BIZNES
Like

Interwencjonizm a koncentracja gospodarcza

09/06/2013
1867 Wyświetlenia
2 Komentarze
55 minut czytania
Interwencjonizm a koncentracja gospodarcza

Państwo i koncentracja gospodarcza

0


Joseph Schumpeter w swojej najgłośniejszej książce pt. „Kapitalizm, socjalizm i demokracja” przedstawił opis ewolucji kapitalizmu w kierunku socjalizmu. Wielkie korporacje i koncerny miały być etapem pośrednim do scentralizowanego gospodarczego superorganizmu. Te procesy miały być zapośredniczone przez efekty skali, stabilizację stosunków produkcyjnych, braku nowych potrzeb konsumentów oraz ogólny postęp technologiczny. Ponura wizja, jeśli weźmiemy pod uwagę, że faktycznie dzisiejsze, zbiurokratyzowane, zatrudniające rzesze ludzi molochy korporacyjnie idealnie nadawałyby się na pierwsze cele socjalistycznej nacjonalizacji.

 

Proces ten miał odbywać się samorzutnie, to znaczy, że kapitalizm sam w sobie niesie tendencje do koncentracji gospodarczej. Miało to wynikać z zalet samego kapitalizmu – nieustannej racjonalizacji produkcji, postępu technologicznego i korzystania z efektu skali[1]. Przejście do socjalizmu, chociaż inaczej opisywane, nie tak automatyczne i nie wynikająca ze słabości, jakby życzył sobie tego Karol Marks, miało być jednak nie tyle co nieuchronne, co w zasadzie ekonomicznie uzasadnione.

 

Celem tego artykułu jest wykazanie, że proces koncentracji gospodarczej nie odbywa się całkowicie naturalnie i że jest w wielu punktach zapośredniczony przez państwowy interwencjonizm. Przedstawię środki, które prowadzą do „centralizacji” produkcji, zarówno te, których rządzący używają z premedytacją lub te, których używają bezwiednie.

 

Najpowszechniejsze środki, za pomocą których państwo dokonuje – świadomie, nieświadomie bądź bezwiednie – koncentracji gospodarczej to: cła, kontyngenty, licencje i koncesje, bariery wejścia (np. wadia), prawo akcyjne (dot. fuzji spółek akcyjnych), wysokie stawki podatkowe – zwłaszcza CIT, państwowe przetargi, prawo patentowe i autorskie, dyskryminacja cenowa i praktyki dumpingowe, subwencje i zwolnienia podatkowe, płaca minimalna i taryfy branżowe, skupy interwencyjne i ceny gwarantowane oraz bankowość centralna i least but not last inflacja.

 

  1. 0.       Koncentracja gospodarcza

Jako koncentrację gospodarczą umownie rozumiemy:

a)       Utrzymanie za pomocą państwowego interwencjonizmu obecnej struktury stosunków produkcji (Produktionsverhältnisse – Eucken).

b)       Celową politykę państwa zmierzającą do stworzenia, utrzymania lub dalszego „powiększenia” pewnych podmiotów na rynku.

c)       Protekcjonizm oraz filozofię „too big to fail”.

d)       Wszystkie te środki, które w rachunku końcowym przyczyniają się do dyskryminacji mniejszych („marginalnych”) przedsiębiorstw i tworzeniu „barier wejścia” i kosztów funkcjonowania na rynku związanych z porządkiem narzuconym przez państwo.

 

Koncentrację gospodarczą możemy rozumieć także jako zawiniony przez państwo przerost średniej wielkości przedsiębiorstwa ponad optimum[2]. Trudność sprawia jednak jego „metryczne” określenie. Wiadomo, że inne będzie optimum dla przemysłu motoryzacyjnego bądź lotniczego, a inne (mniejsze) dla zakładów fryzjerskich czy weterynaryjnych[3]. Nasze rozważania ograniczymy do tego, jak państwo wpływa konserwująco na obecną strukturę produkcji.

 

Utrzymywanie aktualnej struktury produkcji, celowe „podtrzymywanie na chodzie” istniejących przedsiębiorstw jest szkodliwe, gdyż jest hamowaniem przez państwo rozwoju gospodarczego, cechującego się nieustanną „kreatywną destrukcją” (Schumpeter) starych potrzeb i restrukturyzacją oraz dopasowywaniem się przedsiębiorców do nowych realiów gospodarczych.

 

  1. 1.       Protekcjonizm

 

Ta grupa środków, której wspólnym mianownikiem jest protekcjonizm, została omówiona już wiele razy, dlatego opiszemy ją na samym początku i tylko skrótowo. W odniesieniu do koncentracji gospodarczej głównym motywem przy ustalaniu cła jest ochrona rodzimej wytwórczości (spełnia to kryterium a). Zazwyczaj argumentuje się to potrzebą „inkubacji”[4] własnego przemysłu, tzn. zabezpieczeniu go przed konkurencją zagraniczną, by na tyle okrzepł na rynku krajowym, aby mógł konkurować z nią w nieokreślonej przyszłości na „równych zasadach”. W ten sposób państwo samo prowokuje koncentrację gospodarczą wyznaczając cel polityczny. Wspieranie własnego przemysłu łączy się nieodłącznie z prowokowaniem ekspansji niektórych branż kosztem reszty gospodarki[5].

 

W skrajnych przypadkach państwo zakazuje zagranicznemu przedsiębiorcy inwestowania. W historii rzadko (poza ustrojami totalitarnymi) dochodziło do tego, gdyż zazwyczaj wystarczyło wprowadzić takie cło, które daje przewagę wytwórcom krajowym odnośnie ich rentowności bądź zyskowności (cło zaporowe), tudzież pozwala „na równych zasadach rywalizować” podmiotom krajowym z zagranicznymi (cło „wyrównujące”). W tym celu, jeśli cena produktu zagranicznego jest wyższa od ceny polskiego substytutu, należałoby wprowadzić takie cło na produkt zagraniczny, aby jego cena przewyższyła cenę produktu polskiego.

 

Cła umożliwiają jednak manipulację wyłącznie cenami. Tymczasem produkty konkurują między sobą także w tych aspektach, które stanowią „składowe” preferencji konsumentów, np. jakości, bezpieczeństwa czy serwisu. Jeśli mimo „neutralizującego” cła konsumenci nadal są skłonni kupować zagraniczny produkt, jedynym zwycięzcą okazuje się państwo, które inkasuje cło. Producent krajowy zniszczył kapitał, producent zagraniczny poniósł koszty odprowadzenia cła, a konsument krajowy poniósł koszta.

