W pierwszej części notki o samolocie IŁ-76MD RA-78817, który w dn.10.04.2010 r. dwukrotnie podchodził do lądowania na lotnisku Smoleńsk Sieviernyj, o godz. 9:25 oraz 9:39 wg nagrań z wieży opublikowanych przez MAK, zadałem następujące pytania dotyczące celu jego przylotu:
1. IŁ-76MD RA-78817 leciał "na pusto".
Skąd w takim razie zaraz po Tragedii pojawiły się informacje, że wiózł rosyjskie służby do ochrony polskiej delegacji czy też samochody dla tejże, o czym mówił płk. Krasnokutski w rozmowie ze swoim przełożonym? Dlaczego w takim razie jego przylot zostal zaplanowany PRZED przylotem na Smoleńsk Sieviernyj TU154M i to o grubo ponad godzinę, jak wynika z nagrań z wieży, opublikowanych przez MAK?
2. IŁ-76MD RA-78817 wiózł ochronę i/lub samochody dla polskiej delegacji.
Czy w takim razie informacja, że IŁ-76 nie wylądował, nie powinna NATYCHMIAST dotrzeć na pokład TU154M? Czy nie powinien zareagować BOR? Służby dyplomatyczne? Centrum Operacji Powietrznych?
3. IŁ76-MD miał inne zadanie do wykonania.
Tutaj możemy poruszać się już tylko w sferze przypuszczeń. Temat ten był wielokrotnie podnoszony przez innych komentatorów i generalnie sugerował związek IŁ- 76MD RA-78817 z możliwością wykorzystania go do dokonania zamachu na polską delegację.
Czy kiedykolwiek się dowiemy, jaka jest w tym przypadku prawda?
Dzięki moim szanownym komentatorom, próbując wspólnie odpowiedzieć sobie na te pytania, doszliśmy do kilku ciekawych wniosków czy też stwierdzeń, wartych moim zdaniem dalszego rozważenia:
Ad.1 IŁ-76MD RA-78817 leciał "na pusto".
Proszę spojrzeć na ten komentarz:
Naprawdę wszystko wyglądało inaczej. Jak pisaliśmy w poniedziałek, podczas przygotowań do uroczystości w Katyniu strona rosyjska zadeklarowała, że do obsługi polskiego prezydenta będą użyte te same pojazdy i ci sami ochroniarze, którzy trzy dni wcześniej zajmowali się premierem Donaldem Tuskiem. (…) Funkcjonariusze ochrony zostali po wizycie premiera w Smoleńsku, podobnie jak samochody z kolumny, które przewoziły premiera i miały przewozić prezydenta – mówi ”Gazecie” szef BOR gen. Marian Janicki.
Ił-76 miał więc tego dnia przylecieć do Smoleńska nie z samochodami dla prezydenta, ale po to, by po skończonej wizycie zabrać cześć pojazdów używanych w kolumnie.
Cóż za refleks redaktorów Gazety. Czy tak było naprawdę? Dlaczego mówi się o tym dopiero teraz? Czy BOR ma na stosowną dokumentację to potwierdzającą, a dotyczącą zabezpieczenia przejazdu Prezydenta z lotniska do Katynia w dn.10.04.2010 r.? Dlaczego w takim razie Rosjanie odmawiają (str.10 polskich uwag do raportu MAK) stronie polskiej jakichkolwiek informacji dotyczacych IŁ-a? Jaki jest tego powód?
2. IŁ-76MD RA-78817 wiózł ochronę i/lub samochody dla polskiej delegacji.
Na początek przytoczę fragment bardzo ważnego komentarza, dotyczący tej rozważanej sytuacji:
"To główny organizator wizyty, Tomasz Turowski, powinien poinformowac polskie służby (czyli BOR) o tym że pojawił się problem i uzgodniony (czy aby na pewno?) przylot samolotu z ochroną i samochodem nie doszedł do skutku.
Tymczasem brak jakiegokolwiek świadectwa mówiącego o tym że człowiek który dopinał rzekomo tę i wcześniejszą wizytę Tuska kiwnął choćby palcem w bucie.
To nie pracownicy kancelarii prezydenta RP byli stroną w rozmowach z Rosjanami. Osobą desygnowaną przez rząd Donalda Tuska do organizacji wszelkich aspektów tej wizyty był dziwnie milczący, obserwujący odlot IŁa – Tomasz Turowski."
