I król nadchodzi z koroną swej władzy…
14/06/2012
413 Wyświetlenia
0 Komentarze
1 minut czytania
I król nadchodzi z koroną swej władzy nad padołem nędzy człowieka.
Umarł król, niech żyje król. Lecz radość nastanie wielka, gdy na ziemi umrze ostatni król i nie narodzi się już nowy. Królestwo bowiem nie jest z tego świata.
Jest Bóg i nie ma boga. Bogowie umierają, gdy Bóg się rodzi. Narodziny to Zmartwychwstanie człowieka. Bogowie umierają przez eony lub w jednej chwili – w umyśle człowieka.
W umyśle pomieszkują bowiem ledwie obrazy Boga, które zasłaniają oblicze Prawdziwego. Obrazy cudzego boga są nadaremne i cudzołożne. Unieruchamiają przytomność żywego doświadczenia.
Unieruchomione doświadczenie traci więź z prawdą, drogą i życiem. Zabija miłość i krzyczy: gdzie jest król, który mnie zbawi ode złego.
I król nadchodzi z koroną swej władzy nad padołem nędzy człowieka. I nie zbawia go, lecz wiedzie do krain ułudy. Lecz i najpotężniejsze berło ułudy wypada z rąk, gdy kończą się bezdroża uwiedzenia.