…przed upadkiem Cesarstwa Rzymskiego były lata gdy w roku było ponad 100 dni Igrzysk i rozdawania chleba. Draghi obiecał, €inwestorzy uwierzyli w Igrzyska skupywania długu przez EBC więc rentowności Hiszpanii spadły poniżej 7% i do 6,03% Włoch
To było wczoraj, a wystarczyło że dzisiaj rzecznik Bundesbanku powiedział Dow Jones Newswires że „The Deutsche Bundesbank "hasn’t changed its opinion" on government bond purchases by the ECB” (WSJ „Bundesbank Stays Opposed to Bond Buys”) a FT napisał to samo:”Germany’s powerful Bundesbank issued a reminder that it still opposed sovereign bond purchases by the European Central Bank, dampening market optimism after ECB president Mario Draghi hinted he could act more decisively in the eurozone debt crisis.”(“ Bundesbank still opposed to ECB bond buying”) i wszystko wróciło do “normy”. Dlatego bez zbędnych emocji związanych z IO zauważmy, że i w tym przypadku koniec będzie podobny gdyż nawet:
"Mimo pompatycznego pokazu jedności, jak i chwilowego spadku rentowności długu państw peryferyjnych, nie doszło do przełomu…na szczycie Eurostrefy i to mimo ostrzeżeń ze strony premiera Hiszpanii, że nie stać go na finansowanie długu po poziomie zdecydowanie wyższym od stawek niemieckich: "We can’t finance at current prices for too long". Hiszpania musiała zadowolić się obietnicą bezpośredniego obciążenia banków pomocą dla nich, niemniej w przyszłości i to dopiero po przejęciu nadzoru nad nimi. Świadczy o tym cytowana dzisiaj w Wall Street Journal wypowiedz Kanclerz Merkel dla telewizji ZDF: “According to the rules, the Spanish government is naturally liable for the Spanish program”. Nie pomogły również apele kolejnej ofiary euro -Włoch – której premier nawet osobiście wymienił prezesa Bundensbanku jako tego który nie rozumie finansowego mechanizmu jego propozycji, a ostatnie obniżki ratingu Włoch jedynie te konkluzje potwierdzają. W tym kontekście nie dziwią również bezpośrednie słowa Silvio Berlusconiego o „Seniora Merkel” i stwierdzenia że "[n]ie byłoby źle gdyby Niemcy wyszli z euro". Mimo powszechnej krytyki Niemcy nie ugięły się mimo medialnie lansowania takiego poglądu i nic w tym dziwnego, w sytuacji kiedy Kanclerz Angel Merkel miało się nieuważnie „wyrwać”, że "póki żyje" nie będzie uwspólnotowienia długów. Taka postawa spotkała się nawet z krytyką ze strony Premiera Luksemburga Jean-Claude Juncker’a który powiedział: "Częścią problemu jest to, że Niemcy działają tak, jakby byli jedynym cnotliwym krajem na świecie, który musi płacić rachunki za wszystkich. Jest to niezwykle obraźliwe dla innych krajów".
Zresztą podejście do zastrzeżeń i propozycji innych krajów jest odmienne gdy dotyczy interesu tego kraju, a inne gdy dotyczy to oczekiwań krajów takich jak Polska. Otóż odpowiadając na propozycję innych wiceminister spraw zagranicznych Niemiec Michael Link wg artykułu Gabriele Steinhauser „New Plan Sees Closet Euro-Zone Ties” zamieszczonego w Wall Street Journal otwarcie stwierdził „Każdy ma prawo do zaproponowania swoich propozycji. A my mamy prawo, aby je odrzucić.” (Germany’s deputy foreign minister, Michael Link, retorted: "Everyone has the right to put proposals on the table. And it’s our right to reject them.") Pytanie do nas: dlaczego my nie odrzuciliśmy Traktatu Lizbońskiego?
O tym jak obecnie rozpaczliwa jest sytuacja Euro mogą świadczyć dramatyczne wyznania ministra spraw zagranicznych Hiszpanii który porównał Europę do Titanica w którym jeśli Hiszpanie będą tonąć to na równi z usadowionymi w pierwszej klasie Niemcami. Podobnie Niall Ferguson z Nourielem Rubinim apelują do Niemiec o opamiętanie, postulując proste recepty na kryzys w postaci wzrostu inwestycji infrastrukturalnych w krajach peryferyjnych, w powiązaniu z wzrostem płac w u siebie w celu zwiększenia konsumpcji. W sytuacji kiedy Niemcy są głównym beneficjentem wprowadzenia euro uważają, że kiedy te państwo wymusza na krajach UE rezygnację z suwerenności, występuje ryzyko poważnego kryzysu, gdyż wymagania te okażą się nie do zaakceptowania przez innych. A takie działania mają charakter „neokolonialny”.
