Heidegger: faszyzm, ale koszerny
20/03/2012
895 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
FILOZOFIA: Egzystencjalizm Heideggera i jego uczniowie. Dlaczego zatrute doktryny cieszą się takim powodzeniem wśród żydowskich intelektualistów?
Pojęcie ‘żydokomuny’ jest dość powszechnie znane i w zasadzie nie ma potrzeby udowadniać, z jakich korzeni wyrosła ta odmiana totalitaryzmu, ani jaką rolę odegrali w niej Żydzi. O wiele mniej wiadomo o żydowskich źródłach innej totalitarnej ideologii: faszyzmu. Wygląda bowiem na to, że niektórzy żydowscy myśliciele szczególnie gorliwie próbują skonstruować system przyspieszonego opanowania świata i uszczęśliwienia go władzą elity „wybrańców”. W tym świetle warto bliżej przyjrzeć się bliżej filozofii Martina Heideggera i jej żydowskim propagatorom.
W miarę jak w globalnej polityce także za prezydentury Obamy upowszechnia się nadal agresywna doktryna i praktyka kół neokonserwatywnych z USA, wychodzą też na jaw ich ideologiczne korzenie i związki z ideologią total-faszyzmu, teoriami nad-człowieka i nad-narodu (narodu wybranego), religią Holokaustu i ideą „zderzenia cywilizacji”, oraz rozstrzygającej „wojny Armageddonu”. Ważnym dokumentem w tej sprawie był raport amerykańskiego dysydenta Lyndona Larouche’a pt. „Dzieci Szatana” z 2002 roku, w którym obnażył on ekipę uczniów żydowsko-niemieckiego ideologa Leo Straussa, promotora idei takich luminarzy klasycznego faszyzmu jak Friedrich Nietzsche lub Martin Heidegger. O faszystowskiej naturze ideologii i kariery Heideggera traktuje też bardzo ważna książka Richarda Wolina pt.Heidegger’s Children wydana w 2001 roku przez Princeton University Press w USA.Jest to druzgocący zbiór dowodów nie tylko potwierdzających faszystowski charakter myśli Heideggera, ale także ich kontynuację przez czworo jego najważniejszych żydowskich uczniów, którymi są Hannah Arendt, Karl Loewith, Hans Jonas i Herbert Marcuse.
Wolin nie pozostawia żadnych wątpliwości, że Heidegger był ideowym, politycznym i akademickim filarem faszyzmu, a w osobie Adolfa Hitlera widział realizację swych najbardziej fanatycznych koncepcji. Wolin, sam będąc Żydem, nie odważył się postawić w swej książce problemu najbardziej bolesnego i wstydliwego – problemu Żyda-faszysty. Jednakże w rzeczywistości problem ten wydobył. Jeszcze do niedawna takie twierdzenie nosiło cechy publicznie deklarowanego absurdu, zagłuszanego rejwachem nt. Holokaustu. Dopiero coraz częściej ujawniane praktyki wojskowo-policyjne Izraela wobec Palestyńczyków, a także wypowiedzi Szarona, Netanyahu, Liebermana itp. polityków izraelskich szerzej otworzyły oczy krytykom. Tym bardziej, ze nie ma już wątpliwości, iż także ojciec agresywnego syjonizmu Włodzimierz Żabotyński był de facto wielbicielem Adolfa Hitlera, któremu za złe miał tylko antyżydowskość („Hitler się na nas nie poznał”).
Po wstąpieniu do NSDAP w maju 1933 Heidegger wysłał do Hitlera telegram chwalący wprowadzenie ustawodawstwa Gleichschaltung, które podporządkowywało wszystkie aspekty życia w Niemczech, publiczne i prywatne, jednej kontroli centralnej. Ojcem tego ustawodawstwa był profesor prawa Carl Schmitt. Heidegger pozostał zresztą członkiem NSDAP do samego końca istnienia partii, do końca płacił składki i jeszcze w 1959 roku wychwalał „wewnętrzną spójność i wielkość faszyzmu”. Profesor Heidegger był też oddanym praktykiem tej idei. Wielokrotnie donosił i denuncjował nawet swych najbliższych przyjaciół. Swoją mowę rektorska na uniwersytecie we Freiburgu w 1933 roku zatytułował „Chwała i wielkość nazistowskiego przebudzenia”. Zadeklarował wtedy: „To co określi moją kadencję jako rektora to będzie zasadnicze przekształcenie nauczania na bazie sił i wymagań państwa nazistowskiego”. Jeden ze swoich ważniejszych wykładów filozoficznych zakończył słowami: „Niech nie kierują nami idee ani doktryny. Jedyną rzeczywistością i prawem Niemiec jest Fuehrer”. Ubolewał też później, że „demontaż starych struktur” nie poszedł dostatecznie daleko, a swoich kolegów z kadry uczelni irytował poglądem, że pobyt w obozach pracy i reedukacja faszystowska powinna być obowiązkiem także wszystkich studentów i pracowników uniwersytetu.
