Jeśli sędzia nie bierze pod uwagę wszystkich dowodów i uwag obu stron, to może dojść do kompromitacji – do pomyłki sądowej
Sygn. akt IC 692/09
Szymbark, 29 listopada 2009
Wysoki Sądzie!
Dziękuję za list z Postanowieniem z dnia 13 XI 2009.
Ponieważ w okresie 7 XI – 5 XII 2009 przebywam w Ośrodku Rehabilitacji Kardiologicznej NEPTUN w Szymbarku, przeto opóźnienia w korespondencji (z 15 XI oraz z 29 XI) proszę uznać za usprawiedliwione (domownicy odbierają pocztę, jednak ja otrzymuję ją z opóźnieniem).
Oto komentarz do 'Wniosku o zabezpieczenie’ (dostarczony do Sądu 29 XI 2009 przez mec. K. Kolankiewicza.
1. Powódka MCh-P obawia się o dalsze losy swego dobrego imienia i czci, jednak czyni to wyraźnie po czasie (mądra Polka po szkodzie). Jeśli publicznie pomówiła mnie o posiadanie trzech kont, bezprecedensowo sfałszowała wpis komentarza, zamieściła seksistowski a wulgarnawy dowcip, to sama wykluczyła się z grona dam (w klasycznym znaczeniu) i dobrze byłoby, gdyby przywiązywała jednak mniejszą wagę do obrony swego dobrego imienia i czci, skoro sama dobrowolnie wcześniej dopuściła się opisanych czynności niegodnych damy. Jak trwoga, to do Sądu? Trzeba było zachowywać się godniej, to nie byłoby teraz procesu, kosztów i skandalu…
2. Jeśli ktokolwiek uczestniczy na internetowych portalach, powinien się liczyć z krytyką w internecie, w szczególności jeśli dopuści się kłamstwa i fałszerstwa tamże.
3. Pozwany będzie zamieszczać w internecie swoje artykuły piętnujące powódkę do chwili, kiedy zrezygnuje ona z kuriozalnego i nieuzasadnionego powództwa (zawiniła a złożyła pozew!) i wyjaśni (do tej pory tego nie uczyniła!) Sądowi powody, dla których przekroczyła granice przyzwoitości i prawa opisane w p. 1.
4. Mec. K. Kolankiewicz błędnie interpretuje mój nieopublikowany artykuł 'Prawo równe dla wszystkich’ (cyt. "pozwany zagroził, że tekst ten zostanie rozesłany po mediach i portalach internetowych"). Przecież wyraźnie napisałem, że jest to propozycja, którą wysyłam do Sądu, aby ocenić, czy ten artykuł można opublikować w polskich wolnych mediach z pełnymi danymi powódki, która chce być traktowana jako osoba publiczna, czy z jej inicjałami, a może pod zmienionymi danymi. Jeszcze nie słyszałem, aby inne media upewniały się w ten sposób w sądach, zatem nie należy mojego czynu odbierać w kategoriach groźby, ale prawnego rozważania. Po cóż zresztą miałbym grozić i proponować dyskusję, wszak na podstawie zacytowanych publikacji widać wyraźnie, że dziennikarze opisują wydarzenia z podaniem nazwisk osób publicznych i żadnego sądu nie proszą o zgodę, jednak uznałem, że dla jasności sprawy lepiej zasięgnąć opinii Sądu.
5. Kilka dni temu w telewizji po raz kolejny ujawniono (bez zgody autora!) wulgarną wypowiedź sprzed kilkunastu lat marszałka Sejmu Józefa Zycha (wpisując "Zych" i owo nazbyt potoczne słowo do Googli mamy ponad tysiąc zapisów), która z pewnością nie wzmacnia jego dobrego imienia i czci, jednak jedno krytykowane słowo zostało wypowiedziane przez nieuwagę i bez przygotowania, niejako odruchowo, czego nie można powiedzieć o czynach powódki, która z całym rozmysłem pomówiła mnie o posiadanie paru kont (choć nawet jej sympatycy przestrzegali ją przed pochopnością oskarżeń) oraz sfałszowała komentarz, choć miała sporo czasu na przemyślenie, przeproszenie i na wyjaśnienie swego niegodnego działania, a jednak nie sprostała honorowemu rozwiązaniu i swoją postawą spowodowała powstanie mojego pierwszego krytycznego artykułu o powódce. Zamiast załagodzić sprawę, powódka zażądała skasowania artykułu na portalu Salon24 obrażając pozwanego, że "znowu kłamie", zlikwidowała swoje konto na NaszaKlasa, złożyła doniesienie na Policję oraz przekazała sprawę do Sądu. W ten sposób nie postępują ludzie honoru i to ludzie będący wychowawcami młodzieży.
