Nasuwają się przykre podsumowania Watahy 2012. Skupię się tylko na jednym – integracji środowisk konserwatywnych, patriotycznych, prawicowych itp. Krótko mówiąc zabrakło tej integracji.
Ja tu jestem tylko ze swoimi kolegami!
******************************************************************************************************************************************************************************************************************************************
Nasuwają się przykre podsumowania Watahy 2012. Skupię się tylko na jednym – integracji środowisk konserwatywnych, patriotycznych, prawicowych itp. Krótko mówiąc zabrakło tej integracji.
Forma zajazdy – biwak – aż się prosi o integrację – wspólne śpiewy przy ognisku, spędzaanie czasu przy ogniu, wspólne spożywanie posiłków przy ogniu. Organizator jednak nie zadbał o to. W zasadazie poza dostarczeniem wody bieżącej i toalet, zajął się tylko konferencją w stodole. Nie byo wspólnej kuchni. choć można było to zrobić, finansując np. niewielką opłatą za uczestnictwo. Nie było wspólnego kotła, wspólnej kiełbasy, wspólnej herbaty, wspólnych śniadań, obiadów, kolacji. Nie było jak poczuwać się do wspólnoty przy atawistycznym symbolu – ogniu. Mało tego. Chcąć uczciwie wypełniać niepisany regulamin imprezy – uczestnicząc we wszystkich wykładach w stodole – nie można było nawet samego siebie zaopatrzyć w prowiant wychodząc do sklepu do pobliskiej wioski z powodu braku czasu i nie można było ugotować ani zaparzyć herbaty bo zaraz było wołanie. Efektem był spęd brudnych, ugłodzonych ludzi do stodoły. Przynajmniej w moim przypadku.
******************************************************************************************************************************************************************
Do braku integracji bardzo dobrze wpisalo się wielu z uczestników. Niektórzy wprost wyśmiencie czuli się tworząc kółka wzajemniej adoracji i wchodzili ze sowimi tajnymi klikami do wspólnoty wokół ogniska udając, że są ze wszyskimi.
***************************************************************************************************************************
***************************************************************************************************************************
Siedziałem w sobotę przy ognisku jak większość. Myślałem, że wszyscy jesteśmy razem. Obok mnie przechodziła z rąk do rąk ogromna butla wina. Przede mną zatrzymała się. "Kierownik " butli zakomenderował aby wycofać ją do góry, do drugiego szeregu, kiedy miała dojśc do mnie. Okazało się, że jest jakaś podgrupa, która niby jest ze wszystkimi przy ognisku, ale koleguje się tylko ze sobą. Poczułem się poniżony i odtrącony tym bezceremonialonym potraktowaniem. Poczułem się jak ktoś gorszy, trędowaty.
Niby ktoś puszcza w tłum baniak wina, który ma być sybolem wspólnoty (pomijając rozweselający charakter alkoholu), a tu się okazuje, że w tłumie są gorsi i lepsi. Tylko "niektóry tłum" ma prawo. Nawet gdybym ja i może inni pili na tzw. "krzywy ryj" to przecież w takiej wspólnocie nie powiniśmy sobie wypominać co kto finansowaŁ, kto ile wypił, koto ile zjadł.
Zresztą gotów byłbym zapłacić za te łyki wypitego z przyjacółmi z prawicy wina. Niestety tuż przede mną została wycofana butla, a ja zostałem odrzucony. Nie miałem nawet szans wynagrodzić kolegom ich ewentualnych strat finansowych.
*********************************************************************************
O tej grupie co przy wspólnym ognisku robią podziały mogę powiedzieć to co w tytule
"Ja tu jestem tylko ze swoimi kolegami!"
*********************************************************************************
Myślę, że u komunistów na Przystanku Woodstock nie odrzuca się tak ludzi, nawet gdyby niektórzy załapali na ten przysłowiowy "krzywy ryj". Przykre, że w gronie "patriotów" tak się traktujemy. Wataha 2012 w sferze prywatnej okazała się w mojej ocenie zlotem kiluosobowych klik.