Bez kategorii
Like

Izrael – ofiara własnych obsesji?

27/04/2012
346 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Izrael nie jest już bezbronnym kraikiem, a największą militarną potęgą na Bliskim Wschodzie. Już czas, aby porzucił martyrologię i zrozumiał własne błędy – apeluje na łamach „The New York Times” Stephen Robert.

0


Jako amerykański Żyd urodzony w 1940 roku, przez ponad sześćdziesiąt lat głosiłem lub powtarzałem większość następujących stwierdzeń: "Arabowie nigdy nie marnują okazji, by zmarnować okazję"; "Ludność palestyńska powinna zostać wchłonięta przez inne państwa arabskie"; "Izrael wycofał się ze Strefy Gazy – i patrzcie, do czego doszło"; "Naród palestyński nie istnieje"; "Izrael musi kontrolować Zachodni Brzeg dla własnego bezpieczeństwa"; "Krytycy Izraela to przeważnie antysemici albo Żydzi nienawidzący własnego narodu"; "W świetle Biblii, wschodnią granicę Państwa Izrael powinna wyznaczać rzeka Jordan"; "Winę za odrzucenie ONZ-owskiego planu podziału Palestyny z 1947 r. ponoszą Arabowie".

Rzecz jasna, Arabowie mają swoje własne odpowiedzi na powyższe deklaracje, i całe mnóstwo własnych pretensji.

Jako człowiek wychowany w rodzinie o silnych sentymentach proizraelskich, rozumiem, skąd biorą się te komentarze. Mój ojciec ocalał z pogromów ludności żydowskiej na Ukrainie. Na własne oczy widział, jak kozaccy maruderzy ścinali głowy setkom mieszkańców jego rodzinnego miasteczka. Na kilka sekund przed egzekucją darowano mu życie ze względu na to, że był dzieckiem. W 1922 r. jego rodzinie szczęśliwie udało się uciec do Ameryki. Niedługo później, podczas drugiej wojny światowej, wszyscy Żydzi ze wspomnianego miasteczka zginęli od kul nazistów.

Milionom żydowskich rodzin, zdruzgotanych doświadczeniem Holokaustu, państwo żydowskie jawiło się jako ostateczne schronienie przez prześladowaniami ciągnącymi się od stuleci. W cudowny sposób Izrael wyrósł na silny, kwitnący i demokratyczny kraj. Wszelka krytyka była nie do pomyślenia, dopóki los naszego raczkującego państwa wisiał na włosku.

Przebrzmiała martyrologia

Od niedawna jednak nasza tradycyjna mądrość wywołuje we mnie poczucie dyskomfortu. Powtarzanie tych samych argumentów od 60 lat, podczas gdy problem tylko przybiera na sile, woła o zmianę naszego sposobu myślenia. Ten swoisty reset musi uwzględniać zasadnicze zmiany, jakie zaszły po 1948, a zwłaszcza po 1967 r.

Co takiego się zmieniło? Izrael, z bezbronnego kraiku otoczonego przez kilkadziesiąt milionów wrogo nastawionych arabskich sąsiadów, stał się największą militarną potęgą na Bliskim Wschodzie. Niebezpieczeństwa nigdy nie znikną, ale układ sił w regionie zmienił się niezaprzeczalnie.

Więcej na ten temat tutaj.

(www.interia.pl)

 

0

Aleksander Pi

"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."

1837 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758