Bez kategorii
Like

Immortals. Bogowie i herosi 3D – recenzja

22/11/2011
456 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Przewaga (mimo wszystko) nieśmiertelnych, choć śmiertelnych bogów nad śmiertelnikami. Ci ostatni pod ciosami boskich mieczy dosłownie eksplodują.

0


 

* Dla czytelników spoza NE: właściwa recenzja zaczyna się pod kreską

 

O filmie, bywa, pisze pisze się krótko, bo nie ma w nim nic do opisania, analizowania albo inaczej mówiąc nie warto pisać, analizować go.

Zwykle jeśli ambicje filmu nie wykraczają poza czystą rozrywkę recenzja będzie krótka. Oczyście mamy też kwestię długości recenzji uzależnioną nie tylko od jakości filmu ale i od wymogów i możliwości prasy papierowej.

Było tak od zawsze w czasopismach drukowanych gdzie objętość implikowała miejsce na recenzję, czy inny artykuł. Czyli autor recenzji nie mógł napisać ogromniastej recenzji gdyż nie pozwalał na to układ czasopisma. Oczywiście autor chciał czesto napisać dłuuugą recenzję, bo łączyło się to z wysokością honorarium, z wierszówką, ale niestety to mu już redakcja zwykle nie chciała wygodzić. Chyba że otrzymywał kwotę zryczałtowaną, wtedy już mniej mu zależało na dugiej recenzji. W internecie mamy zresztą do czynienia z sytuacją zabawnie odwrotną, autor który z racji braku honorarium winien pisać recenzję krótką, pisze długą.

Jeśli ktoś miał w rękach tygodnik "Film" (kiedyś tygodnik, do roku 1992 mniej więcej) to wie że recenzje były wtedy znacznie dłuższe niż dziś.

Ale zostawmy żarty na boku (choć czy tylko żarty?) dotyczące autorów recenzji filmowych chodzących na film od czasu do czasu. Od czasu do czasu, bo trudno wybrazić sobie aby ktoś kto nie ma zamiaru zamiaru wybrać się do kina dla własnej potrzeby, szedł specjalnie po to by napisać recenzję raz w tygodniu, lub nawet częściej. Wydawał 30 zł na film 3D plus 5 zł na przykład za dojazd w obie strony. Liczmy po cenie biletów MPK. do tego miniprzegryzka do kina – 5 zł. Ale jeśli zechce pójść z osobą towarzyszącą i zapłaci za nią to już może wyjść kwota 80 złotych.

No więc taki autor, myślę, pójdzie tylko na film wtedy jeśli i tak ma zamiar pójść, choćby bardzo chciał się dzielić wrażeniami z aktualnych premier filmowych z widzami Nowego Ekranu na przykład i ściągać w ten sposób na portal nowych ludzi którzy szukają w internecie recenzji filmowej i w ten sposób mogą tu trafić.

Zatem jakby się okazało że i tak co tydzień chodzi do kina, a może nawet codziennie to by dopiero był ful wypas – prawie codziennie recenzja. (Choć jest jeszcze drobna kwestia czasu na pisanie tych recenzji).Cóż by to administracji portalu szkodziło. A pisz człowieku codziennie i chodź na filmy – fajnie jest. Nam to nie przeszkadza. Pisz człowieku pisz.

No, ale odchodzac od dygresji autora filmowej recenzji umieszczanej na portalu takim jak na przykład Nowy Ekran.

…………….

W przypadku filmu rozrywkowego, o którym zda się niewiele można napisać, mamy też czasami dodatkowy splot okoliczności, który każe nam o tym filmie powiedzieć coś więcej niż tylko kilkanaście zdań tak jak na przykład w obecnym czasopiśmie „Film”. Aby być uczciwym i napisać to co się chce napisać i co trzeba. Nic więcej, ale równoczenie tak, aby czytelnikowi nic nie brakowało.

Tak więc autor nie ogranicza się, chociaż głowa pracuje szybciej niż pisze ręka.

I recenzja nie będzie mini, chociaż dla osoby która jednak chciała by poznać tylko kilka zdań o filmie załącząam na dole postu pod wykropkowaniem kilkuzdaniowa ocenę.

