Homilię tę abp. Gądecki wygłosił podczas mszy w Archikatedrze Warszawskiej 10 kwietnia 2011 roku
Uważam, że homilia warta jest szerszego rozpowszechnienia, dlatego niżej przedstawiam dość obszerny skrót, zapewne nieudolny oraz zbyt długi, lecz mimo to publikuję jej treść; z całością można się zapoznać TUTAJ
(…)
Dzisiejsza V Niedziela Wielkiego Postu zbiega się z pierwszą rocznicą katastrofy smoleńskiej. Katastrofy, w której zginęli wybitni i zasłużeni dla ojczyzny Polacy: Prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, członkowie oficjalnej delegacji, przedstawiciele Sejmu i Senatu, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych, aż dziesięciu przedstawicieli kościołów i wyznań religijnych, członkowie Kancelarii Prezydenta, ministerstw, instytucji państwowych, Rodzin Katyńskich i innych stowarzyszeń, osoby towarzyszące, a także członkowie Biura Ochrony Rządu i załogi samolotu.
Wszyscy oni zginęli pragnąc uczcić ofiary katyńskie i zwrócić uwagę na zbrodnię ludobójstwa, jakiego – z woli Stalina – dokonano na polskich oficerach w Rosji w roku 1940. Ponad 21 tysięcy polskich jeńców z obozów i więzień NKWD zostało zamordowanych nie tylko w lasach Katynia, ale i w Twerze, Charkowie oraz w innych, znanych i jeszcze nieznanych miejscach straceń. W tym samym czasie rodziny pomordowanych i tysiące mieszkańców przedwojennych Kresów były zsyłane w głąb Związku Sowieckiego, gdzie ich niewypowiedziane cierpienia znaczyły drogę polskiej Golgoty Wschodu. Ziemia przykryła ślady zbrodni, a kłamstwo miało ją wymazać z ludzkiej pamięci. Ciągle jednak znajdowali się ludzie, którzy pamiętali. Do nich należała też owa polska delegacja na uroczystości 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
Katastrofa pod Smoleńskiem – największa z polskich tragedii w okresie pokoju – dowiodła, że pamięć może kosztować. Zwłaszcza, kiedy na jedną śmierć nakłada się druga. Ale właśnie dzięki owej wiernej pamięci kłamstwo katyńskie stało się jawne opinii publicznej na całym świecie.
Już choćby z tego tytułu – my, Polacy – jesteśmy dłużnikami ofiar tej katastrofy. W pierwszą rocznicę tego wydarzenia pragniemy oddać im hołd. Czujemy się duchowo związani z tymi, którzy zginęli, ponieważ to nie śmierć rozdziela ludzi, ale brak miłości. W rocznicę tego dramatycznego wydarzenia jednoczymy się we współczuciu dla rodzin ofiar katastrofy, którym pragnęliśmy przynieść coś więcej, aniżeli zwykłe wyrazy współczucia. Chcemy im ofiarować chrześcijańską nadzieję. Chcemy – w światłach Słowa Bożego – jeszcze raz spojrzeć na to, co się stało i z wiarą błagać Boga o życie wieczne dla tych zmarłych. Dzisiejsze czytania liturgiczne w cudowny sposób pomagają nam w tym, sugerując rozważanie o trzech rodzajach zmartwychwstania; o zmartwychwstaniu ducha, zmartwychwstania ciała i zmartwychwstaniu ludzkiej duszy.
Najpierw zatrzymajmy się przy zmartwychwstaniu ducha
Często jednostkowe nieszczęścia poprzedzone są wcześniejszym, wspólnym dramatem całego społeczeństwa. W przypomnianej nam dzisiaj wizji, prorok Ezechiel zwraca się z orędziem nadziei do złamanych i zrezygnowanych Żydów, przebywających w niewoli babilońskiej. I postawił mnie pośród doliny. Była ona pełna kości i oto było ich na obszarze doliny bardzo wiele. Były one zupełnie wyschłe. Po katastrofie, jaka miała miejsce w 586 roku przed Chr., kiedy to Jerozolima została zdobyta, świątynia spalona, Judea zniszczona a lud uprowadzony do Babilonu, porozrzucane po ziemi, zbielałe, suche kości stają się wielką metaforą tragicznego duchowego stanu ludu Bożego podczas wygnania babilońskiego. Kości te to cały dom Izraela. Nie ma w nich śladu ducha; tylko pustka i martwota. Wyschły kości nasze, minęła nadzieja nasza, już po nas. Śmierć ducha uprzedziła śmierć fizyczną. Marazm i stagnacja społeczeństwa, egoistyczna walka o przetrwanie, kolaboracja z zaborcą i postępujące wynarodowienie.