 

Zdarza się, że z uwagi np. na dopłaty eksportowe zagranicznych państw dla swoich producentów, import nadal jest odpowiednio opłacalny, dochodziło w historii do ustalania ceł zaporowych. Zdarzało sie, że protekcjonistyczne państwa przechodziły do wojny celnej czy wzajemnych bojkotów[6].

 

 

 

Ponieważ wolny handel międzynarodowy dopuszcza konkurencję zagraniczną, przez co dotychczasowa pozycja potentatów krajowych staje się zagrożona, z jednej strony sprzyja on dekoncentracji gospodarczej[7]. Z drugiej strony ekspansja na światowy rynek zbytu pozwala jeszcze lepiej wykorzystać efekty skali, przewag komparatywnych i krzywej doświadczenia, tym samym prowadząc do koncentracji, tym razem na poziomie międzynarodowym.  Otwarcie rynków będzie zatem nieodłącznie związane z dwoma efektami: Z jednej strony godzi w establishment gospodarczy danego kraju, gdyż krajowi wytwórcy muszą liczyć się z potencjalnym wejściem na rynek zagranicznego konkurenta, z drugiej strony poszerza wielkim, zagranicznym korporacjom rynek zbytu, przez co mogą one „urosnąć” jeszcze bardziej.

 

Należy zastrzec tu, że nie rozmawiamy o skutkach wyłącznie ekonomicznych. Jakkolwiek można przyjąć, że wolny handel międzynarodowy zamienia problem „krajowej” koncentracji gospodarczej na problem „międzynarodowej” koncentracji, to globalizacja gospodarki wymusza konkurencję pomiędzy państwami pod kątem np. ich systemów fiskalnych. Z punktu widzenia polityków bolesnym jest fakt, że na światowej arenie działają banki, korporacje czy firmy o budżetach i aktywach przekraczających budżety sterowanych przez nich państw oraz z możliwością „wyeksportowania” swoich miejsc pracy w korzystniejsze (tańsze?) lokalizacje. Ten temat jest mocno kontrowersyjny i jest przyczyną wielu politycznych, a nawet ideologicznych sporów. Z punktu widzenia państwa ta sytuacja na pewno nie jest komfortowa, ponieważ groźba offshoringu może zmusić go do cięć w podatkach i kosztach pracy, czyli ogólnie do tworzenia bardziej „komfortowych” warunków dla prowadzenia biznesu. Polityka staje się zakładnikiem wielkiego biznesu.

 

Paradoksalnie offshoring sprzyja jednak dekoncentracji gospodarczej, gdyż jest on z uwagi na spore koszta transakcyjne opłacalny raczej wyłącznie dużym podmiotom gospodarczym[8], a w kraju „pozostają” uwolnione zasoby kapitału i pracy, które mniejsze podmioty mogą wykorzystać „od zera”. Z drugiej strony ma to negatywne odbicie na kondycji gospodarki. W tym przypadku zjawisko dekoncentracji można uważać za ekonomicznie niekorzystne.

 

Z kolei kontyngenty są oczywiście w oczywisty sposób skierowane na zablokowanie rynku, jednocześnie będąc najprostszym środkiem monopolizacji, gdyż sztucznie ograniczają ilość wyprodukowanego dobra, uniemożliwiając wejście nowym podmiotom na rynek.

 

  1. 2.       Bariery wejścia na rynek

Cła i zakazy można postrzegać jako bariery wejścia na rynek dla zagranicznego kapitału. Pozostają do omówienia bariery wejścia dla wszystkich podmiotów, przede wszystkim krajowych. Tutaj paleta środków „hamujących” jest spora, a większość z nich przedsiębiorca zna lub poznał z autopsji.

 

Bariery wejścia na rynek możemy podzielić na trzy grupy:

a)       Wymogi wykształcenia – certyfikaty, egzaminy państwowe.

b)       Wymogi formalne – wypisy, formularze, dokumentacja, zaświadczenia, poręczenia itd.

c)       Wymogi majątkowe – konieczność wpłacenia wadium, spełnienia określonych wymagań dot. posiadanego majątku lub dochodu.

 

Spełniając określone kryteria można otrzymać od państwa koncesję, licencję czy certyfikat, ogólnie formalne przyzwolenie państwa na pewną działalność gospodarczą, np. na wykonywanie danego zawodu. Chociaż ciężko to oszacować, można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że im więcej wymogów i im one ostrzejsze, oraz im dłuższa biurokratyczno-sądowa droga do otrzymania takiego przyzwolenia, tym ogólna bariera wejścia na rynek wyższa. Czas i środki inwestowane w „pozwolenie” można streścić jako „koszty wejścia na rynek”. Do tego dochodzą późniejsze koszty „transakcyjne, jeśli doliczymy np. prowadzenie wymaganej dokumentacji oraz koszty wynikające z inspekcji i kontroli przeprowadzanych przez państwowe instytucje.

 

Zauważmy, że koszta te będą takie same dla dużego i małego kapitalisty (pomijamy tematykę pozwoleń budowlanych i np. sanitarnych). Posiadacz większego kapitału ma większy margines działania przez wyższy globalny zysk. Dla samodzielnego, drobnego przedsiębiorcy bariery wejścia mogą być zniechęcające, zwłaszcza, że że „rozkręcanie” biznesu zajmuje trochę czasu i że dochód w tej fazie jest zazwyczaj niski, mocno niepewny i nieustabilizowany. Dochodzi zatem do selekcji – im większe bariery wejścia (wiążące się z czasem oczekiwania na pozwolenia i kosztami tegoż), tym mniejsza ilość małych przedsiębiorców wchodzących na rynek. Formułując językiem ekonomicznym: Wyższe koszty wejścia na rynek eliminują z niego potencjalnych przedsiębiorców[9], czyli tych, którzy dysponują małą zasobnością kapitału i przede wszystkim czasu.

