Potencjał Polonii i Polaków zagranicą nie jest w ogóle używany do budowania ponadgranicznej wspólnoty. Bywa gorzej. Czasami wydaje się, że celowo zniechęca i odcina się działaczy polonijnych od Polski. Nadesłany komentarz do sprawy J. Kobylańskiego.
Publikujemy list nadeslany przez działaczy polonijnych w Ameryce. Uważamy go za na tyle ważny, że za zgodą osoby nadsyłającej postanowiliśmy go opublikować.
Zakończył się trwający 6 lat proces, w którym działacz polonijny z Ameryki Południowej, Jan Kobylański domagał się zadośćuczynienia za zniesławienie swego imienia w publikacjach 18 dziennikarzy i różnych działaczy politycznych.
Cała sprawa jest jednym wielkim kuriozum. Przede wszystkim kuriozalny jest sam atak polskich mediów na osobę ogólnie szanowaną. Pan Jan Kobylański jest znanym działaczem polonijnym. On to pobudził do działalności polonijnej i wspomagał wiele organizacji polonijnych w Ameryce Łacińskiej, a następnie doprowadził do wspólnego ich działania w Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich Ameryki Łacińskiej, USOPAŁ.
Organizacja ta wspomaga i koordynuje działania organizacji polonijnych na pożytek polskich emigrantów i ku chwale Polski w tym regionie świata. Organizacja posiadała własne czasopismo „Głos Polski” bardzo poczytne wśród Polonusów i spełniające rolę integracyjną. Artykuły były drukowane zarówno w języku polskim, jak i hiszpańskim dla nowych generacji Polaków, już urodzonych na tamtym kontynencie i niestety, mających trudności z językiem polskim. Bzdurą jest twierdzenie, że w Głosie Polskim nie można było publikować nic, czego nie zatwierdził Jan Kobylański. Publikowałem wiele artykułów w tej gazecie i zawsze w bezpośrednim kontakcie z redaktorkami pisma, pomijając Prezesa Kobylańskiego.
Pierwsze więc kuriozum polega na tym, ze ten ogólnie szanowany działacz nagrodzony za swoje czyny wieloma odznaczeniami państwowymi przez dwóch prezydentów Polski, nagle jest wyklęty przez media, opluty i sponiewierany metodami czysto komunistycznymi: kłamstwem, niedomówieniem, gadaniem bez przedstawienia dowodów. A już zupełną kpiną z sądu i wymiaru sprawiedliwości jest mówienie, że dziennikarz nie ma obowiązku sprawdzania, czy jest prawdą to, o czym pisze. Dokładniej, jeden napisał kłamstwo a inni je powtarzali dalej jako prawdę.
Kuriozalny, w polskim pojęciu wymiaru sprawiedliwości, jest sam fakt posadzenia na ławie oskarżonych członków GTW, (Grupa Trzymająca Władzę), tak kuriozalna, że gołym okiem widać było na rozprawach czołobitność Wysokiego Sądu przed niektórymi z tej grupy.
Moze trzeba zrozumieć sędziego, wszak jego kariera zależy bardziej od „poprawności politycznej” niż od profesjonalności prawniczej?
Dowody? W tym procesie nie liczyły się dowody, strona oskarżająca, czyli Jan Kobylański, przedłożyła ich wystarczająco wiele na wydanie orzeczenia skazującego. O tym wiedział zarówno sąd, jak i obrońcy. Obrali więc inną taktykę; taktykę ataku mnożąc nowe kłamstwa na temat oskarżyciela, wszak „najlepszą obroną jest atak”, natomiast sąd odwlekał i rozwlekał w nieskończoność proces licząc, że oskarżyciel, ze wzgledu na swoj wiek, zejdzie z tego padołu, albo sprawa ulegnie przedawnieniu.
