Bez kategorii
Like

Hybrydowa stagflacja.

16/03/2012
479 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Mimo setek interpretacji współczesnego kryzysu ekonomicznego, dobrze uzasadnione i wiarygodne wyjaśnienie jego natury – z ekonomicznego punktu widzenia – jest ciągle nieuchwytne.

0


Niżej przedstawiamy zarys najbardziej dojrzałej, naszym zdaniem, próby wyjaśnienia istoty współczesnego kryzysu.

 

Dotąd niewielu ekonomistów zbliżyło się do poznania natury obecnego kryzysu. Wcześniej wielu z nich ulegało złudnym nadziejom, że kryzys ten ma krótkotrwały charakter, a ponadto wielu uznało, że jego zasięg jest ograniczony do sektora finansowego (nieprzypadkowo zatem często nadal uznaje się go za „kryzys finansowy”). Takie projekty nastawione na określenie przyczyn, mechanizmów i konsekwencji kryzysu, jak na przykład anglosaski Project Syndicate albo francuski LEAP 2020, cechuje znaczna przenikliwość w rozpoznawaniu niektórych aspektów obecnego kryzysu, ale daleko im jeszcze do spójnej i przekonywującej syntezy. Rzucają się w oczy dwie przyczyny takiej bezsilności. Po pierwsze, brak odpowiedniego dystansu, a co za tym idzie, polityczne uwikłanie większości realizatorów wspomnianych projektów. Po drugie, brak teoretycznego oparcia, którego nie daje zarówno ekonomia neoklasyczna, jak również ekonomia neokeynesowska.

Jednak rzetelne i poprawne pod względem naukowym wyjaśnienie współczesnego kryzysu jest niezmiernie ważne. Nie chodzi bowiem o ratowanie ekonomii lub profesury z tej dziedziny przed kompromitacją. Brak rzetelnego, wzmocnionego naukowym autorytetem wyjaśnienia współczesnego kryzysu umożliwia szerzenie się licznych manipulacji politycznych i medialnych, posługujących się tendencyjnymi i fałszywymi interpretacjami kryzysu, co jest obecnie zjawiskiem powszechnym. Społeczeństwa są więc karmione trucizną, gdyż nie inaczej trzeba nazywać podawanie im fałszywego obrazu rzeczywistości.

W naszej ocenie jedną z nielicznych, godnych uwagi interpretacji obecnego kryzysu światowego jest wspomniana w tytule koncepcja tzw. hybrydowej stagflacji opublikowana przez znanego ekonomistę rosyjskiego Michaiła Hazina. Fakt, że koncepcja ta powstała wśród ekonomistów rosyjskich nie jest chyba przypadkowy, skoro mieści się w tradycji wielkich cykli koniunkturalnych Nikołaja Kondratiewa. Ma to spore znaczenie, gdyż taka podbudowa teoretyczna jest niezbędna. W przeciwnym razie komentatorom kryzysu grozi zejście do poziomu objaśniania wielkiego kryzysu jako „wyjątkowego wydarzenia” lub „kataklizmu”, czyli – mało poważne potraktowanie problemu. Ponadto, w koncepcji tej można dopatrzyć się udanego mariażu rynki i polityki w konwencji charakterystycznej dla nowej ekonomii politycznej (ten aspekt jednak w tej publikacji pominiemy). Nie bez znaczenia wydaje się także fakt, że cechuje ją chłodny dystans wobec bulwersujących opinię publiczną Zachodu przejawów kryzysu. I oczywiście nie jest to koncepcja podążająca tym samym torem rozumowania, co zachodnie projekty badawcze.

W koncepcji hybrydowej stagflacji punktem wyjścia jest stwierdzenie, że poczynając od lat od lat 80-tych głównym czynnikiem globalnego wzrostu gospodarczego było stymulowanie popytu konsumpcyjnego za pomocą polityki kredytowej, która w owym czasie uległa jednak zasadniczemu przeobrażeniu. Tradycyjna polityka kredytowa Stanów Zjednoczonych i Europy opierała się na założeniu, że kredytodawca powinien spłacić swoje zadłużenie ze swych dochodów (w ślad za tym szła analiza wiarygodności kredytobiorcy) . Innowacja polegała na „odkryciu”, że zamiast liczenia na zdolność spłaty kredytu, można liczyć na egzekucję należności z zabezpieczenia kredytu (w szczególności kredytu hipotecznego).

