Dziś (17 maja) mija 10 lat od chwili wydania ostatniego numeru „Chaosu” —„subiektywnego pisma młodych autorów z Wilna”.
De facto pierwszego polskiego zine’u na Litwie. I jedynego polskiego pisma na Litwie, które zniknęło nie z powodu kłopotów finansowych czy braku czytelników, a przeciwnie – na szczycie sławy, czytelności i uznania. Zniknęło, bo taka była suwerenna decyzja jego wydawców i redaktorów czyli moja, Pacuka, Johnniego Tuczkowskiego i Zbyszka Samki. Dalsze wydawanie pisma, pozyskiwanie funduszy wiązało się, po pierwsze, z powielaniem już stworzonych przez nas schematów; po drugie, ze zbyt dużymi kompromisami natury etycznej. Dlatego „Chaos” zamknęliśmy, mając jednocześnie nadzieję, że w jego miejsce powstaną nowe, jeszcze ciekawsze inicjatywy. No i ostatecznie powstały: TKM, „W paszczu", siekiel/priot, PzW… A co po „Chaosie” pozostało? Pozostało 10 numerów pisma i kilkadziesiąt młodych autorów, którzy zdążyli na jego łamach zadebiutować. Byli wśród nich i utalentowani poeci oraz pisarze, i grafomani. Niektórzy piszą do dnia dzisiejszego, inni – działają w innych dziedzinach, zaś spora część się wykruszyła, po prostu zginęła gdzieś w odmęcie „posadzić sad owocowy, kupić na kredyt dom i narobić dzieci”. No i została legenda oraz praca licencjacka Gabrieli Wiszniak, opowiadająca o historii tego wileńskiego „Chaosu”. Praca, która ocaliła go przed zapomnieniem.
Pomysłodawcą, wydawcą i spiritus movens „Chaosu" był Janek Tuczkowski, mój współpracownik jeszcze z czasów „Gazety Wileńskiej". Pamiętam, że gdy w październiku 2000 r. Janek w obskurnej knajpie „Šypsena", znajdującej się w okolicach dworca kolejowego, pokazał mi pierwszy numer „Chaosu" — siedem kartek bez ładu i składu, luźno sczepionych, zadrukowanych wierszykami i manifestami — pomyślałem: „Oto powstało coś naprawdę ważnego! Coś o czym marzyliśmy tworząc na początku lat 90-ych klub „Fandango" – pierwszy polski artzine na Litwie!". Napisałem kilka tekstów do numeru drugiego i trzeciego, a od numeru czwartego dołączyłem do kolegium redakcyjnego. Dołaczyli też Zbyszek „Zum" Samko i Pacuk (jako nasz przedstawiciel w Białymstoku). Pierwszych pięć numerów wydaliśmy własnym sumptem. Druk numeru szóstego zasponsorował nam ówczesny konsul generalny RP w Wilnie Mieczysław Jackiewicz (wywołało to spore kontrowersje o czym dalej), siódmy numer ukazał się przy wsparciu Wydziału Sławistyki Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego, a numery ósmy i dziewiąty wsparł finansowo radny wileńskiego samorządu (wówczas jeszcze z ramienia AWPL) Tadeusz Filipowicz. Za numer dziesiąty, który ukazał się w formie książkowej, zapłaciliśmy już sami.
„W swoim czasie „Chaos” doczekał się wielu różnorodnych opinii. Ukazało się kilka artykułów w wileńskiej prasie polskiej (przeważnie były to: „Kurier Wileński”, „Nasz Czas” oraz „Magazyn Wileński”) jak też i w Polsce („Kraj”, „Ulica Wszystkich Świętych”) oraz wiele listów, przysyłanych pocztą elektroniczną na adres naczelnego redaktora pisma. Jedni potępiali pismo, inni je akceptowali. Zarzuty i krytyka padały przeważnie ze strony części starszego pokolenia miejscowych Polaków. Jedną z takich była niejaka Beata S. W swym artykule „Moda na chamstwo?”, twierdzi ona, że będzie się brzydziła po raz drugi wziąć do rąk to „dzieło”. W obronie „Chaosu” stanęła niejaka Ewa. W swym artykule: „Czy warto być młodym” – gratuluje redaktorom i autorom „Chaosu” ni mniej ni więcej, tylko pomysłu na prezentowanie siebie, bez czekania na zachętę z zewnątrz. Inna przychylna opinia padła z ust znanego wileńskiego dziennikarza, Jana Sienkiewicza, w wydawanej w Polsce gazecie pt. „Kraj”. Uznany dziennikarz twierdził, że pismo jest dobre już poprzez to tylko, że jest. J. Sienkiewicz proponował w swym artykule, by nie zważać na mało życzliwe słowa i kontynuować pracę” — pisze Gabriela Wiszniak.
