Bez kategorii
Like

Historia jednej zółtej brzoskwini.

19/06/2011
374 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Pojawiają się posty, także na NE, że piszemy z perspektywy wielkich miast.
I to jest racja. Jak się mieszka w wielkim mieście, to się pisze z jego perspektywy.

0


Pojawiają się posty, także na NE, że piszemy z perspektywy wielkich miast.
I to jest racja. Jak się mieszka w wielkim mieście, to się pisze z jego perspektywy.

Ale można też się wyrwać w Polskę, postarać się nawiązać kontakt z ludźmi spoza
wielkich aglomeracji miejskich. Bardzo chciałbym uniknąć wrażenia, że to my się
mamy "zniżać", albo że elita ma wychodzić do mas. Jest dokładnie na odwrót,
to tam są emocje, relacje, postawy, które z miast już zginęły.

Ad rem: jak to zrobić?
Sprawa jest zdumiewająco prosta: weźcie rower i wyjedźcie poza miasto.
Kupcie w osiedlowym sklepie kolę albo wodę i usiądźcie na chwilę obok,
poczekajcie. Nie znam sytuacji, żeby ktoś nie zapytał: dlaczego masz taką
wielką trąbkę albo tak mało szprych w rowerze, albo czy byłeś i
podziwiałeś jeziorko X.

Miejscowość S. Sklep. Kupuję wodę (albo kolę). Obok mnie stoi pan, trzyma za
rękę córkę. Kupuje za gotówkę jeden bochenek chleba i na krechę jedną brzoskwinię.
Dla córki. Pan nie jest alkoholikiem, jest ubogo ubrany ale czysty i trzeźwy.
Córka trzyma go za rękę. Zaglądam w zeszyt, który pani trzyma pod ladą, jest
naćkany drobnym makiem zapisami po dwa, trzy złote: chleb, marchewka, kartofle.
Zero alkoholu. Myślę, siedzę pod sklepem. Pojawiają się, mówiąc kolokwialnie,
interlokutorzy.

Tak, mógłby mógłby stary (ten gość ze sklepu) pracować w tartaku.
Za 700 PLN. Opłacałoby się jemu, i tartakowi. Ale jest pensja minimalna.
Zero szans na zatrudnienie. Dziecko zbiera jagody w lesie (widziałem – zbiera)
po to, żeby mieć na podręczniki do szkoły.

Ale ja tak naprawdę nie o tym piszę.
Piszę o tym, że kiedy ten pan brał na krechę brzoskwinię to jego córka trzymała
go za rękę i patrzyła w jego oczy z miłością. Nie dańmy takim ludziom ginąć! Nie
głosujmy na socjalistów.

To, że on nie mógł kupić dziecku owocu zawdzięcza nam, w miastach.
Musimy zlikwidować socjalizm, ZUS, pensję minimalną, podatek anty-dochodowy.
Dajmy tym dzieciom brzoskwinię!

0

LarsikOwen

Ziemia widziana z Marsa.

10 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758