II FESTIWAL PIOSENKI LWOWSKIEJ TARNÓW 25. 04. 2008 r. KONFERANSJERKA ALEKSANDER SZUMAŃSKI Festiwal piosenki lwowskiej odbywa się każdego roku. Obecnie rozpocznie się w marcu 2014 r. Oficjalnie nazywa się „Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku lwowskiego”. Jako przykład z przebiegu jednego koncertu ( a każdego roku jest ich kilkanaście) prezentuję sympatyczny koncert tarnowski. Recenzje festiwalowe umieszcza na swoich stronach p, red. Aldona Klein, polecam ze wzruszeniem znakomite „pióro” „Pamiętnika patriotki” w www.saloni24.pl http://pamietnikpatriotki.salon24.pl/516651,aleksander-szumanski-pod-gruszka Organizatorem tej pięknej imprezy jest krakowska fundacja „Chawira”, której prezesem jest Karol Wróblewski, muzyk, kompozytor i znakomity akordeonista. Celem fundacji jest nie tylko odtwarzanie piękna dawnego lwowskiego folkloru, ale też ocalanie od zapomnienia kresowej kultury i przypominanie obiegowych […]
II FESTIWAL PIOSENKI LWOWSKIEJ
TARNÓW 25. 04. 2008 r.
KONFERANSJERKA
ALEKSANDER SZUMAŃSKI
Festiwal piosenki lwowskiej odbywa się każdego roku. Obecnie rozpocznie się w marcu 2014 r. Oficjalnie nazywa się „Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku lwowskiego”. Jako przykład z przebiegu jednego koncertu ( a każdego roku jest ich kilkanaście) prezentuję sympatyczny koncert tarnowski.
Recenzje festiwalowe umieszcza na swoich stronach p, red. Aldona Klein, polecam ze wzruszeniem znakomite „pióro” „Pamiętnika patriotki” w www.saloni24.pl
http://pamietnikpatriotki.salon24.pl/516651,aleksander-szumanski-pod-gruszka
Organizatorem tej pięknej imprezy jest krakowska fundacja „Chawira”, której prezesem jest Karol Wróblewski, muzyk, kompozytor i znakomity akordeonista.
Celem fundacji jest nie tylko odtwarzanie piękna dawnego lwowskiego folkloru, ale też ocalanie od zapomnienia kresowej kultury i przypominanie obiegowych wówczas postaci jak Tońcio i Sczepcio i powoli zapominanych pięknych lwowskich piosenek, niekiedy tych ulicznych, anonimowych, często zaś utworów renomowanych autorów jak Henryk Wars, Emanuel Szlechter, Jerzy Janicki, czy też Marian Hemar.
Wykonawcami piosenek festiwalowych, połączonych z konkursem z nagrodami dla najlepszych wykonawców i doboru repertuaru, jest zwykle utalentowana młodzież, podejrzewam, iż wywodząca się z domów o kresowych tradycjach.
Oto „na żywo” moja ówczesna tarnowska konferansjerka:
Leopolis semper fidelis
Szanowni Państwo
Tym wstępem bardzo serdecznie Państwa witam na następnej odsłonie Festiwalu Piosenki Lwowskiej i bałaku w tym roku. W roku ubiegłym odbył się pierwszy festiwal lwowskiej piosenki w bardzo uroczystej oprawie, ale brakowało mu w tytule bałaku i to był błąd, dzisiaj naprawiony. Ze szczególną atencją oczekiwałem spotkania z lwowską piosenką w Tarnowie, jako, iż Tarnów jest miastem będącym w szczególnej symbiozie ze Lwowem.
Zresztą podobnie jak Lwów posiada wielowiekową historię sięgającą czasów piastowskich, a prawa miejskie uzyskał już w 1330 roku, o czym nie wolno zapominać.
Nie należy również zapominać, iż tutaj w Tarnowie słychać było szczęk oręża polskiego, wojsk biegnących na pomoc Obrońcom Lwowa. Tarnów jest miastem szczególnie mi bliskim, bo tylko krok stąd do Przemyśla gdzie urodziła się moja Mama, a o krok nieco wydłużony, bliski jest granicom Lwowa, mojego i Państwa miasta.
W Tarnowie ma swoją siedzibę Małopolskie Forum Współpracy z Polonią, które już od 15 lat jest gospodarzem niebagatelnych, bo światowych spotkań z mediami polonijnymi.
W niedalekiej przeszłości mieliśmy różne festiwale np. piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, czy piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu. Nikt z t. zw. oficjeli nie zadbał o tradycję, o ostatnio nawet Donald Tusk z prezydentem Putinem powołali de novo do życia zielonogórski festiwal piosenki radzieckiej. Kto by tam pomyślał o Lwowie i Kresach przez wieki znajdujących się według urzędowych tuskowych przekazów z nakazu jego przyjaciela Putina pod „okupacją polską”. Komu radość, temu chwała. Komu kłamstwo historyczne temu wieczny wstyd! Rządzącej PO!
Piosenka lwowska to bezcenny dokument polskiej kultury obyczajowej i muzycznej, a także języka lwowskiego nie tylko z okresu dwudziestolecia międzywojennego – tym stwierdzeniem dzielą się z nami organizatorzy Festiwalu – Towarzystwo Kresowe Chawira i Komitet Obywatelski Miasta Krakowa. Celem zaś nadrzędnym organizatorów Festiwalu jest ocalenie od zapomnienia tej piosenki, jednego z dowodów wielowiekowej polskości tego miasta i wejścia do serc młodego pokolenia.
Piosenki lwowskiej ulicy, które Państwo usłyszą są tematycznie dość różnorodne, autorstwa wielkich twórców i anonimowe. Wszystkie jednak wiernie ukazują lwowski folklor, wprowadzają niemal natychmiast w ten niezapomniany klimat. Proszę nie posądzać mnie o megalomanię, ale czując się poetą, w twórczości jestem inspirowany miłością do mojego rodzinnego miasta. I stąd biorą się współczesne utwory własnej „lwowskiej” twórczości. Zaprezentuję niektóre.