Podczas gdy osłabienie euro sprawiło że eksport niemiecki poza UE wzrósł od 2009 r. o 42% osiągając pozom ponad €420 mld, to jednak i w ramach UE jest od niego wyższy o €200 mld i w tym samym czasie również rósł dynamicznie o 25% przekraczając poziom przedkryzysowy. Nadwyżka bilansu płatniczego wzrosła dynamicznie w okresie funkcjonowania euro, od 2004 r. przekraczając co roku poziom €100 mld i będąc lustrzanym odbiciem deficytu który notowały kraje peryferyjne eurostrefy. Gdy analizujemy bilanse Banku Centralnego Niemiec w systemie Target2 to zauważamy że od roku 2007 Niemcy odnotowały ponad €600 mld nadwyżkę, podczas gdy w sumie pozostałe nadwyżkowe kraje (Finlandia, Holandia i Luksemburg) miały ją na poziomie dwukrotnie niższym. Równocześnie zobowiązania krajów peryferyjnych (Włoch, Hiszpanii, Irlandii, Grecji i Portugalii) narosły do rekordowego poziomu prawie €900 mld. Dlatego w przypadku tak debatowanego rozpadu strefy euro właśnie Niemcy stałyby się pierwszą jego ofiarą. Gdyż jak podaje Gerrit Wiesmann w artykule FT „German leaders raise euro break-up” ekspozycja Bundesbanku w ramach samego Target2 skonstruowanego aby pomóc w Niemieckiej ekspansji wynosi €349 mld gdy jego całkowita ekspozycja względem reszty eurostrefy wynosi €699 mld. Zgodnie z wyliczeniami Johna Whittaker’a z Lancaster University Management School holenderski bank centralny posiada wierzytelności wobec swoich partnerów na skalę €153 mld, a ze względu na swoją pozycję w zarządzaniu aktywami mały Luksemburg €110 miliardów. Zagrożone należności dlatego się kumulują gdyż w celu stymulowania handlu przykładowy Włoski po złożeniu zamówienie w niemieckiej firmie dokonuje płatności poprzez Banki Centralne. W efekcie niemiecki eksporter jest w praktyce kredytowany z Bundesbanku, który z kolei posiada roszczenie względem EBC, a bank włoskiego importera ma zobowiązanie względem Banku Centralnego Włoch, a ten ma debet względem EBC.
Przy czym wszystkiego typu pakiety pomocowe stanowią zaledwie połowę €704 mld ekspozycji Berlina, a wg analiz Bundesbanku na koniec marca całość wierzytelności publiczno-prywatnych €804 mld. Powyższa skala powoduje że o ile obecnie strategia Niemiec polega na odzyskaniu zainwestowanych sum w wielkości nominalnej, to należy pamiętać że w przypadku rozpadu eurostrefy straty na zdewaluowanych aktywach lub roszczeniach względem bankrutów będą ogromne. Aprecjacja waluty do tego się dołoży, Niemcy stracą rynki zbytu jak i wartość zagranicznych inwestycji. Wtedy nagle się okaże że wiedzą oni że w takiej sytuacji należy przeprowadzić ekspansję budżetową godzić się na deficyty związane z załamaniem kredytowym, koniecznością transferów socjalnych, jak i ratowaniem pozbawionych aktywów banków na równi z przeżywającymi straty przedsiębiorstwami. Wg analizy ING w ciągu trzech lat PKB spadnie o 10% , a wg UBS straty tylko w pierwszym roku wyniosą w sumie €650 mld ekwiwalent 20-25% ich PKB.
Dlatego również George Soros wprost oskarża Niemcy o kolonializm, stwierdzając że Kanclerz Angela Merkel wymuszając na partnerach UE pakt fiskalny bez redukowania ryzyka krajów peryferyjnych „sprawi, że Niemcy staną się centrum imperium i umieści „peryferie" w pozycji podporządkowanej na stałe”.
Coraz trudniej jest opinii publicznej zrozumieć aktualne zachowanie Niemiec, a Kanclerz skarbu Wlk. Brytanii George Osborn wprost posunął się do sugestii, że dążenie do wywołania kryzysu euro ma na celu doprowadzenie do szoku opinii publicznej w celu uzyskania aprobaty dla działań, których w innym przypadku nie można byłoby przeprowadzić. W sytuacji ewidentnego załamania finansowego eurostrefy i jej systemu bankowego należy się zastanowić nad głębszymi przyczynami jej dysfunkcjonalności i braku adekwatnej reakcji ze strony jej głównego beneficjenta. Wartym jest rozważenie przyczyn propagowania absurdalnych opinii którymi zwłaszcza epatują gazety niemieckie w tym i wpływowy Frankfurter Allgemeine Zeitung, który niedawno na pierwszej stronie oceniając kraje południa Europy określił jako takie które „błędnie mylą strefę euro z rajem, w którym dobrobyt przychodzi bez ciężkiej pracy." W tej sytuacji ma rację Wall Street Journal który napisał, że realizacja postulatów niemieckich oznacza że: „Niektóre południowe kraje europejskie czekają lata recesji i agonii, aby przywrócić ich międzynarodową konkurencyjność.”
W efekcie pogłębiającego się kryzysu zamiast spodziewanego upadku euro możemy zatem mieć skok do przodu w kierunku znacznie głębszej integracji. Wszystko zmierza w kierunku powstania scentralizowanego molocha europejskiego pod egidą Niemiec, pod wielokrotnie eksponowanym przez Kanclerz Merkel hasłem: „więcej Europy, nie mniej Europy” w której pozostałe kraje będą musiały po prostu „odrobić [zadaną przez Niemcy-cm] pracę domową”."