Bez kategorii
Like

Izrael znowu bezkarny?

24/10/2012
391 Wyświetlenia
0 Komentarze
14 minut czytania
no-cover

Izrael po raz kolejny przekroczył czerwoną linię. Dopiero rejs Flotylli Wolności i bezprecedensowy atak na ten konwój z pomocą humanitarną przypomniał światu o cierpieniach Strefy Gazy i eskalacji okupacyjnej przemocy w całej Palestynie.

0


Izrael po raz kolejny przekroczył czerwoną linię. Nieustanna przemoc wobec Palestyńczyków, rozbudowa nielegalnych osiedli i muru bezpieczeństwa na Zachodnim Brzegu oraz w Jerozolimie spowszedniały opinii międzynarodowej. Dopiero rejs Flotylli Wolności i bezprecedensowy atak na ten konwój z pomocą humanitarną przypomniał światu o cierpieniach Strefy Gazy i eskalacji okupacyjnej przemocy w całej Palestynie.

Uczestnicy Flotylli Wolności – konwoju 6 statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy – spodziewali się ataku ze strony izraelskiej marynarki wojennej. Od wielu dni wiadomo było, że rząd w Tel Awiwie zaangażował połowę swej floty w operację powstrzymania rejsu statków. Można było oczekiwać zdecydowanych działań Cahalu, bo dowódcą operacji mianowano Ehuda Baraka – ministra obrony, na którym ciążą oskarżenia o zbrodnie wojenne dokonane podczas operacji „Płynny ołów” na przełomie 2008 i 2009 r. Nikt jednak nie mógł przewidzieć tego co się stało.

Przygotowani na stawianie biernego oporu, bez użycia przemocy, aktywiści zostali zaatakowani z niesłychaną brutalnością. Najpierw padły strzały w kierunku statków Flotylli, potem na pokłady jednostek pod banderami Turcji, Grecji i USA wystrzelono granaty gazowe i hukowe. Najgorsze jednak zaczęło się, gdy do akcji weszli komandosi wyposażeni w ostrą amunicję. Atak nastąpił z powietrza i z morza. Bilans ostrzału i abordażu, przeprowadzonego na wodach międzynarodowych, to co najmniej 9 zabitych i 30 osób rannych. Po masakrze na statkach nastąpiła ofensywa informacyjna.

Wojna informacyjna

Propagandziści izraelskiej armii dwoili się i troili, by usprawiedliwić tę niczym nieuzasadnioną rzeź. Świat miał uwierzyć, że napadnięci są w rzeczywistości agresorami, a uzbrojeni po zęby komandosi padli ofiarą niesprowokowanego ataku. Jakby mało było rozlewu krwi, ofiary izraelskiej akcji sponiewierano jeszcze po śmierci przedstawiając je jako terrorystów powiązanych z Al-Kaidą. Odebranie uczestnikom Flotylli wszystkiego z aparatami fotograficznymi, telefonami komórkowymi i kamerami na czele miało stworzyć dogodne warunki dla przedstawienia światu jedynie słusznej wersji wydarzeń.

Najbardziej proizraelscy dziennikarze i komentatorzy mogli się rozwodzić nad dowodami w postaci starannie wypreparowanych i zmontowanych fragmentów nagrań dostarczonych przez napastników, ale nie trwało to długo. Porty z których wypływały statki Flotylli udostępniły wyniki kontroli przeprowadzonych w ładowniach, z których wynika, że na pokładach nie było niczego co mogłoby zagrażać Izraelowi. Informację tę potwierdziła niezależna firma wynajęta przez Flotyllę dla zbadania ładunków.

Rząd Turcji oświadczył, że przed wypłynięciem zweryfikował listę swych obywateli biorących udział w rejsie. Także telewizyjne relacje na żywo, zanim zostały przerwane przez armię izraelską rzetelnie pokazywały atak. Parę dni później opowiadania wypuszczonych z więzień w Aszdod i Beerszebie uczestników Flotylli zdecydowanie podważyły izraelską wersję wypadków. Wątpliwości rozwiały pierwsze sekcje zwłok ofiar izraelskiego ataku. Każda z ofiar śmiertelnych została ugodzona co najmniej kilkoma pociskami w głowę i tułów – nie mogło być mowy o przypadkowych, niezaplanowanych strzałach.

