­czy an­ty­ra­kie­to­wej”, a Pu­tin do­stał „zie­lo­ne świa­tło” do za­ma­chu smo­leń­skie­go. Ale to prze­cież nie wszyst­ko. For­mu­ło­wał­bym też hi­po­te­zę ba­daw­czą, że i dla służb pań­stwa po­ło­żo­ne­go w Pa­le­sty­nie, War­sza­wa ak­tu­al­nie jest mia­stem prze­zro­czy­stym. Ak­tyw­ność służb izra­el­skich jest u nas mo­im zda­niem zna­czą­ca. 

 

Skąd to wia­do­mo? 

Na po­cząt­ku lat 90 opu­bli­ko­wa­na zo­sta­ła książ­ka ame­ry­kań­skie­go ba­da­cza i pu­bli­cy­sty Pe­te­ra Schwe­ize­ra „Vic­to­ry” – Zwy­cię­stwo. Czy­ta­my w niej o tym, jak to w ra­mach woj­ny z „Im­pe­rium Zła”, pro­wa­dzo­nej przez ad­mi­ni­stra­cję Re­aga­na, szef CIA – Bill Ca­sey uzy­skał obiet­ni­cę współ­pra­cy z jed­nej stro­ny od Wa­ty­ka­nu a z dru­giej wła­śnie służb izra­el­skich, któ­re w ra­mach po­ro­zu­mie­nia i współ­pra­cy z Ame­ry­ka­na­mi mia­ły udo­stęp­nić, ale też roz­bu­do­wać swo­je siat­ki w PRL. Mo­ja hi­po­te­za ba­daw­cza jest ta­ka, że „coś”, co za ame­ry­kań­skie pie­nią­dze zo­sta­ło zbu­do­wa­ne i roz­bu­do­wa­ne w la­tach osiem­dzie­sią­tych przez Izra­el, nie zo­sta­ło za­pew­ne w try­bie na­głym zwi­nię­te czy zli­kwi­do­wa­ne. A za­tem są­dzę, że i dla pań­stwa Izra­el nie ma w War­sza­wie ta­jem­nic po­li­tycz­nych, a je­go agen­tu­ra jest jed­ną z naj­licz­niej­szych w Pol­sce. 

 

W przy­pad­ku Izra­ela dzi­siaj mo­że cho­dzi o do­pro­wa­dze­nie do fi­na­łu rosz­czeń wy­su­wa­nych wo­bec Pol­ski przez Świa­to­wy Kon­gres Ży­dów o wy­pła­tę od­szko­do­wań za mie­nie po­zo­sta­łe w Pol­sce po II woj­nie świa­to­wej… 

Tu już nie po­trze­ba agen­tu­ry i taj­nych ope­ra­cji. To się wła­śnie sta­ło. Przez ca­łą ostat­nią de­ka­dę moż­na by­ło się łu­dzić, że to są rosz­cze­nia wy­su­wa­ne przez ban­dę cwa­nych ło­bu­zów z kan­ce­la­rii praw­nych w No­wym Jor­ku, ale od po­cząt­ku ubie­głe­go ro­ku dzia­ła spe­cjal­na agen­da do tych spraw, po­wo­ła­na przez rząd Izra­ela a za­tem rosz­cze­nia ma­jąt­ko­we wy­su­wa­ne wo­bec Po­la­ków ma­ją w tej chwi­li naj­wyż­szą pań­stwo­wą sank­cję ze stro­ny Izra­ela. 

 

Na tle tych in­for­ma­cji o dzia­ła­niach agen­tu­ry bar­dzo nie­po­ko­ją­co wy­glą­da wy­jazd pol­skie­go rzą­du w pra­wie peł­nym skła­dzie wła­śnie do Izra­ela. To mo­że wy­glą­dać tro­chę tak, jak­by pod­wład­ni al­bo lo­kal­ny od­dział kon­sor­cjum je­chał zło­żyć ra­port zwierzch­ni­kom… 

Istot­nie, na po­cząt­ku ubie­głe­go ro­ku rząd „war­szaw­ski” zło­żył wi­zy­tę w Je­ro­zo­li­mie i w nie­mal peł­nym skła­dzie ob­ra­do­wał wspól­nie z rzą­dem izra­el­skim. O czym ob­ra­do­wa­li? Nie wie­my. W la­ko­nicz­nych ko­mu­ni­ka­tach rzą­do­wych mo­wa o „kwe­stiach bez­pie­czeń­stwa”, ale żad­nych szer­szych re­la­cji z tych spo­tkań nie ma­my. Tyl­ko by­ły am­ba­sa­dor Izra­ela w Pol­sce pan Sze­wach We­iss na ła­mach „Rzecz­po­spo­li­tej”, w for­mie fe­lie­to­nu, opi­sał do­brą at­mos­fe­rę, w ja­kiej prze­bie­ga­ły te roz­mo­wy – tak do­brą, że po­dob­no na ko­niec spo­tka­nia ra­zem śpie­wa­li pio­sen­ki. Ale to tro­chę ma­ło, jak na spra­wy tak po­waż­ne­go ka­li­bru. 

