Igor Ostachowicz traci formę, czyli kazanie Tuska.
19/03/2011
481 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
Jako reklamiarz, z zaciekawieniem obserwuję kolejne pomysły Pana Ostachowicza. Wszystkie one mają wspólną cechę i jako, że czas wielkanocny nadchodzi, posłużę się wielkanocnym porównaniem: Są jak pisanki. Na zewnątrz kraśne (śliczne, szkoda, że zapomniane polskie słowo) a w środku – stare, żeby nie powiedzieć, wygotowane ze wszystkiego, co smaczne. Kraśne, bo brzmią i wyglądają wręcz plastycznie: I te prostackie (kastracja pedofilów, i wojna z dopalaczami) i te cwańsze – tarcza antykorupcyjna czy inwestor katarski . Kiedy tydzień temu, w gazecie, która pełni chlubnie rolę przezacnej Trybuny Ludu, Pan Tusk opublikował pomysł na Plan dla Polski, nie wzbudziło to mojego zdziwienia, o zaniepokojeniu nie mówiąc. Ot – pojechał Gierkiem, tylko gorzej, bo Plan dla Polski brzmi nieporównanie […]
Jako reklamiarz, z zaciekawieniem obserwuję kolejne pomysły Pana Ostachowicza.
Wszystkie one mają wspólną cechę i jako, że czas wielkanocny nadchodzi, posłużę się wielkanocnym porównaniem:
Są jak pisanki.
Na zewnątrz kraśne (śliczne, szkoda, że zapomniane polskie słowo) a w środku – stare, żeby nie powiedzieć, wygotowane ze wszystkiego, co smaczne.
Kraśne, bo brzmią i wyglądają wręcz plastycznie:
I te prostackie (kastracja pedofilów, i wojna z dopalaczami) i te cwańsze – tarcza antykorupcyjna czy inwestor katarski .
Kiedy tydzień temu, w gazecie, która pełni chlubnie rolę przezacnej Trybuny Ludu, Pan Tusk opublikował pomysł na Plan dla Polski, nie wzbudziło to mojego zdziwienia, o zaniepokojeniu nie mówiąc.
Ot – pojechał Gierkiem, tylko gorzej, bo Plan dla Polski brzmi nieporównanie mniej efektownie, niż porywające aktyw i doły partyjne Zbudujemy drugą Polskę!
Cóż, pomyślałem – paliwo się Panu Ostachowiczowi najwyraźniej kończy i kolejny pomysł wyszedł zwyczajnie marny.
Jednak to, co ukazało się w ten weekend, wskazuje, że mamy do czynienia z prawdziwym odlotem:
„Wywołanie trzeciej fali nowoczesności”, wsparte przez „wielki impet informatyczny” sprowadzają komunikację z Elektoratem, do poziomu już nie kabaretu, a komunistycznej lekcji Wychowania Obywatelskiego, prowadzonej przez zapyziałego agitatora w zapadłej szkole gminnej, i to tak zapadłej, że o tym co się dzieje w kraju, można pleść, co ślina na język przyniesie, i to bez ryzyka weryfikacji.
Dla osób o poglądach lewicowych mam też porównanie inne – można ten tekst przyrównać, do kazania mocno wczorajszego kaznodziei.
Rozpaczliwy brak nowych pomysłów pijarowych najładniej widać na przykładzie zamiaru
otwierania w małych gminach astrobaz, jak rozumiem jako rekompensatę dla likwidowanych szkół :)))
Z tym większym zainteresowaniem zacząłem czytać ripostę Jarosława Kaczyńskiego, oczekując rozjechania tej pijarowej marności na płasko.
No tak, wszystko byłoby proste, gdyby nie fakt, że Jarosław Kaczyński zamiast rozjechać, zapragnął z tym żałosnym gniotem zapolemizować i nie byłoby w tym nic złego, gdyby zrobił to, co ze wspomnianym gniotem zrobić powinien:
obśmiać w kilkunastu maksymalnie akapitach, wyłożonych do tego językiem, dostępnym dla lwiej części elektoratu.
Zamiast tego mamy prawie rozprawkę, napisaną stylem tyleż kwiecistym, co tak złożonym, że po pierwszej stronie czytać się ją odechciewa, a dotarcie do powieści Dołęgi-Mostowicza "Bracia Dalcz i spółka", wywołuje już niekłamaną irytację.
Do kogo, do nagłej, przepraszam, krwi – ta mowa?!
Pan Ostachowicz, jak na prawdziwego, trzeciorzeczpospolitowego pijarowca przystało, podobnie jak Elektorat, najpewniej nie czytał Londona, o tak specyficznej jego powieści, jak Martin Eden, nie wspominając, a zapodawanie mu Molierowego "Mizantropa", z tak archaicznymi imionami (i fabułą) jak Celimena czy Alcest, może wywołać tylkowzruszenie ramion.
Stefan Kisielewski nie kojarzy mu się z nikim, bo skąd ma człek wiedzieć, że to to samo, co Kisiel i to ten „od nagrody”.
W tym kontekście, „droga przez mękę” Tołstoja , pisana w dodatku tak, jak to przedstawiłem i zakamuflowana słowem trylogia, jest wręcz arogancką zaczepką.
Jakby było mało, mamy jeszcze „obraz amerykańskiego ekspresjonisty Jacksona Pollocka” i pisarza Roberta Gravesa.
Elektorat, zwyczajnie i po ludzku coraz bardziej wkurzony bzdetami opowiadanymi przez Tuska & consortes dostaje kolejny powód do wpienienia, próbując zrozumieć, o co temu Kaczyńskiemu, pardon – biega.
Cóż – Ostachowicz formę traci, ale pijarowcy Kaczynskiego, jeszcze jej najwyraźniej nie osiągnęli i nie rozumieją, że z chłopcami, którzy nie wahają się dla przykrycia kompromitujących byków ortograficznych Pierwszego, wyciągnąć podsuniętej usłużnie przez tabloid ewidentnej fałszywki (ślepy jest w stanie zobaczyć, że nie
obiat tam jest napisane), polemizuje się , za przeproszeniem W PUNKTACH.
Wypada mieć nadzieję, że do wyborów – zrozumieją.