Uważny Czytelnik tego portalu, który śledzi moje starania o ochronę zabytków w powiecie gorlickim, wie, że Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego niedawno, pierwszy raz w historii, uznało moja skargę na działania urzędowe sądeckiego konserwatora, zob. materiał prasowy i dokumenty w nim zawarte: http://gorliceiokolice.eu/2016/12/krystyna-menio-przywolana-do-porzadku-przez-ewe-bortkiewicz-dyrektora-departamentu-ochrony-zabytkow-mkidnziedzictwa-narodowego-nareszcie/.
Nie ukrywam, że powyższy fakt zmobilizował mnie do podjęcia starań o zwrócenie uwagi Ministra Kultury na karygodną administracyjna działalność kierownik Krystyny Menio w zakresie sprawowania nadzoru nad zabytkami w powiecie gorlickim. Dowodów uzbierało się w ostatnich latach mnóstwo i zostały one bardzo dokładnie zinwentaryzowane przeze mnie w licznych artykułach. Kto chciałby sobie przypomnieć niektóre historie polecam materiały prasowe „podlinkowane” aktywnie poniżej:
http://gorliceiokolice.eu/2013/05/podzwonne-dla-kaplicy-majchrowiczow/
http://gorliceiokolice.eu/2015/10/5594/ – Czy Pani Krystyna Menio, kierownik nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków, podołała obowiązkom kustosza dziedzictwa narodowego?
http://gorliceiokolice.eu/tag/krystyna-menio/.
Moje zarzuty dotyczące wadliwego nadzoru nad mieniem narodowym, urzędniczej arogancji, tj. braku wyczerpujących odpowiedzi na zadawane pytania i publikowane w moich tekstach analizy dokumentów (na przykład opinii dendrologicznych, protokołów wizji lokalnych etc.), blokowanie dostępu do informacji publicznej, rażąco przewlekłe prowadzenie postępowań administracyjnych, jak w sprawie np. afery jesionowej czy wreszcie ukrywanie (zamiatanie pod dywan) niewygodnych faktów i ewidentne kłamstwa urzędowe, od których aż roi się w protokołach i decyzjach administracyjnych, np. dotyczących wycinki drzew na cmentarzach wojennych w Libuszy, zmobilizowały mnie do wystosowania do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wniosku o podjecie działań lustracyjnych/kontrolnych w biurze WUOZ w Nowym Sączu.
Dlatego 12 grudnia 2016 roku wysłałem do dyrektor Departamentu Ochrony Zabytków MKiDN Pani Ewy Bortkiewicz pismo następującej treści:
Szanowna Pani Ewa Bortkiewicz!
Niniejszym przesyłam plik moich materiałów prasowych dotyczących działań m. in. WUOZ Delegatura Nowy Sącz:
http://gorliceiokolice.eu/tag/kaplica-majchrowiczow/,
http://gorliceiokolice.eu/tag/krystyna-menio/,
http://gorliceiokolice.eu/tag/jesion-wyniosly/,
To obszerny materiał prasowy dotyczący: afery jesionowej (wycięcie jesiona wyniosłego objętego ochroną konserwatorską, nr ew. drzewa 124 w Parku Dworskim renesansowego dworu w Jeżowie, dostępu do informacji publicznej (także opłat za dokumenty urzędowe), tzw. siekierezady na cmentarzach w Gorlicach i w Libuszy, ogłowienia kasztanowców przy kościele w Wilczyskach, sprawa zniszczenia kaplicy Majchrowiczów w Wilczyskach o czym sądecki konserwator zabytków nic nie wiedział przez kilkanaście lat (złoty medal za nadzór nad zabytkami).
Działania kierownik Krystyny Menio oceniam w wielu sprawach, jako rażąco niezgodne z prawem. Także “asysta” MKiDN, bo przecież o wielu wydarzeniach Ministerstwo było przeze mnie informowane (co znalazło wyraz w moich artykułach), nie stanowiła żadnego wsparcia dla bezinteresownej działalności piszącego te słowa.