 

Ob­ra­dy rzą­du, zwłasz­cza wspól­ne ob­ra­dy rzą­dów dwóch państw, to nie spo­tka­nie przy gril­lu, pi­wie…

Tym bar­dziej, że wcze­śniej z ta­ką sa­mą wi­zy­tą wy­brał się do Je­ro­zo­li­my rząd Nie­miec. Otóż, po­nie­waż by­ły to zda­rze­nia zbież­ne w cza­sie z pro­kla­mo­wa­niem przez war­szaw­skie­go mi­ni­stra spraw za­gra­nicz­nych Ra­do­sła­wa Si­kor­skie­go we­zwa­nia rzą­du nie­miec­kie­go, że­by wziął w swo­je rę­ce pol­skie spra­wy – bo we­dług mnie do te­go się je­go słyn­na wy­po­wiedź spro­wa­dza­ła – to tym bar­dziej spra­wa tej „wy­ciecz­ki” rzą­du „war­szaw­skie­go” do Je­ro­zo­li­my jest za­gad­ko­wa. Zwłasz­cza, że naj­wy­raź­nie upa­trzo­no nas so­bie na ko­ali­cjan­ta-ży­ran­ta w nad­cho­dzą­cej woj­nie.

 

Ma Pan na my­śli atak na Iran? 

Tak jest. Do tej woj­ny przy­go­to­wu­je się im­pe­rium ame­ry­kań­skie wspól­nie i w po­ro­zu­mie­niu z pań­stwem po­ło­żo­nym w Pa­le­sty­nie. Zwa­żyw­szy, że pol­skie F-16 bra­ły przed kil­ku­na­sto­ma ty­go­dnia­mi udział w ma­new­rach na Pu­sty­ni Ne­gew, ja­sne jest, że już je­ste­śmy mon­to­wa­ni do mię­dzy­na­ro­do­wej ko­ali­cji, któ­ra ma tę woj­nę pro­wa­dzić. Na tym tle nie­po­ko­ją­co wy­glą­da­ją enun­cja­cje wy­bit­ne­go izra­el­skie­go ofi­ce­ra służb spe­cjal­nych Ju­va­la Avi­va, któ­ry kil­ka ty­go­dni te­mu w in­for­ma­cyj­nej „Trój­ce” i na ła­mach „Ga­ze­ty Wy­bor­czej” wy­ra­ził prze­ko­na­nie, że ter­ro­ry­ści szy­ku­ją­cy za­mach na Eu­ro 2012, są już w Pol­sce. A prze­cież pan Aviv to nie by­le kto – na je­go bio­gra­fii osnu­ty zo­stał sce­na­riusz fi­mu Ste­ve­na Spiel­ber­ga „Mo­na­chium” – jest to za­tem eme­ry­to­wa­ny spec-kiler.​Trzeba ro­zu­mieć, że ta­cy lu­dzie nie udzie­la­ją te­go ty­pu ko­men­ta­rzy, bo tak aku­rat im przy­szło do gło­wy. Mo­im zda­niem jest to ko­mu­ni­kat, któ­ry wspól­nie i w po­ro­zu­mie­niu emi­tu­ją rzą­dy Izra­ela i rząd „war­szaw­ski”, bo co naj­mniej na ta­kim szcze­blu de­cy­du­je się i roz­strzy­ga, po­da­wa­nie opi­nii pu­blicz­nej in­for­ma­cji o za­gro­że­niach ter­ro­ry­stycz­nych. A te­raz przy­po­mnij­my so­bie sce­na­riusz mo­skiew­ski sprzed kil­ku­dzie­się­ciu lat. Kie­dy ar­mia ro­syj­ska po­trze­bo­wa­ła wje­chać do Cze­cze­nii, pre­zy­dent Pu­tin po­trze­bo­wał wy­sa­dzić w po­wie­trze kil­ka blo­ków miesz­kal­nych…

 

I zro­bił to.

Wła­śnie. I przez to le­gi­ty­mi­zo­wał tę woj­nę – za­rów­no przed kra­jo­wą jak i świa­to­wą opi­nią pu­blicz­ną. Przed­sta­wił na­jazd na Cze­cze­nię ja­ko pil­ną, uspra­wie­dli­wio­ną ko­niecz­ność. Po­wsta­je py­ta­nie, czy w tej chwi­li nie ma­my do czy­nie­nia z ta­ką sa­mo­speł­nia­ją­cą się prze­po­wied­nią. Nie lę­kał­bym się o to, gdy­by nie do­mi­nu­ją­ce po­czu­cie bra­ku pol­skie­go pań­stwa i pol­skich służb, któ­re np. te­go pa­na ofi­ce­ra z Izra­ela po­win­ny na­tych­miast prze­słu­chać, a przy­naj­mniej zwró­cić się z grzecz­ny­mi py­ta­nia­mi, skąd bie­rze ta­ką pew­ność, że za­gro­że­nie ter­ro­ry­stycz­ne jest tak bli­skie. No ale jak ma ABW prze­słu­chać pa­na Avi­va, sko­ro w Pol­sce izra­el­scy funk­cjo­na­riu­sze mo­gą pu­blicz­nie ob­no­sić się z bro­nią i de­cy­do­wać np. o za­mknię­ciu mię­dzy­na­ro­do­we­go por­tu lot­ni­cze­go, kie­dy im się spodo­ba.

 

To zna­czy, że pol­skie służ­by są tak bez­sil­ne, czy go­rzej, że ich kie­row­nic­two sa­mo jest zwią­za­ne z ob­cym wy­wia­dem? A mo­że nie tyl­ko służ­by? 