Jeszcze w roku 1936 Heidegger wyznał swemu ulubionemu studentowi Karlowi Loewithowi, że jego „udział w ruchu nazistowskim bierze się z istoty jego poglądów filozoficznych”, a dokładniej z pojęcia ‘historyczności’ omówionego w Sein und Zeit. Korzenie tej postawy sięgają jego dzieciństwa. Urodzony w katolickiej rodzinie Martin Heidegger odrzucił tę religię w 1919 roku i przyjął główne złowrogie tezy filozofa Friedricha Nietzschego: o śmierci Boga i o konieczności odrzucenia pojęć uniwersalnych, a zwłaszcza platońskiej teorii idei i prawdy. W ten sposób stał się on częścią antycywilizacyjnej filozofii lat 20-tych. W 1923 Heidegger ogłosił, że filozofa nie powinno obchodzić rozwiązywanie uniwersalnych problemów ludzkości i jej kultury. Przy innej okazji miał zawołać zapalczywie: „Myślenie zaczyna się dopiero wtedy, gdy sobie uświadamiamy, że wychwalany przez stulecia rozum jest najgorszym przeciwnikiem wolnej myśli”.
O podstawowych założeniach egzystencjalizmu Heideggera tak pisał w 1945 roku Ernst Cassirer, żydowski filozof, który był także promotorem pracy Leo Straussa na Uniwersytecie w Magdeburgu i doskonale znał wszystkich intelektualistów z tamtego kręgu: „Heidegger nie uznaje czegoś takiego jak ‘wiekuista prawda’ czy jakiś platoński ‘świat idei’ (…) wszystko jest ulotne. Na próżno usiłujemy zbudować jakąś logiczną filozofię. Możliwa jest tylko Existenzphilosophie, która nie twierdzi bynajmniej, że dostarczy nam obiektywnej i uniwersalnej prawdy. Żaden myśliciel nie może dać nic poza świadectwem własnej egzystencji, która ma zawsze i tylko określony charakter historyczny”. Kluczową dla myśli Heideggera była w tym kontekście koncepcja „odrzucenia człowieka” (Geworfenheit). W rzeczywistości jest to teoretyczny punkt wyjścia dla akceptacji najgorszych form okrucieństwa i bestialstwa człowieka, ponieważ oznacza odrzucenie wszystkich ograniczeń kulturowych , w tym zwłaszcza formacji wynikającej z wychowania w rodzinie i redukuje człowieka do istoty kierowanej instynktami.
Ważnym elementem osobistej postawy Heideggera była arogancka wyniosłość. Wolin twierdzi, ze uważał on filozofowanie za przywilej arystokratyczny. W jednym z wykładów w 1935 roku Heidegger stwierdził: „Prawda nie jest dla wszystkich, a tylko dla mocnych”. Badacz Tony Papert w opracowaniu „Dzieci Szatana” zauważa, że ta nietzscheańska postawa była potem charakterystyczna i wspólna także dla szkoły frankfurckiej (Herbert Marcuse) i szkoły chicagowskiej (Leo Strauss). Wolin pisze nawet: „Heidegger uważał, ze rozumie nazizm lepiej nawet niż sami naziści” i że od Hitlera należą mu się przeprosiny za to, że Rewolucję Faszystowską oparł on na gruncie rasowo-biologicznym, a nie ontologicznym. Heidegger do końca upierał się bowiem przy „ontologicznej naturze faszyzmu”.
Żydowski uczeń Heideggera Karl Loewith podkreśla silne związki jakie łączyły jego mistrza z Carlem Schmittem, najważniejszym ideologiem hitleryzmu. Heideggera fascynował związek indywidualnej egzystencji z totalnością państwa, jaką wprowadzał Schmitt. Obaj zachwycali się ideologią Nietzschego i obaj podkreślali potrzebę wroga. „Polityka wznosi się na wyżyny wtedy, gdy pojawia się klarowny wróg” – pisał Heidegger. Tu warto zauważyć, że również b. kanclerz Niemiec Helmut Schmidt zauważył kilka lat temu, ze podstawą impulsów politycznych wychodzących z Waszyngtonu, a zwłaszcza teorii o nieuchronnym zderzeniu cywilizacji, jest stara teza Carla Schmitta o nieodzowności wroga w polityce. Aby dopełnić ironii tych uwag dodam jeszcze, że ówże Carl Schmitt, który był w Niemczech najważniejszym sponsorem i protektorem Leo Straussa, żydowskiego filozofa, który potem wyemigrował do USA, tak powiedział na spotkaniu z prawnikami niemieckimi w roku 1936: „Musimy uwolnić niemieckiego ducha od żydowskiego fałszu, w tym od sfałszowania koncepcji ducha, co emigrantom żydowskim umożliwiło określić wspaniałą walkę gauleitera Juliusa Streichera jako coś nieduchowego”. Julius Streicher był redaktorem i wydawcą „Der Stuermer”, czołowej faszystowskiej gadzinówki, o jadowicie antyżydowskim charakterze.
