Czy są tak silni, aby być tak słabi ???
Na czele GROM-u stoi łamiący ustawę o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych inwalida, który w przeszłości na gruncie prywatnym współpracował z amerykańskimi szpiegami. Z GROM-u wydalani są doświadczeni i wykwalifikowani żołnierze. W ich miejsce przychodzą słabsi, ale za to z protekcją. Z naszej elitarnej jednostki zaczynają już pokpiwać za granicą.
Każda licząca się armia ma oddział tego typu – elitę elit, najlepszych specjalsów, uzbrojonych w cuda techniki i wyćwiczonych na nadludzi. Rosjanie mają Alfę, amerykanie Delta Force, Brytyjczycy i Australijczycy SAS, a Kanadyjczycy świetny JTF2 (Czarne Diabły). GROM (Grupa Reagowania Operacyjno-Manewrowego, JW nr 2305) powstał 13 lipca 1990 r., a w roku 1992 osiągnął gotowość bojową. Początkowo odstawał od formacji innych armii. Jednak po krótkim czasie stał się chlubą polskiego wojska, owianą tajemnicą jednostką, która zdobywała sławę akcjami na Haiti, na Bałkanach, w Zatoce Perskiej, Iraku i Afganistanie.
Zła opinia
Mniej więcej od półtora roku, po odejściu ze stanowiska dowódcy GROM-u pułkownika Piotra Patalonga, zaczęły się w jednostce dziać rzeczy niepokojące. Nie pozostało to bez wpływu na wyniki osiągane przez naszych supermenów. Pod koniec zeszłego roku brygadier William Dechow, dowódca sił specjalnych (SOF) Międzynarodowych Sił Wsparcia w Afganistanie (ISAF) z ramienia NATO, za okres luty – wrzesień 2009, wystawił polskiemu oddziałowi GROM operującemu w Afganie fatalną opinię. Swoimi krytycznymi sądami podzielił się z polskim Dowództwem Wojsk Specjalnych (DWS). Napisał między innymi, że polscy żołnierze najchętniej przebywają w stołówce. Padło obraźliwe stwierdzenie, że są defakowcami (od słowa DFAC – stołówki w armii USA). Taką informację otrzymał tygodnik „NIE” z dwóch niezależnych i wiarygodnych źródeł. Zapytany o to rzecznik MON-u, dementuje te doniesienia:
Są to pogłoski nieprawdziwe, nie znajdują one potwierdzenia ani w ocenach wystawianych żołnierzom Jednostki GROM, ani w rozmowach nieoficjalnych.
My jednak mamy prawo przypuszczać, że opinia brygadiera Williama Dechowa istnieje, tylko MON nie życzy sobie jej upublicznienia.
Czystka
W ostatnim czasie wielu zasłużonych dowódców i żołnierzy zostało odesłanych do rezerwy. Mimo że mieli podpisane angaże na określone kadencje, nie pozwolono im dosłużyć do ich końca. Np. szef szkolenia ppłk Karol Komisarczyk musiał pożegnać się z GROM-em, mimo że do zakończenia kadencji pozostało mu wiele miesięcy. To pierwszy z żołnierzy GROM-u, który przeszedł elitarny kurs Zielonych Beretów (amerykańskie szkolenie jednostek specjalnych). W jego miejsce został powołany major, który nigdy nie był w oddziale bojowym. Takich przykładów moglibyśmy podać więcej, ale poprzestaniemy na jednym, by uszanować tajność naszej najbardziej elitarnej jednostki. Wystarczy powiedzieć, że na miejsce kompetentnych i doświadczonych przychodzą mniej kompetentni i niedoświadczeni, a nawet tacy, którzy uchylali się od udziału w misjach bojowych. Wygląda to komicznie: oficer dostaje na papierze bardzo dobrą opinię służbową i jest niemal natychmiast wysyłany do rezerwy. Dom wariatów! Co najgorsze – czystka dotknęła dowódców jednostek bojowych, co musi mieć wpływ na obniżenie wartości bitewnej całej jednostki.
