Hanna Gronkiewicz-Waltz dzisiaj dała wywiad w RMF-FM, dalej się upiera przy „sprzątaniu” zniczy.
Konrad Piasecki: A o której służby porządkowe zaczną sprzątać znicze?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Jak zwykle, miedzy 2.30, a 5.00.
Konrad Piasecki: Tu się nic nie zmieni?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Nic nie zmieni.
Konrad Piasecki: Nie będzie tak, że pani poczeka przynajmniej do poranka, czy do następnego dnia?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Do poranka to już ludzie idą do pracy. Ja tam codziennie jeżdżę.
Konrad Piasecki: Myśli pani, że naprawdę na Krakowskim Przedmieściu, znicze będą tak strasznie przeszkadzały?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: No myślę, że przede wszystkim jest to pas drogi. To jest normalny pas drogi.
Konrad Piasecki: Mówię o chodniku.
Hanna Gronkiewicz-Waltz: To się nazywa pas drogi i odpowiadam za bezpieczeństwo tam.
Konrad Piasecki: Przez miesiące stały barierki i jakoś sobie wszyscy radzili.
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Bo były barierki.
Konrad Piasecki: No właśnie.
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Wie pan, barierki ludziom przeszkadzały. Ja miałam tysiąc listów, żeby zdjąć barierki.
Konrad Piasecki: Czyli 10 dzień kwietnia potraktuje pani jako każdą inną miesięczną rocznicę katastrofy?
Hanna Gronkiewicz-Waltz: Trudno mi powiedzieć, że można inaczej to traktować. Po prostu ja dostaję masę e-maili od ludzi, którzy mówią, żeby nie było zaśmiecania chodnika, bo oni uważają, że jeżeli stoją długo te lampiony, to jest to niebezpieczne. Nawiasem mówiąc, chcę powiedzieć, że strażacy nam powiedzieli, że gdyby ktoś się przewrócił, to jest nie do ugaszenia taka osoba.
RMF FM
Tłumaczy ta pani że ma tysiące listów w sprawie "zaśmiecania" chodnika, jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Znicze nazywa lampionami, mówi o palących się osobach.
Jakim trzeba być człowiekiem żeby nie szanować ludzi którzy przyjdą 10 kwietnia. Naprawdę ręce opadają.