Bez kategorii
Like

Iwona Jankowska: Firmy zastraszają związkowców [wywiad]

16/06/2012
594 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Decyzja Sejmu o podwyższeniu wieku emerytalnego negowana jest tak przez (co pokazują bezlitośnie sondaże) społeczeństwo RP, jak wielu polityków i związkowców.

0


Po okresie wyciszenia związki zawodowe wracają na arenę polityczną, wykorzystując niezwykle sprzyjający dla siebie moment. Przywykliśmy od kilkunastu lat do tego, że synonimem słowa "związek" są "Solidarność" i OPZZ. Tymczasem po 1989 r. w Polsce ma prawo działać (i działa) wiele central związkowych, niekiedy niewielkich, ale za to aktywnych.
Z działaczką "Sierpnia 80", panią Iwoną Jankowską, rozmawiam o chwili obecnej ruchu pracowniczego.

Beata Traciak: O związkach zawodowych zaczyna się znowu mówić przy okazji protestów pod Sejmem RP. Protestują członkowie "Solidarności", a przecież ruch związkowy to także organizacje mniej znane i mniej liczne… Reprezentuje Pani jedną z takich niewielkich central związkowych, mianowicie "Sierpień ’80". Dlaczego akurat ten związek Pani wybrała?
Iwona Jankowska / Fot. Z albumu Iwony JankowskiejIwona Jankowska: – Przygoda z organizacją związkową rozpoczęła się w maju 2011 roku. Przed podjęciem decyzji o wyborze konkretnego związku pisaliśmy do kilku szefów związków (także tych wielkich).

Jedyną osobą, która zainteresowała się 10-osobową grupką zapaleńców, był przewodniczący WZZ "Sierpień 80" – Bogusław Ziętek, znany z głośnych akcji protestacyjnych, jak również twardych negocjacji z pracodawcami.

Dla wielu z nich pracownik jest jedynie kosztem, który musi ponieść firma i właśnie w taki sposób jesteśmy traktowani. Uważam, iż duże związki zawodowe zarządzane są przez ludzi dogadanymi z aktualną władzą lub z aktualną opozycją i służą jedynie walce o stanowiska. Nie chcą zauważać problemów, które są codziennością w korporacjach.

Czy protesty w Warszawie zasługują na traktowanie serio, czy jest to jedynie (o czym piszą niektórzy publicyści) rodzaj gry o elektorat, gdyż przyspieszone wybory stają się coraz bardziej możliwe?
– Protesty w Warszawie są oczywistą grą o elektorat. A hasła socjalne stały się elementem propagandy w momencie walki o władzę.

Żadna ze stron, włącznie z teraźniejszą opozycją, nie ma najmniejszego zamiaru ich realizować. Są to ludzie tak samo związani z aparatem wyzysku społeczeństwa, jak i aktualna władza. A protestujących obywateli traktują jako grzbiety, po których będą się dobierać do"koryta".

Decyzja Sejmu o podwyższeniu wieku emerytalnego negowana jest tak przez (co pokazują bezlitośnie sondaże) społeczeństwo RP, jak wielu polityków i związkowców.

Po ukończeniu studiów pracowała Pani i działała jako związkowiec w sieci OBI. Czy pracodawcy nadal uważają związki za swojego wroga, który przeszkadza im w lekceważeniu interesów pracowniczych?

– W OBI pracowałam od 2004 roku, po 4,5 latach odeszłam z firmy na własne życzenie, by po 1,5 roku przerwy zwrócić się z prośbą o ponowne przyjęcie. Do tej pory wypomina się mi, że prosiłam ówczesnego dyrektora o powtórne przyjęcie do pracy, aby po dwóch miesiącach zostać członkiem Komitetu Założycielskiego WZZ "Sierpień 80". Do tej pory pełnię funkcję zastępcy przewodniczącego w spółce Superhobby Market Budowlany, co pracodawcę bardzo boli, gdyż nie ma nade mną żadnej władzy.

Zarówno Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej, jak i prawo pracy, gwarantują możliwość przynależności związkowej.

Jednak, gdy ogłosiliśmy fakt powstania struktur związku, jego członkowie zostali
nazwani „gnojami i nierobami”, którym nie chce się pracować i tylko z tego powodu potrzebujemy ochrony, jaką zapewni nam związek zawodowy.

W Komitecie Założycielskim było 5 osób z umowami czasowymi. Do maja 2011 pozbyto się w tzw. białych rękawiczkach 4 osób, nie przedłużając z nimi umów.
Piątą, a tak naprawdę pierwszą, ofiarą dialogu "Sierpnia 80" z pracodawcą była osoba, którą zwolniono.

Sprawa trafiła do sądu pracy i zakończyła się ugodą, zaproponowaną przez
pracodawcę i odszkodowaniem. Nieobce są nam też próby zastraszania pracowników, zainteresowanych związkiem zawodowym. Jeżdżąc po marketach południowej Polski, byliśmy świadkami szantażu pracowników przez ich przełożonych.

Grożono im, że jeżeli będą z nami rozmawiać, grozi im dyscyplinarne zwolnienie… Sieć OBI nigdy nie liczyła się ze zdaniem zwykłych pracowników i bardzo trudno przełknąć jej fakt, że w tej chwili jest zobowiązana do rozmów z przedstawicielami związku.