I co godne szczególnego podkreślenia stare utwory anonimowe wykazują życie i sprawy warstwy społecznej w mieście najbarwniejszej – mieszkańców przedmieść, warstwy najuboższej wykonującej prace najniższe, nie wymagające specjalnych kwalifikacji, jak również ludności niepracującej, bezrobotnych, niebieskich ptaków, będących często w konflikcie z prawem. Zanim poproszę na scenę pierwszych wykonawców dzisiejszego koncertu pozwolę sobie przypomnieć Państwu mój wiersz, który zadebiutował właśnie w Radiu Lwów przed kilkoma laty:
Na szczycie Kopca Unii Lubelskiej
Na szczycie Kopca
Nikt mnie nie wita
Tylko białoczerwona
Kirem spowita
I inne twarze
Rozpaczą obce
Lecz polska ziemia
I polskie kopce
I polski pejzaż
U progu stóp
I inna mowa
Ciernisty głóg
Tu były grudnie
Tu były maje
Wolności orlej
Bystre ruczaje
Tu była strzecha
Czeremchy pola
I zapach Wilna
I śpiew Podola
Tu była Polska
U stoku Lwów
Jak w tej piosence
Co chcesz to mów
Posłuchamy zespołu „Chawira”:
Piosenkę „Boston o Lwowie” do słów Mariana Hemara
usłyszymy w wykonaniu Wiktorii Zawistowskiej, od kilku już lat związanej z zespołem „Chawira”. Wiktoria Zawistowska jest studentką Akademii Muzycznej w Krakowie, na wydziale wokalistyki.
Piosenkę „W Stryjskim Parku” gra i śpiewa Zespół „Chawira”.
Jednemu z moich przyjaciół przeczytałem tekst dzisiejszej mojej konferansjerki. Zapytany czy mu się podoba odpowiedział, może być, ale za długi. To co mam zrobić zapytałem. Czytaj szybciej.
Jakoś z tego wybrnąłem i zapewne ku Państwa zadowoleniu zaproszę wszystkich na spacer po Lwowie.
Od Teatru Wielkiego wzdłuż Wałów Hetmańskich idąc ulicą Legionów przejdziemy do narożnika z ulicą Jagiellońską. Przy Banku Gospodarstwa Krajowego pożegnamy Wały Hetmańskie z żalem spoglądając na miejsce gdzie niegdyś stał pomnik Jana III Sobieskiego, „wysiedlony” przez okupantów sowieckich.
Dojdziemy do placu Smolki i znowu z żalem nie zobaczymy pomnika Franciszka Smolki. Zniknęło z placu również kino „Marysieńka”.
Zadbali o to okupanci sowieccy i na bieżąco „od wieków” obywatele „ukraińskiego” Lwowa.
Wracamy więc ulicą Jagiellońską, dochodząc do rogu ulicy 3 Maja i dalej
podążając tą ulicą dochodzimy do Ogrodu Jezuickiego, czy Parku Kościuszki, jak kto woli. Po drodze na próżno wypatrujemy kina „Muza”, w którym oglądałem filmy z Tońciem i Szczepciem.
Kino „Muza” zostało zlikwidowane przez okupantów ukraińskich.
Przy wejściu do parku Jezuickiego stoi obecnie jakiś pokraczny monument niczego nie przedstawiający.
Kiedyś stał tam pomnik Tadeusza Kościuszki, komu przeszkadzał ? Sowietom, czy Ukraińcom? Zapewne jednym i drugim.
Tu zapewne się rozdzielimy, część z Państwa uda się na zwiedzanie Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, ja zaś z pozostałymi odpoczniemy na ławeczkach głównej alei parku Jezuickiego, ale o tym za chwilę, po wysłuchaniu 2-ch piosenek – ”Moje serce zostało we Lwowie” słowa i muzyka Marian Hemar oraz „Moja gitara”, słowa Emanuel Schlechter, muzyka Tychowski, Dynowski.
Piosenki usłyszymy w wykonaniu Tomasza Kumięgi studenta, przy akompaniamencie Sławomira Kokoszy.
Oto słowa do piosenki tekstu i melodii Mariana Hemara:
Moje serce zostało we Lwowie – tekst napisany w Londynie w 1947 r.
Stryjski park tonął cały w jaśminach,
Zapach bzów po ogrodach się snuł,
Jeden tramwaj pod górę się wspinał,
Drugi z góry katulał się w dół.
Rój gołębi wiecował na Rynku,
Król Jan III z pomnika się śmiał,
Fiakry stały przed Georgem w ordynku,
Batiar nocą sztajerka mi grał…
Moje serce zostało we Lwowie,
W moim mieście zieleni i wzgórz,
A ja chodzę po świecie i ten żal ciągle mam,
I zapomnieć nie mogę, że kiedyś, że tam…
Moje serce zostało we Lwowie,
Dzieli nas tysiąc lądów i mórz,
Zatrzymałem się w drogi połowie,
Chciałbym iść, a tu dojść ani rusz.
Jeszcze dziś, jeszcze wciąż mi się zdaje,
Chociaż obcy pod stopą mam bruk,
Że to wczoraj jechałem tramwajem,
Który wolno pod górę się wlókł…
Że to wczoraj w pasażu Hausmana
Za dwie szóstki kupiłem kiść bzu,
Że to wczoraj w gałęziach kasztana
Lwowski słowik mi śpiewał do snu…
Moje serce zostało we Lwowie,
W moim mieście kasztanów i bzów,
A ja chodzę wśród ludzi samotny przez świat,
Tyle dni i tygodni, miesięcy i lat.
Zatrzymałem się w drogi połowie,
Okradziony z mych marzeń i snów,
Ale czekam na dzień, gdy we Lwowie
Ze swym sercem połączę się znów.
Lwowska ulica miała swoje oryginalne typy, które tak zrosły się z jej pejzażem, że stanowiły o barwie tego wspaniałego miasta.
Doprawdy, proszę mi wierzyć, iż wolę dzisiaj przypominać sobie
znane mi te oryginały, niż oglądać siebie w roli np. „krakauera”.
Murowane, iż podejdzie do nas, odpoczywających na ławeczkach w parku Jezuickim – Warszawa – Wawa. Odbędziemy z nim romantyczną podróż do Warszawy. Zapraszając Państwa do podróży będzie naśladował lokomotywę parową, rytmicznie ruszając rękoma i sapiąc „warszawa-wawa-warszawa-wawa”.
Oczywiście były i inne oryginały – wariatuńcie, ale o nich za chwilę.
Zaproszę teraz Barbarę Boroń, która zaśpiewa dla Państwa
– „Ta to jest wprost nie do wiary” piosenkę napisaną specjalnie dla Włady Majewskiej przez Mariana Hemara.
Ta to jest wprost nie do wiary (z repertuary Włady Majewskiej)
Ta to jest wprost nie do wiary
Jak się ludzie zmieniają do niepoznania,
Ta to jest wprost nie do wiary
Jak ten świat w miłosnych sprawach poszedł w dół.
Jak mężczyzna zatracił ambicję
I w pogardzie ma dawne tradycje.
Ta to jest wprost nie do wiary,
Że zapomniał wół jak on cielęciem buł.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga
Ta pan nic a nic nie pamięta
Ta u nas we Lwowi jak ktoś si zakochał
To pannie przynosił prezenta
Albo pączki
Albo kwiatki
Albo takie różne nadziewane czekoladki.
A jak czuł si niewolnikiem
To przynosił pierścioneczek z koralikiem.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga.
