POLSKA
Like

HITLEROWSKIE „CZARNE SŁOŃCE” CZ. V

28/08/2014
434 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
HITLEROWSKIE „CZARNE SŁOŃCE” CZ. V

Później był instruktorem Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Ukrainy. Z kolei w 2007 r., w 65. rocznicę powstania UPA wezwał prezydenta Wiktora Juszczenkę do uznania tej zbrodniczej organizację za stronę walczącą o niepodległość.

0


HITLEROWSKIE „CZARNE SŁOŃCE” CZ. V

 

HITLEROWSKIE CZARNE SŁOŃCE I DYWIZJA

           „DAS REICH” NAD „SWOBODNĄ” UKRAINĄ

                     Z PRAWYM SEKTOREM W TLE

 

 

Czwarty to Andrij Mochnyk, minister środowiska, aktywny polityk “Swobody”. W 2009 r. wraz Ołehem Tiahnybokiem i Ołeksandrem Syczem zwracał się do prezydenta o nadanie Stepanowi Banderze tytułu bohatera narodowego.

Rok później miałem wątpliwą przyjemność poznać go osobiście, gdy jako „sotnik” bojówki zerwał konferencję prasową w Kijowie, poświęconą zagładzie Polaków, Ormian i Żydów. I co ten bojówkarz ma wspólnego z ekologią?

Piąty to Ihor Szwajka, minister rolnictwa, poseł „Swobody”.

Osobną sprawą jest wprowadzenie do rządu ludzi z skrajnego Prawego Sektora, naśladującego UPA.

Przyznanie nacjonalistom ważnych stanowisk państwowych niczego Ukrainie dobrego nie wróży. Poza tym, będą oni bardziej zajmować się stawianiem kolejnych pomników UPA i SS Galizien niż ratowaniem upadających fabryk. 

Na koniec dobra wiadomość z Polski. Przyjęto dymisję złożoną przez wojewodę lubelską Jolantę Szołno – Koguc, która m.in. ocenzurowała napis na pomniku w Lublinie, poświęconym ofiarom ludobójstwa na Kresach.

Innych urzędników, którzy boją się prawdy, zachęcam, aby zrobili to samo”.

Koniec cytatu.

Międzynarodowa Konferencja „Nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy” jest jednym wielkim skandalem „wolnej Polski”.

POROSZENKO I BANDERA

 

Mantra, że obecne władze w Kijowie nie mają nic wspólnego z banderyzmem jest tyleż przewidywalna, co nieprawdziwa.

 

Dowodem, na odchodzenie w przeszłość demonów szowinizmu miałby być zwłaszcza słaby wynik jawnych ultranacjonalistów – Ołeha Tiahnyboka i Dymitra Jarosza w wyborach prezydenckich.

 

Sęk w tym, że szczerze czy nie – także Petro Poroszenko odwołuje się do dziedzictwa Stepana Bandery.

 

I nie chodzi bynajmniej o ostrą satyrę polityczną „Dialog Petra Poroszenki z cieniem Stepana Bandery”, zestawiającą „operację antyterrorystyczną” w wykonaniu kijowskiej junty z ludobójstwem dokonywanym przez OUN/UPA.

 

Nie w apokryfach bynajmniej, ale w zupełnie oficjalnych wystąpieniach obecny prezydent, jako prominentny przedstawiciel obozu władzy publicznie bronił kultu Bandery, zadekretowanego na Ukrainie przez poprzedniego„Europejczyka z buławą” czyli Wiktora Juszczenkę.

 

„TYLKO TAKI SYMBOL”?

 

– W wielu państwach czci się symbole, uznaje za bohaterów osoby i organizacje, które są odrzucane przez inne nacje. Ukraina nie jest w tym zakresie wyjątkiem – przekonywał Poroszenko w 2010 r., gdy jako minister spraw zagranicznych odpowiadał na protesty Rosji w sprawie honorowania UPA, Bandery i Szuchewycza.

 

Nie trudno zauważyć, że w rozumowaniu tym pominięty był istotny drobiazg – że trudno byłoby dziś znaleźć państwo i naród aspirujące do uznania wspólnoty międzynarodowej, które by na pomniki stawiały ludobójców.

 

I trudno mówić w tym zakresie o potrzebie zrozumienia subiektywnego podejścia. Nadto Poroszenko wywodził, że „uznając za bohaterów narodowych UPA i Banderę, Ukraina nie powinna brać pod uwagę krytycznych opinii innych państw, w tym nawet ich oficjalnych protestów i negatywnych reakcji”.

