Za jakiś czas pewnie się okaże, że kolej w Polsce jest już dochodowa tyle tylko ,że obsługuje 2 linie jedną z północy na południe, drugą z zachodu na wschód, a pozostałe części naszego kraju mają sobie radzić bez kolei.
1. Wczoraj minister transportu Sławomir Nowak ogłosił, że rada nadzorcza grupy PKP dokonała zmian w zarządzie głównej kolejowej spółki, powołując nowy 3 osobowy zarząd składający się z jednego z najbliższych współpracowników Balcerowicza, Jakuba Karnowskiego, dotychczasowej prezes Marii Wasiak i dotychczasowego ekonomisty w firmie Ernst&Young Piotra Ciżkowicza.
W ten sposób ruszyła zapewne karuzela kadrowa w spółkach grupy PKP, tyle tylko, że kolejne odwołania i powołania będą odbywały się już bez tak wielkiego rozgłosu i konferencji prasowych ministra.
Te wczorajsze powołania i odwołania miały być okazją do pokazania ministra Nowaka jako człowieka z wizją, który nie boi się radykalnych zmian kadrowych, byle tylko polska kolej się rozwijała.
2. Okazuje się jednak, że ta zmiana została przeprowadzona w sposób, który na pewno kosztuje nas podatników spore pieniądze, miał być robiony według światowych wzorców, a wyszło zwyczajnie po kumotersku.
Otóż resort wynajął za duże pieniądze firmę headhunterską, która miała wyszukać najlepszych kandydatów do zarządu PKP ale okazuje się, że już w styczniu tego roku minister Nowak, obiecał stanowisko prezesa PKP, wspomnianemu Jakubowi Karnowskiemu.
Na starym zarządzie minister nie zostawił suchej nitki, a wiceprezesem nowego została poprzednia prezes spółki PKP Maria Wasiak, która zresztą w tym zarządzie przepracowała ostatnie klika lat i jak najbardziej zasadne jest pytanie skoro to był zarząd bardzo zły, to dlaczego dla jego prezesa znalazło się miejsce w nowym (czyżby chodziło o silne polityczne i osobiste powiązania byłej już Pani prezes z czołowymi politykami Platformy).
Członkowie zarządu będą teraz mieli wynagrodzenia 3-4 razy wyższe niż ich poprzednicy, ponieważ będą zatrudnieni na kontraktach menadżerskich. Widać że ministrowie z Platformy uwielbiają takie kontrakty dla swych dobrych znajomych, a ich skutki my podatnicy, mogliśmy już odczuć ,kiedy odchodził prezes spółki Narodowego Centrum Sportu, Rafał Kapler.
Wtedy dowiedzieliśmy się, że na takich kontraktach wynagrodzenia po 20 tysięcy złotych miesięcznie, to normalka no i są jeszcze dodatkowo kilkuset tysięczne premie za sukces, przy czym ten ostatni jest najczęściej niezdefiniowany.
3. Nowy zarząd ma się zająć poprawą wykorzystania środków europejskich (do tej pory został rozliczony zaledwie 1% z nich), choć według raportu Komisji Europejskiej już na pewno Polska nie wykorzysta 400 mln euro środków na kolej, a może być jeszcze gorzej i poziom tych start może sięgnąć 1,8 mld euro.
PKP ma 4,5 mld zł długów i te zobowiązania wręcz uniemożliwiają jej działalność w tym wykorzystywanie środków europejskich, bo jak brakuje środków na bieżące wydatki, to skąd mogą się znaleźć środki chociażby na 15% wkład własny.
Nowy zarząd ma te środki pożyczać na rynku, a ponieważ koleje ciągle jeszcze mają sporo majątku, więc już niedługo może się okazać, że ten majątek jest zastawiony w różnych bankach, a wtedy prywatyzacja różnych spółek kolejowych będzie już tylko formalnością. Zdaje się, że nowy prezes wręcz specjalizuje się w tego rodzaju operacjach.
4. Przy takim podejściu te najlepsze kąski z polskich kolei, znajdą się w rękach zagranicznych inwestorów, a to co wymaga dużych inwestycji w dalszym ciągu zostanie na garnuszku biednego państwa.
Poważnie się obawiam czy nowy prezes PKP dostał zadanie rozwoju kolei czy raczej regulowania starych długów, przy pomocy wyprzedaży majątku. Redukowane zapewne będą także koszty przy pomocy kolejnej fali zwolnień grupowych, bo fachowcy od Balcerowicza w zasadzie potrafią prowadzić tylko tego rodzaju operacje: masowe zwalnianie pracowników i wyprzedaż majątku.
Za jakiś czas pewnie się okaże, że kolej w Polsce jest już dochodowa tyle tylko ,że obsługuje 2 linie jedną z północy na południe, drugą z zachodu na wschód, a pozostałe części naszego kraju mają sobie radzić bez kolei.