Synu Adama, czy kości te powrócą znowu do życia? – zapytał Pan Bóg proroka. Co mógł odpowiedzieć prorok na to pytanie? Wierzyć w Boga, oznacza wszystkiego się po nim spodziewać, zaufać mu w każdej sytuacji, żywić nadzieję wbrew nadziei – objaśnił tę scenę zmarły w katastrofie smoleńskiej ks. rektor Rumianek w swoim komentarzu do Księgi Ezechiela. Prorok odpowiada więc wiarą, rozpoczynając ów – bezsensowny z punktu widzenia ludzkiej logiki – dialog z suchymi kośćmi: Wyschłe kości, słuchajcie słowa Pana! I oto nagle, niewyobrażalne staje się możliwe: A gdym prorokował, oto powstał szum i trzask i kości jedna po drugiej zbliżyły się do siebie. I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha. Słowo Boże odtworzyło ciała, lecz były one jeszcze bez życia.
Wtedy Bóg powiedział do mnie: Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i powiej po tych pobitych, aby ożyli. Wtedy prorokowałem, jak mi nakazał i duch wstąpił na nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie. Ze śmierci wyłoniło się życie. Nastąpiło duchowe odrodzenie narodu. Wychodząc od wizji biologicznej śmierci, proroctwo wyszło naprzeciw najgłębszym ludzkim lękom; potwierdziło zwycięstwo życia nad śmiercią. Istotnie, naród ginie, gdy znieprawia swojego ducha – naród rośnie, kiedy duch jego coraz bardziej się oczyszcza; tego żadne siły zewnętrzne nie zdołają zniszczyć!
(…)
Odnosiło się wrażenie, że z solidarnościowej erupcji narodzi się nowa Polska. Tymczasem temperatura upadła. Wielu wartościowych, szlachetnych ludzi, którzy działali z oddaniem w latach solidarnościowego zrywu, zniechęciło się; odeszli lub zepchnięto ich na margines. Rozpoczęła się wyprzedaż ideałów. Zaczęły dominować osobiste ambicje i płaski materializm. Odrodzonej ojczyźnie zaczęło brakować skrzydeł. Nie udało się uzdrowić życia społecznego. Wręcz przeciwnie. Korzystając z deprawujących wzorców przeszłości, stworzył się aspołeczny kodeks zachowań pozbawiony wszelkich hamulców.
Zabrakło scalającej idei państwa. Zabrakło spoiwa łączącego wszystkich Polaków, bez względu na poglądy, na wiarę i na inne różnice. Zabrakło jednoczącej siły sprawczej. Nasze państwo stało się areną nieustających igrzysk prowadzonych przez zwalczające się partie i partyjki, w których liczy się jedynie zdobycie władzy, wygrana w wyborach i podział łupów.
Gospodarka wolnorynkowa – bez żadnej etyki – zmienia się w bezwzględną walkę drapieżników kosztem biednej i pozbawionej szans poprawy bytu tej części społeczeństwa, która nie potrafiła się znaleźć w nowej rzeczywistości. Zapanowało nieopisane przyzwolenie na egoistyczne urządzanie sobie życia bez żadnych moralnych barier i bez względu na szkody, jakie to przynosi wspólnocie. Ten chory model konsumpcyjny, niby wolnorynkowej wolności, dusi, truje i odczłowiecza. Relatywizm i apoteoza sukcesu, bogactwa, miraż łatwego życia bez rozterek sumienia – oto zdaje się przed nami proponowana wizja przyszłości.
W tym stanie rzeczy skutecznym sojusznikiem w ogłupianiu społeczeństwa stały się skomercjalizowane lub upartyjnione media, proponujące styl życia płaskiego, bezdusznego, pozbawionego wyższych aspiracji. Medialny obszar wpływów podlega zażartej walce partyjnej. Zalewa nas potok dyskusji, polemik, debat pełnych wzajemnych pomówień i oskarżeń i demagogicznego pustosłowia. A z tego wyłania się obraz społeczeństwa w dużej mierze ogołoconego z wyższych aspiracji, cynicznego i bezideowego. Tego się nie da zakamuflować.
(…)
Co powiedzieliby na to zmarli w Katyniu i pod Smoleńskiem Polacy? Z jaką niewypowiedzianą prośbą zwróciliby się dzisiaj do nas? Odpowiedź brzmi: Jeśli chcecie dorównać waszym przodkom, musicie mierzyć naprawdę wysoko.
