I tak dalej. I tym podobnie.
12/06/2012
568 Wyświetlenia
0 Komentarze
11 minut czytania
Władcy tego świata dawno już ścięli gałąź sumienia i serca z pnia łacińskiej wspólnoty. Chrześcijaństwo umiera a my wpadliśmy w busz świeckiego prawa, w którym panuje mrok duchowy i duch bezprawia.
Obserwuję. Analizuję. Współczuję. Obserwuję świat, analizuję problemy, współczuję ludziom. Ludzie tworzą sobie problemy, których bez tej „umiejętności” świat by nie znał. Gdzie tu logika, sens i mądrość?
Ludzie mogliby się samoograniczyć w zapale przetwarzania ziemi w śmietnik, bo tracą wolność. Gdyby zaniechali walki o pokój, zrobiliby trochę więcej miejsca dla pokoju. Gdyby przestali piłować gałąź, na której siedzą, mniej oddawaliby się paroksyzmom lęku, że upadną z drzewa. W fortecach więziennych, w których chronią się przed przemocą, odnajdą tylko śmierć . Przed przemocą domniemaną drugiego człowieka lub państwa i egzystencją – już tylko własną i niezaspokojoną, można się schronić wchodząc w proces życia. A to jest współzależne i wymaga głębokiej mistyki. To kwestia świadomości i obudzenia ducha, który jest święty…I tak dalej. I tym podobnie.
Ciekawa jest relacja pomiędzy moralnością i prawem w naszej cywilizacji zachodniej. Im więcej prawa, tym mniej moralności. Czy wystąpiłaby współzależność odwrotnie skorelowana: im mniej prawa, tym więcej moralności? – Nie wiem. Nie dowiemy się tego jednak prawdopodobnie za naszego życia, gdyż ślepy upór władców marionetek w nakazywaniu marionetkom bazgrania kolejnych regulacji dla niewolników i przepisów na krzywiznę banana, zapisywanych na wirtualnych papirusach i przechowywanych w nowoczesnych świątyniach postmodernizmu , zdaje się nie mieć hamulców moralnych. Ta maszyna bez hamulców, raz rozpędzona, nie zatrzyma się – aż natrafi na twardy mur oporu.
Taki opór rodzi się tylko z wolności, która odkrywa wymiar solidarności.
Władcy tego świata dawno już ścięli gałąź sumienia i serca z pnia łacińskiej wspólnoty. Chrześcijaństwo umiera, a my wpadliśmy w busz świeckiego prawa, w którym panuje mrok duchowy i duch bezprawia. Takie prawo postawiło przed sobą praktycznie jeden cel: urągać prawu naturalnemu, urągać kodeksom moralności, które odwołują się do porządku zapisanego w Dekalogu. Nie widać stąd lasu, nie widać drugiego człowieka, lecz tylko pojedyncze pnie ustaw, paragrafów i kolejnych absurdalnych piramid władzy, która ma jedno dążenie – pętać i przypisywać do jasyru tubylców. Tyraj dla naszej tyranii obywatelu i płać coraz większe podatki, albo pożałujesz, że się urodziłeś… I to ma być postęp?
Tak, to jest postęp. Postęp w zniewalaniu człowieka w imię wolności.
Im więcej bezsensownego prawa pęta przestrzeń naszych prywatnych świętości i świętości obywatelskich, które potrzebują przestrzeni publicznej – naszej wspólnej własności, tym mniej pozostaje miejsca dla wolności. Takie tam ble-ble-ble o wolnościach od i do to tylko majstersztyk ideologii, w której siedzi sam diabeł. Siedzi i rechocze jak żaba, bo tak łatwo przerobił tubylców w muchy lepiące się do gówna. Wystarczyło kilka fałszywych formuł o życiu i śmierci, o nieistnieniu ducha i istnieniu samoistnie ewoluującej materii, o nieistniejących zakazanych jabłkach… I tak dalej. I tym podobnie.
Ja nigdy nie zmieniam zdania, chyba że właśnie je zmienię. Właśnie je zmieniłem. Ja piszę w imieniu własnym, nie zaś w imieniu wszechpotężnego Lewiatana.