NURNI (salon24)
Wydaje się, że jest to kluczowa kwestia, jeśli IŁ-76 rzeczywiście przewoził funkcjonariuszy FSO czy też samochód/samochody dla Delegacji. Sprawa odpowiedzialności za organizację tej wizyty teoretycznie jest jasna:
(…) W Moskwie natomiast od 15 lutego 2010 roku pan Turowski piastował funkcję kierownika wydziału politycznego Ambasady RP. Decyzję o powierzeniu mu tej funkcji kierownictwo MSZ podjęło kierując się jego bogatym doświadczeniem dyplomatycznym, w tym pobytem w latach 90. na placówce w Moskwie właśnie. (…)
Kierownik wydziału politycznego dokonuje także okresowej oceny pracowników wydziału; współpracuje z pozostałymi wydziałami ambasady i związanymi z nią jednostkami organizacyjnymi w dziedzinach odnoszących się do realizacji zadań merytorycznych wydziału politycznego oraz wykonuje, zgodnie z Regulaminem Służby Zagranicznej, inne polecenia kierownika placówki. W ramach tych poleceń pan Turowski otrzymał od ówczesnego ambasadora zadanie udziału w przygotowaniu wizyt w Katyniu zarówno premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010 r., jak i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. (…)
(odpowiedź MSZ na pytania autorów programu "Warto rozmawiać" w sprawie p. Tomasza Turowskiego)
Oczywiście, nad organizowaniem wizyty pracowali również owcześni urzędnicy Kancelarii Prezydenta, ale proszę pamiętać, że po pierwsze nie mogą oni nic nikomu nakazać, bo żadne służby, również dyplomatyczne, im nie podlegają, a po drugie prawdopodobnie nie byli oni informowani (ani ci, przebywający bezpośrednio na lotnisku, ani ci w Katyniu) o zaistniałej sytuacji, gdyż zabezpieczeniem lotniska w Smoleńsku zajmowała się strona rosyjska, co było zaakceptowane przez BOR. (str.59 – 67 "Białej Księgi")
Jeśli w takim razie IŁ-76 przewoził samochody i/lub funkcjonariuszy FSO mających ochraniać prezydenta, Pan Tomasz Turowski, jako organizator wizyty, powinien był zareagować na fakt, że samolot ten po wykonaniu dwóch nieudanych podejść do lądowania, odleciał. Powinien na to również zareagować BOR; jak już jednak wiadomo, na lotnisku Smoleńsk Sieviernyj nie było funkcjonariuszy BOR odpowiedzialnych za zabezpieczenie tej wizyty, więc jeśli BOR nie dostałby tej informacji od funkcjonariuszy rosyjskich, to prawdopodobnie nic by nawet na ten temat nie wiedział.
Przytoczę jeszcze jeden fragment komentarza blogera Nurni, odnoszący się do słów Pana Macierewicza, omawiającego na jednym ze spotkań (ok.62 min) tę kwestię:
(…) samolot nie wylądował a zachowuja się tak jakby nikt na niego nie czekał.(…)
Osoba Pana Turowskiego jest już zapewne Czytelnikom tej notki znana (o ile w ogóle można tak powiedzieć w tym przypadku), ale dla formalności przytoczę Komunikat IPN z dn. 17.12.2010 r.:
W dniu 17 grudnia 2010 r. Oddziałowe Biuro Lustracyjne w Warszawie skierowało do Sądu Okręgowego w Warszawie XVIII Wydziału Karnego wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego w związku z powstałymi wątpliwościami co do zgodności z prawdą oświadczenia lustracyjnego złożonego przez Tomasza Tadeusza Turowskiego oraz wydanie orzeczenia stwierdzającego, że złożył on niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.
Tomasz Tadeusz Turowski jest osobą wchodzącą w skład służby zagranicznej w rozumieniu ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o służbie zagranicznej (Dz. U. Nr 128, poz. 1403, z póżn. zm) pełniącą obowiązki Ambasadora Tytularnego Szefa Wydziału Politycznego Ambasady RP w Moskwie.
Proces lustracyjny Tomasza Turowskiego jest tajny, toczy się za zamknietymi drzwiami; rozpoczął sie 02.06.2011 r.
W jednej z moich wcześniejszych notek, Kto nadzorował lot TU154M? cz.1, zwracałem już uwagę, że urzędnicy MSZ i Ambasady Polskiej w Moskwie, przebywający na lotnisku w Smoleńsku, już ok. 8 rano (polskiego czasu) dysponowali jakimiś informacjami dotyczącymi możliwości odesłania Tupolewa na lotnisko zapasowe, gdyby samolot z powodu złej pogody nie mógł wylądować. Jedną z tych osób wg rp.pl z dn. 04.10.2010 r. był Dariusz Górczyński, były naczelnik wydziału Federacji Rosyjskiej w departamencie wschodnim polskiego MSZ:
Byłem na 100 procent przekonany, że samolot nie będzie lądował w Smoleńsku. Mgła była bardzo gęsta, nic nie było widać – mówi “Rz” Dariusz Górczyński, radca ambasady RP w Kijowie, który 10 kwietnia jako urzędnik MSZ obsługiwał na miejscu wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego. To właśnie on 40 minut przed nieudaną próbą lądowania, czyli ok. godz. 8, poinformował MSZ i polskie placówki dyplomatyczne o fatalnej pogodzie w Smoleńsku – wynika z jego zeznań złożonych w prokuraturze wojskowej.