Chciałbym na przykład wiedzieć, ile zdrowych drzew zostało wyciętych z terenów objętych ochroną konserwatorską na podstawie decyzji kierownik Krystyny Menio, na przykład w takim stylu jak na cmentarzu wojennym nr 101 w Libuszy? I kiedy wreszcie ktokolwiek stwierdzi, czy jesion nr ew. 124 został wycięty prawnie, czy bezprawnie? O ogólnym nadzorze kierownik Krystyny Menio nad zabytkami regionu delegatur WUOZ w Nowym Sączu, warto w kontekście moich artykułów także porozmawiać, o arogancji ww. urzędnika nie wspominając. (…)
Łączę wyrazy szacunku,
Maciej Rysiewicz
Redaktor naczelny “Bobowa Od-Nowa”
Następnego dnia, tj. 13 grudnia 2016 roku, na poparcie moich tez, wysłałem dyrektor Ewie Bortkiewicz do wiadomości ten oto artykuł: http://gorliceiokolice.eu/2016/08/kleska-krystyny-menio-w-sluzbie-publicznej/.
W odpowiedzi na moje powyższe zawiadomienia Departament Ochrony Zabytków MKiDN skierował, 20 grudnia 2016 roku, do kierownik Krystyny Menio następujące wezwanie:
Na takie dictum nowosądecka delegatura WUOZ nie mogła patrzeć bezczynnie i 24 stycznia 2017 roku p.o. kierownika Witold Król przesłał Ministrowi Kultury stosowne dokumenty z pismem przewodnim następującej treści:
Jak widać sprawa nabrała biegu i na razie mogę tylko obiecać, że będę informował na bieżąco o kolejnych wydarzeniach, które niechybnie nastąpią.
xxx
W powyższym piśmie p.o. kierownika sądeckiej delegatury WUOZ Witolda Króla pojawił się taki oto komentarz do mojej działalności publicznej i publicystycznej:
Pisząc powyższe wyjaśnienia, nasuwają się pytania: dlaczego Pan M. Rysiewicz nie może przyjąć zaistniałych faktów za prawdę; dlaczego w każdym przypadku oskarża kierownika Delegatury w Nowym Sączu o bezprawne działania, niszczenie zabytków itp.? Czy to kierownik Delegatury doprowadził do ogłowienia drzew, zniszczenia kaplicy Majchrowiczów, która osunęła się w 1988 r. w wyniku uaktywnienia osuwiska, lub zniszczenia drugiej kaplicy poprzez przypilnowanie przeprowadzenia prac gwarancyjnych, poprawiających odparzenia tynków powstałe w okresie zimowym. Jaki jest cel prowadzonej działalności publicystycznej Pana Macieja Rysiewicza, co zamierza osiągnąć?
xxx
Może zacznę od końca, tj. odpowiedzi Panu Witoldowi Królowi na pytanie o cele prowadzonej przeze mnie działalności publicystycznej. Wydawałoby się, że w XXI wieku, w dobie wszechobecnych mediów elektronicznych, papierowych, radiowych i telewizyjnych nikt nie zada dziennikarzowi takiego pytania. Po co dziennikarz pisze teksty, dlaczego relacjonuje wydarzenia publiczne, nagrywa wywiady, ujawnia dokumenty urzędowe, kręci filmy, etc.? Nie chcę być nieuprzejmy, dlatego cierpliwie odpowiem, chociaż moją misję wielokrotnie definiowałem na tym portalu i nie tylko. Odpowiedź brzmi: – Bo takie są konstytucyjne obowiązki mediów i dziennikarzy wobec społeczeństwa i ja ten obowiązek wziąłem sobie, jako człowiek i obywatel, na własne barki. Wolny przepływ informacji i ocen stanowi o istocie systemu, w którym przyszło nam spędzić „kilka” ofiarowanych nam przez Pana Boga dni, na tym najlepszym ze światów, systemu, który nazwaliśmy w Europie – i nie tylko w Europie – DEMOKRACJĄ. Jeśli Pan Witold Król nie zauważył, że od 10 lat w gazecie „Bobowa Od-Nowa”, której długim ramieniem jest niniejszy portal, jako sługa Obywateli, którzy codziennie odwiedzają moją stronę internetową, relacjonuję (głównie) lokalne wydarzenia publiczne „moderowane” przez lokalne władze publiczne (administrację państwową i samorządową) oraz poddaję krytyce działania tej władzy, to znaczy, że Pan Witold Król nie zauważył, na przykład, że obowiązuje w Polsce, ułomna bo ułomna, ale jednak, ustawa Prawo prasowe (a także parę innych ustaw). Na marginesie dopowiem także, że tę działalność publicystyczną prowadzę od samego początku społecznie i nie czerpię z tej działalności żadnych zysków. Może to zabrzmi dla Pana Witolda Króla groteskowo, ale w mojej działalności publicystycznej na tym portalu przyświeca mi tylko i wyłącznie filozofia republikańskiego dobra wspólnego i zadumy nad krzywdą ludzką. Przykro mi, ale zadając pytanie, co zamierzam osiągnąć i jaki jest cel prowadzonej przeze mnie działalności publicystycznej Pan Witold Król dokonał aktu autokompromitacji albo „samozaorania” (jakby powiedziała kolokwialnie dzisiejsza młodzież). To pytanie postawione zostało w stylu propagandowego języka „Trybuny Ludu”, organu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, i dowodzi, że Pan Witold Król nie uwolnił się od koszmarów epoki minionego PRL-u.
