Żyjemy w czasach, gdy ciągle dowiadujemy się iż ktoś kogoś podsłuchuje, nagrywa, podgląda. Rozwinęła się dyskusja na temat, czym są tajne służby i na ile agentura wpływa na to, co się w Polsce dzieje.
Oglądałem w telewizji rozmowę z kimś legitymującym się stopniem naukowym na temat zamieszania przy reformie sądownictwa. Zapytany objaśniał, że „wiecznie żywe” WSI opracowały „portret psychologiczny” Andrzeja Dudy, potraktowały go jakimś programem kabaretowym i prezydent w ten sposób zmanipulowany zaczął wetować ustawy reformujące sądownictwo. Taka opowieść popłynęła w telewizji popierającej obóz rządzący! Nie było jedyna opisująca czającą się w „dużym pałacu” zdradę.
Doświadczyłem w moim życiu działań agentury i wiem bardzo dobrze, że potrafi ona zaszkodzić. W 2001 r. tajny zespół WSI, zorganizowany na polecenie ministra Obrony Narodowej (później został on marszałkiem Sejmu, a nawet prezydentem RP) poszukiwała na mnie tzw. haków. Urobek tajniaków ukazał się następnie w formie artykułu w gazecie, ja zostałem oskarżony przez gorliwą prokuraturę o dokonanie kilku przestępstw, a następnie stawałem przed obliczem prokuratorów i wycierałem sale sądowe przez 9 lat, zanim zapadły uniewinniające mnie wyroki.
Odwołam się jednak do doświadczeń z lat wcześniejszych. W okresie PRL byłem jednym z liderów ruchu niepodległościowego prześladowanym i ściganym przez komunistyczną Służbę Bezpieczeństwa. Wtedy w moim środowisku co pewien czas ostrzegano mnie, aby na kogoś uważać bowiem jest on na pewno kapusiem SB. Po latach zapoznawałem się w IPN z materiałami po nieboszczce SB. Trafiłem w nich na nazwiska tych, którzy kiedyś ostrzegali mnie przez agentami SB. Okazało się, że to oni byli tajnymi współpracownikami SB, natomiast nie byli nimi ci, wskazywani przez nich jako agenci SB. Inny przykład: uznaniem cieszył się kolega, który jakimiś własnymi dojściami potrafił załatwić druk naszych gazetek. W dokumentach SB odkryłem, że ten „cudotwórca” wszystko drukował na kserografie w biurze SB, a nakład był przez niego tak nam przekazywany, aby za jakiś czas wpadł w ręce esbeków.
Zastanawiając się nad tym jak może działać agentura zawsze przypominam znany z historii przykład Jewno Azefa, przywódcy Partii Socjalistów Rewolucjonistów w Rosji carskiej. Azef zorganizował wiele zabójstw, między innymi wielkiego księcia Sergiusza, ministra spraw wewnętrznych generała Wiaczesława Plehwe (w 1904 r.), Gieorgija Gapona (w 1906 r.) będąc jednocześnie tajnym współpracownikiem Ochrany, carskiej policji politycznej. Władze rosyjskie uznały, że warto płacić głowami dygnitarzy, aby mieć na czele wrogiego im ruchu swojego agenta.
Podobno historia powinna być nauczycielką życia.