Od­po­wiem tak: Krzysz­tof Wy­szkow­ski na ła­mach „Ga­ze­ty Pol­skiej” ja­ko je­den je­dy­ny za­dał pu­blicz­nie py­ta­nie w tej spra­wie i za­sad­nie przy­pu­ścił, że je­śli idzie­my na woj­nę, to przy­naj­mniej ja­kaś de­ba­ta w Par­la­men­cie w tej spra­wie po­win­na się od­być. Głos ten po­zo­stał gło­sem wo­ła­ją­ce­go na pusz­czy, nikt tej kwe­stii nie pod­jął – ani ze stro­ny ak­tu­al­ne­go re­żi­mu, co w su­mie nie jest dziw­ne, ani ze stro­ny tej opo­zy­cji, któ­ra ma qu­asi-mo­no­pol na pra­wej stro­nie sce­ny po­li­tycz­nej. Wszy­scy uda­ją, że te­go py­ta­nia nie by­ło. Ja ro­zu­miał­bym, że idzie­my na tę woj­nę, gdy­by­śmy mie­li w tym ja­kiś in­te­res. Ale po­nie­waż do Ira­ku i Afga­ni­sta­nu po­szli­śmy, jak się oka­za­ło, kom­plet­nie „za fra­jer” i po­nie­waż dzi­siaj u wła­dzy są lu­dzie, któ­rym ja oso­bi­ście nie po­wie­rzył­bym zby­cia mo­je­go uży­wa­ne­go sa­mo­cho­du – więc nie li­czę na to, że­by oni nas god­nie i rze­tel­nie mo­gli re­pre­zen­to­wać w ja­kich­kol­wiek ne­go­cja­cjach. A do­praw­dy jest co ne­go­cjo­wać – bo prze­cież, jak ostat­nio za­uwa­żył mój ko­le­ga: „Na so­jusz­ni­ka chy­ba nie na­sy­ła się ko­mor­ni­ka”.

Otóż oba­wiam się, że ja­ko pań­stwo je­ste­śmy tyl­ko pion­ka­mi a w ca­łej ope­ra­cji cho­dzi tyl­ko o to, że­by na­stą­pi­ła dy­wer­sy­fi­ka­cja ewen­tu­al­nych ude­rzeń od­we­to­wych, co bę­dzie efek­tem wy­wo­ła­nia ta­kiej woj­ny. Wmie­sze­nie w nią Pol­ski zwięk­sza ewen­tu­al­ność ak­cji od­we­to­wej, wy­mie­rzo­nej w na­szych oby­wa­te­li, a tym sa­mym zmniej­szą ją, je­śli cho­dzi o USA i Izra­el. Ja oczy­wi­ście nie wiem, czy ta­ka woj­na się za­cznie, ale uwa­żam, że jest po­waż­ne jej ry­zy­ko. Je­śli ma się ona za­cząć jesz­cze w tym ro­ku, to pew­nie jed­nak nie przed in­au­gu­ra­cją olim­pia­dy w Lon­dy­nie i nie bez­po­śred­nio po wy­bo­rach pre­zy­denc­kich w USA. 

 

Pol­ska jest pion­kiem w grze służb? Za­fał­szo­wa­nie jej ob­ra­zu w świe­cie uła­twia ob­cym służ­bom za­da­nie. Mo­że dzię­ki te­mu ła­twiej ma­new­ro­wać im wła­sną opi­nią pu­blicz­ną? 

Tu zno­wu mo­gę się po­słu­żyć przy­kła­dem izra­el­skim. W kon­tek­ście ewen­tu­al­nej woj­ny z Ira­nem wśród na­zwisk do­wo­dzą­cych tą ope­ra­cją wy­mie­nia­na jest oso­ba wy­bit­ne­go izra­el­skie­go ofi­ce­ra – ge­ne­ra­ła tam­tej­sze­go lot­nic­twa – Ami­ra Esze­la. Jest to czło­wiek, któ­ry 9 lat te­mu ba­wiąc w Pol­sce na po­ka­zach lot­ni­czych ra­zem ze ską­d­inąd tech­nicz­nie wspa­nia­łą eki­pą su­per-my­śliw­ców izra­el­skich, po po­ka­zach lot­ni­czych do­ko­nał prze­lo­tu nad te­re­nem obo­zu Au­schwitz-Bir­ke­nau. Miał to być ro­dzaj sa­lu­tu ho­no­ro­we­go tam po­mor­do­wa­nym. Mie­li oczy­wi­ście zgo­dę na ten prze­lot, ob­ser­wo­wa­ny zresz­tą z zie­mi przez stu kil­ku­dzie­się­ciu ofi­ce­rów ar­mii i służb izra­el­skich, ale z ru­ty­no­wym wa­run­kiem uwzględ­nie­nia ak­tu­al­nych wa­run­ków at­mos­fe­rycz­nych a więc nie ni­żej pu­ła­pu chmur. Pan ge­ne­rał Eszel zła­mał te usta­le­nia – prze­le­ciał po­ni­żej pu­ła­pu chmur, tak ni­sko, jak tyl­ko się da­ło. Po po­wro­cie do do­mu, od­po­wia­da­jąc na py­ta­nie o to na­ru­sze­nie pro­ce­du­ry, po­wie­dział mniej wię­cej tak – 800 lat słu­cha­li­śmy Po­la­ków i wię­cej już nie mu­si­my. Kie­dy prze­czy­ta­łem te sło­wa na ła­mach pol­skiej pra­sy, to szcze­rze mó­wiąc nie wie­rzy­łem, że mo­gły paść z ust tak wy­bit­ne­go żoł­nie­rza, no­ta be­ne aspi­ru­ją­ce­go tak­że do po­waż­nej ro­li po­li­tycz­nej. Do­ko­na­łem po­bież­nej kwe­ren­dy w an­glo­ję­zycz­nej pra­sie izra­el­skiej i to się po­twier­dza. 

 

Co z te­go wy­ni­ka? 

