Mam przed sobą okolicznościową książkę wydaną na przełom wieków „Wydarzyło się w Gdańsku 1901-2000” pod redakacją Grzegorza Fortuny i Donalda Tuska. Tego Donalda Tuska, z czasów, gdy jeszcze zajmował się tym, czym powinien zajmować się do dziś i nigdy nie zmieniać zajęcia – historią regionalną. Lektura jest szczególnie interesująca w kontekście najnowszej, już międzynarodowej, awantury wokół pomnika-instalacji „Komm Frau” Bohdan Szumczyka.
Jak wiadomo, gdański artysta, student miejscowej Akademii Sztuk Pięknych, postawił w ostatni weekend w Alei Zwycięstwa, obok czołgu-pomnika żołnierzy sowieckich zdobywających Gdańsk w 1945 roku swoją wersję monumentu przedstawiającą żołnierza gwałcącego kobietę. Dzieło zostało po paru godzinach usunięte przez służby miejskie. Szybko zareagował ambasador Federacji Rosyjskiej w Polsce Aleksander Aleksiejew.
„Jestem głęboko oburzony wybrykiem studenta gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych, który poprzez swoją pseudosztukę znieważył pamięć ponad 600 tys. żołnierzy radzieckich, poległych w walce o wolność i niepodległość Polski (…) [to] przejaw chuligaństwa o charakterze otwarcie bluźnierczym (…) Wulgarna rzeźba na jednej z głównych ulic miasta uraża uczucia nie tylko Rosjan, ale również wszystkich rozsądnych ludzi, pamiętających, komu oni zawdzięczają wyzwolenie spod okupacji nazistowskiej” – napisał między innymi w specjalnym oświadczeniu.
Polska prokuratura zapowiedziała, że w czwartek podejmie decyzję, czy wszcząć śledztwo w sprawie naruszenia kodeksu karnego – nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych. Z kolei nowy rzecznik polskiego MSZ Marcin Wojciechowski napisał na Twitterze: „Przykro mi z powodu incydentu wokol pomnika zolnierzy radzieckich w Gdansku. To dzialania pseudoartystyczne. Nie wplynie na relacje PL i RU”.
Skoro „działania pseudoartystyczne” i „bluźnierstwo”, ktoś mógłby pomyśleć, że stało się coś strasznego – oto w przestrzeni publiczenej pojawiła się rzecz kłamliwa, szkalująca, zafałszowująca historię, prowokująca Rosję. Dlatego, by wyrobić sobie zdanie, warto zajrzeć do wspomnianej wyżej książki (wydanej przez Millenium Media).
W części dotyczącej roku 1945 w dziejach Gdańska czytamy: (dla wyjaśnienia, informacja: Grzegorz Fortuna i Donald Tusk są jednocześnie redaktorami wydawnictwa, jak i współautorami, razem z Mieczysławem Abramowiczem i Wojciechem Dudą. W książce nie jest wyszczególnione, które fragmenty kto konkretnie napisał).
„Ostatnie dni marca były koszmarem dla cywilnej ludności Gdańska. Nie wiadomo dokładnie, ilu gdańszczan pozostało w mieście do końca walk, z pewnością grubo ponad 100 tysięcy, w tym głównie kobiety, starcy i dzieci. Tak wyglądały pierwsze godziny w relacji, podobnej do setek innych, jednej z mieszkanek Oliwy:
– Wczesnym rankiem 25 marca rozbrzmiewa krzyk trwogi: – Rosjanie są tutaj! – i jeszcze więcej ludzi ciśnie się do nas do piwnicy, tak że teraz około 60 osób kuca w przejściach piwnicznych naszego domu. Wybucha piekło. Najpierw brzmi żądanie ostrożnie ubezpieczających się wchodzących postaci: – Uuuuhr! Uuuhr! (zegarki!). Zastraszonym ludziom natychmiast zdziera się zegarki i biżuterię, wytrząsa kieszenie, depcze walizki, aby w mgnieniu oka zniknąć z łupem, aż następna zgraja masywnie wyglądających żołnierzy o mongolskich rysach napadanie na nich. Piwnica na wino staje się zgubą. Wrzeszcząc rozbijają butelki, na to wysypują ostatnie zapasy jedzenia, a na wszystko triumfująco oddają mocz. Jeszcze gorsze staje się żądanie: „Frau, komm!”. Tu nie ma mowy o zwlekaniu, o wzbranianiu się. Mężczyźni, którzy chcą bronić kobiet, bici są kolbami lub wywlekani na zewnątrz. Niektórzy na zawsze. Obojętnie, czy 14-letnia, czy 60-letnia, każda kobieta musi to przejść, także moja matka, moja ciocia, nasza polska pomoc domowa Teresa, która wiernie przy nas została. Podczas gdy żołnierze przeznaczają jeszcze jedno pomieszczenie piwniczne na miejsce gwałtu, przed którym stoją w kolejce, inni zaczynają tracić cierpliwość i gwałcą matki na oczach dzieci. Nasza Tereska, jak i córki naszych sąsiadów polskiego pochodzenia – wszyscy stali się ofiarami rozhukanego żołdactwa, bez względu na to, jak błagalnie w polskim języku próbują przekonać swoich gwałcicieli.
