Inflacja, deflacja i monopol walutowy
25/02/2015
4278 Wyświetlenia
1 Komentarze
8 minut czytania
Monopol walutowy jest zły, tak jak każdy monopol. Ale niektórzy krytykują obecny system finansowy i bankowy nie dlatego, że każde państwo, a nawet organizacje ponadpaństwowe, utrzymują monopol walutowy, ale dlatego, że wszystkie współczesne państwa utrzymują monopol na walutę fiducjarną, którą można kreować w nieskończoność wywołując inflację. Widzą oni istotę zła nie w monopolu, ale w tym, że waluta fiducjarna może być kreowana bez ograniczeń, a zatem można ograbiać społeczność używającą danej waluty poprzez zwiększanie jej ilości na rynku. To jest oczywiście złe, ale to zło nie tkwi w fiducjarności, ale w monopolu. Monopol na walutę kruszcową też będzie zły!
Samo to, że waluty przybywa jest słuszne i dobre, bo wolumen obrotu nią musi być dostosowany do wzrostu gospodarczego. Waluty musi ciągle nominalnie przybywać, bo zazwyczaj gospodarka rośnie, towarów i usług przybywa – szczególnie ostatnio, gdy trwa rozwój technologiczny i mamy coraz więcej wynalazków. Gdyby waluty nie przybywało, to by podlegała deflacji. A deflacja jest zła tak jak inflacja. Dobra jest waluta stabilna, utrzymująca stały kurs. Waluta, która ciągle zmienia swoją wartość w stosunku do towarów i usług, a zatem zmieniają się ceny, jest zła, bo utrudnia planowanie i działanie na kredyt. A kredyt jest potrzebny gospodarce tak samo jak w ogóle pieniądze.
Waluta niestabilna zamiast pełnić swoją podstawową rolę, a zatem być środkiem wymiany, który drastycznie ułatwia i zwiększa transakcje handlowe, staje się przedmiotem spekulacji, obiektem zainteresowania hazardzistów. Oczywiście hazard i spekulacja nie powinny być zakazane, a w gospodarce hazard na giełdzie jest bardzo korzystny, ale hazard na walucie na dużą skale korzystny nie jest.
Rozwiązaniem wszystkich problemów walutowych nie jest ścisła polityczna kontrola waluty – czy to bezpośrednio przez rząd, czy przy użyciu jakiegoś ciała niezależnego od rządu, ale powoływanego przez polityków. Ta kontrola zawsze obróci się przeciw społeczności operującej walutą, bo każdy rząd, nawet najbardziej liberalny, jest zdolny do największych zbrodni, gdy zabraknie mu pieniędzy. Rząd zawsze znajdzie sposób, by okraść społeczeństwo poprzez kreację waluty. Może się nawet posłużyć prywatnymi bankami, które koncesjonuje.
Dlatego ważne jest by politycy nie mieli żadnego wpływu na walutę. Tego nie da się zrealizować żadnymi ustawami, to można osiągnąć tylko poprzez likwidację ustaw tworzących monopol i regulujących kwestie finansowe.
To tak jakby obowiązywał monopol na dorożki konne i był już wymyślony silnik spalinowy tylko jego używanie byłoby bardzo ograniczone przez prawo i brak odpowiednich dróg. Czy w takim stanie dyskutowanie o technicznych aspektach dorożek i tego, kto powinien mieć monopol na ich produkcję miałoby sens? Trzeba znieść ten monopol i w kilka lat dorożki staną się marginesem, a rynek transportowy opanują samochody, samoloty, pociągi i statki z silnikami spalinowymi. Z walutą jest dokładnie tak samo. Nie ma sensu rozważać problemów państwowych walut fiducjarnych, gdy mamy wciąż stare dobre złoto i nowoczesny bitcoin. Kryptowaluty mają się do walut państwowych tak jak samochody do dorożek.
Zamiana monopolu waluty fiducjarnej na monopol waluty kruszcowej nie rozwiązuje problemów. Bo albo to będą waluty z jakimś tam (najczęściej częściowym) pokryciem w kruszcu, czyli w istocie też podlegające nieograniczonej kreacji przez kredyt, albo waluty z pełnym pokryciem w kruszcu, a zatem będą podlegać deflacji.