Że pan ge­ne­rał Eszel opie­ra się na ja­kiejś złej hi­sto­rii. Nie­wąt­pli­wie jest on wy­bit­nym woj­sko­wym i na pew­no świet­nym pi­lo­tem, ale jest czło­wie­kiem, któ­ry ba­zu­je na ja­kieś cho­rej, nie­praw­dzi­wej wer­sji hi­sto­rii, któ­rą naj­wy­raź­niej ktoś mu za­pre­zen­to­wał. Sko­ro ta­cy lu­dzie do­wo­dzić ma­ją pol­ski­mi lot­ni­ka­mi, ma­ją w swo­ich rę­kach los Po­la­ków i to jest nie­bez­piecz­ne. Tak sa­mo zresz­tą, jak peł­ne apro­ba­ty ko­men­ta­rze dla prze­lo­tu izra­el­skich my­śliw­ców nad te­re­nem obo­zu i uzna­nie dla ge­ne­ra­ła za tę wy­po­wiedź. Np. zna­ny w USA i Ka­na­dzie pu­bli­cy­sta Jef­frey Gold­berg, do­ko­nał ta­kiej wy­kład­ni: „Nad Au­schwitz Eszel do­ko­nał sym­bo­licz­nej ze­msty na Po­la­kach, któ­rzy upo­ka­rza­li Ży­dów w trak­cie stu­le­ci, któ­re do­pro­wa­dzi­ły do Ho­lo­kau­stu”. Otóż lu­dzie z ta­ką wie­dzą o hi­sto­rii – wie­dzą opar­tą na ste­reo­ty­pie, prze­są­dzie i re­sen­ty­men­cie – ta­cy lu­dzie zwy­czaj­nie na­pa­wa­ją mnie nie­po­ko­jem. 

 

Ale przy­kład pa­na Esze­la nie jest od­osob­nio­ny… W do­dat­ku fał­szer­stwa hi­sto­rycz­ne po­ja­wia­ją się tak­że w Pol­sce, co rów­nież moż­na uznać za dzia­ła­nie agen­tu­ry, o któ­rej Pan wspo­mi­nał… Gło­sy de­men­tu­ją­ce nie są sły­szal­ne…

W Pol­sce przy­go­to­wy­wa­ne jest otwar­cie Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich. Mó­wię o tym, bo kil­ka lat te­mu na­by­łem bar­dzo pięk­nie wy­da­ną książ­kę „Atlas hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich” – z po­zo­ru war­to­ścio­wą po­zy­cję hi­sto­rycz­ną. Oso­by ją re­da­gu­ją­ce po­dob­no bio­rą udział w pro­gra­mo­wym przy­go­to­wa­niu Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich. Je­stem tym po­waż­nie za­nie­po­ko­jo­ny, po­nie­waż sze­reg in­for­ma­cji za­war­tych w tej książ­ce za­kła­mu­je tę hi­sto­rię, cze­go tu sze­rzej nie omó­wię, ale po­dam je­den cha­rak­try­stycz­ny przy­kład. Oto roz­dział o epo­ce za­bo­rów koń­czy zda­nie: „Dla Ży­dów za­czy­nał się no­wy, trud­ny okres” – a za­tem pol­ska cu­dem od­zy­ska­na nie­pod­le­głość to dla au­to­rów tyl­ko „no­wy, trud­ny okres”… Je­śli istot­nie Mu­zeum Hi­sto­rii Ży­dów Pol­skich współ­two­rzą lu­dzie tak da­le­ce nie od­czu­wa­ją­cy wspól­no­ty ze spra­wą pol­ską, to cie­ka­we, co tam zo­ba­czy­my i prze­czy­ta­my. A prze­cież „pe­da­go­gi­ka wsty­du” w tej dzie­dzi­ne upra­wia­na jest wo­bec Po­la­ków już od daw­na. Po­dej­mo­wa­ne są usil­ne pró­by re­de­fi­ni­cji dzie­jo­wej ro­li Pol­ski i ne­ga­tyw­nej ko­rek­ty ob­ra­zu Po­la­ków. Pol­ska mło­dzież z ca­łej hi­sto­rii na­sze­go kra­ju, zwłasz­cza z hi­sto­rii XX w. ma za­pa­mię­tać, że ich dziad­ko­wie by­li zło­dzie­ja­mi, do­brze je­śli nie mor­der­ca­mi Ży­dów. 

 

To jest ta­kie tro­chę zbież­ne z pu­bli­ka­cja­mi szczy­to­we­go okre­su sta­li­ni­zmu, kie­dy prze­kaz brzmiał, że w 1918 ro­ku za­bór ro­syj­ski zo­stał za­stą­pio­ny za­bo­rem pol­skim, a ide­ałem ustro­ju jest ko­mu­nizm i przy­na­leż­ność do ZSRR… 

Ow­szem, ma­my tu do czy­nie­nia z po­dob­nym po­czu­ciem wyż­szo­ści i ob­co­ści wo­bec spra­wy pol­skiej, wo­bec aspi­ra­cji nie­pod­le­gło­ścio­wych. 

 

Przy­pa­dek? 