 

Niestety, w tamtym okresie w grę wchodziły tylko sprzeciwy ze strony Moskwy, bowiem władze w Warszawie mimo rozpaczliwych apeli Kresowian nie chciały zabrać głosu w sprawie kultu mordercy tysięcy Polaków.

 

BANDERA NA ZAWSZE BOHATEREM UKRAINY

 

Poroszenko nie jest jedynym przedstawicielem obecnych władz broniącym kultu Bandery. Jeszcze bardziej zdeterminowanym zwolennikiem tej nowej świeckiej religii państwowej Ukrainy jest przewodniczący Rady Najwyższej, były p.o. prezydenta Ołeksandr Turczynow.

 

Gdy doniecki sąd administracyjny i obalony dziś prezydent Wiktor Janukowycz odebrali zaszczytne tytuły Banderze i spółce – Turczynow będący wiceprzewodniczącym „Batkiwszczyzny” pisał:

 

„Czy człowiek staje się bohaterem, gdy zostaje to zapisane w prezydenckim dekrecie? Czy przestaje nim być, gdy taki dekret zostaje zniesiony?

 

Heroizmu nigdy nie mierzy się liczbą nagród” – wywodził czołowy dziś przedstawiciel junty, który już jest dalej niż w pół drogi od odstawionej przez Zachód na boczny tor Julii Tymoszenko do nowego obozu władzy firmowanego przez Poroszenkę.

 

– Konaszewicz, Krzywonos, Bohun, Szewczenko, Bandera i wielu innych wspaniałych synów i córek naszego kraju byli, są i pozostają bohaterami Ukrainy – podkreślał Turczynow.

 

 

BANDYCI DO RZĄDU

 

W rządzie Arsenija Jaceniuka zasiadają jawni banderowcy, tacy jak Andriej Mochnyk, który przed kilku lat rozbijał w Kijowie zorganizowaną przez środowiska antyfaszystowskie i miejscowych Polaków konferencję na temat zbrodni banderowskich (jako prelegent miał na niej wystąpić m.in. ks. Tadeusz Isakowicz- Zalewski).

 

Obecny szef resortu środowiska osobiście i własnoręcznie próbował kontynuować dzieło swych idoli z UPA szarpiąc, bijąc gdzie popadnie i wrzeszcząc „Lachy i Żydy precz!”.

 

Banderowcem, a przy okazji aferzystą jest minister rolnictwa Igor Szwajka. Z kolei wicepremier Ołeksandr Sycz jest orędownikiem dołączenia do panteonu narodowego innego zbrodniarza, Stepana Lenkawskiego, następcy Bandery na czele OUN, autora słynnego „Dekalogu”, głoszącego „nienawiść i bezwzględność dla wszystkich wrogów narodu gospodarza”, co tak złowrogo brzmi dla wszystkich znających zastosowanie tych zasad w praktyce.

 

Banderowcy pełnią też kierownicze funkcje w administracji obwodowej i rejonowej, nie tylko już na Zachodzie kraju, tam też dominują w radach (nie będących jednak bynajmniej organami samorządowymi w rozumieniu polskim, a przypominając raczej dawne Rady Narodowe, stanowiące część administracji państwowej w PRL).

 

BANDEROWSKI ENTRYZM

 

Entryzm – taktyka stosowana przez ugrupowania trockistowskie w celu zdobycia poparcia u ludzi o poglądach lewicowych w krajach, gdzie pojęcie trockizmu nie jest szerzej znane i rozumiane, za to istnieją masowe partie komunistyczne lub socjaldemokratyczne.

Głosy oddane na Tiahnyboka bynajmniej nie uspokajają w sytuacji, gdy równolegle Swoboda dysponuje już realną władzą, dzierżąc funkcje ministerialne, desygnując swych przedstawiciele na funkcje wicegubernatorów, czy zdobywając stołki merów.

 

Co więcej, polscy obserwatorzy nader często zapominają – a raczej nie chcą dostrzegać, że uznaną taktyką banderowców jest entryzm, a więc wchodzenie w struktury partii aktualnie rządzącej.

 

Tak było z „Naszą Ukrainą” Juszczenki, która z amorficznego, deklaratywnie demoliberalnego bloku prezydenckiego w wyniku infiltracji zamieniła się w formację deklaratywnie nacjonalistyczną.

 

Nie inaczej wyglądały przeobrażenia „Batkiwszczyny”, która wchłonęła znaczną część „starych banderowców”, czynnych na Ukrainie jeszcze w latach 90-tych i uważających się za bezpośrednich kontynuatorów dziedzictwa OUN/UPA.

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1425 publikacje
7 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758