Od tej pory wszyscy brytyjscy dostawcy Internetu będzą musieli logować całą sieciową aktywność swoich klientów w czasie rzeczywistym, a dane te bedą przechowywane przez rok. Dostęp do nich będą miały policja, rozmaite służby specjalne i organa rządowe. Do tego wszystkie te instytucje będą mogły zażądać od działających w Wielkiej Brytanii firm, by odszyfrowały dane, które zostały zaszyfrowane w ramach oferowanych przez nich usług. Firmy będą też zobowiązane informować z wyprzedzeniem organa państwowe o wszelkich nowych mechanizmach bezpieczeństwa, jakie zamierzają zastosować, tak by nie utrudniło to przechwytywania danych.
Na tym jednak nie koniec. Legalne w Wielkiej Brytanii stało się włamywanie przez służby do komputerów, sieci i wszelkiego rodzaju urządzeń informatycznych należących do obywateli. Na pociechę profesje tzw. społecznego zaufania zostały objęte specjalną ochroną. Teraz aby włamać się do komputera prawnika, lekarza czy dziennikarza, rządowy agent będzie musiał wpierw uzyskać zgodę sądu.
Jim Killock, dyrektor Open Rights Group, organizacji od lat walczącej o zablokowanie inicjatywy Theresy May, nazwał przyjęte już przez obie izby brytyjskiego Parlament prawo „najbardziej ekstremalnym rozwiązaniem przyjętym w demokratycznym kraju”, przypominając, że przeciwko niemu występowali przedstawiciele Narodów Zjednoczonych, czołowe organizacje obrońców praw człowieka i wiodące spółki informatyczne. Wszystko na nic – w Wielkiej Brytanii prywatność po prostu nie jest prawem człowieka.
Rząd Jej Królewskiej Mości pociesza, że nowe prawo ma wbudowane mechanizmy prawne, które ochronią obywateli przed nadużyciami. Otóż minister spraw wewnętrznych sam nie będzie mógł nakazać przeszukania, będze potrzebował w tym celu zgody niezależnego komisarza, wyznaczonego przez sąd. Dodatkowo komisarz ten będzie nadzorował wykorzystywanie tych nowych uprawnień śledczych.
Zresztą nie są one takie nowe, przynajmniej według brytyjskiej premier. Theresa May wielokrotnie przypominała, że to po prostu nowelizacja przestarzałej ustawy Regulation of Investigatory Powers Act (RIPA) z 2000 roku, uwzględniająca zmiany we współczesnym świecie. W erze masowej inwigilacji, której zakres ujawniony został przez Edwarda Snowdena, ochrona prywatności obywateli nie jest żadnym obowiązkiem rządu.
Co ciekawe, opozycja nawet nie starała się o poprawki do projektu ustawy, nie wzięła też udziału w finalnym głosowaniu. Jeśli więc mieszkańcom Wielkiej Brytanii wydaje się, że mogą coś zmienić, wybierając w przyszłości Partię Pracy, to faktycznie, można powiedzieć, że wydaje im się. Kurs na brytyjski panoptykon został dawno obrany. Przypomnijmy, że Wielka Brytania to państwo z najbardziej rozbudowaną siecią monitoringu na świecie, w którym można trafić do więzienia za niewydanie na żądanie kluczy czy haseł do zaszyfrowanych danych.
Autorstwo: Adam Golański (eimi)
Źródło: DobreProgramy.pl