6. Zastrzegam sobie prawo wysłania posiadanych kopii do zwierzchników powódki, ponieważ taka osoba – jako wychowawca młodzieży – nie powinna pełnić swej ważnej społecznie funkcji. Nie tylko bowiem dopuściła się pomówienia, fałszerstwa, seksizmu oraz innych wykroczeń na portalu NaszaKlasa, ale mimo tych niegodnych czynów, pozwała do Sądu dziennikarza, który to ujawnił, żądając przeprosin i zadośćuczynienia oraz skasowania artykułów w internecie ukazujących drugie oblicze powódki. Jej nieracjonalne żądania powodują coraz większy rozgłos i coraz więcej wpisów w internecie na ten temat, co istotnie obiektywnie zaczyna godzić w jej dobre imię, zatem to właśnie powódka powinna zaproponować kulturalne załatwienie sprawy, jednak nie poprzez procesowanie. Od początku 2009 roku pozwana nie wyciąga żadnych rozsądnych wniosków – wszystkie artykuły (po lutym 2009) pojawiły się po postawieniu finansowych żądań.
7. Jeśli powódce istotnie zależy na zachowaniu resztek z jej dobrego imienia i czci, to powinna Sądowi wyjaśnić motywy swych niegodnych uczynków (p. 1), przeprosić pozwanego oraz Sąd za trwonienie Jego zbyt cennego społecznego czasu, który jakże potrzebny jest do zwalczania poważniejszej przestępczości ogarniającej naszą Ojczyznę. W takim przypadku nie będą pisane kolejne artykuły omawiające niefrasobliwą działalność powódki oraz nie będą przesłane kopie do jej pracodawców. Zapewne mec. K. Kolankiewicz uzna to za szantaż, ale proponuję to uznać za próbę cywilizowanego załatwienia sprawy, skoro powódka odrzuciła mediacje tylko dlatego, że miała odpowiedzieć na pytania dotyczące pomówienia i fałszerstwa wg p. 1. Przypominam, że omawiane teksty powódki były zamieszczone na portalu NK pod jej prawdziwymi danymi i przy jej fotografii twarzy, zatem każdy (w tym pracodawca i studenci) mógł sobie te teksty skopiować, omówić i przesłać na dowolny adres! Gdyby nie pozwany, to "twórczość" powódki byłaby eksponowana do dzisiaj albo pracodawca zapoznałby się wcześniej z tymi jakże "oryginalnymi" wypowiedziami powódki i poprosił na konsultacje lub ona sama być może zreflektowałaby się jeszcze wcześniej.
8. Ostatnio media krytykują niewłaściwe orzecznictwo dotyczące art. 212. Prawdopodobnie zostanie zmieniony zapis albo jego interpretacja prawna. Jeśli powódka chce zająć poczesne miejsce w kronice sądowej (pisze farmazony, czuje się urażona po ich krytyce, kasuje konto i przekazuje sprawę do Sądu), to jest na doskonałej drodze… Mec. K. Kolankiewicz powinien raczej powódce dobrze doradzać, nie zaś zachęcać ją do forsowania teorii o utracie dobrego imienia i czci – niech raczej ratuje resztki swego dobrego imażu.
9. Jeśli ktokolwiek chce wykorzystywać wymiar sprawiedliwości do ochrony swojej czci, jednak wcześniej zachował się niegodnie, to powinien być publicznie napiętnowany i ukarany przez Temidę. Powódka jest sama sobie winna, bowiem pozwany zamieszcza swoje artykuły, ponieważ jest to jedyna cywilizowana a pozasądowa droga, w której można przeciwstawić się tupetowi powódki, która popełniła wykroczenia, żąda przeprosin i zadośćuczynienia, a jednocześnie dziwi się, że ktoś w ramach obrony śmie opisać cały ten skandal.