 

Przejdźmy do wymogów finansowych. Do nich można zaliczyć np. obowiązkową kwotę, jaką trzeba wpłacić do organów nadzoru finansowego, aby uzyskać pozwolenie na założenie banku czy jakiejkolwiek innej spółki akcyjnej. Gdy do tego dochodzi „otwarcie granic” dla zagranicznego kapitału, to taka kombinacja najpewniej spowoduje, że kraj staje się idealnym celem „kolonizacyjnym”. Zagraniczny kapitał będzie tym, który wymaganą „kwotę wejścia” już posiadł, jest zatem w sytuacji uprzywilejowanej względem podmiotów krajowych, które nie spełniają natenczas określonego wymogu. W innym wypadku, gdy mamy do czynienia z dyskryminacją kapitału zagranicznego w formie np. zakazu „osiedlania” czy braku zgody na wejście na rynek krajowy, może w przypadku kraju o słabo rozwiniętej gospodarce rynkowej dojść do sytuacji, w której rynek zamrze na pewien czas przynajmniej dopóki na rynku krajowym nie znajdzie się kapitalista, który nie zgromadzi wymaganej „kwoty”.

 

Skomplikowaną kwestią i należącą już raczej do przeszłości jest kontrola handlu dewizami. Pozwalała ona na arbitralne sterowanie handlem poprzez agendę (urząd) rozdzielającą(y) zagraniczne waluty. Umożliwiało to np. faworyzowanie krajowych przy ich rozdziale transferując je od podmiotów zagranicznych, chcących zainwestować w kraju. Było to coś w rodzaju transakcji wiązanej: Zagraniczne podmioty przywoziły waluty z kraju swojego pochodzenia lub inną ogólnie akceptowaną (najczęściej dolary), w zamian za pozwolenie na działalność – swoisty haracz. Środki w ten sposób nabyte można było przekazywać krajowym podmiotom na nabycie zagranicznych dóbr kapitałowych lub dystrybucję zagraniczną. Zagraniczne podmioty musiały z kolei finansować się z własnych środków zadłużając się w spółce-matce[10].

 

Inną, choć zbieżną w wielu punktach, materią jest sprawa tzw. patriotyzmu gospodarczego. Jak już mówiłem, kierując się takimi pobudkami, można użyć powyższych środków do sterowania procesem gospodarczym, aby faworyzować podmioty krajowe i celowo osłabiać zagraniczne. Ma to na cel „inkubację” „narodowego” kapitału, przynajmniej do czasu gdy uznamy, że jest on już w stanie konkurować z zagranicznym na rynku krajowym, a co za tym idzie, będzie miał także lepsze szanse ekspansji na rynek międzynarodowy.

 

W tym wypadku należałoby ocenić, jakie branże w Polsce „zasługują” na ochronę w czasie „inkubacji”. Kryteriami mogłyby być: przewaga komparatywna, zasobność w surowce, sieć podwykonawców i kontrahentów. Żaden kraj nie jest jednak na tyle zasobny w surowce, dobra kapitałowe, know-how czy technologie, aby całkowicie zamknąć się w kokonie „narodowego kapitalizmu” – np. Polska nie posiada złóż uranu, więc cło na uran byłoby działaniem bezsensownym. Przypomina się cło na traktory, jakie wprowadził był laburzystowski rząd Nowej Zelandii – mimo zaporowej wysokości cła w kraju przemysł traktorowy jakoś „nie chciał” się rozwinąć[11]. W dodatku trzeba liczyć się z działaniami odwetowymi innych państw. Najlepsze patriotyczne intencje nie zdają się na nic przy realiach geoekonomicznych. Nie wydaje się też spójne, gdy jest się przeciwnym jednocześnie przeciwko koncentracji gospodarczej, a jednocześnie popierać powstawanie państwowych lub mających jakąś formę państwowej ochrony molochów.

 

  1. 3.       Subwencje, państwowe inwestycje i zwolnienia podatkowe

W tej grupie znalazły się środki, którymi państwo umyślnie prowokuje koncentrację gospodarczą. Są one w dużej mierze pokłosiem praktykowanego na początku XX w. neomerkantylizmu. Funkcjonowanie państwowych inwestycji opisałem w innym tekście[12]. Z powodu jakichś scjentystycznych przesądów część polityków i opinii publicznej sądzi, że o sukcesie ekonomicznym danego kraju decydują duże podmioty gospodarcze. Zdaje się, że jest to po pierwsze mylenie skutku z przyczyną. Tworzenie państwowego molocha w ekonomii pozbawionej szerokiej bazy małych i średnich przedsiębiorstw mija się z celem, gdy zabraknie mu krajowej „bazy popytu”, a zagranica nie będzie chciała importować jego produktów.

 

Następnym problemem jest „systemowe ryzyko” wielkich korporacji w czasach ostrych kryzysów gospodarczych. Możemy wyobrazić sobie sytuację, w której istnieje tylko parę wielkich korporacji zatrudniających wszystkich pracowników. Przepływ środków od konsumentów do producentów będzie ograniczał się tylko do nich (załóżmy, że czwartą instytucją jest producent pieniądza i zachowuje się on „neutralnie”), konkurencja będzie w zaniku. Te korporacje są w takim stanie od siebie uzależnione w najwyższym stopni, gdyż problemy jednej automatycznie oznaczają poważny problem dla całej gospodarki. Niestabilność dużych podmiotów gospodarczych w czasach kryzysowych leży jak na dłoni[13].

 

W obecnym czasie nie mamy tego rodzaju problemów, rynki ciągle są jeszcze na tyle konkurencyjne i elastyczne, że radzą sobie z podobnymi „wąskimi gardłami” czy „świńskimi górkami”, jak właśnie bankructwo jednego z kontrahentów. W warunkach wolnego rynku są to tylko przejściowe problemy, z którymi gospodarka radzi sobie dość szybko. Co innego, gdy na arenę wkracza państwo i usztywnia np. płace. Wtedy niemożliwym staje się np. adiustacja kosztów, gdyż nie można zejść poniżej pewnego poziomu (np. płacy minimalnej czy kosztów pracy) – w krytycznym momencie uniemożliwi to ponowne osiągnięcie rentowności. Wielkie zakłady w czasach kryzysu gospodarczego są zazwyczaj – fatalnie dla reszty gospodarki – wspierane przez państwo, wspomnieć należy chociażby politykę pełnego zatrudnienia. Wiąże się to właśnie ze społeczno-ekonomiczną niestabilnością dużych zakładów w czasie kryzysu[14]. Bankructwo zatrudniającej dziesiątki tysięcy pracowników firmy ma duże oddziaływanie na gospodarkę, a jeszcze większe na opinię publiczną.