Izrael, jedna z 4 największych potęg wojskowych na kuli ziemskiej, a zarazem jedno z najagresywniejszych państw z wyjątkową łatwością uruchamiające swą machinę wojenną, przegrywa wojnę o prawdę. Od lat izraelscy propagandziści i liczni proizraelscy publicyści dokonują niezwykłych zabiegów retorycznych, aby usprawiedliwić działania, których usprawiedliwić się nie da.Ileż to razy słyszeliśmy, że inwazja na sąsiednie państwo stanowi akt samoobrony, że ludzie zamknięci w bantustanach na Zachodnim Brzegu zagrażają istnieniu państwa Izrael, że 1,5 miliona oblężonych, bombardowanych i dosłownie spychanych do morza w maleńkiej Strefie Gazy chce zniszczyć „jedyną demokrację na Bliskim Wschodzie”, że legalizacja tortur to wyraz humanitarnej troski o bezpieczeństwo zwykłych ludzi, że pozasądowe egzekucje liderów okupowanego ludu są sposobem na potrzymanie procesu pokojowego, a najlepszym sposobem na pokój między narodami jest oddzielenie ich 10 metrowej wysokości murem ciągnącym się ponad 700 km. (..) 

 Szok i przerażenie społeczności międzynarodowej

Izraelski atak na nieuzbrojone jednostki, przeprowadzony na wodach międzynarodowych w odległości 75 mil morskich od brzegów Izraela zasługuje na miano aktu morskiego piractwa. Tezę tę wzmacnia fakt, że wielu z 700 pasażerów Flotylli Wolności zostało pobitych (izraelscy komandosi posługiwali się listami z fotografiami najbardziej znanych aktywistów), a wszystkich porwano i obrabowano. W chwili, kiedy piszę te słowa zabrane laptopy, kamery, ubrania i kosmetyki wciąż nie wróciły do swoich właścicieli. Piractwo to jednak nie jedyne określenie, które pojawia się w kontekście ataku. Flotylla Wolności składała się z 6 statków pod banderami Turcji, Grecji i USA. Atak na jednostki morskie jest zgodnie z prawem atakiem na terytorium kraju pod banderą którego płyną. Można zatem mówić o akcie wojny wymierzonym w 3 kraje NATO.

Czy w tej sytuacji izraelski atak doprowadzi do przełomu? Czy sprowokuje reakcję NATO? Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby np. Syria zdecydowała się na podobny akt agresji, w którego wyniku zginęliby obywatele Turcji i USA. Przypadek Afganistanu, który zaledwie gościł u siebie organizację podejrzewaną o dokonanie ataku na terytorium USA, daje tu pewne wyobrażenie o możliwym scenariuszu. Czy Izrael zostanie potraktowany podobnie?

 Wiele wskazuje, że tak się nie stanie. (…)

Dla słabości i niekonsekwencji społeczności międzynarodowej charakterystyczne były słowa szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego, który potępienie Izraela poprzedził formułką o prawie tego państwa do bezpiecznych granic. Nikomu nie przychodzi do głowy, że także Liban czy Syria mogłyby mieć takie prawo, że kontrolowana przez Izrael ludność palestyńska także ma prawo do bezpieczeństwa i ochrony.

Największe więzienie świata

Po operacji "Płynny Ołów" wydawało się, że na Bliskim Wschodzie może być tylko lepiej. Trwające 22 dni bombardowania i ofensywa lądowa, w których zginęło 1400 Palestyńczyków, w tym 80% to cywile, stanowiły największą orgię okupacyjnej przemocy od wojny sześciodniowej w 1967 roku. Po zakończeniu ataków, w czasie których – według raportu oenzetowskich śledczych pod przewodnictwem sędziego Richarda Goldstone’a, Amnesty International, B’Tselem i innych – popełniono zbrodnie wojenne, a być może także zbrodnie przeciw ludzkości, Zachód zdobył się na kilka słów potępienia… i tradycyjnie odwrócił wzrok.