10. Powódka najwyraźniej cierpi na syndrom wypędzonych Niemców. Otóż ten kulturalny i inteligentny naród rozpętał wojnę, potem zaś wielce się dziwił, że spotkało go nieszczęście wysiedleń. Pretensje mają bodaj do wszystkich, ale najmniejsze do siebie…
Uprzejmie proszę Wysoki Sąd o oddalenie pozwu, ponieważ to pozwany jest poszkodowaną stroną (p. 1) i to przez właśnie… powódkę!
Z poważaniem
Mirosław Naleziński
[komentarz 17 kwietnia 2012] –
Niestety, profesjonalny (sic!) sędzia p. W. Midziak ani nie odpowiedział na to pismo, ani nie wziął pod uwagę (to jakby wyrzucił do kosza!) oraz nie wypowiedział się w sprawie proponowanego artykułu pt. "Prawo równe dla wszystkich". Po prostu ten pan potraktował moje pisma jak śmiecie. Ponieważ sąd nie wypowiedział się w sprawie (nie)dopuszczalności tego artykułu, zatem przyjmuję, że sąd nie ma uwag pod względem prawnym (brak odpowiedzi przyjmuję za aprobatę), przeto poniżej zamieszczam mój artykuł z jesieni 2009.
Prawo równe dla wszystkich…
[projekt artykułu do oceny przez Sąd]
13 października 2009 "Dziennik Bałtycki" zamieścił obszerny artykuł, w którym dziennikarz ostro jedzie po bandzie (jak to mówi młodzież), bowiem nie tylko ujawnia prawdziwą lub rzekomą aferę na Pomorzu, ale podaje pełne dane osobowe dyrektora oraz wskazuje także na jego żonę (jako zamieszaną w aferę) – "Mariusz Szubert, dyrektor Urzędu Morskiego w Słupsku, w godzinach pracy umawia wędkarzy na jachty należące do jego żony".
Ponadto dowiadujemy się, że na jachty często wchodzi więcej osób, niż dozwalają karty bezpieczeństwa jednostek. Redaktor posłużył się prowokacją telefoniczną i w godzinach pracy pertraktuje z dyrektorem. Wynik rozmowy spodziewany i naganny.
Osoby znające sprawę potwierdzają ustalenia, ale przymykają oko – wiadomo, w Darłowie wszyscy się znają… Zresztą jeden ze współpracowników wyraził swoją krytyczną opinię i ma poważne kłopoty w pracy.
Jak to bywa w Polsce – dyrektor nie ma sobie nic do zarzucenia i "prosi, aby całej sprawy nie nagłaśniano".
Wiceminister infrastruktury zna sprawę, choć jednak nie całą i teraz uznała, że "dyrektor wykazał się nonszalancją i dużym brakiem odpowiedzialności". Jest jej przykro i zajmie się tą sprawą.
Trudno powiedzieć, czy dyrektor jest na tyle publiczną osobą, że gazeta może po prostu ujawnić jego dane osobowe? Czy w ten sposób nie są naruszone dobre obyczaje panujące w Polsce, w szczególności czy nie jest spostponowane dobre imię opisanego obywatela i jego żony? Ale redakcja ma swoich prawników znających przepisy, zatem można uznać, że nie dopuściła się przestępstwa…
Na początku 2009 roku, na pewnym forum Politechniki Gdańskiej (NaszaKlasa) udzielało się liczne grono, w tym autor niniejszego artykułu (dziennikarz www.aferyprawa.pl) i pewna trójmiejska pisarka a wychowawczyni młodzieży akademickiej. Ponieważ wątek nie spodobał się autorowi, bowiem wulgaryzmy sypały się tamże jak iskry podczas ostrzenia noży, przeto niejednokrotnie wyrażał swoje niepochlebne zdanie oraz informował admina, że wątek nie spełnia standardów regulaminu NaszaKlasa. Jakie zamieszczano tam dowcipy oraz leciały na niego "podziękowania", to można zapoznać się na
http://www.mirnal.neostrada.pl/naszaklasa.html
[link nieczynny, można zapoznać się tu]
bacząc na swe rumieńce. Aż wierzyć się nie chce, że takie teksty, w tym komentarze, są autorstwa studentów i absolwentów tej nobliwej uczelni!