 

W czasie kryzysu pojawia się silna tendencja dużych podmiotów gospodarczych do lobbowania o subwencję. To w jaki sposób sprzyja to koncentracji gospodarczej jest jasne, gdyż subwencja jest transferem z rentownej części gospodarki do mniej rentownej. Praktyka „too big to fail” (zbyt duży by upaść) podczas ostatniego kryzysu najlepiej obrazuje proces drenowania kieszeni wszystkich obywateli na rzecz rozmaitych bailoutów tylko dlatego, że zdaniem części polityków i ekonomistów pewne podmioty gospodarcze są na tyle „znaczące”, że ich upadek będzie w stanie spowodować reakcję łańcuchową prowadzącą do upadku całej branży czy nawet całej ekonomii. Jest to szantaż, gdyż nie jest to empirycznie możliwe do zweryfikowania.

 

Po przyznaniu samego bailoutu nie można stwierdzić wtedy, czy zaostrzył on kryzys, tudzież uniemożliwił on szybsze wyjście z niego, czy też faktycznie „uratował” on gospodarkę od kryzysu. Pewnym jest, że środki na subwencje państwowe będą pochodzić z inflacji, zadłużenia lub podatków. We wszystkich tych trzech przypadkach ucierpią przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy.

 

Appendix: Finansowanie wydatków państwa sprzyja koncentracji gospodarczej

 

Inflacja

W przypadku inflacji ci, co są najbliżej źródła monetarnej ekspansji, kupią dobra kapitałowe po cenach pochodzących z aktualnej jeszcze struktury cenowej. Zatem zyskają najbardziej beneficjenci subwencji. Im dalej w łańcuchu gospodarczym, tym oddziaływanie inflacji silniejsze. Na końcu łańcucha inflacyjnego znajdują się właśnie mali i średni przedsiębiorcy.

 

Zadłużenie

W przypadku finansowania wydatków (bailoutów?) z zadłużenia, dochodzi do efektu wypchnięcia marginalnych (czyli znowu zazwyczaj MŚP) przedsiębiorców z rynku kapitałowego, gdyż państwo pożycza zazwyczaj na niższy procent niż MŚP posiadające mniejszą reputację.

 

Uzasadnienie jest następujące: państwo nie może zbankrutować, dopóki ma własny bank centralny, gdyż w razie czego jest w stanie upłynnić dług za pomocą dodruku pieniądza. Dlatego chętniej przyznaje  się kredyty państwu.

 

Podatki

W przypadku podatków sprawa jest mniej jasna, gdyż inne duże firmy w równym stopniu finansują państwowy budżet. Wszystko będzie zależało od struktury wpływów podatkowych. Jednakże małe firmy, które odznaczają się dużo mniejszymi zyskami (liczonymi w liczbach absolutnych, a nie względnych), najmocniej odczują wzrost obciążeń fiskalnych, o czym napiszemy w następnym rozdziale.

 

***

 

Zwolnienia podatkowe z punktu całości ekonomii są korzystne, jednakże w warunkach, gdy jeden podmiot gospodarczy takowe otrzymuje, a reszta nie, będzie to uprzywilejowaniem go względem reszty podmiotów, zaburzając tym zasadę równej i uczciwej konkurencji[15]. Stosowane jako „zachęta”, często dla zagranicznego kapitału (jak w przypadku Polski i zwolnienia podatkowego dla FIATa czy sieci TESCO), sprzyjają także (nadmiernej) koncentracji gospodarczej. Tymczasem to właśnie duże podmioty gospodarcze powinny z uwagi na większe generowane przez siebie koszta zewnętrzne (obciążenia infrastruktury i środowiska naturalnego[16]) powinny płacić większą rekompensatę.

 

Na koniec warto powiedzieć słowo o państwowych przetargach. Sam fakt ich organizowania działa silnie na rzecz koncentracji gospodarczej. Na przedzie są oczywiście zamówienia militarne (czołgi, samoloty czy statki wojenne wymagają b. dużych nakładów kapitału), ale także i publiczne projekty w rodzaju autostrad (uzasadnione), czy stadiony albo miejskie aquaparki (wątpliwe). Przetargi na państwowe inwestycje odegrały zdaniem Alfreda Müller-Armacka doniosłą rolę w koncentracji gospodarczej. W tym celu państwo dokonywało nawet celowej kartelizacji poszczególnych branż[17].

 

  1. 4.       Polityka fiskalna (opodatkowanie) i monetarna (inflacja)

Polityka fiskalna jest najbardziej kuriozalnym przykładem tego, jak dobre chęci obracają się w złe skutki. Najjaskrawszym tego przykładem jest podatek dochodowy dla przedsiębiorstw. Jeśli stawka podatku CIT przekroczy oprocentowanie kredytu[18], powstaje możliwość wykorzystania tzw. tax shield (tarczy podatkowej). W skrócie polega to na tym, że zamiast finansować się z kapitału własnego (który jest opodatkowany), spółka akcyjna, czy inne duże przedsiębiorstwo z dostępem do rynku kapitałowego, będzie finansowało się poprzez zadłużanie siebie ponieważ odsetki z kredytów liczą się jako rozchód i nie ulegają opodatkowaniu. Skoro koszt obsługi kredytu, który dodatkowo pomniejsza dochód, jest niższy niż koszt wynikający z opodatkowania, przedsiębiorstwo będzie optymalizować strukturę kapitalizacji w kierunku większego zadłużania się, w ten sposób zmniejszając koszty kapitałowe. Średnie zadłużenie niemieckich przedsiębiorstw wynosi ponad 60%[19].

 

Drugim aspektem jest to, że spółki akcyjne poprzez opodatkowanie zachęcane są do sztucznego obniżania dochodu np. poprzez fikcyjne inwestycje tudzież płatności za niesprecyzowane usługi, np. poprzez struktury holdingowe („zapłata” za „zarządzanie” majątkiem z dochodu, fikcyjne pożyczki), albo wykorzystywanie odpisów i wykazywanie szybszej amortyzacji kapitału stałego niż ma to miejsce w rzeczywistości. Sztuczek księgowych i finansowych pomagających w obniżeniu faktycznego dochodu jest w rzeczywistości dużo więcej[20]. Sensowniejsze wydaje się wtedy opodatkowanie dochodów osobistych[21] niż osobowości prawnych. Praktyka gospodarcza dużych przedsiębiorstw polega w zasadzie na nauce, którą można streścić do zdania pt. „jak wykazać mniejszy dochód niż ma to miejsce w rzeczywistości”. Winą jest skomplikowany system podatkowy nakładający duże obciążenia fiskalne.