Deflacja jest zła, bo skłania ludzi i przedsiębiorstwa do trzymania waluty. A waluta ma sens, gdy jest w obiegu – to jest jej celem – ma ułatwić handel. Gdy waluty zaczyna brakować to nie dochodzi do handlu, który mógłby się odbyć gdyby waluta była. To zmniejsza synergiczny efekt wymian handlowych.
Ale to zło dotyczy tylko waluty, która jest monopolistyczna. Gdy jest wiele walut, to deflacja czy inflacja na niektórych z nich zła nie jest.
W warunkach monopolu lepsza jest inflacja. Ideałem dla monopolistycznej waluty fiducjarnej jest to by była na niej mała, ale co ważniejsze stała, inflacja. To uzasadnia konieczność istnienia mechanizmu, za pomocą którego centralny planista powinien móc sterować parametrami wpływającymi na kreacje waluty tak by utrzymywać jej stałą inflację. Pomysł jest sensowny, ale jak zwykle, ponieważ jest totalny i uwarunkowany politycznie, to musi prowadzić do patologii. Tylko konkurencja i wolny rynek są w stanie wyeliminować patologie totalnego, monopolistycznego systemu finansowego.
Jeśli waluta jest monopolistyczna, ale oparta o na przykład złoto, i podlega deflacji, to taka sytuacja powstrzymuje ludzi i przedsiębiorstwa przed dokonaniem wymiany, bo odkładają kupno na później, bo się spodziewają, że za tę kwotę, którą mają w tej walucie, kupią później więcej. A więc nie dochodzi do wymiany, do której by doszło, gdyby nie kwestie walutowe. To jest szkodliwe, bo zmniejsza synergię wynikającą z handlu.
Do podobnej sytuacji nie dojdzie wtedy, gdy będzie wiele walut, bo ludzie będą oddzielać kwestie spekulacji walutami od kwestii kupowania tego co potrzebują. Walutę podlegającą deflacji ludzie będą sobie trzymać, a w obrocie będzie inna waluta i będzie obsługiwać bieżące potrzeby. Prędzej czy później ludzie zechcą zrealizować zysk wynikający z trzymania waluty i wtedy jej deflacja się zatrzyma i być może zacznie się inflacja. Ale ten okres wycofywania tej waluty nie wpłynie na gospodarkę i handel, bo będzie to obsługiwała inna waluta. W warunkach monopolu walutowego wywoła to kryzys.
Każdy monopol wywoła kryzys, bo każdy monopol przekłamuje informacje rynkowe, a zatem powoduje nieoptymalną alokację zasobów. Dotyczy to tak samo waluty, jak i samochodów, poczty, edukacji czy ubezpieczeń społecznych. Monopol na szkolnictwo i służbę zdrowia powoduje, że nie są znane rynkowe ceny usług edukacyjnych i zdrowotnych, a więc te dziedziny są albo przeinwestowane, albo niedoinwestowane. Ingerencja państwa w jakąś dziedzinę, powoduje kryzys w tej dziedzinie, a monopolizacja i ingerencja w walutę, powoduje kryzys we wszystkim.
Dlatego po prostu należy oddzielić państwo od banków, walut i wszelkich kwestii finansowych. Banku centralnego sterującego walutą nie należy wzmacniać, nacjonalizować czy prywatyzować – należy go zlikwidować! Wolny rynek jest dobry na wszystko, a w szczególności na waluty i usługi bankowe. Państwu nic do tego. Do tego by operować walutą nie jest potrzebna odgórna, centralna przemoc – czego rynek światowy jest najlepszym dowodem. Nie ma globalnej waluty, nie ma światowego monopolu na jedną walutę, jest wiele walut na świecie i handel międzynarodowy kwitnie. Gdyby powstał jakiś rząd światowy i narzucił odgórnie przemocą światową walutę, to wymiana handlowa zostałaby drastycznie ograniczona. Tak jak dotyczy to całego świata, tak i jego dowolnego kawałka, w tym kawałków zwanych państwami.
Grzegorz GPS Świderski
Jeden komentarz