Bez kategorii
Like

Jak kosmici pływalnię okradli

12/01/2012
453 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Kiedy zdyszany Łukaszek wysapał, że okradziono osiedlową pływalnię, tylko jedna osoba zachowała zimną krew. Była nią mama Łukaszka.

0


Kiedy zdyszany Łukaszek wysapał, że okradziono osiedlową pływalnię, tylko jedna osoba zachowała zimną krew. Była nią mama Łukaszka. Oświadczyła, że winę za ten czyn ponosi nie kto inny, a pewien polityk opozycji.
– Ciekawe jak, sam przyjechał i napadł? – spytała kpiąco babcia Łukaszka. – Nawet nienawiść ma swoje granice logiki!
– Ja go nie nienawidzę – wyjaśniła serdecznie mama Łukaszka. – Ja po prostu tak bym chciała, żeby on odszedł! Z gazet, z telewizji, z polityki, z życia społecznego…
– Z życia w ogóle – dodał złośliwie dziadek.
– Jak wtedy w tym kraju byłoby lepiej! – zakrzyknęła z radością mama Łukaszka i rozłożyła szeroko ręce.
– Jak? – spytał Łukaszek i został wyrzucony za drzwi.
– Dlaczego akurat on? – spytał skrzywiony dziadek Łukaszka.
– Przecież przez niego młodzież cierpi!
– Chyba nie powiesz, że zanadto im pobłaża – rzekł tata Łukaszka.
– Oczywiście, że nie. Swoją stanowczością wprowadza duszną atmosferę, która prowokuje młodzież do…
– Ty go chyba kochasz – stwierdziła siostra Łukaszka. – Ciągle o nim mówisz, codziennie o nim czytasz…
Mama pobladła, zawrzała gniewem i wyrzuciła wszystkich na korytarz. Usiadła na kanapie i wtedy zorientowała się, że została sama. Wyjrzała przez drzwi, reszta rodziny zakładała właśnie buty i kurtki.
– A wy dokąd? – spytała urażonym tonem.
– Idziemy zobaczyć miejsce przestępstwa – wyjaśniła tata Łukaszka zawiązując sobie szalik. – Tyle mówią o tych włamaniach, o tej przestępczości, jeśli jest okazja zobaczyć na własne oczy, to czemu nie?
– Zaczekajcie! Idę z wami!
Poszli pod pływalnię, a tam już zgromadził się spory tłumek. Okazało się, że sprawca…
– Albo sprawczyni! – wtrąciła surowo mama Łukaszka. – Jest równouprawnienie!
…albo sprawczyni wybił okno, wszedł do środka, narobił bałaganu, po czym ukradł kluczyki do szafek…
– Na nie jest największy popyt – wyjaśnił tata Łukaszka.
…trochę gotówki, gwizdek, telefon komórkowy oraz bieliznę pana ratownika.
– Ciekawe jak to wytłumaczysz? Też popyt? – chciała wiedzieć babcia Łukaszka.
I wybuchłaby straszna kłótnia, gdyby nie dziwne zachowanie policji. Funkcjonariusze wybili do końca szybę w oknie, zaczęli sprzątać poprzewracane sprzęty, umyli blat stołu…
– Ludzie, co wy robicie?! – nie wytrzymał Łukaszek. – A ślady?!! Nie zbieracie ich?!!!
– Po co mamy zbierać ślady? – spytał leniwie szef policjantów.
– Śledztwo! Śledztwo! – krzyczeli oburzeni zgromadzeni.
– Śledztwa nie będzie!
– To jak wykryjecie sprawców?
– Przecież wiadomo kto to zrobił – szef policjantów wzruszył ramionami. – Kosmici!
Wszystkich zatkało.
– Momencik…- odezwał się ktoś stojący koło śmietnika. – Kosmici? Ależ… To równie dobrze mogli być jacyś młodociani przestępcy!
– Nie ma o nich nic w oficjalnych materiałach – oznajmił z powagą szef policjantów i pokazał czystą, białą kartkę.
– A o kosmitach to jest?!
Ludzie zaczęli dzielić się na grupki i roztrząsać czy ktoś widział latający talerz, czy chuchrowaci z natury kosmici daliby radę zbić szybę i po co kosmitom bielizna ratownika. Niemniej jednak, część zebranych wznosiła antypolicyjne okrzyki i domagała się wdrożenia klasycznego śledztwa. Z tropieniem śladów, szukaniem winnych i tak dalej,
– Tłumaczyłem już państwu, że nie ma potrzeby – wyjaśniał cierpliwie szef policjantów. – Sprawcy są już znani. Wszyscy o tym wiedzą. Co tu jeszcze udowadniać? A, i mogę państwu jeszcze przekazać informację, którą podał mi przed chwilą kolega z centrali policyjnej. Otóż mają oni tam telewizor…
Przez tłum przebiegł szmer podziwu i okrzyki "niby ta policja taka biedna".
– …i na kanale informacyjnym Najlepszej Telewizji, na pasku informacyjnym, podano, że tego napadu dokonali kosmici. Tak więc sami państwo widzą…
Ale część osób nadal wznosiła nieprzyjemne okrzyki, a niektórzy artykułowali nawet konieczność odwołania szefa policjantów. Szef poszeptał chwilę ze swoim podwładnym i wszedł do środka.
– szef prosi państwa na konferencję za dziesięć minut – powiedział podwładny i po upływie oznaczonego terminu wpuścił zgromadzonych na teren obiektu.
Szef policjantów czekał na nich na głównej sali, gdzie znajdowała się niecka basenu. W atmosferze chloru, przy wtórze mlaskania wody, w refleksach lamp odbijających się od falującej powierzchni, szef policjantów odczytał swoje oświadczenie.
– Skandal… Ja się nie pozwolę tak obrażać… Trzydzieści lat służę… Tylko raz splamiłem mundur, ale wtedy jadłem gofra z bitą śmietaną… Przecież policja walczy w obronie obywateli… – po czym dodał na zakończenie:
– A teraz proszę państwa o opuszczenie pomieszczenia.
Wszyscy wyszli do szatni i zaczęli się zastanawiać co dalej będzie, z sali basenu doszedł ich głośny plusk.
– Może ktoś sika do basenu? – powiedziała jedna z osób stojących koło drzwi.
– Może przestępca wrócił! – zawołał ktoś. Uchylili drzwi i weszli z powrotem na salę. Szefa policjantów nie było tam, gdzie go zostawili…
– Skoczył do basenu! Na głębokie! Samobójca!! Chce się utopić!!! – wrzasnęła świdrującym głosem jakaś kobieta. Ludzie rzucili się na ratunek, ale zaraz zwolnili kroku i do samych słupków doszli już powoli i poczekali aż szef policjantów dopłynie do schodków.
– Ja naprawdę chciałem się zabić – zaznaczył szef policjantów wychodząc na brzeg basenu. Niewyraźnie zaznaczył, bo w ustach miał ustnik rurki do nurkowania. Zdjął ją. Po czym zdjął okularki pływackie, czepek, koło ratunkowe, płetwy i dmuchane rękawki.
– Coś tam pływa po wodzie – zauważył jeden z niedoszłych ratujących. Ktoś inny przyklęknął, sięgnął ręką i wyłowił niewielki dokument. Była to karta pływacka szefa policjantów.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758