Ukoń­czy­łem nie­daw­no pra­cę nad no­wym fil­mem: „Po­eta po­zwa­ny” o Ja­ro­sła­wie Mar­ku Rym­kie­wi­czu, jed­nym z naj­wy­bit­niej­szych po­etów współ­cze­snych, któ­ry no­ta­be­ne czy­tu­je tak­że wa­szą ga­ze­tę. Film trak­tu­je głów­nie o je­go po­ezji, ale też o wy­to­czo­nym mu pro­ce­sie. Spół­ka Ago­ra SA po­zwa­ła Ja­ro­sła­wa Mar­ka Rym­kie­wi­cza za je­go wy­po­wie­dzi, w któ­rych po 10 kwiet­nia 2010, po za­ma­chu smo­leń­skim, wy­ra­żał tro­skę o stan pań­stwa i na­ro­du pol­skie­go i w tym kon­tek­ście bar­dzo jed­no­znacz­nie i ne­ga­tyw­nie zde­fi­nio­wał ro­lę „Ga­ze­ty Wy­bor­czej” ja­ko ośrod­ka an­ty­pol­skie­go, an­ty­ka­to­lic­kie­go, an­ty­na­ro­do­we­go. Rym­kie­wicz wska­zu­je na pew­ną cią­głość po­staw ide­owych – na­zy­wa re­dak­to­rów „Wy­bor­czej” dzie­dzi­ca­mi du­cho­wy­mi Ko­mu­ni­stycz­nej Par­tii Pol­ski. Zresz­tą sam spo­sób pro­wa­dze­nia te­go pro­ce­su i je­go roz­strzy­gnię­cie da­je wie­le do my­śle­nia… 

 

Są­dzi Pan, że do ko­lej­nej woj­ny bę­dzie po­trzeb­ny im­puls na mia­rę WTC? Za­mach w cza­sie olim­pia­dy w Lon­dy­nie? 

Mo­że wła­śnie nie w cza­sie olim­pia­dy w Lon­dy­nie tyl­ko w cza­sie Eu­ro w Pol­sce – jak wró­ży wzmian­ko­wa­ny Aviv. Tak czy ina­czej, ak­tu­al­ny „re­żim war­szaw­ski”, nie chcąc cze­kać na sa­mo­ist­ny i spon­ta­nicz­ny wy­buch spo­łecz­ny, szy­ku­je się do prze­pro­wa­dze­nia „kry­zy­su kon­tro­lo­wa­ne­go” – wła­dza sa­ma za­ini­cju­je ta­ki wy­buch. Obec­nie trwa po­szu­ki­wa­nie „te­ma­tu prze­wod­nie­go”, któ­ry po­słu­ży zor­kie­stro­wa­niu sym­fo­nii pro­pa­gan­do­wej, któ­ra bę­dzie to­wa­rzy­szyć ak­cji pa­cy­fi­ka­cyj­nej. Czy ta­kim te­ma­tem bę­dą osta­tecz­nie „ki­bo­le”, czy „mo­he­ry”, czy sty­mu­lo­wa­ny przez pro­wo­ka­cję ro­syj­skich „ki­bi­ców” po­kaz „pol­skie­go szo­wi­ni­zmu”, te­go oczy­wi­ście nie wiem – mo­że wszyst­ko na raz.

 

Pol­skie wła­dze wy­sy­ła­ją co­raz wy­raź­niej­sze sy­gna­ły, że chcą za­ostrzyć swą po­li­ty­kę, np. po­przez ogra­ni­cze­nia wol­no­ści zgro­ma­dzeń. Mo­że wy­po­wie­dzi Wa­łę­sy o pa­ło­wa­niu związ­kow­ców nie są przy­pad­ko­we?

Pol­skie wła­dze ewi­dent­nie tę­sk­nią za sta­nem wy­jąt­ko­wym i już pro­wa­dzą przy­go­to­wa­nia do nie­go po­przez zor­ga­ni­zo­wa­ne ma­new­ry. Ich przy­kła­dem by­ły de­struk­cyj­ne dzia­ła­nia wy­mie­rzo­ne w uczest­ni­ków Mar­szu Nie­pod­le­gło­ści 11 li­sto­pa­da ubie­głe­go ro­ku. To nie by­ło nic in­ne­go, jak ma­new­ry i po­li­cyj­ne i me­dial­ne, ma­ją­ce na ce­lu spraw­dze­nie, czy de­mon­stra­cję kil­ku­dzie­się­ciu ty­się­cy pol­skich pa­trio­tów moż­na przed­sta­wić ja­ko za­miesz­ki wsz­czę­te przez ban­dę chu­li­ga­nów. I to się w du­żym stop­niu uda­je. 

 

Jest wszak­że jed­na lu­ka w sys­te­mie, jed­na po­kaź­nych roz­mia­rów dziu­ra, przez któ­rą ucho­dzi cześć po­wie­trza z ba­lo­na pro­pa­gan­do­we­go III RP – ta dziu­ra jest w To­ru­niu. I stąd tak kon­se­kwent­ne dzia­ła­nia nę­ka­ją­ce i de­pre­cjo­nu­ją­ce wo­bec Ra­dia Ma­ry­ja i Te­le­wi­zji TRWAM.

Dla re­żi­mu stan wo­jen­ny, wpro­wa­dzo­ny być mo­że pod ja­kąś in­ną, bar­dziej „przy­jem­ną na­zwą”, jest je­dy­nym spo­so­bem na roz­wią­za­nie wszyst­kich naj­istot­niej­szych pro­ble­mów na raz – na spa­cy­fi­ko­wa­nie opo­zy­cji i ogra­ni­cze­nie swo­bo­dy obie­gu in­for­ma­cji i na „zro­lo­wa­nie” pro­ble­mów eko­no­micz­nych, któ­re są w za­sa­dzie pierw­szo­pla­no­we. Pań­stwo pol­skie jest zban­kru­to­wa­ne i ten stan bę­dzie się co­raz bar­dziej ujaw­niał. Ewen­tu­al­ny stan wy­jąt­ko­wy, do wpro­wa­dze­nia któ­re­go pre­tek­stem by­ły­by ja­kieś ak­ty ter­ro­ru wo­bec Po­la­ków, świet­nie by się przy­słu­żył tak­że zro­lo­wa­niu spra­wy Smo­leń­ska. Pa­mię­taj­my, że wer­sja o „wy­pad­ku lot­ni­czym” sy­pie się co­raz bar­dziej. Ak­ty ter­ro­ru wy­mie­rzo­ne w Po­la­ków da­ły­by świet­ny pre­tekst, że­by spra­wę za­ma­chu w Smo­leń­sku od­su­nąć na dal­szy plan. 

