Komentarze dnia
Like

Henryk Franciszek Kustra: Ja niczego złego nie zrobiłem – byłem tylko harcerzem (4)

15/05/2016
1413 Wyświetlenia
1 Komentarze
10 minut czytania
Henryk Franciszek Kustra: Ja niczego złego nie zrobiłem – byłem tylko harcerzem (4)

Koniecznie trzeba wspomnieć o ogromnym szacunku dla nas, Polaków. Jesteśmy bardzo szanowani przez rząd australijski – odkąd mieszkam w Australii nie obyło się żadne święto narodowe bez mojego udziału, za każdym razem jestem zapraszany i traktowany jako gość honorowy. Często z biało-czerwoną flagą otwieram defilady wojskowe, dopiero za mną kroczą oddziały australijskiej armii. Kiedy maszerując spoglądam na trybuny i widzę, że publiczność wstaje z miejsc i wita Polaka gromkimi oklaskami, ubywa mi wtedy lat a serce bije jak wówczas, gdy po raz pierwszy stanąłem w mundurze z czapką z orzełkiem. Tak, pamiętam doskonale to uczucie, młody – prawie jeszcze dzieciak – poczułem moc płynącą, a może była to duma, którą przyszło mi przeżyć pierwszy raz w życiu… To samo odczuwam teraz, podczas tych wszystkich uroczystości.

0


OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Należę do Australijskiego Związku Kombatantów, uczestniczę w wielu spotkaniach, wyjazdach poza teren mojego miasta. Warto wspomnieć o miłych chwilach, związanych z olimpiadą w Sydney, kiedy to rząd australijski poprosił mnie, abym przywitał polską reprezentację. Cóż powiedzieć, byłem dumny, nawet wtedy o mnie pamiętano. Pojechałem do wioski olimpijskiej, zaskoczenie było po jednej i drugiej stronie, ze wzruszenia nie mogłem wypowiedzieć słowa. Czułem się tak, jakbym stał na polskim stadionie, były łzy, kwiaty i mnóstwo prezentów od młodych ludzi, którzy przyjechali, by reprezentować moją ojczyznę.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

ZAWSZE WŚRÓD SWOICH…

Do dziś mam w domu wiele koszulek i dresów z orłem i biało-czerwoną flagą. Dumny jestem z tych pamiątek i bardzo je sobie cenię. Czy nie chciałbym wrócić do ojczyzny..? Ja nadal kocham Polskę, w Australii jednak założyłem rodzinę, mam żonę, która spadła mi z nieba i to w dosłowny sposób – jako młoda dziewczyna była skoczkiem spadochronowym i tak – zawsze żartując – wspominamy, jak to spadła mi w ramiona i tak już zostało… Z pochodzenia żona jest Szkotką. Pamiętam, było to w dniu kiedy zeszliśmy z pokładu statku. Dzień, w którym pierwszy raz postawiłem stopę na australijskiej ziemi.

Prorocze słowa mojego dowódcy, wypowiedziane w Egipcie, spełniły się co do joty. 

Staliśmy w dwuszeregu, grała orkiestra, sztuczne ognie, które nie robiły na nas żadnego wrażenia z wiadomych powodów. Spojrzałem w górę, w słońcu migały małe punkciki i rosły z każdą chwilą… I nagle zrobiło się ciemno, a po chwili coś dosłownie wpadło mi w ramiona. Upadłem na ziemię, a w rękach trzymałem piękną dziewczynę.

Ona spadła mi z nieba – pomyślałem w tym momencie. 

To była ona, moja przyszła żona. Już cię nie oddam, będziesz moja… Zakochałem się w tych czarnych oczach, ścisnąłem mocno a ona przytuliła się do mnie i tak już zostało. Wpadłaś mi nie tylko w oko, powiedziałem po chwili, ale Bóg wysłał mi cię prosto w ręce i już cię nie wypuszczę. Spojrzała na mnie tymi swoimi czarnymi jak węgielki oczkami i powiedziała: Trzymaj mnie mocno, bo życie długie przed nami – polski rycerzu.

Czy można sobie wyobrazić piękniejsze zaręczyny? Miłość zapukała do mojego serca po raz drugi. Teraz nikt już niczego nam nie zabraniał… Polak, któremu na australijskiej ziemi z nieba spadła szkocka dziewczyna, ot tak, ni stąd ni zowąd – spadła uśmiechnęła się i już niebawem stanęli oboje na ślubnym kobiercu i żyją ze sobą długo i szczęśliwie… Czy to bajka? Czy sen na jawie? To opowieść prawdziwa – lekcja godnego życia i przeżywania wszystkiego, co nas spotka w sposób godny wartości zachowanych w pamięci naszej rodzimej polskiej tradycji…

Tam, daleko za oceanem, zacząłem nowe życie. Często powtarzam takie słowa: Stalin zabrał mi dzieciństwo oderwał od rodziny i bliskich, Hitler zabrał mi młodość, wiara w Boga pozwoliła mi przeżyć a duch Polaka dał mi siłę do rozpoczęcia życia od nowa, w nowym nieznanym dalekim świecie, ale po polsku.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

PAMIĄTKOWE ZDJĘCIE PO SPOTKANIU Z MŁODZIEŻĄ W GLIWICACH. Z PRAWEJ, OBOK KAPITANA, STARSZA PANI Z KWIATAMI TO SIOSTRA PANA HENRYKA, MARIA.