Obraz obejrzałem 14 listopada, dwa dni po ogólnopolskiej premierze. Tak się składa że łączy się z recenzowanym na Nowym Ekranie przeze mnie „Sucker Punch” bowiem jak zapowiada reklama jest to „film twórców 300”, a film „300” reżyserował Zack Snyder, reżyser również „Sucker Punch”.  W „Sucker Punch” nieoczekiwanie można było znaleźć wiele ciekawych tropów (Zreszt ja ich znalazłem najwięcej i najgłębiej spotrzegłem film ze wszystkich osób recenzujących go. Chyba że była kwestia samoograniczenia przez piszących w prasie papierowej). „Sucker Punch” to była zresztą moja jedyna recenzja w NE bowiem napisałem, że recenzję z filmu kinowego będę pisał jeśli obejrzę film niedługo po premierze, maksymalnie dwa tygodnie, a zazwyczaj kilka do dziesięciu dni. Dlatego też nie chcąc pominąć zupełnie „Sali samobójców” oglądanej przeszło miesiąc po premierze wplotłem ją w ogólne rozważania w tytule filmu. Jeśli jednak chodzę do kina bez zobowiązania to wtedy kiedy mi pasuje i zwykle kilka tygodni po premierze -recenzji więc nie ma.

Choć zdarzają się wyjątki. Oprócz „Immortals” z którego recenzję piszę, a na który przypadkiem poszedłem tuż po premierze, zaraz po premierze byłem na „Bitwie Warszawskiej”. Recenzji jednak nie napisałem bo nie miałem czasu ..ani ochoty.

 

 

W „ Immortals” (o dość nieszczęsnym jak zwykle polskim uzupełnieniu „bogowie i herosi” później) mamy kilka rzeczy, które warto poruszyć. Najpierw banał. Bohaterowie : Tezeusz i inni nie wierzą w bogów, nie wierzą w cudowną ich pomoc, czy niezwykłe przemioty pomocne w walce, które dzięki nim można uzyskać. Potem jednak (Tezeusz, jego przyjaciele) przekonują się do bogów. Znajdziemy takie tropy we współczesnym filmie hollywoodzkim gdzie bohater nie wierzy w prawo, sprawiedliwość, Boga itd. Zwykle ma ku temu przyczynę. Tutaj też tak jest oczywiście. Ale ta tworzona w ten sposób perypetia jest banalna w ich hollywoodzkim wykonaniu i nużąca. Tym bardziej że tutaj niejako podkreślana jest czystość duchowa głównego bohatera i jego ideowość. Równocześnie zaś nie taki czysty i nie taki ideowy. W ogóle scenariusz nie jest zbyt dobry co jest też jedną z tajemnic Hollywoodu bo wiemy o pracy nad tymi scenariuszami, poprawianiu ich, script doktorach, dialogistach etc.

Wezmę też na tapetę wątek kapłanki ( z wymogu dziewicy), która swoje dziewictwo oddaje Tezeuszowi. Wiemy z mitologii że bogowie traktowali dziewictwo osób konsekrowanych jako rzecz im należną i gniewali się bardzo gdy zostali owej czci pozbawieni. Gdy zatem kapłanka hyc do łóżka Tezeuszowi to spodziewałem się wąŧku gniewu bogów i czasowej utraty ich łask przez Tezeusza. Co dodałoby zresztą atrakcyjności filmowi. (Wiadomo że bohater, który przeżywa ciągłe perypetie, ma problemy nie do rozwiązania, jest ciekawszy od tego, który ich nie ma). Tu dylemat : ponętna kapłanka, tu łaski bogów potrzebne w misji. A tu nic: Bogowie nawet nie mrugnęli okiem. Równiachy.

Wątek dziewictwa, którego należy jak najszybciej się pozbyć jest też zabawnie amerykański i hollywodzki. Zabawnie, bo przez swą częstość występowania i płytkość rozwiązań przy kolejnych już natrafieniach staje się zabawny. Mamy też tutaj pocieszne również bez intencji autorów raczej usprawiedliwienie. Wieszczka nie chce już znać przyszłości bo to męczące jest, a więc sprawa prosta. Przyjemne z pożytecznym. W tymże dziewictwie mamy jednak i kwestię hinduską. Hindusi coraz bardziej istnieją w Hollywood, krecą zwykle dobre filmy i przejawiają w nich dużą wrażliwość wizualną. Reżyserem jest Hindus. Inni Hindusi też się do filmu dołożyli. Seks jest dla Hindusów czymś użytkowym (kamasutra) ma dać przyjemność. Są materialistami. Dla przecietnego Hindusa ważne są dwie rzeczy pieniądze i seks. Zatem wpisują się dobrze w hollywodzki nurt.