Ta co pan przewraca oczami,
Ta jak panu nie wstyd przychodzić do panny
Tak na sucho z pustymi rękami.
Ta to jest wprost nie do wiary
Już pomijam te prezenty ewentualnie
Ta to jest wprost nie do wiary
Ale co on sobie myśli taki gość.
Jak już jesteś to mów o co chodzi
A on nic tylko wciąż o pogodzi
Że niby diabli wejdą, kogo to obchodzi?
To to jest wprost nie do wiary
Zimna ryba też by w końcu miała dość.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga,
Ta mówię to panu bez złości,
Ta u nas we Lwowi jak ktoś si zakochał
To tak zaraz dygotał z miłości
Ta twarz miał jak w pąsi
Ta to cały trząsł si
I do nóżek padał i całował w rąsi
Wszysku wiedział i rozumiał
A pan siedzi jak ta nasypali piasku mumia.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga
Ta to już jest trochę niesmaczne
Ta zacznij pan działać
Ta zacznij pan pałać
Bo ja sama bez pana nie zacznę.
Albo z góry się rozejdźmy i kwita,
Bo pan już nie mężczyzna, a ja jeszcze seks kobita!
A potem, potem „Plac muzyka” piosenka szmoncesowa, niestety już bardzo rzadka w gwarze „szmonces”:
PLACMUZYKA
„…placmuzyka kiedy gra,
wszysku śmieji się ha,ha,
durny Jasiu naprzód tam
z chłupakami pendzi sam.
Za nim jakiś stary Żyd
śpiwa sobi „aj sy git”,
aj sy git, aj sy git,
aj sy, aj sy, aj sy git.
Dżija, dżija, dżija, ra,
jak ta banda pienkni gra,
pikulinu, bumbardon
i ten duży helikon,
mały bembyn, duży bas
i czyneli jeszcze raz,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra.
W pensjonaci żeńskim tam,
dzie panienki sam na sam,
cichu w ławkach siedzu już,
a wytrzymać ani rusz.
A w tym jedna: „ha, ha, ha,
proszy pani, banda gra”
i du okna póki czas
biegnu wszyski wraz.
Dżija, dżija, dżija ra…
Naprzód jedna fik, fik, fik,
za niu druga myk, myk , myk,
za niu trzecia fajt, fajt, fajt,
a ta stara, majt, majt, majt.
Prufysorka szu, szu, szu,
biegni takży co ma tchu,
a profesur póki czas
miendzy baby takży wlaz.
Dżija, dżija, dżija, ra…
Z egzercyki kiedy już,
wojsko nam powraca tuż
wszysko cieszy się ha, ha
że to nasza banda gra.
Durny Jasiu naprzód tam
z chłupakami pendzi tam,
za nim chyca stary Żyd,
krzyczy: aj sy, aj sy git,
tatele, mamele, bubele haj,
wszysko krzyczy: banda gra,
Mojsi, Leibe, Aronsohn
in die szejne Ryfke Kohn,
wszysko krzyczy: aj waj mir,
die grojse bandzi hier,
die bandzi, die bandzi
die bandzi szpilt zoj git…”
Dżija, dżija, dżija, ra…
Nie potrafię dzisiaj zlokalizować „Krakidałów” czyli „Paryża” znakomitej lwowskiej tandety. Królowali tam starozakonni, porozumiewający się niewyuczonym szmoncesem, z lwowskim akcentem. To było coś super zabawnego, co w sposób niezapomniany zapisał autorsko Wiktor Budzyński w „Wesołej lwowskiej fali”. Kto na falach eteru mówił pierwszy lwowskim „szmoncesem”? Oczywiście Aprikozenkranc z Untenbaumem. Kto pierwszy zapisał medialnie „bałak”? Oczywiście Kazimierz Wajda – Szczepcio i lwowski adwokat Henryk Vogelfänger– Tońcio.
A na „Paryżu”, czy w „Paryżu” często występował osobnik reklamujący t.zw. lut do garnków oczywiście własnej produkcji. Ten akurat nie był estetycznym starozakonnym, lecz oberwańcem, nawet nie batiarem. Swój towar reklamował zachęcająco:
„jak państwa tu informuję sam sobie na miejscu dziuruje i lutuje, bez kolby bez kwasu bez żadnego ambarasu lutujemy naszym preparatum. Każda kucharka może być blacharka od swojego garka.
Lub prezentując dziurę w garnku informował : „Tu wlata, tam wylata aqua destilata”. Reklamę przeplatał niezbyt wytwornym zniechęcaniem młodzieży do swojego produktu:
„jak państwa tu informuje, odejdź gówniarzu bo cię opluję”, niech sobie tylko marynarkę dopnę, odejdź gówniarzu bo cię w dupę kopnę.
Ale cóż, dalszy ciąg „Paryża” i lwowskich oryginałów później, przecież Państwo przyszliście na koncert, a ja się zagalopowałem.
Przed Państwem Józef Błaszczyk, który zaprezentuje piosenkę „Ta joj Jóźku”.
Miałem jeszcze przekazać Państwu kilku lwowskich oryginałów:
Oto oni:
Prof. Jegier – stał niezmiennie u wylotu bramy przy ulicy Legionów gdzie mieszkałem, w zapomnianym już dzisiaj pasażu Hellera (Helera) i sprzedawał śnieżno białe kalesony jegierowskie.
Wykrzywiał śmiesznie usta wołając : prof. Jegier, prof. Jegier, równocześnie rozciągając rzekomo elastyczne nogawki. Trwał do września 1939 roku. Ten akurat nie był stuknięty.
Durny Jasiu – syn przekupki z rynku. Śmiano się z jego powiedzonek: „Ni kupujci barszczu u mojej mamy bo si tam szczur utopił”.
Ślepa Mińciu – siadywała na składanym stołeczku na Wałach Hetmańskich pod pomnikiem Sobieskiego, przegrywała na harmonii i śpiewała ówczesne szlagiery:
„Śliczny gwóździki”, „Pienkny tulipani”. Zaczepiana przez uliczników wołała za nimi : „ty miglanc”.
Taka była lwowska ulica.
W ubiegłym roku w lipcu miałem swój wieczór autorski we Lwowie w pięknej galerii – redakcji „Lwowskich spotkań” z którymi współpracuję. Spotkanie zorganizowała redaktor naczelna „Lwowskich Spotkań” Bożena Rafalska.
Recenzję z tego spotkania napisała w „Kurierze Galicyjskim” red. Maria Basza, która serdecznie witam w Tarnowie na dzisiejszym koncercie.
Na estradzie Zespół Wokalny „Gloria” z Tarnowa:
usłyszą Państwo:
– „Serce batiara” słowa Emanuel Schlechter, muzyka Henryk Wars.
– „Antoni Kociubiński” Feliksa Konarskiego – autora „Czerwonych Maków”.