(…)
Katastrofa smoleńska przypomniała nam raz jeszcze, że my, Polacy, mamy trudne dzieje, zwłaszcza na przestrzeni ostatnich stuleci. Bolesne doświadczenia Katynia i wszystkich innych miejsc nazistowskich i sowieckich kaźni z czasów II wojny światowej tylko to potwierdzają, wyostrzają naszą wrażliwość na podstawowe prawa człowieka i narodu; zwłaszcza prawa do wolności, do suwerennego bytu, do poszanowania wolności sumienia i religii. Musimy o tym pamiętać. Nie możemy na to spuścić kurtyny milczenia, ponieważ ci, którzy nie pamiętają o przeszłości, skazani są na jej powtarzanie. Ale z tej przeszłości musimy brać ogień, a nie popioły.
Gdy giną dzielni w narodzie, rodzi się potrzeba wychowania nowego pokolenia; wychowania młodych zdolnych do służby publicznej. Potrzeba wychowania ludzi cechujących się wielkim intelektem, roztropnością, szczerością, integralnością moralną, miłością do człowieka i polityczną odwagą. Zdolnych do słuchania w skupieniu, do budowania mostów porozumienia, nie lękających się nowości i zmian. Patrzących dalej niż tylko w perspektywie kolejnego szczebla własnej kariery czy chęci robienia dobrego wrażenia na innych. Zdolnych do przezwyciężenia pokusy wykorzystania dóbr publicznych w celu wzbogacenia niewielkiej grupy osób, lub zdobycia popleczników. Zdolnych do odrzucenia dwuznacznych lub niedozwolonych środków do zdobycia, utrzymania bądź powiększania władzy za wszelką cenę. Zdolnych do działania w trudnych czasach i w ciężkich warunkach z odwagą i w oparciu o długofalową wizję. Mających na uwadze nie tylko samych siebie, własną pozycję i powodzenie, ale również los przyszłych pokoleń, ponieważ Polska ciągle potrzebuje ludzi sumienia.
(…)
Konsekwencją tego zmartwychwstania będzie pojednanie społeczne w imię prawdy i miłości. I dlatego trzeba sobie dzisiaj postawić pewne pytania. Co zmieniła katastrofa smoleńska w moim życiu osobistym? Co ona zmieniła w każdym z nas? Jak zmieniła patrzenie na życie i śmierć? Na moje codzienne duchowe zmartwychpowstanie? Na służbę rodzinie? Na służbę ojczyźnie? Na pragnienie zjednoczenia, pokoju i zgody? Gdyby zaś ona nic nie zmieniła, świadczyłoby to o tym, że owi pomarli tak odeszli jak przyszli i że trudzili się na próżno; że na darmo i na nic zużyli swoje siły.
Jeśli więc ktoś ma coś przeciwko tobie lub cię obraził, spróbuj mu najpierw przebaczyć. Przebaczenie jest trudną miłością; miłością, która przejmuje inicjatywę. W żadnym wypadku nie odsuwaj się od niego i nie unikaj go. Nie odsuwaj się od człowieka w milczeniu. W ten sposób stajesz się tylko zawzięty i czynisz siebie współwinnym, ponieważ odmawiasz bliźniemu szansy na poprawę. Pokonaj przeszkodę, która dla wielu wydaje się nie do pokonania i poszukaj okazji do rozmowy w cztery oczy. A jeśli mimo to nie uda się wam dojść do porozumienia, spytaj, czy jest gotowy do przedyskutowania sprawy w obecności osoby trzeciej. Jeśli do tego z życzliwością dołączysz swoją modlitwę, uczyniłeś wszystko, co możliwe, dla pojednania.
Mówi poeta: Miałbym w miłości cud uwierzyć? Jak Łazarz z grobu mego wstać? Młodzieńczy, dawny kształt odświeżyć, z rąk twoich nowe życie brać?
Tak, w to trzeba uwierzyć, ponieważ właśnie w tym, co w człowieku wewnętrzne – a zarazem najbardziej głębokie i istotne, bo duchowe i niezniszczalne – jest zaszczepiony przez ducha ów korzeń nieśmiertelności, z którego wyrasta nowe życie; życie człowieka w Bogu. Niech zatem zadrży w obliczu męki swojego zbawiciela wszystko, co istnieje na ziemi. Niech rozpadną się skały niewiernych serc. Niech powstaną ci, którzy byli obciążeni grobowym kamieniem śmiertelności, usunąwszy ciężką zaporę grzechów. Niech się ukażą w świętym mieście, to znaczy w kościele Bożym, znaki przyszłego zmartwychwstania, aby to, co kiedyś ma się stać ciałem, dokonało się już teraz w sercach. Aby to, co kiedyś ma stać się ciałem dokonało się już teraz.
(…)