Historia kołem się toczy, toż to o społeczną harmonię tu chodzi
08/04/2011
552 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
Mój znajomy, nie-humanista z wykształcenia, trafnie dotarł w swych wnioskach do sedna problemów społecznych…
…do tej parszywej i niezmiennej (jak na razie – prace genetyków trwają) ludzkiej natury, która jest częścią obszernego świata zwierząt – socjobiologia się nam tu kłania.
Z cyklu: jak magister do doktora
Napisał do mnie, jeśli dobrze zrozumiałem sens jego wypowiedzi, żeby nie próbować ulepszać społeczeństwa, bo uciążliwa niezmienna natura ludzka i tak na to nie pozwoli, w czym ja jednakże nie podzielam do końca jego pesymizmu.
Gdyby faktycznie ta ludzka natura nie dawała się ujmować w karby w żaden sposób, to nie byłoby rozwoju systemów społecznych jakie znamy z historii. Od prymitywnych, jak niewolnictwo, poprzez stosunki feudalne, wolność kapitalistyczną, niezrealizowane idee życia komunistycznej wspólnoty (za wyjątkiem nielicznych mikro społeczności, jak: żydowskie kibuce, wspólnoty Kwarków, Mormonów, Amiszów, ciągle jeszcze funkcjonujących wspólnot prymitywnych Indian Amazonii i Oceanii, itd. itp.), po kapitalistyczne monopole, oligarchie i wreszcie współcześnie realizowany globalnie i z rozmachem śmiały projekt syjonistycznego apartheidu. Zawsze te zmiany były efektem starcia chciwości i socjopatii u jednych z imperatywem odzyskania wolności i szlachetnością u drugich. Zawsze jednakże później zaprzepaszczały wszystko następne pokolenia, które nie musiały walczyć o wolność, więc i szlachetność była im obca. Degenerowali się, krzywili moralnie i znowu na scenę dziejów ukazywała się chciwość i socjopatia, aby być zwalczaną przez następne pokolenia uciskanych, cierpiących i szlachetnych. I tak dookoła Wojtek 😉
Koledzy naukowcy nazywają to cyklami.
Co do spisku, czy jego "teorii": spisek, jest właśnie częścią natury ludzkiej i jak historia ludzkości sięga, zawsze występował w praktyce, nigdy w teorii. Chyba żeby uznać, na siłę, Vilfredo Pareto za owego, co o tym „teorie” pisał. Zaznajomiony jestem jedynie z przykładami retoryki, gdzie sformułowania "teoria spiskowa" mało trafnie, ale jednak się ciągle używa.
Otóż jednak byli ludzie… czy grupy ludzi, jak wiemy z historii, którzy wielu zmian w systemach społecznych dokonywali i tę niesforną naturę ludzką z mniejszym czy większym sukcesem ujarzmiali. Choć zgodzę się, że ujarzmienie to zawsze jest tymczasowe i nigdy nie jest trwałą zmianą. Nad trwałą zmianą pracują teraz genetycy – ci z syjonistycznych grantów niestety.
Zdaje się, iż jedynie słusznym modelem sprawiedliwości społecznej jest model zrównoważonej kontroli społecznej "pro publico bono", tzn. rozsądny balans między tym, co indywidualne, a tym, co wspólnotowe. Tym którzy nie lubią słowa "kontrola", proponuje termin "wpływ", "zrównoważony wpływ społeczny".
Cóż w życiu społecznym każdy na każdego wpływa, wolność moja ograniczona jest twoją wolnością. Twój spokój i szczęście zdeterminowany jest moim szczęściem. To się musi równoważyć i harmonizować. Układ się degeneruje, kiedy pojawia się sytuacja, gdzie jednostka lub grupa może osiągnąć znaczną przewagę tak, że staje się zdolna do zdominowania reszty.
Należy zatem wypracować prawne i społeczne mechanizmy zabezpieczające przed wspomnianym niebezpieczeństwem. Żaden z dotychczasowych -izmów (liberalizm, kapitalizm, socjalizm, itd.) takiego zabezpieczenia nie proponował, a więc i nie zapewniał.
W prosty sposób można zobrazować tę ideę kontroli na przykładzie dzielenia się tortem z drugą osobą. A mianowicie, strona dokonująca podziału tortu (ta tnąca nożem) nie powinna podejmować decyzji, która cześć tortu, po krojeniu, komu ma przypaść. Decyzję tę podjąć powinna druga strona, uczestnicząca w podziale, ale nie wykonująca cięcia. Ta oto prosta zasada zrównoważonej partycypacji w podziale wykorzystuje naturalną chciwość i zawiść ludzką, aby ten drugi nie dostał więcej, niż ja sam ukroiłem, do jak najdokładniejszego i najsprawiedliwszego podziału tortu. Jeśli ukroiłem mało dokładnie i ten drugi wziął więcej, to nie mam do nikogo pretensji, tylko ewentualnie do siebie, bo to moja ręka cięła. W ten oto sposób chciwość jednego zrównoważyliśmy chciwością drugiego.