By obejść kadencyjność, na wniosek dowódcy GROM-u, nadrzędne nad jednostką Dowództwo Wojsk Specjalnych zmieniło parametry stanowisk dowódczych w GROM-ie. Nie była to zmiana merytorycznie potrzebna ani istotna. Jednak ten zabieg wymusił odnowienie kontraktów. W cywilu podobną sztuczkę stosuje się, likwidując dane stanowisko pracy.
Dowódca
Pułkownik Dariusz Zawadka przez ponad 3 lata był w cywilu, miał wtedy III grupę inwalidzką. Jednak został powołany na szefa GROM-u, jednostki, w której każdy musi wykazać się żelaznym zdrowiem. Jak to się stało, czyżby nastąpiło cudowne ozdrowienie? – dociekaliśmy u rzecznika MON-u.
W momencie powołania do zawodowej służby wojskowej płk Dariusz ZAWADKA posiadał orzeczenie Wojskowej Komisji Lekarskiej w sprawie zdolności do zawodowej służby wojskowej i do służby w jednostkach specjalnych – odpowiedział nam rzecznik MON-u. To, że pułkownik Zawadka przeszedł przez komisję, jest oczywiste, inaczej nie zostałby na powrót zawodowym żołnierzem. Ale co się stało z jego inwalidztwem?
W momencie powoływania Zawadka miał stopień podpułkownika, a mianowano go na etat pułkownikowski, jednocześnie oczywiście awansując. Dla nas, cywilów, to betka, ale w wojsku takie rzeczy się nie zdarzają. Znów jakieś lekkie nagięcie prawa, ominięcie formalności.
Ustawa o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych mówi wyraźnie – żołnierzowi zawodowemu nie wolno wchodzić w skład organów spółek innych przedsiębiorców oraz fundacji. Tymczasem pułkownik Zawadka, który 24 lipca 2008 r. objął dowodzenie GROM-em, dopuścił się rażącego złamania ustawy. Do 23 października 2009 r. zasiadał w zarządzie Brand Protection sp. z o.o. Do tego dnia był też współudziałowcem tej spółki, posiadając jedną trzecią jej aktywów. Łamanie przez 15 miesięcy ustawy drobiażdżkiem już nie jest. Fakt ten wyszperali we wrześniu zeszłego roku dziennikarze „Dziennika Gazety Prawnej” Wojciech Cieśla i Leszek Kraskowski. W lipcu 2008 r., gdy zostałem dowódcą GROM-u, złożyłem rezygnację z zasiadania w zarządzie. 19 grudnia sprzedałem udziały – tłumaczył się dziennikarzom Zawadka, jednak jak ustaliło „NIE” w Krajowym Rejestrze Sądowym, Zawadkę wykreślono z Brand Protection dopiero 23 października 2009 r. – w miesiąc po publikacji „Dziennika”.
Zapytaliśmy rzecznika MON-u, czy będąc dowódcą GROM-u, pułkownik Zawadka był udziałowcem lub zasiadał we władzach jakiejś spółki. Rzecznik odpisał:
Oficer przed powołaniem do zawodowej służby wojskowej złożył rezygnację z funkcji i mandatu prezesa, wiceprezesa oraz członka zarządów spółek, w których zasiadał. (…) Nie jest winą pułkownika Zawadki, że został wykreślony z KRS po kilkunastu miesiącach. Naszym zdaniem pułkownik Zawadka został z KRS wykreślony dopiero po publikacji „Dziennika”. Ciąg przyczynowo skutkowy jest oczywisty, nie dostrzega go jednak rzecznik MON-u.