 

Ale z te­go co Pan mó­wi, wy­ni­ka, że ta agen­tu­ra, o któ­rej wspo­mniał Pan wcze­śniej, ma o wie­le szer­sze krę­gi i jest obec­na tak­że w me­diach „głów­ne­go nur­tu”. Tak jak­by re­dak­to­rzy na­czel­ni lub sze­fo­wie te­le­wi­zji czy sta­cji ra­dio­wych uda­wa­li się do ko­goś po in­struk­cje i po­le­ce­nia… 

Kon­tro­la nie jest do­sko­na­ła, je­śli każ­de­mu trze­ba mó­wić, co ma ro­bić. Kon­tro­la jest peł­na je­śli po­szcze­gól­ne sta­no­wi­ska są ob­sa­dzo­ne „swo­imi” ludź­mi, któ­rzy bez spe­cjal­nych po­le­ceń wie­dzą, ja­ki prze­kaz przy­go­to­wać. Dla peł­nej kon­tro­li agen­tu­ra mu­si być tak­że w me­diach i do­kład­nie tak jest skon­stru­owa­ny ład me­dial­ny w III RP. Przy­po­mnę tyl­ko, że kre­owa­nie „ła­du me­dial­ne­go” zo­sta­ło po­wie­rzo­ne lu­dziom, któ­rych nie­ja­ko ręcz­nie wy­se­lek­cjo­no­wa­li jesz­cze Ja­ru­zel­ski i Kisz­czak. Spek­ta­ku­lar­nym przy­kła­dem jest tu po­stać pa­na Ma­riu­sza Wal­te­ra – oj­ca – za­ło­ży­cie­la jed­ne­go z naj­waż­niej­szych w sys­te­mie pro­pa­gan­do­wym III RP kon­cer­nu me­dial­ne­go, któ­re­go w sta­nie wo­jen­nym re­ko­men­do­wał Ja­ru­zel­skie­mu oso­bi­ście Je­rzy Urban. Ja­ru­zel­ski wte­dy nie sko­rzy­stał. Sko­rzy­stał póź­niej. 

 

Już po Okrą­głym Sto­le? 

Okrą­gły Stół był tyl­ko in­sce­ni­za­cją, fa­sa­dą pro­pa­gan­do­wą. Naj­istot­niej­sze de­cy­zje za­pa­da­ły zu­peł­nie w in­nym miej­scu i in­nym cza­sie… 

 

W Mag­da­len­ce? 

Nie, w Mag­da­len­ce to był już niż­szy szcze­bel. Wma­new­ro­wa­nie eli­ty opo­zy­cyj­nej w Okrą­gły Stół, to był tyl­ko je­den z koń­co­wych ele­men­tów ca­łej tej ope­ra­cji. Dro­ga do Okrą­głe­go Sto­łu za­czy­na się znacz­nie wcze­śniej – już w Sta­nie Wo­jen­nym. Cze­sław Kisz­czak po­wie­dział kie­dyś, że „stan wo­jen­ny i okrą­gły stół to dwa koń­ce tej sa­mej po­li­ty­ki” i wy­jąt­ko­wo był w tym przy­pad­ku szcze­ry. Stan wo­jen­ny był okre­sem, w któ­rym mię­dzy in­ny­mi dzię­ki ope­ra­cji in­ter­no­wa­nia eli­ty opo­zy­cyj­nej, mógł się roz­po­cząć pro­ces se­lek­cji kadr, któ­re wła­dze so­wiec­kie uzna­ły za na ty­le spo­le­gli­we, że­by ich na­stę­nie uży­wać przy Okrą­głym Sto­le. My­ślę, że ca­ła kon­cep­cja zo­sta­ła wy­pra­co­wa­na znacz­nie wcze­śniej niż u schył­ku lat osiem­dzie­sią­tych. 

 

Kie­dy? 

W ro­ku 1985 Woj­ciech Ja­ru­zel­ski pod pre­tek­stem wi­zy­ty w ONZ spo­żył obiad i od­był dłu­gą roz­mo­wę z Da­wi­dem Roc­ke­fel­le­rem Ju­nio­rem – ta roz­mo­wa jest od­no­to­wa­na z obu stron – z jed­nej stro­ny in­for­ma­cję o niej po­zo­sta­wił aran­żu­ją­cy to spo­tka­nie Zbi­gniew Brze­ziń­ski a z dru­giej ob­szer­ną no­tat­kę, cho­ciaż bez in­for­ma­cji na te­mat me­ri­tum spraw, zro­bił bo­daj­że Wie­sław Gór­nic­ki. A prze­cież wszyst­ko mu­sia­ło za­cząć się znacz­nie wcze­śniej – naj­póź­niej w po­ło­wie lat sie­dem­dzie­sią­tych, kie­dy re­żim ko­mu­ni­stycz­ny wie­dział już, że mu­si do­bić tar­gu. 

 

Ja­kie­go tar­gu? Z kim? 