Zaprezentuję teraz Państwu moją podróż ze Lwowa do Krakowa (tekst drukowany w „Fotografiach polskich” Aleksandra Szumańskiego).
„…Kiedy jechałem do Krakowa
Gdy opuściłem miasto Lwów
Też trwała smutna noc wrześniowa
Czarcim się sznurem pociąg wlókł
Dudniący w czaszce stukot kół
Nade mną nieba czarny pył
Pode mną hebanowy dół
Stukotem tym ten pociąg wył
Młodzieńczych myśli moich lot
Splecionych z sobą w ciemną noc
Jak strzały odwróconej grot
Wzierała w dusze diabla moc
Ojciec zamglony już wiecznością
Ruiny życia ruin dom
I dzień wschodzący słońc ciemnością
I ja w pociągu ludzki złom
Matka w sweterku swym zwiotczałym
Z skrzywioną twarzą w kątku ust
Tylko chryzantem obraz szary
Listopadowy symbol snu
Snujące w koło się koszmary
Nieludzkie przecież jakieś łzy
A pociąg wyje w deszcz szurszawy
Rozpacz rozpaczy w środku my
I nocą czarną nie majową
W tanatosowym widmie snów
Tak dojechałem do Krakowa
Gdy opuściłem miasto Lwów…”
W wykonaniu Wojciecha Habeli usłyszą Państwo:
-„O lwowskim bałaku” wiersze Witolda Szolgini
-„Pod bankiem” piosenka anonimowa z towarzyszeniem Zespołu „Chawira”.
-„List do przyjaciela i przyjaciół przyjaciela” tekst Jerzy Michotek
-„ Party w Londynie” słynne tango „El Chochlo” / el Czioklo/.
Proszę się nie martwić tym razem nie będzie wiersza, nie będę też śpiewał,
opowiem Państwu autentyczną przygodę Tońcia:
Po 17 września 1939 roku, godzinie 4 rano Tońcio biegnie przez ulicę z nocnikiem.
Spotyka go Szczepcio, ty durnowaty pomidur gdzie ty lecisz o 4 rano.
A do bakaliji lecę.
Ta po co ci nocnik, durnowaty pumidur.
Bo tam g… dają.
Przed Państwem Zespół „Chawira”, który wykona:
– „Tango łyczakowskie”
– „Panna Mania gra na mandolinie” Mariana Hemara – śpiewa Wiktoria Zawistowska, a
trzeba Państwu wiedzieć iż „panna Marianna jest bardzo muzykalna”
– „Przy muzyczce” autor nieznany
-„Tylko we Lwowie” slowa Emanuel Schlechter, muzyka Henryk Wars,
– „ Ten drogi Lwów”
Nie obywa się bez poezji o tematyce lwowskiej, niekiedy autorstwa konferansjera, o której wspomniałem. Tak będzie i dzisiaj. Oto niektóre wiersze, uprzednio czytane w Radiu Lwów, lub mówione przeze mnie na spotkaniu autorskim w redakcji „Lwowskich Spotkań” – (redaktor naczelna Bożena Rafalska).
TĘSKNOTA
Idę do ciebie razem
Idę do ciebie przestrzennie
Smutek zamieniam w dumanie
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Już Nowy Rok nam przyświeca
Za nami lata zmęczone
Tu wicher zaśpiewa na chwilę
Zapraży słoneczko prześnione.
A jakoś mi dzisiaj nijako
Jakoś mi dzisiaj sennie
A może mi byle jako
A może smutnie bezdennie.
Już chyba zasypiałem
A może trwałem w śnie
Gdy wiersz ten napisałem
Pozornie krzepiący mnie.
A tyle miast jest w oddali
Ile mych spojrzeń w twą stronę
Czy branką mi byłaś w bezmiarze
Kochanką, miłością i żoną.
Już księżyc się zmienia złociście
Wciąż jesteś przede mną i we mnie
Czy nie jest to już wszystko jedno
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Miłością są tylko słowa
I snują się nadaremnie
Gdy nasza miłość do Lwowa.
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Bal lwowski
Przy lwowskiej ulicy
W okrągłej sali
W kątku zasypiał
Kwiatek konwalii
W rączce go miała
Dama spóźniona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Gdy nie pojawił
Się ten z oddali
Umarł i zastygł
Kwiatek konwalii
Dama umarła
Z kwiatkiem uśpiona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Bo nie wiedziała
Mgła konwaliowa
Że już nie każdy
Wraca do Lwowa.
I może jeszcze uśmiech przyjmowany przez publiczność
Festiwalu życzliwie:
Czekoladki i cukierki
Czykoladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
Popatrz z góry na Łyczaków
Tam jest smak pachnących maków
A frajery z Kleparowa
Przecież także są zy Lwowa.
Gdy muzyczka rżnie sztajera
Lwów piękniejszy niż Riwiera
Bo na rogu Kupernika
Tańczy panna bez bucika.
Po Gródeckiej jedzi tramwaj
A my dwa są obacwaj
A tu Antek leje w mordę
Pół literka i jest lordem.
Czykuladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
Wezme babe swe pod pache
To mi fundnie drugą flache
Policjanci i złodzieje
W morde wóde każdy leje.
A po wódce twoja Mańka
Jest jak w cyrku Wańka – Wstańka
Mańke widać jak na dłoni
A frajera frajer goni.
Gdy ze Lwowem sztamę trzymasz
To nie będziesz za oryginał
Bo gdy się urodzisz znów
To zobaczysz miasto Lwów.
I cukierki czykuladki
I amantów własnej babki
Swoje meszty na stoliku
Rudą Mańke na nocniku.
Przy twej Mańce jakiś frajer
Uskutecznia ręczny bajer
Ja frajera facką w mig
Absztyfikant był i znik.
Bal u ciotki Bańdziuchowej
Trzymam dziunię szczegółowo
Dziunia klawa ja też szyk
Frajerowi portfel znik.
I cukierki czykuladki
Dookoła nowe babki
Pienkny panny kwiatów mowa
Skąd te panny? Z Kleparowa.
Czykoladki i cukierki..
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
A na zakończeni ta to co zaśpiwamy wszyscy?
Tylko we Lwowie ! To Państwo wszyscy zgadli:
Niech inni sy jadą, dzie mogą dzie chcą,
Do Widnia, Paryża, Londynu,
A ja si zy Lwowa ni ruszym za próg!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowi!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowi!
Czy bogacz, czy dziad jest tam za pan brat
I każden ma uśmiech na twarzy!
A panny to ma słodziudkie ten gród,
Jak sok, czekolada i miód!
Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów,
Tylko we Lwowie!
Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów,
Ni ma jak Lwów!
Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast,
Lecz Lwów jest jedyny na świecie!
