Zaskoczyło mnie, że Tomasz Wróblewski uwierzył Cezaremu Gmyzowi ws. trotylu na wraku tupolewa mimo, że jeszcze przed tym tekstem chciał go zwolnić z pracy – mówi w rozmowie z Piotrem Kraśko w TVP Grzegorz Hajdarowicz.
Wydawca "Rzeczpospolitej" skomentował też późniejsze tłumaczenia Gmyza: "Opowiadał takie bzdury, że nie wierzyłem własnym uszom, że to mówi redaktor z wieloletnim doświadczeniem".
W rozmowie z Piotrem Kraśko wydawca "Rzeczpospolitej" ostro krytykuje zarówno byłego już naczelnego "Rz", do niedawna swojego bliskiego współpracownika i jednego z najważniejszych ludzi w firmie, jak i Cezarego Gmyza, autora sensacyjnego artykułu o rzekomym znalezieniu na szczątkach prezydenckiego tupolewa śladów materiałów wybuchowych. Ujawnia, że Tomasz Wróblewski chciał…zwolnić Cezarego Gmyza, i to jeszcze przed feralnym tekstem.
– Wypowiedzenie dla dziennikarza Wróblewski podpisał 12 października – potwierdza Hajdarowicz i zaręcza, że nie wiedział o tym wcześniej. Dopytywany, czy nie wydało mu się dziwne, że redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" "12 października chce zwolnić tego dziennikarza, a 29 on przynosi jeden z najważniejszych tekstów ostatnich lat" Hajdarowicz stwierdza tylko, że "na spotkaniu z radą nadzorczą Tomasz Wróblewski w obecności sześciu osób powiedział patrząc nam w oczy, że został oszukany przed redaktora Gmyza, że jest to największe oszustwo, jakie dokonano na nim w jego dorosłym życiu".
TVP, gazeta.pl