Spośród czwórki najważniejszych żydowskich uczniów Heideggera trzej – Loewith, Jonas i Marcuse wyparli się go po wojnie, uznając że był ideologiem faszyzmu. U wszystkich pozostały jednak podstawowe elementy i błędy filozofii Heideggera i wszyscy szkodliwie zapisali się jako kontynuatorzy tego właśnie kierunku myślenia. U Jonasa przybrało to formę zielonego egzystencjalizmu i wyrodziło się w „faszyzm ekologiczny”, służący do dziś ekstremalnym ruchom zielonych lewaków, dla których „zwierzęta są lepsze niż ludzie”. Natomiast u Herberta Marcuse i jego „szkoły frankfurckiej” przybrało to formę świadomej, zbuntowanej kontrkultury opartej na seksualizmie i gloryfikacji najprymitywniejszych instynktów.
Najważniejszą kontynuatorką i zwolenniczka Heideggera była jednak jego żydowska kochanka Hannah Arendt, która mimo że została przez niego brutalnie odtrącona w 1928 roku, po zakończeniu wojny broniła go zażarcie i oczyszczała jego reputację z wszelkich zarzutów doskonale przecież wiedząc, iż był entuzjastą i ważnym teoretykiem faszyzmu. Oboje podobno „pogodzili się” kiedy ona wróciła do Niemiec w roku 1950, a jego poddano „denazyfikacji”. Jego reputacja i przyszłość leżały już wtedy w ruinie. Z powodów, które chyba trzeba uznać za bardzo osobiste i kobiece, Hannah Arendt z ogromnym entuzjazmem i oddaniem zabrała się za cerowanie tego związku. O samym pogodzeniu się napisała potem, że ten wieczór i następny dzień po nim „były potwierdzeniem jej całego życia”.
Hannah Arendt stała się de facto rodzajem osobistego impresario i agentem wydawniczym Heideggera w Ameryce. Skrupulatnie doglądała wszystkich jego umów wydawniczych i przekładów, dbała o materialną stronę jego interesów. Heidegger, z dość typową dla arystokratów nonszalancją, był w sprawach pieniądza zupełnie nieporadny, a podstarzały już i wiecznie potrzebujący świeżej kasy rozważał nawet w pewnym momencie sprzedaż oryginalnych rękopisów swych najważniejszych prac. Arendt, niczym żydowski arendarz, pojawiła się najbardziej odpowiednim momencie. Ale jej znaczenie dla Heideggera było o wiele większa. Pozostając, jako Żydówka, poza wszelkimi podejrzeniami i ciesząc się dziwnie dobrą reputacją intelektualną w Ameryce, Hannah Arendt dokonała istnej koszeryzacji idei i dzieł Heideggera, zaprzeczając – wbrew oczywistej oczywistości – ich faszystowskiemu charakterowi. W panegirycznym tekście pt. Festschrift, jaki opublikowała na 80-te urodziny swego idola i mistrza zaprzeczyła jakoby w ogóle istniał jakikolwiek związek pomiędzy filozofią Heideggera a jego partyjną karierą u boku Hitlera. Uznała tam, że nawet w tekście mowy rektorskiej z 1933 roku (patrz wyżej) były wprawdzie „miejscami niemiłe wątki nacjonalistyczne (…) ale nie był to w żadnym wypadku wyraz ideologicznego faszyzmu”. Zabiegi te przypominają jako żywo stary rabinacki przepis na koszeryzację szynki wieprzowej, z której przed wojna kpił do żywego Adolf Nowaczyński. Arendt dokonywała koszeryzacji Heideggera z równą bezczelnością i pasją.
Najważniejsze jest jednak to, że Hannah Arendt sama stała się przedłużeniem Heideggera i kontynuatorką politycznego egzystencjalizmu. Jej myślenie i pisarstwo można określić jako „heideggeryzm z lewej flanki”. Wychwalany przez Heideggera antyracjonalny wigor rewolucji faszystowskiej, pojęcie „estetyzacji polityki” albo idea „działania dla samego działania” zostały przez nią przenicowane na lewacką stronę myślenia. Także jej otwarta niechęć do współczesnej demokracji i preferencja dla własnego wariantu „arystokracji ducha”, która sama najlepiej zna cel i prowadzi ciemne masy ku pożytecznej dla nich rewolucji (ajajaj, skąd my to znamy!) to przecież wyraźne echa koncepcji z lat 1920-ych, kiedy narodził się nazizm. Wynika z tego, że nawet faszyzm może być koszerny, jeśli służy wyższemu celowi wiadomych sił i tak jak obecnie staje się coraz mniej zawoalowaną ideologią narodu "panów świata" w jej chyba już ostatecznym, docelowym wydaniu.
Bogusław Jeznach
Deser muzyczny
Nieśmiertelny utwór pt. „Sound of Silence” (Dźwięk ciszy) zaśpiewa bodaj najlepszy żydowski duet wszechczasów Paul Simon i Art Garfunkel.
PS. Umieszczam ten esej w dziale HISTORIA, bo nic lepszego mi tu nie pasuje. W strukturze NE bardzo brakuje mi działu w rodzaju IDEE i WARTOŚCI, w którym można by snuć rozważania zasadnicze, zajmować się etyką, filozofią, historią doktryn, recenzjować ideologiczne książki i filmy, spierać o programy itp. Co na to redakcja?