Tak więc zapadł wyrok „kuriozalnie salomonowy”. Sprawa ulega przedawnieniu.KROPKA. Kosztami obrony obciążeni są oskarżeni a kosztami procesu wnoszący sprawę. Teraz rozumiemy dlaczego sędzia z byle powodu przekładał i rozwlekał sprawę. Toż to czysty zysk dla sądu, sędzia zyskał uznanie od przełożonych za pomnożenie dochodu sądu.
Tu posłużę się cytatem z wypowiedzi Arcbiskupa Dziwisza z okazji 30-tej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego:…„zło przedawnione samo nie umiera, dopiero złamane skruchą, nawróceniem, przestaje zakażać”…
„Skrucha, nawrócenie, zadośćuczynienie wyrządzonych krzywd” – są pojęciami nieznanymi ani oskarżonym, ani ich obrońcom. Obrońcy na ostatniej rozprawie byli bezczelni, nie waham się użyć tego określenia. Obrażali publiczność zgromadzoną na sali sądowej, w co najmniej dwu kwestiach. Pani Mecenas Beata Czechowicz mówiąc o rzekomych antysemickich poglądach Pana Kobylańskiego, wyraziła się, że wszyscy zgromadzeni na sali to antysemici. Jakim prawem? Na podstawie jakich dowodów? Ktoś z publiczności powiedział: „to nieprawda”, za co został przez sędziego natychmiast usunięty z sali sądowej. Adwokatom wolno wszystko, a publiczność ma znosić zniewagi i obrazy?
Sędzia zamiast zwrócić uwagę obrońcom i oskarzonym, aby skupili się na temacie sprawy, karci bez oglądania się nawet na immunitety poselskie czy senatorskie widzow. Po czym adwokat dziennikarza Gugały, byłego pracownika ambasady w Urugwaju, grzmiał że „my, adwokaci, znamy Kobylańskiego natomiast publiczność nie, dlatego nie ma prawa komentować”.
Po rozprawie, oczekując na wyrok podszedłem na korytarzu do tegoż jegomościa i zapytałem czy zdaje sobie sprawę, że obraża nas, publiczność nie wiedząc, kto jest kim na sali. Usłyszałem szyderczą odpowiedź: ”Tak, obrażam z przyjemnością”. Oto jest wykładnik poziomu ludzi pracujących w polskiej Temidzie: Tylko, czy dla polskiej?
Tu zwracam się do Pana Ministra Sprawiedliwości Jarosława Gowina. W wywiadzie dla POLITYKI powiedział Pan, że …”autorytet wymiaru sprawiedliwości, zwłaszcza sądownictwa rośnie”i dalej… „sądy są niezawisłe w swoich orzeczeniach”i że..…”należy chronić wymiar sprawiedliwości przed jakimikolwiek naciskami politycznymi”– po zapoznaniu się z przebiegiem procesu Jana Kobylańskiego nasuwa się nieodparte wrażenie że sądy nie są ani niezawisłe, ani niezależne a przez to nie mają autorytetu. Czeka Pana więc wiele pracy przede wszystkim w …”podnoszeniu standardów profesjonalnych i etycznych”.Życzę szczęścia. Z sędziami i adwokatami jak ci wyżej opisani, jest to „orka na ugorze”.
Dla Pana wiadomości: pracuję na jednym z uniwersytetów prywatnych w Ameryce Łacińskiej, założonym przez Opus Dei, w którym profesjonalizm i etyka stawiane są na pierwszym miejscu, a jegomość, mecenas z ostatniego procesu, zostałby natychmiast zwolniony z pracy i otrzymałby zakaz wykonywania zawodu przez kilka lat. No, ale ja pracuję w kraju „trzeciego świata”.
Zygmunt Haduch, Meksyk
Nadesłane do:
Pomimo ludobójstwa, niszczenia polskiego panstwa i kultury przez totalitaryzmy XX. wieku, problem dyskryminacji, oczerniania, zlych stereotypów na temat Polaków nie zostal w zinstytucjonalizowany sposób podjety. Problem ma nazwe: antypolonizm.