Hinduskich tropów nie można już pominać w innym wątku już cokolwiek kuriozalnym. I tutaj trzeba nawiązać do tytułu: „Immortals” znaczy nieśmiertelni i z tego co wiem używane bywa to określenie właśnie do bogów greckich. Polskie więc tłumaczenie, a raczej przydatek oprócz tego że brzmi miałko i sugeruje kiczowatość filmu, (raczej więc zniechęca niż zachęca do obejrzenia) nie oddaje istoty rzeczy,  zwłaszcza w kontekście problemu, który chcę opisać. Otoż w trakcie walk które oglądamy bogowie greccy (wszyscy oprócz Zeusa) giną )sic! Nożem po szyi .. i nie ma boga. Wprawdzie ciosu nie zadaje śmiertelnik tylko jakaś podziemna człowiekoksztatna bestia, trochę wyższa niż na chłopa, nazywana nie wiedzieć czemu tytanem (przypominają raczej ghule), ale jednak. W tym więc kontekście tytuł :”Nieśmiertelni” brzmi (zamierzenie czy nie) ironicznie. Na początku filmu podkreśla się nieśmiertelność bogów greckich. Nic to jeszcze owe podziemne stwory mające być tytanami, ale gdy bogowie włączają się do walki ze śmertelnikami pomyśleć można gdyby bóg grecki nadludzkim sprytem i możliwością zwalniania czasu śmiertelnym przeciwnikom, gdy on sam hula szybciej, nie unikał ciosów mogłoby się okazać że.. ciach i nie ma boga. Niektórzy Grecy uważali że bogowie greccy są wcieleniami tego samego boga i ze tak naprawdę istnieje tylko jeden wystąpujący pod imieniem Zeus. Więc niby się zgadza. Ale mamy i hinduski trop. W hinduskich mitach bogowie zdaje się walczą i giną, są śmiertelni. Przyznam jednak że spodziewałem się iż popiją leczącego z ran napoju, wykuruje ich bóg zajmujący się na Olimpie leczeniem i będzie dobrze. Oczywiście takie przedstawienie na filmie wyszłoby kiczowato. Ale kiczowato wychodzi też ginęcie bogów i machanie mieczami przez nich, i podniesionymi naprędce ciężkimi przedmiotami, w stylu wschodnim. Tak jednak wygląda gdy próbuje się przedstawiać mity greckie w dosłownej opowieści, poza tym nie mając miłości do nich ani szacunku wynikającego z genetycznego zakorzenienia w kulturze śródziemnomorskiej.

Nie pominę też kwestii trójwymarowości nazywanej teraz zwykle 3D. Tak się złożyło że poprzedni film na którym byłem był też 3D i była to „Bitwa Warszawska” Hoffmana. Zdobędę się więc na małe porównanie. Twórcy „Immortals” bronią się wrażliwością wizualną. Gdyby film nie był w 3D prezentowałby się dobrze i byby atrakcyjny i dość udany w swoim gatunku.// Gdyby nie 3D na film Hoffmana nie warto byłoby iść nie obroniłby się jako film tradycyjny// Rozplanowanie kadru w „Immortals” jest udane i z gustem, przde wszystkim staranne. Filmowcy nie wychodzą z założenia :Damy dużo atrakcji i to wystarczy// Hoffman: Nieważne gdzie postawiłem kamerę. Sfilmowane? Sfilmowane. Widać co jest na filmie? Widać. To o co wam chodzi. Wrażliwość wizualna? A co to takiego? A poza tym za stary jestem na wrażliwość wizualną a może jej nigdy nie miałem? A że kręcę filmy? W Polsce jest bunt starców ha ha ha.// Efekty 3D w polskim filmie na tle takiego „Immortals” nie wychodzą źle. Widać że to jest inna technika, że nasi opracowali własną. Przewagą amerykańskiej jest nieostrość, czyli tak jak w tradycyjnym filmie (może markowana, ale jest) której w polskiej wersji (ba europejskiej) nie ma.

 

…………………………………………………………………………………………………………………………………….

………………………………………………………………………………………………………………………………….

 

Mini recenzja:

To chyba jedna z lepszych rozrywek w kinie w tym roku. Krok naprzód w rozwoju filmowych walk.

Coś po tym filmie zostaje. Zadeklarowanym i nieodpornym miośnikom mitów greckich odradzam.

Dużo okrucieństwa, brutalności. Zdecydowanie od piętnastu lat wzwyż.

 

Jednym zdaniem: Przewaga mimo wszystko nieśmiertelnych, choć śmiertelnych bogów nad śmiertelnikami. Ci ostatni pod ciosami boskich mieczy dosłownie eksplodują.

 

…………………….

 

Premiera: 11 listopada 2011

Reżyseria: Tarsem Singh

Scenariusz: Vlas Parlapanides, Charley Parlapanides

Obsada: Mickey Rourke, Freda Pinto, inni

Kraj: USA

Czas trwania: 1 godz. 50 min.

 

 

0

CyprianPolak

Rece wyciagniete po polski majatek narodowy musza zostac odciete!

126 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758