Jak widać są mechanizmy, które radzą sobie z parszywą ludzką naturą wyśmienicie. Mechanizmy kontroli natury ludzkiej ludzi u władzy (ludzi przy korycie) dla przykładu w Wlk.Brytanii, Danii, Holandii, działają zdecydowanie lepiej niż w Polsce, czy Zimbabwe. Niestety do Tanga trzeba dwojga, tzn. trzeba odpowiedniej ilości ludzi z właściwą świadomością obywatelską, z odpowiednią ilością odwagi i aktywności do używania mechanizmów kontroli władzy politycznej – ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Monteskjusz, który ten trójpodział władzy zaproponował nie przewidział, że ta hydra o trzech głowach może wciąż być tą samą asocjalną bestią, która da się skorumpować i wykorzystać dowolnie przez układ socjopatów przeciw społeczeństwu.
Na dodatek środki masowego przekazu, których misją w wolnych społeczeństwach obywatelskich miało być obiektywne przekazywanie informacji i praca na rzecz rzetelnej komunikacji szerokiej społeczności, zostały szybko skorumpowane przez finansowe oligarchie i wyrwane z tegoż mechanizmu kontroli władzy politycznej przez wspólnotę.
Wspólnota okazała się niewystarczająco świadoma i całkiem bierna, aby sprostać wyzwaniom i zagrożeniom wolności dzisiaj.
Jednak już jutro może być całkiem inna sytuacja, trzeba tylko poczekać na nowych chętnych do władzy, którzy znowu poprowadzą za sobą kolejną bierną masę. Przy okazji zrzucania starego jarzma i zakuwaniu się w nowe, będzie okazja do posmakowania tymczasowej wolności. Lepszy rydz niż nic 😉
I tak historia ludzkości kołem się toczy, od zniewolenia do wolności i od wolności do zniewolenia. My żyjemy w tym drugim cyklu. Nie wiem czy to źle, czy dobrze, każdy oceni indywidualnie. Zbieżne jest to jednak z wnioskami mojego znajomego, że okres wolności jest na tyle długi, na ile nowi dominanci umocnią się we władzy i nałożą nowy kaganiec zniewolenia. Przejścia cykli, to zatem tylko zmiany na posterunkach władzy politycznej z pozorowaną chwilową wolnością, którą rzekomo niesie każda nowa władza. Patrz: koncepcja Unii Europejskiej jako superpaństwa, z takimi zapisami w Traktacie Lizbońskim jak kara śmierci za protest (sic!).
Faktem jednak jest, że są społeczności na świecie, które się cieszą większymi i dłuższymi okresami wolności niż inne społeczności ludzkie w tym samym czasie. Uważam, iż pomimo niezmienności parszywej natury ludzkiej i niezmiennych cykli (jak dotąd) zmiany na szczytach zniewalającej i wyzyskującej władzy, warto chyba zabiegać, aby te okresy wolności społecznej były dłuższe oraz objęły nas i naszych potomnych, niż pozostawać biernym i wciąż zniewolonym elementem cyklu zmiany. Jak Państwo sądzicie?
Każdy z ludzi nosi w sobie zło i dobro, nikczemność i szlachetność. Pełna zgoda? Zależy tylko od warunków, które z tych cech ujrzą światło dzienne. Ja mam tę wiarę, iż można stworzyć system społeczny, który nie dopuszczałby do tworzenia dobrych warunków i sytuacji dla rozwoju zła, czyli tego, co tylko partykularne i indywidualne. Każda próba ujścia chciwości i socjopatii jednych powinna być aktywnie i świadomie niszczona (regulowana) natychmiast przez innych członków wspólnoty. Taki mechanizm zrównoważenia, jak przy wspomnianym wyżej przykładzie krojenia tortu, jest możliwy w rozsądnym systemie społecznym. Taki mechanizm, taką zasadę równoważenia widzę w systemie społecznym i politycznym Australii chociażby. Mechanizm ten działa niestety z każdym rokiem coraz gorzej, gdyż za sprawą błędów w polityce emigracyjnej, ubywa świadomych i aktywnych obywateli, a przybywa ich przeciwieństwa z zamorskich społeczeństw prymitywnych.
Australijski mechanizm zrównoważenia i kontroli władzy sam się nie obroni niestety, gdyż zostaje pokonywany przez silniejszy mechanizm manipulacji nowego globalnego ośrodka władzy politycznej z Nowego Jorku. Choć wciąż relatywnie znajdziemy w Australii więcej przykładów istnienia w życiu publicznym zasady "pro publico bono" niż we wspomnianej już Polsce, czy Zimbabwe. Relatywną wolnością obywatelską , wiec będziemy się cieszyć najdłużej w Australii, tak myślę, aż do nastania formy dojrzałej nowego globalnego totalitaryzmu. Obawiam się tylko, iż zniewolenie w erze Wodnika (Syjoniści), będzie trwało znacznie dłużej niż w mijającej erze Ryb (Patriarchowie Kościoła Katolickiego).
Pozdrawiam