Jeżeli nie my- to kto? Jeżeli nie teraz – to kiedy?
Pewna koleżanka skarżyła mi się że nigdy nie mogła porozmawiać ze swoim mężem o ważnych sprawach, na przykład o spłacie kredytu, bo każda pora była dla niego niewłaściwa. „Nie denerwuj mnie przed wyjściem do pracy”- mówił rano. „Czy musisz mi psuć apetyt przed obiadem, przez ciebie dostanę wrzodów żołądka ?- słyszała po przyjściu męża z pracy. „ Muszę się zdrzemnąć po obiedzie, to ja pracuje na ten cały brothel „- oświadczał wyciągając się z gazetą w fotelu. „Nie mówmy już o tym, zajmijmy się czymś przyjemniejszym”- padało nieodmiennie wieczorem.
Opowiedziałam jej na pocieszenie bajkę o szachu który zażądał od swego koniuszego przyprowadzenia pod karą śmierci konia. Nie miał to być jednak gniady, ani kary, ani deresz ,ani bułany…. szach wymienił wszystkie znane maści koni. Dobrze ale przyprowadzę go nie w poniedziałek i nie we wtorek …. koniuszy wymienił wszystkie dni tygodnia. Rozbawiony szach darował mu życie.
Koleżanka jednak wzięła rozwód. Kredyt spłaciła sama
.Mam podobne doświadczenia trochę w innej dziedzinie. Jeżeli mój pies sika na ścianę kamienicy, oburzeni lokatorzy robią mi awanturę, że ściana śmierdzi. Obsikany chodnik wywołuje torsje przechodzących paniuś. Koła samochodów rdzewieją. Drzewa usychają od moczu. Trawa żółknie, a poza tym biegają po niej dzieci. Wiem już, że to mój ostatni pies w mieście. Ale go przecież nie uśpię tylko dlatego, że ludzie mają rację, a ja nie mam wyjścia. Musze go gdzieś wyprowadzić.
Inna koleżanka chciała wymówić leniwej gosposi, ale nie mogła wybrać stosownej chwili. A to gosposia była chora, a to chorowało jej dziecko, a to wymyła właśnie okno, a to przyznała się, że nie płaci czynszu…
Wreszcie gosposia sama odeszła zabierając na pamiątkę pierścionek koleżanki, co przyjęła ona z dużą ulgą.
Od dłuższego czasu zastanawiam się nad nieuchronnością wymówienia służby temu rządowi (tak, tak, rządzenie to służba, tylko czy ONI to rozumieją) i nad formą tego wymówienia. Łapię się na tym, że jak mąż koleżanki odsuwam od siebie przykry moment. Nie w czasie Euro, bo nie można się kompromitować, nie w czasie wakacji , bo ludzie się rozjadą i nie będzie na kogo liczyć….
Kiedy pisałam o Hitlerze bardziej niż niezrozumiała fascynacja tym kiepskim malarzem landschaftów interesował mnie fakt, że Niemcy nie uchwycili momentu, w którym mogli się jeszcze przeciwstawić jego poczynaniom. Nie wszyscy Niemcy, nawet ci , którzy głosowali na Hitlera popierali obozy koncentracyjne, egzekucje uliczne, mordowanie upośledzonych dzieci. Jaki był właściwy moment do odebrania mu władzy i czy w ogóle taki był?
Czy jest już za późno żeby odebrać władzę PO?
Jeżeli nie my – to kto? Jeżeli nie teraz – to kiedy?.
Czas na zadawanie takich pytań tuż przed wyborami wydaje się wyjątkowo odpowiedni, bo i politycy są wtedy skłonniejsi do „rozmów z narodem”.
Pisałem wczoraj notkę"Unia właśnie pozbawiła nas dostępu do morza, a w media cisza" http://post.salon24.pl/340817,unia-wlasnie-pozbawila-nas-dostepu-do-morza-a-w-media-cisza
o kolejnym dziwnym pomyśle Unii Europejskiej, która ustaliła nowe kryteria dostępu do morza. W myśl nowych przepisów mimo, że ten dostęp praktycznie mamy zostaliśmy zakwalifikowani do grupy krajów, którzy takiego dostępu faktycznie są pozbawieni.
Unia nie raz wymyślała różne dziwadła, jak chociażby określając ślimaka rybą śródlądową, lub marchewkę owocem i nigdy nie były to działania przypadkowe chociaż często wyglądały na bezsensowne.
Za każdym z nich krył się interes określonej grupy wnioskodawców.
Można więc zapytać, o co chodzi tym razem i kto zgłosił taki pomysł. Z czym konkretnie takie orzeczenie się wiąże, kto na nim straci, a kto skorzysta?
I najważniejsze, czy czas debaty nad tym zagadnieniem i jego zbieżność z inicjatywą niemiecko-rosyjską dotyczącą położenia na dnie Bałtyku (do którego właśnie nie mamy dostępu) z jawnym pogwałceniem naszych praw i ograniczeniem dostępu do polskich portów, rury z gazem jest całkowicie przypadkowa?
Może warto abyśmy wspólnie głośno pytali, zmuszając zarówno unijnych "racjonalizatorów", jak i naszych rodzimych decydentów (którzy chyba problem przespali), o co dokładnie chodzi z tym numerem i czy nie jest to numer ponad unijny?
Czas na zadawanie takich pytań tuż przed wyborami wydaje się wyjątkowo odpowiedni, bo i politycy są wtedy skłonniejsi do "rozmów z narodem".
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.