I z niego wyjechać, ta gdzież ja bym mógł!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom…
Przed Państwem wystąpili:
Zespół Chawira pod kierownictwem Karola Wróblewskiego,
Wiktoria Zawistowska,
Stefan Czyż,
Jerzy Skrejka,
Wojciech Habela,
Zespół Wokalny „Gloria” z Tarnowa,
Barbara Boroń,
Tomasz Kumięga,.
oraz kłaniający się Państwu Aleksander Szumański
II FESTIWAL PIOSENKI LWOWSKIEJ
TARNÓW 25. 04. 2008 r.
KONFERANSJERKA
ALEKSANDER SZUMAŃSKI
Festiwal piosenki lwowskiej odbywa się każdego roku. Obecnie rozpocznie się w marcu 2014 r. Oficjalnie nazywa się „Festiwal Piosenki Lwowskiej i Bałaku lwowskiego”. Jako przykład z przebiegu jednego koncertu ( a każdego roku jest ich kilkanaście) prezentuję sympatyczny koncert tarnowski.
Recenzje festiwalowe umieszcza na swoich stronach p, red. Aldona Klein, polecam ze wzruszeniem znakomite „pióro” „Pamiętnika patriotki” w www.saloni24.pl
http://pamietnikpatriotki.salon24.pl/516651,aleksander-szumanski-pod-gruszka
Organizatorem tej pięknej imprezy jest krakowska fundacja „Chawira”, której prezesem jest Karol Wróblewski, muzyk, kompozytor i znakomity akordeonista.
Celem fundacji jest nie tylko odtwarzanie piękna dawnego lwowskiego folkloru, ale też ocalanie od zapomnienia kresowej kultury i przypominanie obiegowych wówczas postaci jak Tońcio i Sczepcio i powoli zapominanych pięknych lwowskich piosenek, niekiedy tych ulicznych, anonimowych, często zaś utworów renomowanych autorów jak Henryk Wars, Emanuel Szlechter, Jerzy Janicki, czy też Marian Hemar.
Wykonawcami piosenek festiwalowych, połączonych z konkursem z nagrodami dla najlepszych wykonawców i doboru repertuaru, jest zwykle utalentowana młodzież, podejrzewam, iż wywodząca się z domów o kresowych tradycjach.
Oto „na żywo” moja ówczesna tarnowska konferansjerka:
Leopolis semper fidelis
Szanowni Państwo
Tym wstępem bardzo serdecznie Państwa witam na następnej odsłonie Festiwalu Piosenki Lwowskiej i bałaku w tym roku. W roku ubiegłym odbył się pierwszy festiwal lwowskiej piosenki w bardzo uroczystej oprawie, ale brakowało mu w tytule bałaku i to był błąd, dzisiaj naprawiony. Ze szczególną atencją oczekiwałem spotkania z lwowską piosenką w Tarnowie, jako, iż Tarnów jest miastem będącym w szczególnej symbiozie ze Lwowem.
Zresztą podobnie jak Lwów posiada wielowiekową historię sięgającą czasów piastowskich, a prawa miejskie uzyskał już w 1330 roku, o czym nie wolno zapominać.
Nie należy również zapominać, iż tutaj w Tarnowie słychać było szczęk oręża polskiego, wojsk biegnących na pomoc Obrońcom Lwowa. Tarnów jest miastem szczególnie mi bliskim, bo tylko krok stąd do Przemyśla gdzie urodziła się moja Mama, a o krok nieco wydłużony, bliski jest granicom Lwowa, mojego i Państwa miasta.
W Tarnowie ma swoją siedzibę Małopolskie Forum Współpracy z Polonią, które już od 15 lat jest gospodarzem niebagatelnych, bo światowych spotkań z mediami polonijnymi.
W niedalekiej przeszłości mieliśmy różne festiwale np. piosenki radzieckiej w Zielonej Górze, czy piosenki żołnierskiej w Kołobrzegu. Nikt z t. zw. oficjeli nie zadbał o tradycję, o ostatnio nawet Donald Tusk z prezydentem Putinem powołali de novo do życia zielonogórski festiwal piosenki radzieckiej. Kto by tam pomyślał o Lwowie i Kresach przez wieki znajdujących się według urzędowych tuskowych przekazów z nakazu jego przyjaciela Putina pod „okupacją polską”. Komu radość, temu chwała. Komu kłamstwo historyczne temu wieczny wstyd! Rządzącej PO!
Piosenka lwowska to bezcenny dokument polskiej kultury obyczajowej i muzycznej, a także języka lwowskiego nie tylko z okresu dwudziestolecia międzywojennego – tym stwierdzeniem dzielą się z nami organizatorzy Festiwalu – Towarzystwo Kresowe Chawira i Komitet Obywatelski Miasta Krakowa. Celem zaś nadrzędnym organizatorów Festiwalu jest ocalenie od zapomnienia tej piosenki, jednego z dowodów wielowiekowej polskości tego miasta i wejścia do serc młodego pokolenia.
Piosenki lwowskiej ulicy, które Państwo usłyszą są tematycznie dość różnorodne, autorstwa wielkich twórców i anonimowe. Wszystkie jednak wiernie ukazują lwowski folklor, wprowadzają niemal natychmiast w ten niezapomniany klimat. Proszę nie posądzać mnie o megalomanię, ale czując się poetą, w twórczości jestem inspirowany miłością do mojego rodzinnego miasta. I stąd biorą się współczesne utwory własnej „lwowskiej” twórczości. Zaprezentuję niektóre.
I co godne szczególnego podkreślenia stare utwory anonimowe wykazują życie i sprawy warstwy społecznej w mieście najbarwniejszej – mieszkańców przedmieść, warstwy najuboższej wykonującej prace najniższe, nie wymagające specjalnych kwalifikacji, jak również ludności niepracującej, bezrobotnych, niebieskich ptaków, będących często w konflikcie z prawem. Zanim poproszę na scenę pierwszych wykonawców dzisiejszego koncertu pozwolę sobie przypomnieć Państwu mój wiersz, który zadebiutował właśnie w Radiu Lwów przed kilkoma laty:
Na szczycie Kopca Unii Lubelskiej
Na szczycie Kopca
Nikt mnie nie wita
Tylko białoczerwona
Kirem spowita
I inne twarze
Rozpaczą obce
Lecz polska ziemia
I polskie kopce
I polski pejzaż
U progu stóp
I inna mowa
Ciernisty głóg
Tu były grudnie
Tu były maje
Wolności orlej
Bystre ruczaje
Tu była strzecha
Czeremchy pola
I zapach Wilna
I śpiew Podola
Tu była Polska
U stoku Lwów
Jak w tej piosence
Co chcesz to mów
Posłuchamy zespołu „Chawira”:
Piosenkę „Boston o Lwowie” do słów Mariana Hemara
usłyszymy w wykonaniu Wiktorii Zawistowskiej, od kilku już lat związanej z zespołem „Chawira”. Wiktoria Zawistowska jest studentką Akademii Muzycznej w Krakowie, na wydziale wokalistyki.