Stwierdzenie to nie jest oczywiście nowym odkryciem, lecz faktem powszechnie znanym i komentowanym. Jednak jego ekspozycja jest w tym przypadku wyjątkowa, gdyż wyraża podstawową przyczynę wzmożonej ekspansywnej polityki kredytowej. Autor wspomnianej koncepcji wyjaśnia, iż „W konsekwencji łączne zadłużenie podmiotów gospodarczych w stosunku do ich dochodów w porównaniu z poprzednim okresem znacząco wzrosło (ok. dwukrotnie)”. Taki model kredytowania mógł funkcjonować – pisze dalej – dopóki możliwe było zmniejszanie ceny kredytu dzięki refinansowaniu zadłużenia. Gdy jednak w 2008 roku stopa funduszy federalnych w Stanach Zjednoczonych spadła do zera, stało się to niemożliwe. Innymi słowy, polityka zerowych stóp procentowych na dłuższą metę okazała się pozbawiona realizmu.

Pozornie chodzi jedynie o politykę kredytową, która od lat jest przedmiotem wielu dyskusji. To, że rośnie ciężar długów (w stosunku do dochodów) nie ulega wątpliwości. Jednak wtórne konsekwencje takiej polityki kredytowej dotykają podstaw wzrostu gospodarczego. Rosnący stosunek długów do dochodów jest bowiem czynnikiem powodującym silny spadek popytu. Ów spadek popytu odgrywa zasadniczą rolę w kreacji problemów gospodarczych.

Spadek popytu wywołany przez rosnące obciążenie dochodów długami sprzyja naturalnej deflacji. Jest to proces trwały, obfitujący w masowe bankructwa, bezrobocie, spadek dochodów i świadczeń socjalnych itp. A „rozładowanie” rosnącego lawinowo zadłużenia hiperinflacją jest współcześnie raczej niemożliwe.

Jednak deflacja w czystej postaci jest możliwa tylko w przypadku, kiedy działają silne ograniczenia masowej emisji pieniądza. Współcześnie jednak takie ograniczenia – jak widać – nie występują. W Stanach Zjednoczonych, a ostatnio również w Europie właśnie wielkie emisje dolara i euro stały się głównym elementem „polityki antykryzysowej” (także w tej sprawie toczą się ostre dyskusje).

Kwestię przezwyciężenia obecnego kryzysu często sprowadza się wyłącznie do polityki pobudzania popytu za pomocą emisji pieniądza. Niesłusznie, gdyż pojawiła się nowa ważna kwestia. „Jej istota polega na tym, że czysty hiperinflacyjny scenariusz, jak w przypadku Jugosławii na początku lat 90-tych, czy w Niemczech na początku lat 20-tych, także jest niemożliwy, ponieważ wymaga mechanizmów szybko doprowadzających emitowane pieniądze do konsumenta. A takich mechanizmów, ogólnie biorąc, we współczesnych społeczeństwach nie ma, nawet gdy chodzi o mechanizmy budżetowe…”.

Mówiąc o procesie stagflacyjnym, czyli zakładającym równocześnie silną inflację i stagnację gospodarczą, podstawowy problem rysuje się następująco: czy kolejne wielkie emisje pieniądza (dolara i euro) trafią do budżetu czy też, choćby częściowo, do sektora finansowego. Jak dotąd, sektor finansowy jest pod tym względem mocno uprzywilejowany, a zarazem energicznie tworzone są warunki uniezależnienia emisji od rządów Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich (podporządkowania finansowym grupom interesu).To zaś niweczy naiwny optymizm oparty na przekonaniu, że pobudzanie popytu konsumpcyjnego przyniesie rozwiązanie problemu. Warto zauważyć, że taki optymizm charakteryzuje również niektórych polskich ekonomistów.

Jednocześnie na dłuższą metę aktywne wsparcie dla sektora finansowego na jest mało realne. Nie doprowadzi ono bowiem do znacznego wzrostu inflacji w sektorze konsumpcji. Mówiąc przesadnie, pieniądze „utopia się w sektorze finansowym”, chociażby częściowo. A przy tym coraz bardziej wygórowane oczekiwania banków i instytucji finansowych na zasilanie finansowe tego sektora stopniowo muszą podważać sens takiego wsparcia. Stagnacja gospodarcza oraz napięcia polityczne wynikające ze zubożenia ludności wymuszą (przynajmniej częściowe) „uruchomienie” mechanizmów transmisji pieniądza do sektora konsumpcji. W Stanach Zjednoczonych tak się poniekąd już dzieje. Jednak spadek popytu nie może być w ten sposób całkowicie skompensowany, lecz – zważywszy na silną tendencję spadkową – jedynie częściowo neutralizowany, co uruchomi mechanizm stagflacyjny.

Zanosi się więc na dalsze trwanie wielkiego kryzysu.


Prof. dr hab. Artur Śliwiński
0

Monitor Ekonomiczny

EEM publikuje analizy i opinie dotyczace sytuacji i tendencji gospodarczych, ze szczególnym uwzglednieniem zmian zachodzacych na swiatowej i europejskiej scenie ekonomicznej. www.monitor-ekonomiczny.pl

17 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758