…teraz w całej okazałości ukazuje swoje destrukcyjne działanie, nazywane przez niektórych kryzysem, co – moim zdaniem – nie opisuje prawdziwie stanu rzeczy.
Kryzys bowiem jest zjawiskiem, jakie pojawia się wskutek splotu różnych, nie przystających do siebie okoliczności. To, z czym mamy do czynienia w obszarze Unii Europejskiej kryzysem więc nie jest, jest natomiast skutkiem pewnego politycznego błędu, popełnionego przez „polityków” konstruujących twór o nazwie Unia Europejska w listopadzie 1993 roku, i następnie ugruntowaniu tego błędu w grudniu roku 2007, kiedy Unia Europejska stała się organizacją 27 państw, a jeszcze później ostatecznym przypieczętowaniu go – też w grudniu, tylko, że w roku 2009 – wejściem w życie traktatu lizbońskiego…
…rezultatem stało się wtłoczenie 27 państw i narodów, całkowicie odmiennych od siebie kulturowo, gospodarczo, cywilizacyjnie, językowo i nawet wyznaniowo, a także o całkowicie odmiennych doświadczeniach historycznych, utrwalonych obyczajach, odmiennym rozumieniu wydarzeń, zjawisk i sytuacji, w jeden sztywny system. System, w istocie rzeczy narzucony przez elity minionej epoki, nie rozumiejące ani – jak to się ładnie mówi, za filozofem – Ducha Czasu, ani nie wybiegające skostniałą wyobraźnią w przyszłość. Rezultaty tego, jakie są, każdy widzi. Unia Europejska stała się więźniem systemu i chociaż sama w jego uścisku już dusi się, to jej elity polityczne zamiast ten system odrzucić i wyzwolić się od niego, nadal z determinacją starają się go ratować za wszelką cenę, także setek miliardów pustego pieniądza o nazwie euro, wbrew jakiejkolwiek logice i nawet wbrew zwykłym codziennym doświadczeniom…
…chociażby wyniesionym z Grecji. Ten piękny kraj, pięknych ludzi, bajecznego klimatu i cudownej tradycji, w systemie Unii Europejskiej tonie, pogrąża się jak kamień rzucony na bagna. Ekonomista polski, pan Andrzej Sadowski ma całkowitą rację, kiedy mówi, że: „Grecy w tym systemie, w jakim tkwią teraz nie są nigdy w stanie wyjść na prostą. Zmiana systemu jest niezbędna, a nie narzucanie kolejnych norm. W momencie kiedy żąda się wyłącznie większej pracy w nieefektywnym systemie, to mamy do czynienia z sytuacją, jaka była w czasach PRL-u. W Grecji potrzeba zmian wolnorynkowych…” – koniec cytatu. A co to oznacza? Tylko tyle, żeby Bruksela przestała „zarządzać” Grecją, i aż tyle, aby zdjęła Grecji z ciężar długów, w które sama Grecję wpędziła. Piszę Bruksela, myślę Berlin, a konkretnie pani kanclerz Angela Merkel, która zna tylko jedną metodę, na „zaciskanie pasa”. Z najwyższym szacunkiem, ale pani kanclerz Niemiec, w taki sposób nie uratuje ani Grecji, ani całej Unii Europejskiej chyba, że podjęłaby desperacką decyzję o opuszczeniu Unii Europejskiej i strefy euro przez samą Republiką Federalną Niemiec. Pojawiają się już takie propozycje i sugestie gdzieniegdzie w środowiskach ekonomistów i politologów, którzy niepokoją się tym, że sytuacja w Grecji, to jest tylko „wierzchołek góry lodowej” dramatu ekonomicznego i społecznego wspólnoty 27 państw i narodów dzisiejszej Unii Europejskiej. Dramatu, który – wszystkiego wszak nie wiemy – narasta jak widać powoli, ale stale…
…i co dalej z tym eksperymentem jakim jest Unia Europejska? I jak to dalej będzie z jej trwaniem i funkcjonowaniem? Oto są pytania pytań, na które odpowiedzi nie przychodzą niestety, ani z Brukseli, ani z Berlina, ani z Paryża, ani tym bardziej z Londynu, który zresztą zgodnie z brytyjską tradycją, jak zawsze w cieniu Korony, tylko myśli i spokojnie wyczekuje tego, co nastąpi…
…poczekajmy i my!
(11 września 2012, 11.40 AM)