Piosenkę „W Stryjskim Parku” gra i śpiewa Zespół „Chawira”.
Jednemu z moich przyjaciół przeczytałem tekst dzisiejszej mojej konferansjerki. Zapytany czy mu się podoba odpowiedział, może być, ale za długi. To co mam zrobić zapytałem. Czytaj szybciej.
Jakoś z tego wybrnąłem i zapewne ku Państwa zadowoleniu zaproszę wszystkich na spacer po Lwowie.
Od Teatru Wielkiego wzdłuż Wałów Hetmańskich idąc ulicą Legionów przejdziemy do narożnika z ulicą Jagiellońską. Przy Banku Gospodarstwa Krajowego pożegnamy Wały Hetmańskie z żalem spoglądając na miejsce gdzie niegdyś stał pomnik Jana III Sobieskiego, „wysiedlony” przez okupantów sowieckich.
Dojdziemy do placu Smolki i znowu z żalem nie zobaczymy pomnika Franciszka Smolki. Zniknęło z placu również kino „Marysieńka”.
Zadbali o to okupanci sowieccy i na bieżąco „od wieków” obywatele „ukraińskiego” Lwowa.
Wracamy więc ulicą Jagiellońską, dochodząc do rogu ulicy 3 Maja i dalej
podążając tą ulicą dochodzimy do Ogrodu Jezuickiego, czy Parku Kościuszki, jak kto woli. Po drodze na próżno wypatrujemy kina „Muza”, w którym oglądałem filmy z Tońciem i Szczepciem.
Kino „Muza” zostało zlikwidowane przez okupantów ukraińskich.
Przy wejściu do parku Jezuickiego stoi obecnie jakiś pokraczny monument niczego nie przedstawiający.
Kiedyś stał tam pomnik Tadeusza Kościuszki, komu przeszkadzał ? Sowietom, czy Ukraińcom? Zapewne jednym i drugim.
Tu zapewne się rozdzielimy, część z Państwa uda się na zwiedzanie Uniwersytetu im. Jana Kazimierza, ja zaś z pozostałymi odpoczniemy na ławeczkach głównej alei parku Jezuickiego, ale o tym za chwilę, po wysłuchaniu 2-ch piosenek – ”Moje serce zostało we Lwowie” słowa i muzyka Marian Hemar oraz „Moja gitara”, słowa Emanuel Schlechter, muzyka Tychowski, Dynowski.
Piosenki usłyszymy w wykonaniu Tomasza Kumięgi studenta, przy akompaniamencie Sławomira Kokoszy.
Oto słowa do piosenki tekstu i melodii Mariana Hemara:
Moje serce zostało we Lwowie – tekst napisany w Londynie w 1947 r.
Stryjski park tonął cały w jaśminach,
Zapach bzów po ogrodach się snuł,
Jeden tramwaj pod górę się wspinał,
Drugi z góry katulał się w dół.
Rój gołębi wiecował na Rynku,
Król Jan III z pomnika się śmiał,
Fiakry stały przed Georgem w ordynku,
Batiar nocą sztajerka mi grał…
Moje serce zostało we Lwowie,
W moim mieście zieleni i wzgórz,
A ja chodzę po świecie i ten żal ciągle mam,
I zapomnieć nie mogę, że kiedyś, że tam…
Moje serce zostało we Lwowie,
Dzieli nas tysiąc lądów i mórz,
Zatrzymałem się w drogi połowie,
Chciałbym iść, a tu dojść ani rusz.
Jeszcze dziś, jeszcze wciąż mi się zdaje,
Chociaż obcy pod stopą mam bruk,
Że to wczoraj jechałem tramwajem,
Który wolno pod górę się wlókł…
Że to wczoraj w pasażu Hausmana
Za dwie szóstki kupiłem kiść bzu,
Że to wczoraj w gałęziach kasztana
Lwowski słowik mi śpiewał do snu…
Moje serce zostało we Lwowie,
W moim mieście kasztanów i bzów,
A ja chodzę wśród ludzi samotny przez świat,
Tyle dni i tygodni, miesięcy i lat.
Zatrzymałem się w drogi połowie,
Okradziony z mych marzeń i snów,
Ale czekam na dzień, gdy we Lwowie
Ze swym sercem połączę się znów.
Lwowska ulica miała swoje oryginalne typy, które tak zrosły się z jej pejzażem, że stanowiły o barwie tego wspaniałego miasta.
Doprawdy, proszę mi wierzyć, iż wolę dzisiaj przypominać sobie
znane mi te oryginały, niż oglądać siebie w roli np. „krakauera”.
Murowane, iż podejdzie do nas, odpoczywających na ławeczkach w parku Jezuickim – Warszawa – Wawa. Odbędziemy z nim romantyczną podróż do Warszawy. Zapraszając Państwa do podróży będzie naśladował lokomotywę parową, rytmicznie ruszając rękoma i sapiąc „warszawa-wawa-warszawa-wawa”.
Oczywiście były i inne oryginały – wariatuńcie, ale o nich za chwilę.
Zaproszę teraz Barbarę Boroń, która zaśpiewa dla Państwa
– „Ta to jest wprost nie do wiary” piosenkę napisaną specjalnie dla Włady Majewskiej przez Mariana Hemara.
Ta to jest wprost nie do wiary (z repertuary Włady Majewskiej)
Ta to jest wprost nie do wiary
Jak się ludzie zmieniają do niepoznania,
Ta to jest wprost nie do wiary
Jak ten świat w miłosnych sprawach poszedł w dół.
Jak mężczyzna zatracił ambicję
I w pogardzie ma dawne tradycje.
Ta to jest wprost nie do wiary,
Że zapomniał wół jak on cielęciem buł.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga
Ta pan nic a nic nie pamięta
Ta u nas we Lwowi jak ktoś si zakochał
To pannie przynosił prezenta
Albo pączki
Albo kwiatki
Albo takie różne nadziewane czekoladki.
A jak czuł si niewolnikiem
To przynosił pierścioneczek z koralikiem.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga.
Ta co pan przewraca oczami,
Ta jak panu nie wstyd przychodzić do panny
Tak na sucho z pustymi rękami.
Ta to jest wprost nie do wiary
Już pomijam te prezenty ewentualnie
Ta to jest wprost nie do wiary
Ale co on sobie myśli taki gość.
Jak już jesteś to mów o co chodzi
A on nic tylko wciąż o pogodzi
Że niby diabli wejdą, kogo to obchodzi?
To to jest wprost nie do wiary
Zimna ryba też by w końcu miała dość.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga,
Ta mówię to panu bez złości,
Ta u nas we Lwowi jak ktoś si zakochał
To tak zaraz dygotał z miłości
Ta twarz miał jak w pąsi
Ta to cały trząsł si
I do nóżek padał i całował w rąsi
Wszysku wiedział i rozumiał
A pan siedzi jak ta nasypali piasku mumia.