Z fi­nan­si­sta­mi za­chod­ni­mi, któ­rzy kre­dy­to­wa­li ko­mu­nizm i któ­rym za­le­ża­ło na tym, że­by za­cią­gnię­te przez ko­mu­ni­stów po­życz­ki zo­sta­ły przy­naj­mniej w ja­kieś mie­rze zwró­co­ne lub że­by zo­sta­ła do­ko­na­na kon­wer­sja tych­że dłu­gów na wpły­wy po­li­tycz­ne. Do­szło do tra­gicz­ne­go pa­ra­dok­su na­szej hi­sto­rii – że na nie­pod­le­gło­ści Pol­ski nie za­le­ża­ło i nie za­le­ży ani so­wiec­kim ko­mu­ni­stom ani ich fi­nan­so­wym part­ne­rom z Za­cho­du. Prze­ciw­nie – wte­dy, w la­tach osiem­dzie­sią­tych, jed­ni i dru­dzy oba­wia­li się te­go, że kie­dy ko­mu­nizm zban­kru­tu­je a je­go ban­kruc­two by­ło już fak­tem, wów­czas do wła­dzy mo­gą dojść wol­ni Po­la­cy, któ­rzy po­wie­dzą Za­cho­do­wi: po­ży­cza­li­ście mor­der­com i zło­dzie­jom, to bu­jaj­cie się te­raz. Wte­dy dla obu stron ja­sne by­ło, że nie moż­na do­pu­ścić do te­go, że­by Pol­ska od­zy­ska­ła nie­pod­le­głość. Ko­mu­ni­ści nie chcie­li stra­cić ży­cia ani wpły­wów, a ich naj­lep­szym part­ne­rem sta­li się lu­dzie, któ­rzy mie­li istot­ny wpływ na eli­ty opo­zy­cyj­ne w Pol­sce. Nie­przy­pad­ko­wo w od­taj­nio­nych ra­por­tach am­ba­sa­do­ra ame­ry­kań­skie­go, wy­sy­ła­nych w la­tach osiem­dzie­sią­tych do Wa­szyng­to­nu wszyst­kie wy­da­rze­nia ro­ku ’89, któ­re na nasz uży­tek szum­nie na­zy­wa się „trans­for­ma­cją ustro­jo­wą”, na­zy­wa­ne są po pro­stu „ukła­dem Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek”. 

 

Wy­ni­ka z te­go, że nie­przy­pad­ko­wo znacz­na część opo­zy­cji okrą­gło­sto­ło­wej mia­ła za so­bą ko­mu­ni­stycz­ną prze­szłość. Opo­zy­cją sta­ła się po ro­ku 1968. Sta­li­nizm im nie prze­szka­dzał…. 

Ko­mu­ni­ści do ukła­du Ja­ru­zel­ski-Ge­re­mek do­pu­ści­li wy­łącz­nie lu­dzi, któ­rzy nie kwe­stio­no­wa­li pryn­cy­piów so­cja­li­stycz­nych. Ani tzw. ka­to-le­wi­ca, ani tzw. dy­sy­den­ci, czy­li lu­dzie, któ­rzy do pew­ne­go mo­men­tu by­li ak­tyw­ny­mi człon­ka­mi, czy na­wet funk­cjo­na­riu­sza­mi par­tii ko­mu­ni­stycz­nej, a na­stęp­nie pod­ję­li in­ną grę, jak np. wła­śnie Ge­re­mek, ni­g­dy nie kwe­stio­no­wa­li so­cja­li­stycz­nych pryn­cy­piów ustro­jo­wych. W efek­cie w Pol­sce ni­g­dy ustrój ko­mu­ni­stycz­ny nie zo­stał okre­ślo­ny ja­ko zbrod­ni­czy. A po­li­ty­ka „gru­bej kre­ski” unie­moż­li­wi­ła wy­eli­mi­no­wa­nie agen­tu­ry. 

Osob­ny wą­tek, kto wie, czy w isto­cie nie pierw­szo­pla­no­wy, to oczy­wi­ście ma­so­ne­ria – ale o tym nie spo­sób opo­wie­dzieć w trzech sło­wach.

 

Jak więc pod­su­mo­wał­by Pan obec­ną sy­tu­ację w Pol­sce? 

Od ’89 ro­ku ży­je­my w ta­kiej rze­czy­wi­sto­ści, w ja­kiej zna­leź­li­by się Niem­cy, gdy­by nie by­ło No­rym­ber­gii i są­du nad na­ro­do­wy­mi so­cja­li­sta­mi. Po pa­ru la­tach, być mo­że lek­kiej, nie­do­le­gli­wej kwa­ran­tan­ny po­li­tycz­nej, Him­m­ler prze­pro­wa­dził­by z ja­kiejś try­bu­ny XX zjaz­du NSDAP kry­ty­kę błę­dów i wy­pa­czeń oraz kul­tu jed­nost­ki Adol­fa Hi­tle­ra, Jo­achim Rib­ben­trop usu­nął­by się z głów­ne­go nur­tu me­diów i zo­stał­by am­ba­sa­do­rem w ja­kimś od­le­głym pań­stwie, a po­tem, wró­ciw­szy do Ber­li­na, od­gry­wał­by ro­lę au­to­ry­te­tu w spra­wach po­li­ty­ki za­gra­nicz­nej i mó­wi­ło­by się do nie­go per „pa­nie am­ba­sa­do­rze”, jak do – nie przy­mie­rza­jąc – Sta­ni­sła­wa Cio­ska w te­le­wi­zji TVN. Go­eb­bels zo­stał­by pio­nie­rem no­wo­cze­snych me­diów i wy­da­wał­by wpły­wo­wy ty­go­dnik „NE­IN”, po czym uru­cho­mił­by być mo­że ja­kąś sta­cję te­le­wi­zyj­ną, i wszy­scy chwa­li­li­by go za po­sta­wie­nie na no­gi ki­ne­ma­to­gra­fii nie­miec­kiej i za świet­ne fil­my, któ­re po­wsta­wa­ły za je­go „cza­sów” itd. My ży­je­my wła­śnie w ta­kim post­ko­mu­ni­stycz­nym pań­stwie, w któ­rym zdra­dy sta­nu nie na­zwa­no zdra­dą, w któ­rym mor­der­cy nie zo­sta­li nie tyl­ko po­cią­gnię­ci do od­po­wie­dzial­no­ści, ale na­wet nie zo­sta­li na­zwa­ni po imie­niu. 