Szukając pracy, przyznawałam się do przynależności związkowej (i jestem z tego dumna) – niestety traktowana byłam jak ktoś, kto może być dla firmy niebezpieczny.

Wielu związkowców udziela się też na niwie stricte politycznej. Czy łączenie tego typu działalności nie przeszkadza, by należycie dbać o interesy pracowników?
– Absolutnie nie. Stoję na stanowisku, że te dwa działania powinny się uzupełniać, a ramię polityczne powinno być tym, które dąży do realizacji postulatów związkowych, tych prawdziwie socjalnych.

Oczywiście, nie mogę mówić w imieniu wszystkich związkowców, którzy udzielają się także partyjnie. Jestem członkiem Polskiej Partii Pracy i uważam, iż każdy obywatel ma prawo do swoich poglądów i ich wyrażania. A PPP szczególną wagę przywiązuje właśnie do spraw pracowniczych.

Decyzja Sejmu o podwyższeniu wieku emerytalnego negowana jest tak przez (co pokazują bezlitośnie sondaże) społeczeństwo RP, jak wielu polityków i związkowców.

Związki to w krajach o rozwiniętej demokracji szkoła samorządności. Coraz więcej z nich domaga się wprowadzenia przez samorządy terytorialne budżetu partycypacyjnego. Taka sytuacja ma miejsce w Kalwarii, gdzie odbyło się 13.05. referendum, z którego Pani właśnie wróciła. Co możemy już powiedzieć o przyczynach i wynikach tego referendum?
– Temat jest bolesny i pokazuje jak daleka droga czeka nas, aby Polacy zrozumieli, czym jest odpowiedzialność za kraj, miasto, wieś, gminę, w których się mieszka…

Przyczyną zorganizowania referendum, dotyczącego odwołania burmistrza miasta i gminy Kalwaria, była całkowita arogancja w sprawowaniu władzy, brak przejrzystości oraz wiele szczegółowych zarzutów przeciwko aktualnemu burmistrzowi, podnoszonych przez grupę odważnych obywateli, mieszkańców gminy.

Niestety, pomimo dużego wysiłku grupy referendalnej oraz pomocy związkowców (w tym mojej) – frekwencja w referendum była zbyt niska, aby okazało się ono ważne.

Przyczyniło się do tego między innymi nawoływanie burmistrza do bojkotu
referendum, co może świadczyć o tym, iż bał się, że mieszkańcy będą mieli okazję go ocenić. Miały miejsce także przypadki łamania przez nieznane osoby ciszy wyborczej poprzez rozklejanie setek ulotek, nawołujących do bojkotu referendum.

Zimna i deszczowa pogoda także nie była sprzymierzeńcem. Co jednak ważne, zdecydowana większość z tych, którzy zdecydowali się głosować, oddała swój głos za odwołaniem burmistrza.

Fakt, że Polacy nie garną się do działalności społecznej, powoduje, że bardzo wiele z lokalnych samorządów w Polsce opanowanych jest przez niemal mafijne grupy cwaniaków na styku władzy i biznesu, grupy robiące świetne prywatne interesy za publiczne pieniądze. Dopóki jako obywatele będziemy na to swoją biernością przyzwalać – nic się nie zmieni.

Niedawno brała Pani udział w spotkaniu członków niewielkich związków zawodowych pod Częstochową. Byli tam ludzie m.in. z Federacji Pracowniczej, Inicjatywy Pracowniczej czy Związku Syndykalistów Polskich.

Jak ocenia Pani możliwość realnej współpracy niewielkich central, gdzie zarządy nie są "przywiązane do stołków", ponieważ ich statuty zakładają brak etatów dla zarządów, co ma ograniczyć m.in. możliwość korupcji? Co dzieli niewielkie organizacje związkowe w Polsce, a co je łączy?
– Dzieli jedna z głównych wad Polaków – nieumiejętność współpracy poprzez skupienie się na sprawach ważnych, najważniejszych… Brak umiejętności rozmowy, słuchania siebie nawzajem, dochodzenia do porozumień, trudnych, ale umożliwiających współdziałanie. A bez współpracy nie będzie możliwe wywieranie jakiejkolwiek presji na władzę, oderwaną od elektoratu.

Chciałabym również przypomnieć, że 26 lutego 2012 roku odbyły się akcje solidarnościowe pod marketami OBI, zorganizowane przez Federację Pracowniczą, Związek Syndykalistów Polskich i Federację Anarchistyczną, mające zwrócić uwagę klientów na sposób traktowania zarówno związkowców, jak i pracowników przez zarząd i kadrę kierowniczą.

Podany przeze mnie przykład w klarowny sposób pokazuje, że współpraca jest możliwa. W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować wszystkim organizatorom tych akcji.

Z Iwoną Jankowską

rozmawiała

Beata Traciak

www.bezjarzmowie.info.ke

0

Beata Traciak

Mieszkam w Krakowie. Jestem redaktorem Interia 360 i staram się pomagać chorym. Piszę tu "gościnnie" ze względu na sentyment, ale też mam tu jednego z Przyjaciół, którym jest nikt inny, jak Tomek Parol. DO jest moją pasją, ale też motywacją, ktrej nie będę ujawniać. Należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z racji j/w. Pasję łączę z dziennikarstwem.

72 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758