Jeśli Pan Witold Król jeszcze nie zorientował się w „meandrach” mojej odpowiedzi na zadane pytanie, to spieszę donieść, że Czytelnicy mojego portalu i władze WUOZ, właśnie od piszącego te słowa dowiedziały się o zniknięciu w 1988 roku kaplicy Majchrowiczów, o niezgodnym z jakimikolwiek ustaleniami i wymaganą procedurą ogłowieniu drzew przy kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wilczyskach, o wadliwie wykonanym remoncie kaplicy Ramułtów czy o aferze jesionowej. Tak właśnie wyglądał nadzór nad zabytkami w gminie Bobowa sprawowany przez urzędników nowosądeckiej delegatury WUOZ w Krakowie, że o zniszczeniach i łamaniu prawa ochrony zabytków suto nagradzani urzędnicy dowiadywali się od społecznie działającego dziennikarza. A Pan Witold Król z rozbrajającą szczerością, w piśmie do Ministra Kultury pyta o cel mojej działalności publicystycznej. Doprawdy filut z Pana, Panie mgr. inż. arch. Witoldzie Królu.
xxx
Przejdźmy teraz do odpowiedzi na pozostałe uwagi. Zacznijmy od pytania: – Czy to kierownik Delegatury doprowadził do ogłowienia drzew? Jest mi niezmiernie przykro, ale niestety tak. Polecam uwadze Pana Witolda Króla dwa moje artykuły, które uzasadniają tę twierdzącą odpowiedź: http://gorliceiokolice.eu/2015/03/jak-okaleczyc-drzewa-instrukcja-lekka-latwa-i-przyjemna/ i http://gorliceiokolice.eu/2015/07/drzewa-umieraja-stojac/. Twierdziłem wówczas i twierdzę teraz, że kierownik Krystyna Menio powinna była zdyskwalifikować opinię dendrologiczną Sebastiana Stachonia, jako dokument z profesjonalną opinią dendrologiczna nie mający wiele wspólnego. Nawet zdjęcia dendrolog Stachoń wykonał chyba aparatem marki druh, który jego dziadek kupił w Składnicy Harcerskiej za tzw. komuny. Dendrolog Sebastian Stachoń wymyślał niestworzone rzeczy, na przykład trąbę powietrzną, która przeszła przez Wilczyska 8 sierpnia 2014 roku, a której nikt nie widział. Można sprawdzić jaka pogoda była tego dnia w Wilczyskach. Dendrolog Stachoń udokumentował natomiast multum połamanych gałęzi (nie widać tego na zdjęciach) i stwierdził złą statykę drzew i to dlatego (podobno) trzeba było je ogłowić (a drzewa sobie stoją proste jak świece). Mimo to większość z ocenianych drzew, a właściwie wszystkie uznał za zdrowe. Dendrolog Stachoń plątał się w zeznaniach i wymyślał „co mu ślina” na język przynosiła, żeby tylko woli proboszcza parafii w Wilczyskach stało się zadość. Komicznie wprost wyglądała info-grafika, dotycząca tzw. cięć pielęgnacyjnych, wykonana przez dendrologa Sebastiana Stachonia. A kierownik Krystyna Menio uznała te wypociny za swoje i wydała pozwolenie na ogłowienie nieszczęsnych kasztanowców i lip. Wówczas tak skomentowałem powyższy fakt w artykule http://gorliceiokolice.eu/2015/07/drzewa-umieraja-stojac/:
Fatalna, a właściwie katastrofalna opinia dendrologiczna Sebastiana Stachonia w ogóle nie powinna być zaakceptowana przez WUOZ w Nowym Sączu. Odrzucenie tej opinii przez sądeckich urzędników mogło zapobiec tragedii. Tak się nie stało. I tym samym zapalono zielone światło dla niszczycieli przyrody. Nadzór nad realizacją wydanego przez WUOZ pozwolenia, dotyczącego, o zgrozo, (jak to nazwano) tzw. prac pielęgnacyjnych, nie istniał. Czy to dlatego proboszcz parafii w Wilczyskach ks. Sławomir Gulik zrezygnował z usług Sebastiana Stachonia (autora opinii dendrologicznej), jako nadzorcy kaleczenia drzew? I rezygnował, jak można przypuszczać, bez obawy o konsekwencje? Czy może sprawił to parasol ochronny rozpostarty, jak wszystko na to także wskazuje, przez burmistrza Ligęzę nad całą tą, w gruncie rzeczy, absurdalną akcją?