 

Polityka monetarna sprzyja koncentracji gospodarczej także poprzez proces ekspansji kredytowej. Polega to na tym, że duże podmioty gospodarcze – przede wszystkim banki, a potem otrzymujące od nich olbrzymie kwoty kredytów (także z uwagi na tax shield) duże organizmy gospodarcze – są pierwszymi odbiorcami świeżo wykreowanego pieniądza, wobec czego mogą one nabyć kapitał po korzystniejszych cenach pochodzących z jeszcze aktualnej struktury cenowej. MŚP i konsumenci są na szarym końcu, kiedy inflacja w końcu zostaje przez gospodarkę „przepracowana” i znajduje ujście w postaci wyższych cen. Jest to najbardziej wyrafinowany sposób koncentracji gospodarczej – połączenie ekspansji kredytowej, sztywnej regulacji płacowej i podatku CIT.

 

Nie jest pewne i nie może zostać udowodnione, czy jest to wynik świadomej polityki państwa (które swoją siłę manifestują poprzez istnienie wielkich korporacji), czy jest to uboczny efekt „dobrych chęci” ustawodawców i inżynierów społecznych i ich zamiaru, aby „bogate korporacje” płaciły „więcej”, a czego przeciwne efekty opisaliśmy powyżej.

 

Do omówienia pozostała jeszcze jedna kwestia. Właściciel małego przedsiębiorstwa znacznie mocniej odczuwa ciężar kosztów wynikających z inflacji, podatków i zadłużenia, gdyż jest jednocześnie konsumentem. Jego prywatne fundusze pozostają w nierozerwalnym związku z jego środkami przeznaczanymi na działalność gospodarczą. Większe koszta prowadzenia swojego biznesu oznaczają, że albo będzie w końcu zmuszony zamknąć go, albo uszczuplić swoje prywatne środki przeznaczone na konsumpcję i vice versa, droższe dobra konsumpcyjne oznaczają u niego na mniejsze zdolności inwestycyjne. Do tego dochodzi nieodpowiedzialna polityka: Przykładem są kasy fiskalne, które w dodatku trzeba przeprogramowywać po każdej zmianie stawki podatku VAT.

 

Państwo sprzyja społecznemu darwinizmowi, podwyższając koszty wejścia i prowadzenia biznesu: Duże podmioty gospodarcze mają większy margines wynikający z większych zysków, czyli większych środków, które mogą być przeznaczone na buforowanie strat czasu i kapitału wynikających z prowadzenia takiej, a nie innej polityki interwencjonistycznej. Margines działania jest w przypadku MŚP dużo mniejszy.

 

Warto wspomnieć o jeszcze jednym aspekcie polityki podatkowej: Wielki kapitał i osoby o wysokich dochodach mają znacznie większe możliwości uniknięcia opodatkowania poprzez transfery do podejrzanych miejsc, jak raje podatkowe, tudzież poprzez wymyślne i subtelne struktury własnościowe i holdingowe.

 

  1. 5.       Polityka zatrudnienia i inne regulacje

Jeśli chodzi o bariery wejścia, to polityka zatrudnienia sprawia największe trudności małym i średnim przedsiębiorcom. Przede wszystkim płaca minimalna (ew. taryfy branżowe) podwyższają płace ponad poziom równowagi makroekonomicznej. Osoby, których wartość pracy jest poniżej płacy minimalnej, jak imigranci, osoby zaczynające prace, młodzież i absolwenci, będą wypchnięci poza rynek pracy właśnie przez to, że części MŚP nie będzie stać na ich zatrudnienie. Ograniczona zostanie popyt na siłę roboczą.

 

Przede wszystkim z rynku pracy zostają (być może tylko temporalnie) wypchnięci wszyscy marginalni pracobiorcy, których wartość pracy jest mniejsza od podanej płacy minimalnej. Duże firmy o dużo wyższym stopniu kapitalizacji, większej rentowności i wyższych zyskach liczonych w liczbach absolutnych, mają większe pole manewru na podwyżki płac. Nie mówiąc o kosztach spełnienia szeregu wymogów regulacyjnych związanych z przepisami sanitarnymi, BHP czy kodeksu pracy – przy czym nie zakładamy, że absolutnie wszystkie te normy są złe, ale wszystkie wiążą się z ponoszeniem kosztów.

 

Bariery wejścia uniemożliwiają często zatrudnienie siły roboczej przez marginalnych przedsiębiorców. W najlepszym wypadku zatrudnią oni pracowników w szarej strefie, płacąc „do ręki”, bez składek na obowiązkowe ubezpieczenia społeczne i omijając wymogi dot. płacy minimalnej[22].

 

W związku z tym, że tylko przedsiębiorstwa o dostatecznej rentowności mają margines na wszelkie podwyżki składek ubezpieczeniowych i płacy minimalnej, to te, jak i inne regulacje płacowe w istotny sposób wpływają na koncentrację gospodarczą. Ekonomistów jak do tej pory mało interesował temat, czy jest to zasadne, tzn., nie rozpisują scenariuszy, kiedy tacy właśnie „marginalni” kapitaliści byliby w stanie przejść przez okres początkowy i ustabilizować swoją pozycję ekonomiczną – tylko trzeba dać im szansę. Przy tak wysokich składkach ubezpieczeniowych i wysokiej płacy minimalnej jest to niemożliwe.

 

Osobnym tematem jest prawo spółek akcyjnych. Zdaniem Franza Böhma, nieumiejętnie skonstruowane, może prowadzić do koncentracji gospodarczej[23]. Jego zdaniem, równie niebezpieczne jest także „rozdawnictwo” przywilejów i kompetencji rozmaitym korporacjom i izbom zawodowym, gdyż prowadzą do blokowania rynku przed nowymi konkurentami[24]. W Polsce młodzi prawnicy odczuwają to na swojej skórze. W istocie: korporacje zawodowe nie mają absolutnie żadnego interesu w zaostrzaniu konkurencji w swojej branży, gdyż zmuszałoby to obniżenia cen usług. Jest to oczywiście także znakomity powód, dlaczego do aktualnie trwającej (2013) „akcji de regulacyjnej” ministra Jarosława Gowina absolutnie nie należy dopuszczać korporacji zawodowych jako partnera społecznego, gdyż zachodzi tu ewidentny konflikt interesów.