Według polskich badań około 40 procent wszystkich kobiet będących wówczas w Gdańsku zostało zgwałconych, co oznacza szokującą liczbę rzędu kilkudziesięciu tysięcy. Nieznana jest dokładna liczba ofiar walk i bombardowań, a także egzekucji. W ciągu kilku pierwszych tygodni po zdobyciu Gdańska pogrzebano 6 tysięcy zwłok. Relacje mówią o mordach dokonywanych zarówno przez fanatycznych esesmanów tuż przed wejściem Rosjan, jak i czerwonoarmistów. Według niektórych świadków spalono żywcem między innymi kilkaset osób, które schroniły się w kościele św. Józefa, ponad sześćset trupów odkryto także w budynkach politechniki, która w ostatnich tygodniach wojny służyła jako lazaret. Według świadków Rosjanie podpalili pomieszczenia z rannymi, niektórzy z nich usiłowali uciec przez okna po powiązanych prześcieradłach, ale tych dobijano seriami z karabinów. Notowano także liczne przypadki grupowych samobójstw. Nieznana jest liczba wywiezionych w głąb Rosji zaraz po zakończeniu działań wojennych.
Śródmieście Gdańska zostało całkowicie zniszczone. Zagłada miasta była skutkiem działań wojennych, szalejących pożarów, a także celowego niszczenia zabudowy przez Armię Czerwoną po zakończeniu walk.
(…) w mieście zniszczono blisko 8 tysięcy budynków. Najbardziej zrujnowane było śródmieście – w 90 procentach (…). Od pierwszych dni dochodziło do częstych nieporozumień między polskimi władzami cywilnymi a Rosjanami, którzy masowo wywozili ocalały sprzęt i maszyny do Związku Sowieckiego.
(…) Przez całą wiosnę mnożyły się napady rabunkowe, pobicia, gwałty i zabójstwa, dokonywane na Niemcach przez żołnierzy radzieckich i polskich funkcjonariuszy UB i MO oraz cywili. Często ich ofiarami padali także gdańscy Polacy.”
To tylko część zamieszczonego w książce opisu tego, co się działo w Gdańsku w 1945 roku. Zapewniam, że inne fragmenty są równie wstrząsające.
Jak więc widać po książce „Wydarzyło się w Gdańsku”, pomnik-instalacja Bohdana Szumczyka, nazwana „pseudosztuką” przez ambasadora Rosji i rzecznika polskiego MSZ, ma mocne odniesienie do faktów historycznych opisanych w książce samego Donalda Tuska. Może więc artysta powinien zamieścić cytaty z niej, wtedy miałby mniej kłopotów?
W czerwcu w rosyjskiej Dumie po raz drugi już (pierwszy raz w 2008 roku) pojawił się projekt zmiany prawa karnego, który zakłada do 5 lat łagru (minimalna kara to grzywna) za owe „bluźnierstwa” przeciwko Armii Czerwonej, to jest mówienie, że popełniała zbrodnie albo np. za zrównywanie NKWD z Gestapo i SS. O projekcie pozytywnie wypowiedział się już Sąd Najwyższy Rosji.
Nie ma chyba powodu, żeby podobną drogą iść w Polsce.
MaH
za portalem: Rebelya.pl
Napisz do nas jeśli w Twoim otoczeniu dzieje się coś, co wymaga interwencji dziennikarskiej redakcja@3obieg.pl