A tym­cza­sem pań­stwo, w któ­rym zbrod­nie nie są ka­ra­ne, nie mo­że się ostać, ono już nie ist­nie­je i nie mo­że prze­trwać. Je­śli zbrod­nia zdra­dy sta­nu nie jest za­gro­żo­na naj­wyż­szym wy­mia­rem ka­ry, to przy­zwa­la się na zdra­dę sta­nu, two­rzy się na nią „po­pyt” – i z ta­ką sy­tu­acją ma­my dziś do czy­nie­nia w Pol­sce. 

 

Ale szan­se na to, że­by dzia­ła­nia rzą­du zo­sta­ły dziś uzna­ne za zdra­dę sta­nu, są żad­ne… 

Ja na dzień dzi­siej­szy nie wi­dzę szan­sy, że­by pol­skie pań­stwo mo­gło być od­zy­ska­ne, a na­stęp­nie za­bez­pie­czo­ne na dro­dze de­mo­kra­tycz­nej. Wie­rzę, ow­szem, w de­mo­kra­cję na szcze­blu lo­kal­nym. Ale na szcze­blu cen­tral­nym de­mo­kra­cja to zgub­ny prze­sąd. Nie są­dzę za­tem, że­by Pol­ska mo­gła być od­zy­ska­na w try­bie de­mo­kra­tycz­nym… Nie znie­chę­cam, broń Bo­że, do udzia­łu w grze de­mo­kra­tycz­nej, pó­ki się ona to­czy – ni­ko­go nie na­ma­wiam do eska­pi­zmu, emi­gra­cji we­wnętrz­nej, czy ze­wnętrz­nej. Ale przy każ­dej oka­zji po­wta­rzam, że pol­scy pa­trio­ci po­win­ni przede wszyst­kim za­trosz­czyć się o za­bez­pie­cze­nie w naj­bliż­szej oko­li­cy trzech bu­dyn­ków: ko­ścio­ła, szko­ły i… strzel­ni­cy. Bez tej tria­dy nie bę­dzie nic. A wszyst­ko prze­cież być mo­że. Nie ma żad­nej ko­niecz­no­ści hi­sto­rycz­nej, żad­ne­go przy­mu­su dzie­jo­we­go, jak so­bie uro­ili prze­sąd­ni he­gli­ści-mark­si­ści. Dał nam Pan Bóg wol­ną wo­lę – więc i Pol­ska być mo­że.

 

Ja­ką dro­gą? 

Mó­wiąc wprost – naj­pierw za­mach sta­nu a po­tem cał­ko­wi­ta zmia­na sys­te­mu po­li­tycz­ne­go. Je­stem mo­nar­chi­stą, więc mo­dlę się o po­wrót Kró­la – ina­czej we­zmą nas za twarz ja­kieś zwy­kłe „tre­py”. Ale to jest już te­mat na dłu­gą i zu­peł­nie in­ną roz­mo­wę. 

 

A nad czym pan obec­nie pra­cu­je w mon­ta­żow­ni?

Koń­czę pierw­szą część cy­klu pod ty­tu­łem „TRANS­FOR­MA­CJA” – zo­ba­czy­my czy znaj­dą się pie­nią­dze na na­stęp­ne czę­ści.

 


 

GRZE­GORZ BRAUN, ur. 1967, au­tor gło­śnych fil­mów do­ku­men­tal­nych – m.​in. „Plu­sy do­dat­nie, plu­sy ujem­ne” (o współ­pra­cy Le­cha Wa­łę­sy ze Służ­bą Bez­pie­czeń­stwa ja­ko TW „Bo­lek”), „De­fi­la­da zwy­cięz­ców” i „Marsz wy­zwo­li­cie­li” (z udzia­łem Wik­to­ra Su­wo­ro­wa, o ro­li Związ­ku So­wiec­kie­go w roz­pę­ta­niu II woj­ny świa­to­wej), „Eu­ge­ni­ka – w imię po­stę­pu” (o nie­ludz­kich kon­cep­cjach „ulep­sze­nia” ga­tun­ku ludz­kie­go po­przez eli­mi­na­cję jed­no­stek „nie­peł­no­war­to­ścio­wych”).

http://www.warszawskagazeta.pl/kraj/36-kraj/1209-polsk-rzdzi-konsorcjum-sub-specjalnych-ronych-pastw-

0

RAJan

"Prawy Wolnosciowiec (czyt. paleolibertarianin, minarchista, etc.). RAJ - antysystemowa formacja przeciwników fiskalizmu i biurokracji, dazaca do pelnej autonomii jednostki od terroru panstwowego (FRI - "Wolnosc, Prawosc, Niepodleglosc")."

60 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758