 

  1. 6.       Prawo patentowe[25], ochrona własności intelektualnej i dyskryminacja cenowa

Prawo patentowe i ochrona własności intelektualnej to nic innego, jak czasowy lub nieograniczony monopol dany nadany przez państwo określonemu podmiotowi. Monopolem nazywamy wyłączność na dostawę bądź dystrybucję pewnego dobra lub dysponowanie nim.

 

Definicja patentu mówi, że jest dokument ujawniający nowe rozwiązanie techniczne (konstrukcja, technologia, substancja) o cechach wynalazku i potwierdzający nadanie uprawnionemu do tego rozwiązania monopolu prawnego na wyłączne zawodowe i zarobkowe korzystanie w prawnie dozwolonych osób z ograniczonego czasowo prawa wyłącznego obowiązującego na terytorium państwa lub wspólnoty państw, którego agenda udzieliła to prawo[26].

 

Własność intelektualna to z kolei zbiór praw odnoszących się do:

– dzieł literackich, artystycznych i naukowych,

– interpretacji artystów interpretatorów oraz wykonań artystów wykonawców,

– fonogramów i programów radiowych i telewizyjnych,

– wynalazków we wszystkich dziedzinach działalności ludzkiej,

– odkryć naukowych,

– wzorów przemysłowych,

– znaków towarowych i usługowych,

– nazw handlowych i oznaczeń handlowych,

– ochrony przed nieuczciwą konkurencją[27] (!).

 

Patenty i własność intelektualna uniemożliwiają konkurencję poprzez wprowadzenie substytutów[28]. Jednakże możliwość wykorzystania pionierskiej pozycji i renty monopolowej może być bodźcem do nowych odkryć i postępu technologicznego. Z ekonomicznego punktu widzenia mamy zatem do czynienia z dwoma przeciwstawnymi efektami, z których jeden jest pro-rozwojowy, a drugi blokuje konkurencję[29] i uprzywilejowuje twórcę patentu. W wielu branżach, np. elektronicznej czy w szczególności farmaceutycznej, gdzie mamy do czynienia z dużymi kosztami badań i opracowania nowych technologii, będzie zniechęcało do wejścia nowych producentów na rynek i tym samym sprzyjało koncentracji gospodarczej[30]. Rozwiązaniem mogłoby być bezwarunkowe „prawo do kupienia patentu”, tzn., by każdy autor patentu przy rejestracji podawał cenę, za jaką każdy inny podmiot prawny mógłby go odkupić.

 

Najbardziej fatalnym połączeniem jest silna ochrona patentów połączona z systemem licencji/koncesji przy niskiej konkurencji na rynku, gdyż skłania to przedsiębiorstwa do tworzenia wyjątkowo trwałych monopoli („trustów i karteli patentowych”[31]).

 

Ostatnim zagadnieniem z tej grupy jest przyzwolenie na dyskryminację cenową. Polega ona na przenoszeniu korzyści z jednego obszaru, branży czy rejonu do innego, np. poprzez wykorzystywanie monopolu lokalnego przez dane przedsiębiorstwo czy też wykorzystywanie rozmaitych segmentów cenowych, aby uzyskać przewagę względem konkurentów, także tych potencjalnych (blokada rynku). Dumpingowe ceny produktów czy usług tylko w części obszaru zbytu, pojedynczej branży tudzież na określonym segmencie czy targecie, może wyrośnięciu nowego konkurenta poprzez zablokowanie mu pozycji startowej (oferta poniżej kosztów). Dyskryminacja cenowa jako taka jest zgodna z pryncypiami leseferyzmu i w większości przypadków jest korzystna dla konsumenta.

 

  1. 7.       Amorficzne i pozytywne tendencje kapitalizmu do koncentracji gospodarczej

Pozostaje nam do omówienia kwestia procesów ekonomicznych prowadzących do koncentracji gospodarczej, które wynikają z natury działania mechanizmów rynkowych. Nie leży w gestii tego eseju rozpatrywanie, czy należy temu przeciwdziałać czy nie – nie chcę też z popierania dekoncentracji czynić kwestii ideologicznej, którą trzeba forsować za wszelką cenę. Próba interwencji w te procesy zazwyczaj nie będzie korzystna dla gospodarki, a także dla MŚP. W gospodarce występowanie dużych podmiotów gospodarczych jest przecież czymś naturalnym  i nieodzownym.

 

Na to wpływają:

a)       Przede wszystkim efekty skali – czyli fakt, że zwiększenie produkcji sprzyja rentowności, innymi słowy dokonuje się spadek średnich kosztów na jednostkę produkcji poprzez lepsze obciążenie mocy produkcyjnych. Pojawia się większy margines błędu przy zmniejszaniu i zwiększaniu produkcji. Jeśli np. dana maszyna potrafi wyprodukować 500 dóbr, to taka liczba jest optymalnym wykorzystaniem jej mocy produkcyjnych w przeciwieństwie do sytuacji, gdy produkuje ona tylko 100 dóbr, zatem gdy 4/5 czasu stoi bezczynnie.

b)       Doświadczenie – duże podmioty gospodarcze mają za sobą pewną historię działania, zebrane dane i nagromadzone doświadczenia, które pozwalają na racjonalizację produkcji, optymalizację procedur, szybsze reagowanie na zmiany rynkowe, lepsze wykorzystywanie środków produkcji. Pracownicy nabierają obycia z procesem produkcji nowego produktu, popyt na surowce i dobra kapitałowe stabilizuje się, wobec czego kontrahenci dostosowują się lepiej do rytmu produkcji producenta.