Kilka szokujących fragmentów wysłano do szeregu instytucji związanych z PG, ale nic z tego konkretnego nie wynikło.
Młodzieży wojującej z dziennikarzem patronowała trójmiejska pisarka, p. MCh. (w pozwie do sądu prosi o traktowanie jej jako osobę publiczną, przeto jej dane zostały tu ujawnione), która nie tylko udzielała się wpisując przaśne dowcipy (choć istotnie nie szła na maksa), ale podczas dyskusji pomówiła dziennikarza, że założył trzy konta (co jest nielegalne na NK) oraz że z dwóch ponadplanowych (pod innymi danymi) bardzo niestosownie odgryza się owej młodzieży i pisarce. Tego było jej za wiele i na forum postulowała zablokowanie wszystkich tych kont, w tym Bogu ducha winnego dziennikarza, co zresztą na pewien czas studencko-absolwenckiej gawiedzi się udało. Wcześniej zmasowanym a obrzydliwym atakiem spowodowano jego zdjęcie z funkcji moderatora. Teraz wątek pod przewodnictwem nowego moderatora należy do najobszerniejszych, tak we wpisy, jak i w wulgaria.
Ponadto p. MCh. dokonała rzeczy niebywałej na forum NK – sfałszowała dane osobowe w komentarzu będącym odpowiedzią (jest taka automatyczna opcja), przy czym zrobiła to tak nieudolnie, że aż można pośmiać się z tej pisarki (programów komputerowych z dziedziny księgowości), bowiem w opcji "cytuj" wpisała nazwisko dziennikarza z… błędem!
Kiedy dziennikarz omawiał owo zachowanie forumowiczów w aspekcie przysięgi studenckiej, to p. Magda poszydziła sobie z problemu. Kiedy ktoś poinformował, że dziennikarz ma sporo artykułów w internecie, to trójmiejska intelektualistka zbyła go "na pewno nie podpisuję się pod żadnym jego tekstem", mimo że nie przeczytała nawet nikłej ich części, co rzuca światło na jej obiektywizm. Kiedy dziennikarz ujawnił poza forum zachowanie pewnej młodej damy, to p. Magda nazwała go ohydnym donosicielem, a kiedy skomentował działania samej p. Magdy na portalu www.salon24.pl, to natychmiast skasowała swoje konto (znikła jej fotka oraz imię i nazwisko pod nią).
15 października br. w porannym TVN24 wyśmiano strzelca samobójczej bramki ustalającej wynik na 1:0 w meczu o pietruchę, Polska – Słowacja. Prezenter pozwolił sobie na uwagę – "Gancarczyk zapisał się do plejady polskich patałachów", co spowodowało dość zgodny rechot gości zebranych w studiu. Zapewne nie naruszono godności osobistej piłkarza.
Tegoż samego dnia na pasku u dołu ekranu ujawniono wypowiedź posła Palikota, że "szef CBA, Mariusz Kamiński, chciał dokonać puczu i powinien znaleźć się w więzieniu" oraz przypomniano wypowiedź posła dotycząca prezydenta, że "jest chamem". Oczywiście nikt w Polsce nie dopatrzył się naruszenia godności krytykowanych wipów.
Wieczorem (także omawianego dnia) w programie "Uwaga" pokazano zakonnicę bijąca niepełnosprawne dziecko oraz omówiono żenujące postawy osób odpowiedzialnych za ten stan rzeczy. Żadna z krytykowanych osób (w tym siostra zakonna przełożona, twierdząca, że nie było bicia po głowie i starosta, który sugerował, że ktoś przebrał się za siostrę, aby ujemnie wpłynąć na imaż zakonnych sióstr, które przecież w ciężkim znoju wykonują swoją niewdzięczną rolę) nie czuła się ośmieszona przez redaktorów, których celem przecież nie było naruszenie godności osobistej, ale polepszenie naszej Polski.
