My odpłyniemy – nasz świetlisty podmuch
Pragnie przenieść ducha do świętego.
A oni wygrają zepsuty świat na lewiznach nieprawości
I poniosą własne zbrodnie po krzywiznach prawa stanowionego
Pod dyktando słów fałszywych.
Jak coś pustego jak ja
Małe jest i ciche
Ma
Siebie
Skrzypce
I ukochaną.
Jak chce ogromnieć
Jak nie wie jak
Serce ustało zatrwożone
Ukochana
Bierze skrzypce i smyczek gra
Wiekuiste symfonie ciszy.
Jak nic chce coś
Złego
Na grzbiecie
Przenosić
Do ołtarza
Upadłych
Nie doniesie
Serca
Które pęknie.
Chwała i za to, Panie i Boże
Że nie upadnie.
W upadłym ja nic nie rośnie
W wielkim ja kamień uwierzył i nie zawalił miasta
Które wpisane w świętą architekturę odkryło niewidzialność dobra
W dźwięku dzwonu, którego serca dotknęłaś dłonią
Otwierają się bramy do dziesięciu wymiarów strun światła.
My odpłyniemy – nasz świetlisty podmuch
Pragnie przenieść ducha do świętego.
A oni wygrają zepsuty świat na lewiznach nieprawości
I poniosą własne zbrodnie po krzywiznach prawa stanowionego
Pod dyktando słów fałszywych.
Nieświadomość upadłego ja wlewa się w świat i nie potrafi napełnić nawet kropli
Plemników goniących za jajeczkami
Dlatego duch kolejnych pokoleń nie rodzi ze światła natury
Dlatego pożądanie zatruwa korzenie naczynia ziemi
I dlatego w Gomorze znów stają stajnie hybryd
A w Sodomie napełniane są kielichy ohydy.
Oni wygrają na lewiznach skrzywienie charakteru
Upiją się w nawałnicy aż zatracą biegunowość płci
Lecz martwi padną na koniec dnia przed świątynią
Bo zamknie się przed nimi nawet wnętrze kamienia
sciezki duchowe w labiryncie zycia i smierci sa otwarte. Ten blog to ostatnie miejsce, gdzie bedziemy je zamykac kluczami doktryn i dogmatów.