Czasami gdy siadam przy oknie mojego domu, myślę sobie, że gdyby nie egzotyka roślinności i zwierzęta, których próżno szukać w Polsce, to miałbym wrażenie, że jestem u siebie nad Wisłą… – Moje marzenie, wybiegające za ocean przerywa dzwoniący telefon, podnoszę słuchawkę, to ambasador Rzeczypospolitej dziękuje mi za kolejne wystąpienie, promujące nasz kraj. Taka jest Australia, tacy są ludzie w tym ogromnym kraju, skąd to hasło, mówiące o tym, że my – Polacy – uczyliśmy Australijczyków wojaczki..? – Tak to ciekawa sprawa, warto wrócić do tego tematu, a ma to związek z kampanią w Afryce, tam walczyły również australijskie oddziały. Nigdy w historii nie zdarzyło się, aby jakiśkolwiek oddział australijski dowodzony był przez obcych oficerów. Tam, w Afryce pod Tobrukiem, to się zdarzyło. Pułkiem australijskim dowodzili polscy oficerowie.

Australijczycy zapamiętali ten czas i często to wydarzenie bywa wspominane. Cenili sobie wówczas wysoko zdolności dowódcze naszych oficerów i jak widać pamiętają do dziś. Szlak bojowy australijskich oddziałów, mam na myśli front afrykański – wspomina pan Henryk – zakończył się właśnie tam, nie poszli z nami  dalej do Włoch. Oddziały australijskie zostały wycofane do Australii, z uwagi na duże zagrożenie ze strony Japonii. Zapamiętałem Australijczyków jako dobrych i walecznych żołnierzy.

Kończy się moja wspomnieniowa opowieść i jest mi lżej na sercu, bałem się, że to, co przeżyłem, pozostanie tylko w mojej pamięci i siostry Marysi. To miłe, iż tylu ludzi chce słuchać moich wspomnień, to bardzo miłe, że ktoś chce o tym napisać.

Po przyjeździe do domu powtórzę moim bliskim i znajomym to, co przeżyłem w Polsce, pokażę też moim australijskim kolegom gazetę i wskażę na tekst, w którym jest o nich napisane. Nie spodziewałem się, że Śląsk to taka piękna kraina i że tylu mieszka tu dobrych, życzliwych ludzi. Zapamiętałem wiele słów po śląsku, jakich nauczyli mnie żołnierze, których braliśmy do niewoli. Wspominałem o tym na wstępie. Myślę, że po przyjeździe powinienem zorganizować spotkanie i opowiedzieć o wszystkim, co tu przeżyłem, moim przyjaciołom z Australii. Niewiele wiedzą o Polsce, a ja przez długie lata byłem dla nich, jakby to powiedzieć łącznikiem… Chętnie słuchają moich opowiadań, a tym razem wzbogacone zostaną o wspomnienia ze spotkań z wami – Ślązakami.

Australia to chrześcijański kraj. Jest tam wielu katolików a właściwie to są tam w przewadze. Ja należę do katolickiego zgromadzenia, mamy nawet swoje ubiory, wyjeżdżamy na pielgrzymki – tradycji, wyniesionych z polskiego domu nie zatraciłem, brak mi tylko, kaszanki, chleba ze smalcem – nie wszystko da się przenieść tam, gdzie inna jest kultura.

Wiarę katolicką, jak wiemy, przynieśli ze sobą Irlandczycy i jest ich tu wielu. Australia była niegdyś zakątkiem świata, gdzie wysyłano obywateli Zjednoczonego Królestwa – a i nie tylko ich – za karę. Widać ciężko przyszło im pracować przez te wszystkie lata, bo dziś Australia jest piękna, miasta tętnią życiem, na ulicach spotkać można ludzi o wszystkich kolorach i odcieniach skóry. To tolerancyjny kraj, bez wątpienia jednak najbardziej szanuje się tam Polaków. Stoję w przeszklonym oknie lotniska, gotowy do odbycia kolejnej podróży, znów to samo uczucie, ten sam rytm bicia serca. Znam to, duma tym razem przemieszana z uczuciem żalu. Koniec lipca, niedługo żniwa, cóż – trzeba wracać, ostatnie spojrzenie ze schodków samolotu… Z Bogiem, mówię sam do siebie, serce wali jak młotem w kowadło, tak mocno nie biło jeszcze nigdy…

Źródło: Opracowano na podstawie wywiadu, udzielonego przez kapitana Henryka Franciszka Kustrę,  Gliwice – Gierałtowice, 2013 rok.

Opowieść spisał:

Tadeusz Puchałka

Za: http://www.siemysli.info.ke/

0

Dorota J

Dziennkarz w 3obieg.pl/

209 publikacje
0 komentarze
 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758