Ciekawa jest relacja pomiędzy ja a my, pomiędzy wolnością a solidarnością. Im mniej solidarności, tym mniej wolności. Czy prawdziwa jest teza symetryczna aksjologicznie, że im więcej solidarności, tym więcej wolności? Tak. Tu świat jest dość symetryczny w swych fraktalnych wzorach i wzorcach moralnych, jednakże pod jednym warunkiem.
Oto warunek. Musielibyśmy jakimś cudem opuścić gabinet krzywych luster cywilizacji śmierci. Pozostawić za sobą jaskinię zbójców przeregulowanego prawa. Wyciąć w pień gąszcz sideł, które zastawiono by nas grabić w imię gadzich celów. Uwolnić rynek i uwolnić świątynię od ciemiężycieli. Odzyskać własność nad dobrem prywatnym i wspólnotowym. Odnowić siebie moralnie i zrozumieć, że wartości to coś więcej niż drogowskazy – to po prostu droga, po której idziemy. Ta droga prowadzi do sensu i wymaga od wędrowców przez ten padół róż i łez inteligencji emocjonalnej oraz duchowej. Na bezdrożach natomiast zaczynają się dziedzictwa rozmaitych, bynajmniej nie transcendentalnych, piekieł psychologicznych i obozów koncentracyjnych dla wykluczanych z udziału w owocach pracy oraz we wspólnym dobru.
Bez ekonomii, która w aksjologicznym centrum swej refleksji nad gospodarzeniem, pracą i kapitałem, własnością i pieniądzem, wolnym rynkiem i przedsiębiorczością, prawem i wykorzystaniem patentów oraz technologii(…) stawia dobro w miejsce zysku, ugrzęźniemy w niesprawiedliwości. Będzie coraz trudniejsze to nasze życie na tej planecie. Proces narastania społecznych niesprawiedliwości obnażył się do tego stopnia, że tylko idiota nie widzi zapadni w pułapkach obowiązujących współcześnie doktryn poprawności politycznej. To dość proste rozumowanie. I tak dalej. I tym podobnie.
Cywilizacja śmierci jest przede wszystkim cywilizacją złodziei, którzy grabią lud boży w majestacie najwyższego prawa stanowionego. Cywilizacja śmierci jest przede wszystkim cywilizacją kłamców, którzy zrozumieli, że w kulturze relatywizmów cel uświęca środki, ergo trzeba łgać i nieustająco nawijać sprytne narracje, by posiąść przywilej wygodnego i dostatniego życia na cudzy koszt. Udział w podziale łupów gwarantuje tylko przynależność do kast nadzorców bydła, zaś dostatni żłób pojawia się w służbie u władców marionetek. Politycy, urzędnicy, banksterzy, gangsterzy z korporacji, luminarze z tajnych sekt, baronowie temidy, znachorzy od ciała i duszy… sprzedali duszę dla cielca zysku… niekoniecznie więc samemu szatanowi. I tak dalej. I tym podobnie.
Na służbie u władców marionetek życie tonie w kłamstwie i pławi się w grabieży. Polityka jako sztuka skuteczności w osiąganiu zamierzonych celów – a celem w korporacyjnym oligopolu imitującym demokrację stała się już wyłącznie władza dla żłobu – jest po prostu sztuką najwyższego kłamstwa. W dobie młynów propagandy, mielących ziarna prawdy i odruchy wolnego życia osób i narodów, niszczy się zdrowy rozsądek i samą sztukę samodzielnego myślenia. Kłamstwo, wystrojone w szaty relatywizmu i nietolerancji dla nieuwiedzionych przez demona nieprawości, pławi się w przepychu i mówi o sobie z trybuny: oto ja, najwyższa prawda! I tak dalej. I tym podobnie.
I tak dalej. I tym podobnie. Taka jest niebajeczna bajka o nas samych. Nic, tylko kroić i łupić, pieprzyć i solić – stada niewolników bez wiary i bez ducha i tak nie zamierzają obudzić się z letargu… W nagrodę za przegrane życie, na koszt dzieci i wnuków, władza zorganizuje im igrzyska i przykładnie obije pałą sąsiada, któremu się przecież należało. Za żywota. I tak dalej. I tym podobnie.
A potem jazda. Z powrotem do labiryntu – realnych i wirtualnych ułudzeń. Wyścig szczurów ma trwać, bo ktoś musi produkować bogactwo i władzę dla rasy panów. Ktoś musi być winien i mieć dług, by królestwo lichwy i wyuzdania nie legło w gruzach.