W artykułach na ten temat opublikowałem zdjęcia i reportaż filmowy (niestety dzisiaj wycofany z portalu „youtube” przez portal realizatora, tj. „Bobowa24”, bo jak rozumiem – przypadkowo – kompromitował barbarzyńców ogławiających zdrowe drzewa), w którym owe kasztanowce znalazły się w kadrze. Te drzewa, to były okazy przyrody. Ich ogłowienie bezpowrotnie zdewastowało zabytkowe otoczenie kościoła pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Wilczyskach, co widać na kilku zdjęciach, które wykonałem samodzielnie po akcji ogłowienia (patrz zdjęcie tytułowe).
Ostatecznie, po moich upartych interwencjach, kierownik Krystyna Menio, to prawda, że zgodnie z obowiązującym prawem, skierowała (zgodnie z właściwością) sprawę nielegalnie ogłowionych drzew do rozliczenia przez burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę, a gdy ten umorzył postępowanie administracyjne wobec sprawcy, zob. materiały prasowe: http://gorliceiokolice.eu/2015/08/5426/ – Drzewa nie umierają stojąc! Burmistrz Wacław Ligęza umarza postępowanie administracyjne i http://gorliceiokolice.eu/2015/09/mgr-inz-wlodzimierz-lupa-biegly-przebiegly/, nie kiwnęła nawet palcem, żeby oprotestować decyzję burmistrza, jako w oczywisty sposób sprzeczną z duchem i literą prawa ochrony przyrody i otwierającą drogę do dewastacji przyrody i zabytków w przyszłości. Zadałem wówczas kierownik Krystynie Menio publicznie następujące pytanie:
Co w sprawie tej skandalicznej i niezgodnej z prawem decyzji administracyjnej zrobi Pani Krystyna Menio, kierownik nowosądeckiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków? Szanowna Pani Kierownik! Czy naprawdę nic się nie stało?
I jak się okazało kierownik Krystyna Menio, z urzędu będąca stroną w przedmiotowym postępowaniu, nie złożyła odwołania od skandalicznej, korupcjogennej w istocie, decyzji burmistrza Bobowej. Majątek skarbu Państwa, majątek nas wszystkich, został zniszczony a winni nie ponieśli żadnej kary. Gwoli przypomnienia; ekscesy proboszcza parafii w Wilczyskach nie były jednorazowym wyskokiem. Na moim portalu można przeczytać także artykuł http://gorliceiokolice.eu/2015/03/pewnego-razu-w-zegiestowie/. Czy podkrynicki Żegiestów nie jest przypadkiem w jurysdykcji nowosądeckiej delegatury WUOZ? Czy sprawcą ogłowienia żegiestowskich drzew nie był przypadkiem ten sam kapłan, ks. Sławomir Gulik? To są pytania, na które dzisiaj powinni sobie odpowiedzieć urzędnicy MKiDN, w tym Pani dyrektor Ewa Bortkiewicz, którzy będą zastanawiali się – między innymi – czy opinia Sebastiana Stachonia spełniała standardy sztuki dendrologicznej i należało ja respektować. Kończę ten wątek i powiadam jeszcze raz. Tak, kierownik Krystyna Menio ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za bezprawne ogłowienie drzew wykonane ostatecznie i samowolnie przez ks. Sławomira Gulika.
xxx