Ignorując to, co najważniejsze, czyli rozłożoną w czasie przemoc blokady Strefy Gazy (…) To nic innego, jak nie rzucająca się w oczy światowej opinii publicznej, ale przez to niemniej skuteczna, czystka etniczna. 

W oczy opinii światowej nie rzuca się także dramatyczna sytuacja ekonomiczna – 40% półtoramilionowej populacji żyje w skrajnej nędzy na granicy głodu, 50% nie ma pracy, a 80% cierpi biedę, wegetując na kroplówce pomocy humanitarnej. Zniszczone w bombardowaniach domy leżą w gruzach, ponieważ Izrael zniszczył wszystkie składy z materiałami budowlanymi, a jednocześnie zakazuje ich wwozu do Gazy. Według ONZ z ponad 3,5 tys. domów zniszczonych w trakcie operacji "Płynny Ołów", 2/3 nie odbudowano do dziś. Jeszcze przed operacją to właśnie w Gazie izraelskie siły okupacyjne dokonywały najkrwawszych akcji pacyfikacyjnych. Od wycofania z terytorium Strefy 8 tys. nielegalnych kolonistów w roku 2005 do końca 2007 r. okupanci zabili tu ponad 1200 osób. 
 

Przemoc przybrała na sile, gdy w wyborach do rady ustawodawczej Autonomii Palestyńskiej w styczniu 2006 r. zwyciężył Hamas. Stosując przestępczą zasadę odpowiedzialności zbiorowej, izraelskie władze postanowiły ukarać 1,5 milionową społeczność za niewłaściwy – z punktu widzenia interesów Tel Awiwu – wybór.

Tylko w pierwszej połowie 2006 r. na Strefę Gazy wystrzelono 8 tys. pocisków artyleryjskich, które zabiły ponad 130 osób. Potem było już tylko gorzej. Na początku roku 2008 podobna liczba ludzi zginęła w trwających zaledwie kilka dni atakach lotniczych i artyleryjskich. Była to wtedy największa masakra od wielu lat. Niespełna 10 miesięcy później, pierwszego dnia operacji "Płynny Ołów", 27 grudnia 2008 r., w bombardowaniu życie straciło życie aż 200 mieszkańców Gazy.

Szacowane na blisko 3 tys. ofiary izraelskich bombardowań w latach 2005-2009 nie wyczerpują listy zabitych w wyniku blokady. Na granicach Strefy izraelscy snajperzy strzelają do rolników (tylko od połowy stycznia do końca sierpnia 2009 r. zginęło w ten sposób 30 osób, a ok. 70 zostało rannych). W ciągu minionych 3 lat prawie 300 osób zmarło ponieważ władze izraelskie odmówiły im wyjazdu z Gazy na konieczne leczenie.

Pułapka humanitarna

 (…) Mieszkańcom Gazy trzeba pomocy, ale przede wszystkim potrzeba im usunięcia przyczyn katastrofy humanitarnej, której doświadczają od trzech lat. To przyczyną była decyzja polityczna Tel Awiwu, a nie jakieś czynniki obiektywne w rodzaju katastrofy naturalnej czy globalnego kryzysu. 

 Dyplomacja USA wraz z Netanjahu chcą dziś pod pozorem poszukiwania humanitarnego rozwiązania wepchnąć Gazę w okrutną pułapkę. Skupienie się na warunkach ewentualnego uchylenia drzwi dla większej pomocy odsuwa z pierwszego planu kwestie kluczowe, które mają charakter polityczny. (…)

Czas na bojkot, sankcje i oddolny nacisk

 Po pirackim ataku na Flotyllę Wolności społeczność międzynarodowa powinna na poważnie rozważyć wprowadzenie restrykcji przeciw Izraelowi. Dlatego dziś nie wolno nam dopuścić, aby świat zapomniał o Strefie Gazy. Jeżeli rządy nie są skłonne egzekwować prawa międzynarodowego obowiązek ten spada na organizacje i inicjatywy oddolne. Takie jak te, które zorganizowały Flotyllę Wolności. Alternatywą jest bierne przyglądanie się, jak domniemane ludobójstwo staje się rzeczywistością. 

za: Przemysław Wielgosz, Le Monde diplomatique 

0

night rat

37 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758