Bez kategorii
Like

Internowanie

19/05/2011
375 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Pewnego dnia w mieszkaniu Hiobowskich byli tylko Łukaszek i jego siostra. Nagle do drzwi rozległo się głośne walenie.

0


Pewnego dnia w mieszkaniu Hiobowskich byli tylko Łukaszek i jego siostra. Nagle do drzwi rozległo się głośne walenie.
– Idź, otwórz – poleciła siostra Łukaszka. Łukaszek spojrzał na nią niechętnie.
– Idź sama.
– No idź!! Starsza jestem!! Masz mnie słuchać!!
Łukaszek zwlókł się z krzesła i poszedł do drzwi. Wrócił po chwili i oznajmił:
– Do ciebie.
Siostra zerwała się i szybko pomknęła. Wróciła jeszcze szybciej.
– Czyś ty zwariował! – krzyknęła siostra.
– Jednak musiałaś pójść – oświadczył zadowolony Łukaszek.
– Jak mogłeś powiedzieć, że to ktoś do mnie!
– A co, może do mnie?
– Halo! – odezwał się z korytarza lekko obrażony męski głos. – Może ktoś by tu do nas przyszedł, co?
– No, idziemy – zakomenderowała siostra i na wszelki wypadek, aby Łukaszek jej znowu nie wystawił do wiatru, pociągnęła go za sobą. Za ucho.
W korytarzu stało dwóch policjantów w pełnym oporządzeniu antyterrorystycznym. Mundury, kominiarki, karabiny, i tak dalej.
– O co chodzi? – spytała słodko siostra Łukaszka.
– Czy są rodzice albo ktoś dorosły? – spytał przytłumionym przez kominiarkę głosem pierwszy policjant.
– Nie ma – burknął Łukaszek.
– To chcielibyśmy, aby któreś z was poszło z nami – rzekł drugi policjant.
– Aresztują nas! – jęknęła siostra.
– Ależ skąd! – zaprzeczył pierwszy policjant. – Chcemy aby któreś z was, to rozsądniejsze, poszło z nami jako świadek.
– Yay! – krzyknęła rozradowana siostra. – Świadek?! Ślub pan bierze, tak? Ale z kim? Z… kolegą?
– Chodź chłopcze – powiedział drugi policjant i panowie wyszli z mieszkania zabierając ze sobą Łukaszka.
Na jednym z pięter stała już policja. Panowie nadal prowadząc ze sobą Łukaszka weszli do mieszkania. Jakaś zapłakana kobieta siedziała w kuchni, a na podłodze korytarza leżał na brzuchu jakiś młody facet.
– Mamy świadka, panie inspektorze.
– Dzieciak? – jakiś facet spojrzał na Łukaszka krytycznym wzrokiem.
– Nie przedstawił mi się pan – odezwał się Łukaszek. – I nie wyledykimował. Ci panowie co przyszli po mnie też się nie przedstawili.
– Oni są z tajnej jednostki policji – przerwał mu inspektor.
– Że są z policji też nie powiedzieli. Mają nieregulaminowe buty…
– Bo te fasowane cisną, rozklejają się i walą takim smrodem, że… – wtrącił się jeden z antyterrorystów, ale przerwał im krzykiem inspektor:
– Cisza! Ty, mały, będziesz świadkiem rewizji. Zaczynamy!
I zaczęli. Przeryli dokładnie całe mieszkanie. Na podłodze lądowały paczuszki z narkotykami, kilkanaście kluczyków od samochodów, dwa pistolety, zakrwawiona maczeta.
– Ciągle nic – zasępił się inspektor.
– Gówno na mnie macie – odezwał się mściwie młody mężczyzna leżący na brzuchu.
– Przeszukajcie no szafę matki – rzucił inspektor i z satysfakcją odnotował, że kobieta mocno zbladła i jeszcze głośniej zaniosła się płaczem.
– Jest! Panie inspektorze, mamy coś! – i jeden z policjantów podał mu wyciągnięty z szafy szalik.
– A jednak… Kibic… – wycedził inspektor. – Zabierać go!
– Na tym szaliku nie ma żadnych napisów klubowych, w ogóle nie ma żadnych – zauważył Łukaszek.
– Ale jest w barwach klubowych – nie odpuszczał inspektor.
– Jakiego klubu?
– O, na pewno jakiś się znajdzie…
Policjanci podnieśli młodego mężczyznę z podłogi i wyholowali z mieszkania. Młody mężczyzna używał wulgarnych słów.
– I co teraz z nim będzie? – zaniepokoiła się kobieta na widok wywlekanego z mieszkania syna.
– Zostanie internowany! – inspektor pożegnał i wyszedł jako ostatni.
– Co to znaczy? – przerażona kobieta spytała Łukaszka.
– Pokażą go w internecie!
W mieszkaniu ponownie pojawił się inspektor i wręczył zapłakanej kobiecie mandat.
– A za co to? – spytała zaskoczona.
– Za syna. Za to, że leż…liż… lżał organy konstytucyjne – wystękał pan inspektor.
– Lżył – poprawił go Łukaszek. – Co za głupek…
– Ty też dostaniesz mandat – obraził się pan inspektor.
– Mówiłem o tym gościu, którego wynieśliście z tego mieszkania.
– Nie ściemniaj. Imię! Nazwisko!
– A za co ten mandat?
– Za leż… liż… lża… Dobra, spadaj dzieciaku.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758