…to nie zawsze chodzi – tak, jak powiada, stare porzekadło – o pieniądze. Często chodzi o coś zupełnie innego. Prymitywne w gruncie rzeczy pomysły rządzących Polską,
…to nie zawsze chodzi – tak, jak powiada, stare porzekadło – o pieniądze. Często chodzi o coś zupełnie innego. Prymitywne w gruncie rzeczy pomysły rządzących Polską, aby na tle tak zwanej reformy emerytalnej, bulwersującej większość normalnych ludzi jej bezsensownymi założeniami, dokonać podejścia do zlikwidowania Funduszu Kościelnego, wcale nie dotyczą tych marnych kilkudziesięciu milionów złotych w skali rocznej. Kwot, jakie z budżetu państwa trafiają na opłacanie składek emerytalnych za duchownych. W tej całej aferze wywołanej przez kilka czołowych osobistości obecnej ekipy rządzącej i ich klakierów z innych ugrupowań, chodzi o po pierwsze – odwrócenie uwagi społeczeństwa od pogarszającej się systematycznie jakości życia w kraju, we wszystkich obszarach, a po drugie – chodzi o to, aby niezadowolenie społeczeństwa, a przede wszystkim tej najbardziej rozgoryczonej jego części, skierować w stronę „wroga” – Kościoła, który „zabiera” ludziom wielkie pieniądze, „skubie” ten udręczony naród „tacą”, daninami za śluby, chrzciny i pochówki, sam pławiąc się w luksusie, wożąc się, rzecz jasna, tylko mercedesami…
…prawdopodobnie, ktoś w establishmencie pewnej partii przypomniał sobie fraszkę mówiącą o takim jednym, co walczył z klerem, bo z kim miał walczyć? Z PZPR-em? Te kilkadziesiąt milionów złotych jakie kosztuje Fundusz Kościelny, to jest „pryszcz” na budżecie państwa. Znacznie większe kwoty budżet corocznie wydaje na tak zwane zwrotki, naklejane na listy polecone wysyłane z sądów, prokuratur, urzędów skarbowych i instytucji budżetowych. Wielokrotnie większe kwoty urzędy i instytucje państwowe i samorządowe marnują na „zagraniczną turystykę” tak zwanych polityków, udających się w celu „wymiany doświadczeń” do Japonii, Brazylii, Meksyku, Chin i innych „blisko położonych i kompatybilnych z polskimi realiami krajów”. Jeśli chodzi więc o argumentację rządową za likwidacją Funduszu Kościelnego, to ulica warszawska miała na to jedno, dosadne, lecz sensowne określenie: „Pic i fotomontaż”…
…dziwnym zbiegiem okoliczności, nikt z rządzących i nikt z ich klakierów, ani przez chwilę nie zająknie się, że Kościół w Polsce, to nie tylko Fundusz Kościelny, nie tylko taca, „co łaska” za śluby, chrzty i pogrzeby, ale to także, a może przede wszystkim ważna ze społecznego, narodowego i kulturowego punktu widzenia służba publiczna. Dlaczego, na przykład pan Michał Boni, ani jego szef, pan Donald Tusk nie przypomną publicznie ile to sierocińców, przedszkoli, szkół, noclegowni i punktów opieki ( Caritas ) a także hospicjów prowadzi Kościół i ile to ten Kościół kosztuje? Dlaczego pan Michał Boni, ani jego szef, pan Donald Tusk nie przypomną narodowi ile na przykład kosztuje w Polsce ogrzanie w sezonie zimowym wszystkich kościołów, żeby obywatele tego państwa – jeśli mają taka potrzebę – mogli pomodlić się, nie narażając się na odmrożenia? Dlaczego? Bo, nie o to chodzi. Chodzi o zdyskredytowanie tak wyraziste, jak tylko to się da, Kościoła. Powiem całkowicie otwarcie, cynicznie ( nie jestem dewotem, ani fanatycznym klerykałem ): chodzi o „napuszczenie” ludzi na Kościół, a ponieważ wszyscy jesteśmy Kościołem ( pan Donald Tusk też chyba był ochrzczony ,skoro ma za sobą i ślub kościelny ), to jest to „napuszczanie ludzi wzajemnie na siebie”. Czyli: „nie bijcie się z rządem, bijcie się ze sobą!”. Wymyślone to prawie genialnie, tylko w tym jest jeden „haczyk”. Nie wzięto pod uwagę, że naród nie jest taki głupi na jaki wygląda, że nie wszyscy w tym kraju jeżdżą pijani na rowerze, że nie wszyscy „łykają” rządową propagandę jak Pelikan rybę…
…dlatego to, co obecnie wyprawia się pod adresem Kościoła i zarazem pod adresem społeczeństwa ogłupiając je, głównie młodzież, uważam za zwykłe polityczne świństwo i dodatkowo za kompletny brak rozumu animatorów całego przedsięwzięcia. Panowie, Kościół ma za sobą 2 tysiące lat tradycji, polski naród ponad tysiąc, a jaką Panowie macie tradycję? Kilku lat marnego rządzenia krajem ponad 38 milionów obywateli? I tym pytaniem zakończę dodając, jako „klamrę spinającą” całość, cytat z osobistej filozofii nestora polskiej inteligencji, pana Władysława Bartoszewskiego, że „Warto być przyzwoitym człowiekiem”…
… a przyzwoitą władzą, nie warto?…