c)       Marka – wynikająca z zaufania, jakie pokładamy w danej firmie, które wiąże się z jej długim okresem funkcjonowania na rynku, zdobyciem określonej reputacji oraz przewidywalności. W obszarze business to business oznacza to zaufanie w relacjach między kontrahentami, mniejsze ryzyko i większą stabilność w funkcjonowaniu całego rynku. Marka jest tym, co płacimy tylko za sam fakt, że kupujemy u takiej, a nie innej firmy, mimo, że ta druga oferowałaby swoje produkty po cenie względnie równej – czyli premia za to, że daną firmę znamy, a drugiej nie. Stabilizacja relacji gospodarczych pomiędzy kontrahentami sprzyja także minimalizacji kosztów transakcyjnych – kosztów dostosowawczych, informacji i kontroli[32]. Marka jest w zasadzie premią od konsumenta dla producenta za jego przeszłość.

d)       Selekcja (krzywa J) – każdy pionier jest w pewnym sensie monopolistą na rynku. Jego duże zyski przyciągają na rynek naśladowców. W pewnym momencie naśladowców jest za dużo, gdyż popyt na dany produkt albo okazał się być bytem krótkookresowym (np. tamagotchi), albo doszło do nasycenia rynku i selekcji najlepszych pod względem ceny i jakości produktów. W efekcie liczebność firm działających w danej branży na początku jest niewielka, potem skokowo wzrasta do osiągnięcia maksimum, by następnie spaść i ustabilizować się na określonym poziomie.

 

Są to tendencje jak najbardziej pozytywne i wynikające ze specyfiki gospodarki rynkowej, jej najlepszym aspektem – konkurencją, prowadzącą do nieustannego doskonalenia produktów i postępu technologicznego, jak i niższych cen.

 

  1. 8.       Sztuczna vs. amorficzna koncentracja gospodarcza

Przy rozpatrywaniu efektów koncentracji gospodarczej trzeba zawsze wziąć pod uwagę, czy nie jest ona po prostu wynikiem procesów wymienionych w podpunkcie nr 6. W obecnej sytuacji, kiedy państwo[33] tak mocno zafałszowuje strukturę cen swoimi interwencjami, jak i zaburza strukturę całej gospodarki swoim interwencjonizmem, jest to mocno utrudnione. Mam nadzieję jednak, że swoim referatem pokazałem, jakie to są środki, w ten sposób czyszcząc przedpole dyskusji nt. szkodliwych aspektów amorficznej koncentracji gospodarczej, której przejawami są monopolizacja, kartelizacja[34], zmowy cenowe, „wewnętrzna” regulacja branżowa poprzez izby handlowe czy związki zawodowe.

 

Na razie jednak, jak sądzę, daleko nam do osiągnięcia takiego stanu, w którym będziemy mogli tę kwestię rozstrzygnąć.

 

Kamil Kisiel

Tekst stanowi rozszerzoną wersję wykładu dla KASE pt. „Interwencjonizm a koncentracja gospodarcza”.


[1] Korzystniejszy stosunek kosztów zmiennych do kosztów stałych, pełne wykorzystanie mocy produkcyjnych, przewagi absolutne.

[2] Tzw. Betriebsoptimum, patrz Alfred Marshall – Industry and Trade, London 1939,
także W. Eucken – Technik, Konzentration und Ordnung der Wirtschaft, Ordo 1950, s. 3.

[3] Wilhelm Röpke – Maß und Mitte, Erlenbach-Zürich 1950, s. 182

[4] Zdaniem Müllera-Armacka, cła wprowadzone przez Friedricha Lista w bismarckowych Niemczech miały taki właśnie cel: Pozwolić się wykształcić własnemu przemysłowi. Tylko, że jak mawiał Milton Friedman, nie ma nic bardziej stałego niż tymczasowa polityka rządu. Tak też i cła Lista straszyły nieraz do lat 90.
Por. W. Eucken – Podstawy polityki gospodarczej, Poznań 2005, wyd. Biblioteka Niemiecka, s.150-153.

Więcej na ten temat: Alfred Müller-Armack – Wirtschaftslenkung und Marktwirtschaft, Kastell Verlag, Monachium 1990, s. 143.
Alfred Müller-Armack – Wirtschaftslenkung und Marktwirtschaft, Kastell Verlag, Monachium 1990, s. 143.

[5] Röpke – Maß…, s. 182, dz. cyt: Nie dziwne: Nacjonaliści przygotowując się do wojny potrzebowali przedsiębiorstw będących w stanie produkować kapitałochłonne produkty jak czołgi, armaty, samoloty, transportery, bomby i statki wojenne. Prowokowanie koncentracji gospodarczej jest zatem w tym wypadku jak najbardziej celowe.

[6] Przykładem jest wojna celna Polski i Niemiec w dwudziestoleciu międzywojennym.

[7] Otwarty rynek jest areną, na której aktualni konkurenci, choćby złączeni kartelem czy zmową cenową, zawsze muszą mieć na uwadze, że z zagranicy przybędzie potencjalny konkurent, gotów wymusić zachowanie konkurencyjne. Cła tymczasem torują drogę monopolom i kartelom na rynku krajowym.
Müller-Armack, Wirtschaftslenkung…, s. 143-144

[8] O opłacalności offshoringu napisałem w innym miejscu:
http://prokapitalizm.pl/krotki-wyklad-na-temat-offshoringu.html

[9] Co ciekawe, to państwo prowokuje tutaj swoisty „społeczny darwinizm”, tak często zarzucany zwolennikom gospodarki rynkowej – jeśli nie masz określonych środków, nie wejdziesz na rynek. Wygrywają tylko silniejsi.

[10] Wpływ kontroli przepływu kapitału zagranicznego i dewiz na koncentrację gospodarczą pozostaje w tym wypadku niejasny i trudno rozstrzygnąć o wyniku. Jeśli jednak na chwilę wyłączyć z omówienia krajowe podmioty, to jakiego rodzaju (wielkości) podmioty zagraniczne będą się w kraju „osiedlać”, zależy od wysokości „haraczu” dewizowego. Im będzie on wyższy, tym można przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że będą „osiedlać” się podmioty większe.  Rozwiązaniem mógłby być oczywiście „próg zwolnienia” dla małych firm, które na początku zazwyczaj chciałyby ekspandować na rejonach przygranicznych. Tworzy to jednak problem biurokracji, która musiałaby oceniać, jakim podmiotom przysługuje zwolnienie z „wadium”, a jakiemu nie. Wydaje się zatem, że brak barier wejścia dla zagranicznych podmiotów jest najlepszym rozwiązaniem.

[11] Richard Prebble – Nowozelandzkie odrodzenie gospodarcze.

