III RP-skok cywilizacyjny, czy skok w przepaść?
17/05/2012
483 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
Dziś III RP zajmuje ostatnie miejsce we wszystkich pozytywnych rankingach, a naczelne w negatywnych i to nie tylko w skali europejskiej, ale często światowej. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku aspektów życia społeczeństwa.
Kiedy to przed ponad dwudziestu laty nasza Ojczyzna „odzyskiwała wolność”, wiele było mowy o „skoku cywilizacyjnym”, który pozwoli zlikwidować przepaść dzielącą nasz kraj od Zachodu. Szczególnie istotną była w tym aspekcie sprawa członkostwa w „ekskluzywnym klubie bogatych”, jak w owym czasie zwano UE.
Tuż za horyzontem ukazywał się idylliczny obraz III RP mlekiem i miodem płynącej. Jeszcze tylko trochę poświęceń, trochę „jedynie słusznych wyborów” i znajdziemy się w tym raju. Pewności dodawała Polakom wizja manny z nieba w postaci potopu „unijnych dopłat”, oraz pomocy naszego „tysiącletniego przyjaciela” i „największego adwokata w Unii”, jakim propaganda polskojęzycznych mediów, okrzyknęła Niemcy.
Rzeczywistość okazała się zgoła inna. Dziś III RP zajmuje ostatnie miejsce we wszystkich pozytywnych rankingach, a naczelne w negatywnych i to nie tylko w skali europejskiej, ale często światowej. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku aspektów życia społeczeństwa. [i] [ii] [iii] Mówiąc krótko, znowu nam nie wyszło! Mało tego wydaje się, że tym razem wyszło nam tak źle jak nigdy dotąd.
Gospodarka została zredukowana do funkcji handlowo-usługowej, mającej jedynie za zadanie zagwarantowanie sprawnego transferu bogactwa z polskiej unijnej kolonii do kolonialnych metropolii Imperium Euroatlantyckiego (US&UE).
Pod względem demograficznym, Polacy stali się rezerwuarem taniej siły roboczej i swoistego „młodego materiału biologicznego” na potrzeby starzejących się społeczeństw zachodnich. Pod względem przyrostu naturalnego III RP stoczyła się na jedno z ostatnich miejsc na świecie, a na ostatnie miejsce w UE. Dzieje się tak z powodu dziwnego zachowania „polskich pań”, które nie tylko z ochota płodzą potomstwo bogatym Niemcom, Włochom, czy Hiszpanom, ale nawet nędznym Arabom w Egipcie czy Strefie Gazy, podczas gdy w przypadku „pecha”, jakim niewątpliwie jest związek ze swoim rodakiem, wykazują maksymalną wstrzemięźliwość prokreacyjną, powodowaną rzekomo „polską nędzą”. Jaką nędzą? Na „zielonej wyspie”?
W aspekcie obronności, Wojsko Polskie zostało przekształcone w niewielką grupę wyspecjalizowanych ”jednostek terrorystycznych” mających za zadanie wspieranie, w ramach NATO, amerykańskich i zachodnioeuropejskich kryminalnych agresji na obszarze całego świata. Ten stan rzeczy jawi się dziwnym dysonansem w stosunku do polskiej tradycji; niewątpliwie naiwnej i szkodliwej dla Polski, ale w założeniu szlachetnej; jaką była od pokoleń idea walki za „wolność waszą i naszą”.
Kompletny upadek możemy zaobserwować nawet w dziedzinie moralności i to pomimo niedawnej obecności wśród nas JP2, który nota bene, sądząc po ilości jego publicznych wizerunków na terenie III RP, jest ciągle żywy w pamięci społeczeństwa. Stan kompletnego moralnego upadku widoczny jest w szczególności pośród kobiet, które swe wrodzone niedostatki inteligencji próbują nadrabiać przebiegłością i wyrachowaniem i to przy całkowitym wyzbyciu się wyższych odruchów, przecząc tezie o swojej przynależności do gatunku homo sapiens. Reasumując, osiągnęliśmy już stan, w którym słowo „polka” jest w UE synonimem „prostytutki”.
Podobnej, krótkiej ocenie, można by poddać wszystkie pozostałe aspekty życia człowieka, zarówno materialne jak i niematerialne. Wynik rozważań byłby podobny jak w poruszonych powyżej sprawach. Dlatego bardziejàpropos wydaje się być pytanie o przyczyny tego stanu rzeczy.
Tu też mamy gotową litanię, którą bez zająknienia wyrecytuje każdy mieszkaniec III RP; przynajmniej ten, który zauważa jej niedostatki. W charakterze dygresji, należy tu bowiem podkreślić, że większość społeczeństwa uznaje obecny stan naszego kraju za całkowicie normalny, a nawet wręcz zadowalający. Sugerują to przynajmniej wyniki kolejnych wyborów, w który niezmiennie triumfują „siły rozsądku i postępu”. Wracając jednak do wspomnianej „litanii”, z pewnością możemy obarczyć odpowiedzialnością za ten stan rzeczy naszych odwiecznych wrogów, zarówno wschodnich jak i zachodnich, niefortunne położenie geopolityczne, bagaż historyczny z niechlubnym okresem PRLu na czele, prześladującego nas ciągle pecha, itd.
Czyżby jednak sami jesteśmy w tym wszystkim bez winy? Zachowujące się racjonalnie społeczeństwa, czy grupy środowiskowe, nawet w przypadkach ewidentnego sukcesu mają zwyczaj krytycznej analizy swych dotychczasowych działań pod kontem ewentualnych możliwości ich dalszego usprawnienia. Takie działanie staje się imperatywem w przypadku porażki.
Dwudziestolecie III RP to bez wątpienia okres totalnej klęski na każdym obszarze działań. Wydawałoby się wiec, że krytyczna ocena dotychczasowych poczynań jest warunkiem sine qua non jakiejkolwiek sanacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że ten truizm nie obowiązuje społeczeństwa III RP. Wszelkie jego segmenty, bez względu na orientację polityczną i światopogląd, żywią niezachwiane przekonanie, że to co czyniono dotychczas i czyni się nadal, jest bezbłędnym postępowaniem. Ich przywódcy nie mylą się nigdy i wiodą swe owieczki „jedynie słuszną drogą”. Każdy, kto usiłowałby zwrócić uwagę na „drobne niedociągnięcia” związane z dotychczasową linią działania, zostaje natychmiast zakwalifikowany: przez POlszewików- do grona ciemniaków i oszołomów, a przez polskich patriotów, do grupy perfidnie zakamuflowanych wrogów wewnętrznych, a nawet podstępnych agentów samego szatana. Uporczywe trwanie mieszkańców III RP przy tak zdefiniowanym paradygmacie gwarantuje im to, że zamierzony „skok cywilizacyjny” okaże się de facto skokiem w przepaść.