Ta panie Karolku ta bój si pan Boga
Ta to już jest trochę niesmaczne
Ta zacznij pan działać
Ta zacznij pan pałać
Bo ja sama bez pana nie zacznę.
Albo z góry się rozejdźmy i kwita,
Bo pan już nie mężczyzna, a ja jeszcze seks kobita!
A potem, potem „Plac muzyka” piosenka szmoncesowa, niestety już bardzo rzadka w gwarze „szmonces”:
PLACMUZYKA
„…placmuzyka kiedy gra,
wszysku śmieji się ha,ha,
durny Jasiu naprzód tam
z chłupakami pendzi sam.
Za nim jakiś stary Żyd
śpiwa sobi „aj sy git”,
aj sy git, aj sy git,
aj sy, aj sy, aj sy git.
Dżija, dżija, dżija, ra,
jak ta banda pienkni gra,
pikulinu, bumbardon
i ten duży helikon,
mały bembyn, duży bas
i czyneli jeszcze raz,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra,
ta banda, ta banda
wy Lwowi pienkni gra.
W pensjonaci żeńskim tam,
dzie panienki sam na sam,
cichu w ławkach siedzu już,
a wytrzymać ani rusz.
A w tym jedna: „ha, ha, ha,
proszy pani, banda gra”
i du okna póki czas
biegnu wszyski wraz.
Dżija, dżija, dżija ra…
Naprzód jedna fik, fik, fik,
za niu druga myk, myk , myk,
za niu trzecia fajt, fajt, fajt,
a ta stara, majt, majt, majt.
Prufysorka szu, szu, szu,
biegni takży co ma tchu,
a profesur póki czas
miendzy baby takży wlaz.
Dżija, dżija, dżija, ra…
Z egzercyki kiedy już,
wojsko nam powraca tuż
wszysko cieszy się ha, ha
że to nasza banda gra.
Durny Jasiu naprzód tam
z chłupakami pendzi tam,
za nim chyca stary Żyd,
krzyczy: aj sy, aj sy git,
tatele, mamele, bubele haj,
wszysko krzyczy: banda gra,
Mojsi, Leibe, Aronsohn
in die szejne Ryfke Kohn,
wszysko krzyczy: aj waj mir,
die grojse bandzi hier,
die bandzi, die bandzi
die bandzi szpilt zoj git…”
Dżija, dżija, dżija, ra…
Nie potrafię dzisiaj zlokalizować „Krakidałów” czyli „Paryża” znakomitej lwowskiej tandety. Królowali tam starozakonni, porozumiewający się niewyuczonym szmoncesem, z lwowskim akcentem. To było coś super zabawnego, co w sposób niezapomniany zapisał autorsko Wiktor Budzyński w „Wesołej lwowskiej fali”. Kto na falach eteru mówił pierwszy lwowskim „szmoncesem”? Oczywiście Aprikozenkranc z Untenbaumem. Kto pierwszy zapisał medialnie „bałak”? Oczywiście Kazimierz Wajda – Szczepcio i lwowski adwokat Henryk Vogelfänger– Tońcio.
A na „Paryżu”, czy w „Paryżu” często występował osobnik reklamujący t.zw. lut do garnków oczywiście własnej produkcji. Ten akurat nie był estetycznym starozakonnym, lecz oberwańcem, nawet nie batiarem. Swój towar reklamował zachęcająco:
„jak państwa tu informuję sam sobie na miejscu dziuruje i lutuje, bez kolby bez kwasu bez żadnego ambarasu lutujemy naszym preparatum. Każda kucharka może być blacharka od swojego garka.
Lub prezentując dziurę w garnku informował : „Tu wlata, tam wylata aqua destilata”. Reklamę przeplatał niezbyt wytwornym zniechęcaniem młodzieży do swojego produktu:
„jak państwa tu informuje, odejdź gówniarzu bo cię opluję”, niech sobie tylko marynarkę dopnę, odejdź gówniarzu bo cię w dupę kopnę.
Ale cóż, dalszy ciąg „Paryża” i lwowskich oryginałów później, przecież Państwo przyszliście na koncert, a ja się zagalopowałem.
Przed Państwem Józef Błaszczyk, który zaprezentuje piosenkę „Ta joj Jóźku”.
Miałem jeszcze przekazać Państwu kilku lwowskich oryginałów:
Oto oni:
Prof. Jegier – stał niezmiennie u wylotu bramy przy ulicy Legionów gdzie mieszkałem, w zapomnianym już dzisiaj pasażu Hellera (Helera) i sprzedawał śnieżno białe kalesony jegierowskie.
Wykrzywiał śmiesznie usta wołając : prof. Jegier, prof. Jegier, równocześnie rozciągając rzekomo elastyczne nogawki. Trwał do września 1939 roku. Ten akurat nie był stuknięty.
Durny Jasiu – syn przekupki z rynku. Śmiano się z jego powiedzonek: „Ni kupujci barszczu u mojej mamy bo si tam szczur utopił”.
Ślepa Mińciu – siadywała na składanym stołeczku na Wałach Hetmańskich pod pomnikiem Sobieskiego, przegrywała na harmonii i śpiewała ówczesne szlagiery:
„Śliczny gwóździki”, „Pienkny tulipani”. Zaczepiana przez uliczników wołała za nimi : „ty miglanc”.
Taka była lwowska ulica.
W ubiegłym roku w lipcu miałem swój wieczór autorski we Lwowie w pięknej galerii – redakcji „Lwowskich spotkań” z którymi współpracuję. Spotkanie zorganizowała redaktor naczelna „Lwowskich Spotkań” Bożena Rafalska.
Recenzję z tego spotkania napisała w „Kurierze Galicyjskim” red. Maria Basza, która serdecznie witam w Tarnowie na dzisiejszym koncercie.
Na estradzie Zespół Wokalny „Gloria” z Tarnowa:
usłyszą Państwo:
– „Serce batiara” słowa Emanuel Schlechter, muzyka Henryk Wars.
– „Antoni Kociubiński” Feliksa Konarskiego – autora „Czerwonych Maków”.
Zaprezentuję teraz Państwu moją podróż ze Lwowa do Krakowa (tekst drukowany w „Fotografiach polskich” Aleksandra Szumańskiego).
