Ciupaga z Zakopanego: Made in China? Proszę bardzo. Myślałam, że to legenda, ale nie – chińszczyzny pod dostatkiem. Szczekające pieski, migające wiatraczki, trzaskające kulki. Wszystko tradycyjne, góralskie.
Po co jeździmy do Zakopanego? Po świeże powietrze? Po oscypki? Na narty? Na kwaśnicę?
Krupówki, Villa Bór, Genesis, Zbójnicka… Magia Zakopanego. Co jest w tym mieście, że starsi wspominają swoje pobyty z sentymentem? Znają każdą bacówkę i każdą knajpę. Młodzi przyjeżdżają grupowo i indywidualnie, choćby na weekend, a przecież to daleko. Stoją w zimnym pociągu, w korku. Jadą. Nie żałują.
Na Krupówkach – Biały Miś. Biały i nowy. Wielkie, białe, wyszczerzone zęby. Pijany wczasowicz atakuje Misia. Miś upada, spada głowa. Starszy pan nerwowo wykrzykuje za pijanym.
W knajpach zapach grzanego wina, pieczonych żeberek, kaszanki, grzanego wina, szaszłyków, oscypków z żurawiną, grzanego wina…
Przy jednym stoliku trzech znajomych z Poznania, przy drugim sześciu z Warszawy. Są też znajomi z Płocka i Nowego Sącza. Polska elita finansowa. Nie Austria, nie Włochy – Zakopane. Jedzą – kaszę z cukrem, galaretę, zapijają setą. Co ich tu przyciąga? Poszukiwanie korzeni? Tęsknota za socjalizmem? A może folklor, może poszukiwanie ekstremum? Oj tam… Na zdrowie! Zgubiłam buty…
Rozmowy przy stoliku. Dzień piąty:
– Byłeś na stoku?
– No, jeszcze nie, a ty?
– Też nie, nie ma kiedy.
– No, to zdrowie!
Ze stolików obok słychać „Na zdrowie!” na przemian z „Na zdarowie!”, czasem ktoś krzyknie „Lehajm”.
Zjechałam z Szymoszkowej. Na plecach „Świra”.
Ciupaga z Zakopanego: Made in China? Proszę bardzo. Myślałam, że to legenda, ale nie – chińszczyzny pod dostatkiem. Szczekające pieski, migające wiatraczki, trzaskające kulki. Wszystko tradycyjne, góralskie.
Aha, i na Krupówkach przybyło nowe sushi – smaczne.
Przywiozłam oscypek. Jakiś jałowy.
Bo są rzeczy, które smakują tylko w Zakopanem. Dlaczego tylko tam? To pytanie z cyklu (cytując znane powiedzenie): „czym się różni picie w Szczawnicy od szczania w piwnicy?”.