Pan Tomasz Turowski również był obecny na płycie lotniska; czy brał jakiś udział w ustaleniach dotyczących takich działań? Wydawałoby się to logiczne, skoro byl odpowiedzialny za organizację tej wizyty, prawda?
Na przylot Delegacji z Prezydentem wg Naszego Dziennika z dn. 31.03.2011 r. oczekiwali również inni pracownicy MSZ, m.in. Grzegorz Cyganowski oraz Gerard Wiśniewski:
Na około półtorej godziny przed planowanym lądowaniem rządowego tupolewa na smoleńskim lotnisku Piotr Marciniak, pełniący obowiązki zastępcy ambasadora RP Jerzego Bahra w Moskwie, który 10 kwietnia nie był obecny w Smoleńsku, otrzymał informację od Grzegorza Cyganowskiego, drugiego sekretarza Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Moskwie, że z uwagi na złe warunki pogodowe, jakie panują nad Smoleńskiem, planowane jest lądowanie samolotu Tu-154 na moskiewskim lotnisku Wnukowo. Pod uwagę brano też lotnisko w Mińsku lub Witebsku.
Podobną informację otrzymał Grzegorz Wiśniewski, attaché obrony przy ambasadzie, który był w dniu katastrofy na lotnisku Siewiernyj wraz z delegacją ambasadora Jerzego Bahra. Z jego relacji wynika, że informację tę podał ktoś ze strony polskiej. Było to około pół godziny przed planowanym przylotem, tuż po przybyciu delegacji polskiej ambasady na płytę lotniska Siewiernyj. Według relacji gen. Wiśniewskiego, była mowa o Briańsku lub Moskwie. Marciniak przyznaje, że optował za lotniskiem Wnukowo ze względu na dość bliską lokalizację względem Ambasady RP w Moskwie – odległość nie przekraczała 20 kilometrów. W międzyczasie kontaktował się w tej sprawie z Cyganowskim, aby ustalić, na którym zapasowym lotnisku samolot będzie lądował. Jednak Cyganowski nie potrafił tego określić. Około godz. 11.00 czasu lokalnego (godz. 9.00 czasu polskiego) o katastrofie poinformowała go sekretarka ambasadora. Marciniak był wtedy w drodze na lotnisko Wnukowo, by tam organizować przyjęcie prezydenckiej delegacji.
Żaden z nich nie wspomina jednak o nieudanym lądowaniu samolotu IŁ-76; ja bynajmniej na takie informacje nie natrafiłem. A co robił w czasie tych konsultacji Tomasz Turowski? Niestety, na razie tego nie wiadomo. Nie wiadomo nawet, od której godziny przebywał na lotnisku.
Na lotnisku oczekiwał też Ambasador Polski w Moskwie, Jerzy Bahr,który ponoć dotarł tam ok. 8 rano polskiego czasu. Co ciekawe, mimo poszukiwań, nie znalazłem w jego wypowiedziach czy też relacjach, co właściwie robił na lotnisku Smoleńsk Sieviernyj PRZED "katastrofą" tupolewa. Prowadził jakieś rozmowy? Konsultacje? Ktoś z nim dyskutował kwestię lotnisk zapasowych? Czy wiedział, że IŁ-76 nie wylądował?
Na koniec dodam jeszcze, że ponoć pierwszą osobą, która wiedziała w Polsce o Tragedii, był minister Radosław Sikorski, który dowiedział się od niej o godz. 8:48 od Pana Jarosława Bratkiewcza, ówczesnego Dyrektora Departamentu Wschodniego MSZ.
3. IŁ76-MD miał inne zadanie do wykonania.
Jeden z komentatorów napisał, że być może IŁ-76 był użyty do "kalibrowania" fałszywego naprowadzania, przygotowanego przez zamachowców na Smoleńsk Sieviernyj. Inny z kolei komentator stwierdził, że jeśli zamachowcy działali profesjonalnie, to zapewne nie robili by tego tuż przed przylotem tupolewa, bo mieli na to wystarczającą ilość czasu wcześniej.
pracownic komisu samochodowego, które twierdziły, że jakiś samolot krążył przez dwie godziny nad lotniskiem. Czy to był IŁ-76? Oficjalnie po drugim nieudanym podejściu odleciał na Wnukowo, ale czy na pewno?
Czy zamachowcy, gdyby z jakiegoś powodu potrzebowali użyć samolotu w dn.10.04.2010 r. w okolicach Smoleńska, nie unikaliby raczej rozmów z wieżą, aby nie zostawiać za sobą jakichkolwiek śladów?
Jak sami Państwo widzicie, nad sprawą Tragedii Smoleńskiej ciągle wisi mgła, w której cały czas musimy się poruszać próbując dowiedzieć się prawdy. Czy ta mgła nie jest przypadkiem sztuczna?