„…Kiedy jechałem do Krakowa
Gdy opuściłem miasto Lwów
Też trwała smutna noc wrześniowa
Czarcim się sznurem pociąg wlókł
Dudniący w czaszce stukot kół
Nade mną nieba czarny pył
Pode mną hebanowy dół
Stukotem tym ten pociąg wył
Młodzieńczych myśli moich lot
Splecionych z sobą w ciemną noc
Jak strzały odwróconej grot
Wzierała w dusze diabla moc
Ojciec zamglony już wiecznością
Ruiny życia ruin dom
I dzień wschodzący słońc ciemnością
I ja w pociągu ludzki złom
Matka w sweterku swym zwiotczałym
Z skrzywioną twarzą w kątku ust
Tylko chryzantem obraz szary
Listopadowy symbol snu
Snujące w koło się koszmary
Nieludzkie przecież jakieś łzy
A pociąg wyje w deszcz szurszawy
Rozpacz rozpaczy w środku my
I nocą czarną nie majową
W tanatosowym widmie snów
Tak dojechałem do Krakowa
Gdy opuściłem miasto Lwów…”
W wykonaniu Wojciecha Habeli usłyszą Państwo:
-„O lwowskim bałaku” wiersze Witolda Szolgini
-„Pod bankiem” piosenka anonimowa z towarzyszeniem Zespołu „Chawira”.
-„List do przyjaciela i przyjaciół przyjaciela” tekst Jerzy Michotek
-„ Party w Londynie” słynne tango „El Chochlo” / el Czioklo/.
Proszę się nie martwić tym razem nie będzie wiersza, nie będę też śpiewał,
opowiem Państwu autentyczną przygodę Tońcia:
Po 17 września 1939 roku, godzinie 4 rano Tońcio biegnie przez ulicę z nocnikiem.
Spotyka go Szczepcio, ty durnowaty pomidur gdzie ty lecisz o 4 rano.
A do bakaliji lecę.
Ta po co ci nocnik, durnowaty pumidur.
Bo tam g… dają.
Przed Państwem Zespół „Chawira”, który wykona:
– „Tango łyczakowskie”
– „Panna Mania gra na mandolinie” Mariana Hemara – śpiewa Wiktoria Zawistowska, a
trzeba Państwu wiedzieć iż „panna Marianna jest bardzo muzykalna”
– „Przy muzyczce” autor nieznany
-„Tylko we Lwowie” slowa Emanuel Schlechter, muzyka Henryk Wars,
– „ Ten drogi Lwów”
Nie obywa się bez poezji o tematyce lwowskiej, niekiedy autorstwa konferansjera, o której wspomniałem. Tak będzie i dzisiaj. Oto niektóre wiersze, uprzednio czytane w Radiu Lwów, lub mówione przeze mnie na spotkaniu autorskim w redakcji „Lwowskich Spotkań” – (redaktor naczelna Bożena Rafalska).
TĘSKNOTA
Idę do ciebie razem
Idę do ciebie przestrzennie
Smutek zamieniam w dumanie
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Już Nowy Rok nam przyświeca
Za nami lata zmęczone
Tu wicher zaśpiewa na chwilę
Zapraży słoneczko prześnione.
A jakoś mi dzisiaj nijako
Jakoś mi dzisiaj sennie
A może mi byle jako
A może smutnie bezdennie.
Już chyba zasypiałem
A może trwałem w śnie
Gdy wiersz ten napisałem
Pozornie krzepiący mnie.
A tyle miast jest w oddali
Ile mych spojrzeń w twą stronę
Czy branką mi byłaś w bezmiarze
Kochanką, miłością i żoną.
Już księżyc się zmienia złociście
Wciąż jesteś przede mną i we mnie
Czy nie jest to już wszystko jedno
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Miłością są tylko słowa
I snują się nadaremnie
Gdy nasza miłość do Lwowa.
Bezbrzeźnie mi i bezdennie.
Bal lwowski
Przy lwowskiej ulicy
W okrągłej sali
W kątku zasypiał
Kwiatek konwalii
W rączce go miała
Dama spóźniona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Gdy nie pojawił
Się ten z oddali
Umarł i zastygł
Kwiatek konwalii
Dama umarła
Z kwiatkiem uśpiona
Na poły smutna
Na wpół stęskniona
Bo nie wiedziała
Mgła konwaliowa
Że już nie każdy
Wraca do Lwowa.
I może jeszcze uśmiech przyjmowany przez publiczność
Festiwalu życzliwie:
Czekoladki i cukierki
Czykoladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
Popatrz z góry na Łyczaków
Tam jest smak pachnących maków
A frajery z Kleparowa
Przecież także są zy Lwowa.
Gdy muzyczka rżnie sztajera
Lwów piękniejszy niż Riwiera
Bo na rogu Kupernika
Tańczy panna bez bucika.
Po Gródeckiej jedzi tramwaj
A my dwa są obacwaj
A tu Antek leje w mordę
Pół literka i jest lordem.
Czykuladki i cukierki
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
Wezme babe swe pod pache
To mi fundnie drugą flache
Policjanci i złodzieje
W morde wóde każdy leje.
A po wódce twoja Mańka
Jest jak w cyrku Wańka – Wstańka
Mańke widać jak na dłoni
A frajera frajer goni.
Gdy ze Lwowem sztamę trzymasz
To nie będziesz za oryginał
Bo gdy się urodzisz znów
To zobaczysz miasto Lwów.
I cukierki czykuladki
I amantów własnej babki
Swoje meszty na stoliku
Rudą Mańke na nocniku.
Przy twej Mańce jakiś frajer
Uskutecznia ręczny bajer
Ja frajera facką w mig
Absztyfikant był i znik.
Bal u ciotki Bańdziuchowej
Trzymam dziunię szczegółowo
Dziunia klawa ja też szyk
Frajerowi portfel znik.
I cukierki czykuladki
Dookoła nowe babki
Pienkny panny kwiatów mowa
Skąd te panny? Z Kleparowa.
Czykoladki i cukierki..
Słodziusieńki bumbunierki
Pienkny panny kwiatów mowa
A to wszysku jest zy Lwowa.
A na zakończeni ta to co zaśpiwamy wszyscy?
Tylko we Lwowie ! To Państwo wszyscy zgadli:
Niech inni sy jadą, dzie mogą dzie chcą,
Do Widnia, Paryża, Londynu,
A ja si zy Lwowa ni ruszym za próg!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowi!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowi!
Czy bogacz, czy dziad jest tam za pan brat
I każden ma uśmiech na twarzy!
A panny to ma słodziudkie ten gród,
Jak sok, czekolada i miód!
Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów,
Tylko we Lwowie!
Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów,
Ni ma jak Lwów!
Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast,
Lecz Lwów jest jedyny na świecie!
I z niego wyjechać, ta gdzież ja bym mógł!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom…
Przed Państwem wystąpili:
Zespół Chawira pod kierownictwem Karola Wróblewskiego,
Wiktoria Zawistowska,
Stefan Czyż,
Jerzy Skrejka,
Wojciech Habela,
Zespół Wokalny „Gloria” z Tarnowa,
Barbara Boroń,
Tomasz Kumięga,.
oraz kłaniający się Państwu Aleksander Szumański