Również historią niemocy III RP… Komu tak naprawdę przeszkadza film Jerzego Zalewskiego? Wg mnie można by go skierować wprost do kin w wersji roboczej; są rzeczy ważniejsze niż doskonałość techniczna…
Byłem na przedpremierowym pokazie filmu „Historia Roja”. To był mój drugi raz (pierwsza prezentacja miała miejsce rok temu). I nic się nie zmieniło w przeciągu tego okresu; ani w odbiorze filmu, ani w jego niepewnej przyszłości. Dlatego powtarzam artykuł, który napisałem 1 marca 2011:
Obejrzałem wczoraj „Historię Roja” (w ziemi słychać lepiej); opowieść losach jednego z „żołnierzy wyklętych”, do tej pory wstydliwie pomijanych, a w najgorszym okresie – zafałszowanych (wciąż gdzieś w tyle głowy mam ten komunistyczny, propagandowy przekaz o „reakcyjnych bandach”).
Obawiałem się, że ze względu na „niehollywoodzki” budżet sceny bitewne i kaskaderskie będą odstawać od światowego poziomu. W tym przekonaniu utwierdzał mnie montażysta filmu, zapowiadając wersję roboczą, próbną, przygotowaną pospiesznie – dla uczczenia obchodzonego po raz pierwszy 1 marca Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Gaśnie światło. Sala wypełniona po brzegi, ludzie siedzą na stopniach, atmosfera niepewności i wyczekiwania.
I nagle szok – dzięki magii kina przenosimy się w inny świat, ciepły, rustykalny, legendarny, pełen nadziei, honoru, bohaterstwa, poświęcenia… Świat babcinych opowieści, znany ze starych albumów, retro-świat piękny i okrutny zarazem, zaskakujący nas oczywista prostotą podziałów: na DOBRO i ZŁO…
Chłoniemy każde słowo padające z ekranu, mając świadomość kilkudziesięciu lat przemilczania racji i wyborów podejmowanych przez „Roja” – głównego bohatera. Zaczynamy rozumieć motywy jego działania, doświadczamy zastraszania i powolnego, „czerwonego” skundlania się części społeczeństwa, podziwiamy heroizm młodych chłopców, ówczesnych prawie że Robin Hoodów.
Oszczędne środki wyrazu: pastelowe kolory, zwalniane tempo niektórych ujęć, porażający realizm (sceny gwałtu i morderstw, popełnianych jakoś „tak normalnie, z marszu, przy okazji” przez żołnierzy Armii Czerwonej), kapitalnie ukazane zbydlęcenie UB-ckich siepaczy etc. To wszystko – zderzane z etosem ludzi podziemia zbrojnego – wbija widza w fotel, przykuwa uwagę, wzrusza, nie pozwala być obojętnym.
Scena życia po życiu „Roja” – kapitalna, mądra, smutna i tragiczna zarazem. Gdyby to ode mnie zależało, pewnie zawahałbym się przed wywołującymi wesołość na sali, współczesnymi wtrętami („Mordo ty moja!”); chociaż już okrzyki żołnierzy wyklętych („Tu jest Polska!”), przeciwstawione pijackim śpiewom funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa ścisnęły mnie za gardło… Dwie i pół godziny przeleciały jak z bicza strzelił jeszcze z jednego powodu: czuliśmy wszyscy głód przekazu z tamtych czasów, chłonęliśmy te sceny, dialogi i monologi jak wyschnięta gąbka wodę, mając świadomość wyjątkowości tej prezentacji.
Reasumując: istnieje ogromne zapotrzebowanie na wojenne „story”. Wbrew „dawkującym” tematykę historyczną decydentom ludzie chcą oglądać dobre, historyczne, polskie filmy wojenne. W dobie konsumpcjonizmu, kosmopolityzacji, braku zasad i etyki – te prawdziwe historie, przedstawiające losy młodych ludzi w chwilach dziejowej próby najmocniej przemawiają właśnie do młodzieży (większość widowni – to młodzi), budząc w niej świadomość narodową, uwrażliwiają na sprawy ważne i piękne.
Dlaczego więc tak mało jest tego typu powrotów do przeszłości? Kto tak skutecznie – od lat – blokuje filmowe produkcje patriotyczne? Komu przeszkadza POLSKOŚĆ?
Jest jeszcze coś, czego zabrakło mi w tym filmie – nawet migawkowo; pokazania współczesnych losów głównych negatywnych bohaterów (pozytywni w większości zginęli w walce, w stalinowskich katowniach lub zamordowani przez komunistyczny trybunał)…
Co robią teraz i jak żyją emerytowani UB-cy (później SB-cy)… Kto kontynuuje dzieło ich życia? W jaki wymiar przeniosła się teraz walka klas? Czym różni się tamta chamska propaganda od współczesnego PR-u? Komu (i do czego) tak naprawdę potrzebna była „gruba kreska”?…
Lech Makowiecki
P.S. Z cyklu – znalezione w sieci:
„OSTATNI NABÓJ” – sł. muz. wykonanie Lech Makowiecki
Na dokończenie filmu potrzeba ok. 1,5 mln zł.
Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej wspiera akcję przyjmując darowizny na konto:
Bank PKO S.A.
Stowarzyszenie Twórców dla Rzeczypospolitej
ul. Grażyny 8/12
02-548 Warszawa
nr konta 18 1020 1156 0000 7502 0111 7084
w tytule przelewu wpisać: Akcja „Ratujmy Roja”
Szczegóły na stronie internetowej historiaroja.pl
oraz na portalu Facebook: film Historia Roja
Przekażcie to dalej, proszę…
Inzynier z wyksztalcenia, songwriter i grajek z wyboru. Niepoprawny romantyk, milosnik Historii - oceanu wiedzy o tym, co nas moze spotkac. Fan Mickiewicza i Pilsudskiego - ostatnich Wielkich Polaków majacych mega-wizje bez udzialu dopalaczy...