[12] Kisiel, Kamil – Inwestycje państwowe i ich finansowanie w gospodarce rynkowej.

Kisiel: Inwestycje państwowe i ich finansowanie w gospodarce rynkowej

[13] Zastanawiające jest to, że znaczna część dużych podmiotów gospodarczych jest w jakiś sposób związana z państwem: kopalnie, huty, przemysł ciężki, przemysł zbrojeniowy, cementownie, koleje.

[14] Wilhelm Röpke – Civitas Humana, Eugen Rentsch Verlag, Erlenbach-Zürich 1944, s. 301-304

[15] W momencie, gdy jeden z podmiotów gospodarczych, prywatnych, spółdzielczych czy państwowych, osiąga przewagę tylko z powodu zwolnienia podatkowego, subwencji czy preferencyjnej pożyczki bez odsetek, mechanizm konkurencji nie ma sensu. Patrz: Alfred Müller-Armack – Wirtschaftslenkung…, s. 138.

[16] Pod warunkiem, że infrastruktura i środowisko naturalne pozostaje w gestii państwa.

[17] Müller-Armack – Wirtschaftslenkung…, s. 140

[18] Duże przedsiębiorstwa dodatkowo cieszą się lepszym ratingiem i zaufaniem banków, toteż cieszą się niższym niż MŚP oprocentowaniem.

[19] Sven Husmann – Investition und Finanzierung, Vorlesung nr. 7-8, WS 2013.

[20] Np. gromadzenie środków na odprawy dla pracowników, finansowanie zbytecznych przedsięwzięć (bankiety, „dni pracy”, akcje sponsorsko-reklamowe), pasywizacja środków kapitałowych.

[21] Jak to ma miejsce w przypadku krajów skandynawskich.

[22] Ciężko  stwierdzić, czy tak jest w istocie, bo pracodawcy z szarej strefy nie są skłonni do wyznań na temat oferowanych przez siebie stawek.

[23] Böhm (Entmachtung durch Wettbewerb, Lit Verlag GmbH, Berlin 2007, s. 95-99) pisze, że bez zakazu fuzji wielkich przedsiębiorstw zbyt często będzie dochodziło do wyłączenia mechanizmu konkurencji.

[24] Böhm – Entmachtung…, s. 45-46, 64

[25] Eucken pisze wprost, że patenty były pomyślane w Niemczech jako wsparcie monopoli.

Za: Walter Eucken – Wirtschaftsmacht und Wirtschaftsordnung, Lit Verlag, Berlin 2012, s. 17.

[26] Definicja zaczerpnięta ze słownika Certus Capital:

http://www.certuscapital.pl/slownik/Patent

[27] World Intellectual Property Organisation, źródło: http://www.rsi.org.pl/index.php/pl/Wlasnosc-intelektualna-45.html

[28] Wilhelm Röpke – Die Lehre von der Wirtschaft, s. 201-202, wyd. Eugen Rentsch, Zürich 1943, dz. cyt: „W rzeczywistości mało jest konkurencji w jej chemicznej czystości (…) wiele cen zawiera monopolistyczny element [np.] monopol naturalny (syndykat diamentowy w RPA), monopol prawny (patenty, prawa autorskie) (…) monopol opinii [gdy konsumenci wiedzą tylko o jednym produkcie poprzez reklamę lub propagandę – KK].

Monopolista musi się liczyć z zagrażającymi mu siłami ze strony substytutów lub konkurencji zza granicy (…) o ile nie uda mu się poruszyć państwa i otrzymać to ochronne cło, to kontyngent (…).”

[29] Walter Eucken – Podstawy polityki gospodarczej, s. 277-278,  wyd. Niemiecka Biblioteka Poznańska, Poznań 2001, dz. cyt. Odnośnie ograniczania konkurencji w XIX i na początku XX wieku Eucken pisał:

Trudniejsze było wyeliminowanie konkurencji substytutowej (…)  środki użyte do zwalczania konkurencji (…): patenty, spółki patentowe, państwowe zakazy inwestowania, blokady dostępu i inne ograniczenia swobody prowadzenia działalności zarobkowej.

[30] Negatywne zdanie o patentach mają także duchowni Kościoła Katolickiego:

1. Ks. Andrzej Zwoliński – Religia a ekonomia,  s. 93-103, 112 Kuria Metropolitarna w Krakowie, Kraków 1992:

O cenie dobra decyduje m.in. jego rzadkość („własność intelektualna” może być do woli powielana, więc jest dokładnym przeciwieństwem rzadkości):

– Istotne jest zachowanie warunków wolnej (ale uporządkowanej) konkurencji, m.in. poprzez możliwość swobodnego wejścia na rynek nowych producentów.

– Monopole mogą prowadzić paradoksalnie do nadkonsumpcji i marnotrawstwa ekonomicznego.

2. Ks. Prof. Józef Majka – Chrześcijańska etyka społeczna i polityczna , s. 196-198, Ośrodek dokumentacji i studiów społecznych Warszawa, wyd. z 1993, wedle ks. prof.:

– Własność intelektualna i patenty hamują współpracę międzynarodową

– Granice poszczególnych kultur są hermeneutyczne [z uwagi na] sztuczne bariery [jak] prawa autorskie, zakazy licencyjne, tajemnica wojskowa itp.

– Niezgodne z ogólnoludzką solidarnością, mogącą polegać na wymianie wiedzy.

[31] Eucken – Wirtschaftsmacht…, s. 32-33

[32] Szczegółową klasyfikację kosztów transakcyjnych można znaleźć w drugiej części wspomnianego artykułu nt. offshoringu: Kamil Kisiel – Krótki wykład na temat offshoringu (link: http://prokapitalizm.pl/krotki-wyklad-na-temat-offshoringu.html).

[33] Wilhelm Röpke – Civitas…, s. 294, dz. cyt:

„Prawdopodobnie istniałoby dzisiaj znacznie mniej monopoli na świecie, gdyby nie państwo z różnorodnych względów swój cały ciężar swojego autorytetu, świadomie i nie, prowadziło polityki gospodarczej przyjaznej monopolom przeciwko naturalnemu dryfowi rynku w kierunku konkurencji”.

[34] Do 1925 liczba karteli w Niemczech wzrosła do 2500, źródło: Walter Eucken – Wirtschaftsmacht…, s. 17.

0

Karzel Reakcji

Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.

39 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758