Co godne odnotowania, w Brand Protection Zawadka miał osobliwego wspólnika. Był nim Wojciech Brochwicz, były dyrektor Urzędu Ochrony Państwa, który w 2006 r. pośredniczył w przyprowadzeniu przed sejmową komisję śledczą w sprawie PKN Orlen byłej asystentki Włodzimierza Cimoszewicza Anny Jaruckiej. (Osoba ta wywołała swoimi zeznaniami awanturę wokół Cimoszewicza, któremu zarzucono machlojki podatkowe i złożenie nieprawdziwego zeznania majątkowego. Cimoszewicz honorowo z kandydowania się wycofał. Po czasie okazało się, że rewelacje Jaruckiej nie miały nic wspólnego z prawdą). Brochwicz, co istotne, zasiadał też we władzach Biotonu Ryszarda Krauzego, znanego oligarchy i kolekcjonera ministrów tudzież generałów.
Petelszczyzna
Aby zrozumieć, co się dzieje w GROM-ie, trzeba cofnąć się do jego poczęcia. Założycielem GROM-u w 1990 r. był generał Sławomir Petelicki. Postać charyzmatyczna i wpływowa, w latach 1969–1990 funkcjonariusz Departamentu I MSW, czyli wywiadu. Mówiąc skrótowo, szpieg w PRL, dowódca GROM-u w III RP, po odejściu do cywila członek rady nadzorczej należącej do Ryszarda Krauzego spółki Bioton. Mentorem i byłym przełożonym Petelickiego jest inny legendarny szpieg – generał Gromosław Czempiński, również wywodzący się z Departamentu I, wsławiony licznymi wyczynami szpiegowskimi na terenie wrogich wówczas Stanów Zjednoczonych. Jak mówi obiegowa plotka, skrót GROM (od Gromosław) miał być hołdem Petelickiego dla jego guru Gromosława Czempińskiego. Weteran-szpieg przypomniał o sobie niedawno, oświadczając w wywiadzie udzielonym portalowi Niezależna. pl, że jest twórcą i pomysłodawcą powołania Platformy Obywatelskiej. A potem jak przystało na człowieka ze służb nie rościłem sobie żadnych pretensji do tego, aby być członkiem partii albo działać. Ludzie ze służb nie powinni być w polityce – dodał skromnie generał Czempiński.
Mało kto wie, że przez pierwsze 9 lat działalności GROM podlegał nie wojsku, tylko ministrowi spraw wewnętrznych. Krótko mówiąc, oficerowie wywiadu powołali szturmową jednostkę specjalną poza strukturami armii. Rzecz w innych krajach niezwykła. Dopiero w 1999 r. GROM przeszedł, zgodnie z logiką, pod dowództwo ministra obrony narodowej. I od tamtej pory można mówić o największych sukcesach tej jednostki, o jej dynamicznym rozwoju. Wiązało się to również ze stopniowym odchodzeniem ze struktur GROM-u ludzi związanych z cywilnym wywiadem poprzedniego systemu, których zastępowali w sposób naturalny młodzi żołnierze wyszkoleni już w standardach natowskich. Uosobieniem tych zmian było przyjście nowego dowódcy – generała Romana Polko, przeszkolonego w USA, w 75 Pułku Rangersów Armii Stanów Zjednoczonych i Ośrodku Podyplomowym Marynarki Wojennej w Monterey.
Teraz wśród żołnierzy mówi się, że GROM-em na powrót rządzi petelszczyzna. Pułkownik Dariusz Zawadka był już w GROM-ie w latach 1991–2004. Jego kariera jest ściśle związana z Petelickim. Obecne czystki w kadrze GROM-u mają jedną cechę wspólną – wracają do jednostki ludzie namaszczeni przez Petelickiego, wydalani są związani z generałem Polko i z innym charyzmatycznym wojskowym dowódcą – pułkownikiem Piotrem Patalongiem.
CDN.
"My musimy komunizm wyniszczyć, wyplenić, wystrzelać! Żadnych względów, żadnego kompromisu! Nie możemy im dawać forów, nie możemy stwarzać takich warunków walki, które z góry przesądzają na naszą niekorzyść. Musimy zastosować ten sam żelazno-konsekwentny system. A tym bardziej posiadamy ku temu prawo, ponieważ jesteśmy nie stroną zaczepną, a obronną!". /Józef Mackiewicz dla mieniących się antykomunistami/