Ze swojej strony mogę dodać, że zarzuty padały nie tyle ze strony starszego pokolenia, co ze strony bardzo jednoznacznej części owego pokolenia – środowiska skupionego wokół ZPL i „Magazynu Wileńskiego”. Środowisko to toczyło wówczas wojnę podjazdową z Mieczysławem Jackiewiczem i Tadeuszem Filipowiczem, którzy akurat „Chaos” poparli. Redaktor naczelny „Magazynu Wileńskiego” Michał Mackiewicz, obawiając się, że Jackiewicz i Filipowicz próbują z „Chaosu” stworzyć konkurencję dla jego „Magazynu Wileńskiego” i przejąć lub choćby uszczuplić płynące z RP hojne dotacje, nie przebierał w słowach waląc w Bogu ducha winny, apolityczny, literacki zine: „Ale jak chaos, to chaos. A jego Car Naczelny – to człowiek młody nie tylko na duchu, ma w sumie to, co lubi – niezłą zabawę. A jeżeli zabawa okaże się w dodatku doskonałym sposobem na zdobycie kasy, tym lepiej. To, oczywiście, nie „Gazeta Wileńska”, aż tak hojnie nie będzie, ale zawsze coś” (po resztę paszkwilu „Do usług Pana Dobrodzieja” odsyłam do nr 7 „MW” za rok 2001 w internetowym archiwum na www.magwil.lt nadal jest dostępny). Brzmiało to tym zabawniej, że „Chaos” w ciągu 2 lat istnienia, z różnych źródeł (polskich i litewskich) tego wsparcia finansowego dostał naraz ok. 1,5 tysiąca litów czyli mniej niż miesięczne wynagrodzenie redaktora naczelnego „Magazynu” wynosi.
„Osobiście jestem zdania, iż „Chaos” dał ogromną możliwość pokazania swych utworów osobom, które nie miały szansy publikowania na łamach mediów oficjalnych. Pismo było swojego rodzaju trybuną, gdzie mógł się wypowiedzieć każdy: i stary i młody, i utalentowany, i nawet grafoman. Ten „młodzieżowy” tytuł stał się częścią naszej wileńskiej kultury i tradycji literackiej. I – co by o tym nie myśleć – tutejsza kultura najbliżej ma jednak do Warszawy, jako łącznika z resztą Europy” – podsumowała swoją pracę i dorobek „Chaosu” Gabriela Wiszniak. Dla mnie, osoby, która w tym całym „Chaosie” maczała palce, to najwyższej rangi komplement. To prawda „Chaos" przywrócił alternatywne polskie Wilno na mapę polskiego undergroundu (w maju 2002 r. brał nawet udział w I. Targach Wydawnictw Anarchistycznych i Alternatywnych na Rozbracie (Poznań)), ale zarazem starał się być łącznikiem między wileńskimi Polakami i Litwinami. Sporo pisaliśmy o litewskiej alternatywnej kulturze, robiliśmy wywiady z litewskimi zespołami (Splitface, Toro Bravo i in.).
Dzięki Lechowi „Lelemu” Przychodzkiemu i portalowi „Bezjarzmowie albo jochlos” dziś każdy może się z pracą Gabrieli Wiszniak, która gwoli sprawiedliwości do idealnych nie należy, zapoznać. Choćby po to, aby przekonać się, iż na Wileńszczyźnie nie wszystko się musi kręcić wokół polityki i walki, AWPL i ZPL, Tomaszewskiego i Maciejkiańca. No i być może stanie się ona inspiracją dla kogoś z młodych by stworzyć coś własnego? Jak napisał w ostatnim numerze „Chaosu” jego redaktor naczelny Janek „Johnnie” Tuczkowski: „Ktoś kiedyś spytał mnie: „Dla kogo wydajesz „Chaos”? Po co to? Jaki jest sens, skoro na tym nie zarabiasz?” Podobne pytania w ciągu ostatnich trzech lat bombardowały mnie kilkadziesiąt razy. Tyleż razy po nieprzychylnej krytyce chciałem wszystko rzucić i zakląć, na czym świat stoi. Po pewnym czasie jednak stwierdziłem: „A cóż w takim razie ma sens?”. Przeżyć te 70 lat codziennie spędzając w pracy, w domu, w polu, z żoną, dziećmi, pijąc, paląc, jak zwykły przeciętny człowiek? I jeśli to, do czego dążysz nie przynosi żadnych profitów czy naprawdę już nie posiada żadnego sensu? Trudno znaleźć jakieś wartości w tak zmaterializowanym życiu. A jednak istnieją tacy (jednostki), którzy cenią pracę dla idei, wolność myśli, którzy potrafią odkrywać w sobie nowe wartości, możliwości i nie trzęsą się im kolanka, gdy mówią, że „wszystko, co ludzkie – nie jest dla nas za paskudne”. Właśnie taka była koncepcja pisma”. Wydaje mi się, że ta koncepcja jest nadal aktualna. Ba, zawsze będzie aktualna!
PS. Z pracą Gabrieli Wiszniak można się zapoznać tu:
Historia wileńskiego „Chaosu” (1)
Historia wileńskiego „Chaosu” (2)
Historia wileńskiego „Chaosu” (3)
Historia wileńskiego „Chaosu” (4)
Historia wileńskiego „Chaosu” (5)
Historia wileńskiego „Chaosu” (6)
Historia wileńskiego „Chaosu” (7)
www.bezjarzmowie.info.ke
Od: Olek
Mieszkam w Krakowie. Jestem redaktorem Interia 360 i staram się pomagać chorym. Piszę tu "gościnnie" ze względu na sentyment, ale też mam tu jednego z Przyjaciół, którym jest nikt inny, jak Tomek Parol. DO jest moją pasją, ale też motywacją, ktrej nie będę ujawniać. Należę do Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich z racji j/w. Pasję łączę z dziennikarstwem.