Także tegoż dnia, w pewnym kolorowym piśmie zamieszczono zdjęcie (na pół strony!) powszechnie lubianego aktora, Tomasza Stockingera, w obecności trzech kieliszków i opisano, że aktor z niemal 2,5 prom. jechał swoim autkiem, którym potrącił dwa inne samochody i uciekł z miejsca wypadku. Każdy prawy prawnik oczywiście uzna, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych aktora przez redakcję pisma. Redakcja dobija jeszcze artystę – "Goryczą napawa fakt, że jakiś czas temu był twarzą kampanii społecznej Zatrzymaj się i żyj".
Nazajutrz europoseł Migalski postuluje zamknięcie premiera Tuska w więzieniu z powodu bezprawnego (jego zdaniem) odwołania szefa CBA. I nie jest to uznawane za naruszanie dobrego imienia szefa rządu.
20 października media lansują pogląd Mariusza Kamińskiego, wg którego wobec postaci "agenta Tomka" pojawia się mnóstwo pomówień i insynuacji (że bawidamek i lowelas) i są to oceny skrajnie niesprawiedliwe. Czy jakiś sąd zajmie się obroną czci agenta, skoro cała Polska słyszy o jej naruszeniu?
22 października wybucha kolejna alkoholowa bomba – Zbigniew Rybczyński, reżyser i laureat Oscara, został zatrzymany w Nowym Sączu za jazdę po pijanemu. Stwierdzono 1,4 promila alkoholu we krwi, zatem także nieźle się… nasączył. Gdyby zapytać laureata o pozwolenie na podanie powyższej wiadomości, to pewnie by się nie zgodził, zaś wg mecenasa dbającego o dobre imię p. MCh., jest to klasyczne pomówienie i naruszenie godności osobistej.
Powyżej mamy pewien standard, zgoda – zapewne niezbyt właściwy, ale w Polsce stosowany. Mało? To dorzućmy jeszcze, że Onet zachęca w październiku – "Zobacz pupę Muchy. Ania tańczy w majtkach. Zobacz koniecznie foto!". Prawdopodobnie akcji tej ów wielki portal nie uzgodnił z tancerką, jednak oczywiście Temida nie dostrzega tu naruszenia godności osobistej p. Muchy…
Ale odmienne zdanie ma mec. Karol Kolankiewicz, który w imieniu swej mandantki, p. MCh., złożył pozew przeciwko dziennikarzowi krytykującemu ją teraz jako osobę publiczną (tak sobie sama życzy!), który podczas krytyki nie sądził, że za taką się uważa i wówczas w artykułach zamieszczał jedynie jej inicjały.
Otóż owa para zażyczyła sobie przeprosin na wszystkich forach (gdzie zamieszczono jej krytykę) oraz 20 tys. zł zadośćuczynienia. Czyli (trzeba to jednak jakoś pojąć!) – p. MCh. obraziła dziennikarza nazywając go ohydnym donosicielem, skłamała (o kontach) i sfałszowała dane w komentarzu, poszydziła sobie z przysięgi studenckiej i zamieszczała w ramach dobrej zabawy zasłyszane dowcipy, a kiedy on omówił sprawę na www.Salon.24.pl, natychmiast skasowała swoje konto (zanikła fotografia i dane osobowe), poinformowała swoich zwolenników, że idzie ze sprawą na Policję oraz do swojego prawnika, który – zapoznawszy się z "przestępstwami" dziennikarza – udał się do Sądu Okręgowego w Gdańsku z żądaniami opisanymi wyżej… Jeszcze takiej tupeciarskiej pary dotąd nie spotkałem – ciekawe, jakie stanowisko zajmie SO. Prawdopodobnie dostrzeże bezczelność powódki i obronę konieczną dziennikarza (w formie paru artykułów) jako odpowiedź na próbę przeinaczania faktów i za próbę wyłudzenia 20 tysięcy złotych.
Mirosław Naleziński