Dlaczego politycy i ekonomiści nie boją się prezentować swych bezsensownych opowieści o walce z „kryzysem finansowym”? Bo wiedzą, że „ciemny lud to kupi”.
Powinniśmy podziękować Tomaszowi Lisowi za Jego szczerość. Jego wypowiedzi pomagają zrozumieć to zjawisko. Europejscy przywódcy mają swych poddanych (Nas! Europejczyków!) za kompletnych idiotów. Dla przypomnienia…
"Ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje… Są dużo głupsi!".
"Grecki kryzys", "grecki wirus", "grecka zaraza"… od wielu miesiecy, w całej Europie Grecja robi za "chłopca do bicia". Gdyby ktoś poważnie traktował słowa politytków, mógłby uznać, że największym zagrożeniem dla świata jest jakiś maleńki kraik z południa Europy, którego zadłużenie jest kilkakrotnie niższe od zadłużenia innych europejskich kraików…
To Grecja… a nie wiara w finansowe "perpetuum mobile" prowadzi nas do finansowej katastrofy?
Elity intelektualne od kilkunastu meisięcy opowiadają nam te same bzdury. Z ich komentarzy wynika, że dzięki trudowi unijnych polityków, nawet jeśli tak bylo, to po obietnicy wsparcia greckiego budżetu, sytuacja została już opanowana ("Pali się? No to więcej benzyny dajcie!").
– To jest jednoznaczny sygnał dla rynków finansowych, że UE jest w stanie poradzić sobie z kryzysem i minimalizować ryzyko – tłumaczył dziennikarzom Josef Proell, austriacki minister finansów.
A dziennikarze? Poszli dalej… Pochwalili unijnych biurokratów, zganili Greków i zaczęli wymyślać historyjki dla głupiego ludu… Najbardziej zaimponował mi Marek Ostrowski z "Polityki". W "Trójce" beztrosko bajał o uratowanej Europie. W niej podobno bylo czasem tak jak być już nie powinno. Prawie wszyscy pamiętali o oszczędności i odpowiedzialności za nasz kontynent. Nie pamiętał za to roztańczony, rozleniwiony Grek Zorba… I to on musi się zmienić….
Jak to było?
"Ludzie nie są tacy głupi jak nam się wydaje… ".
Poniżej kolejny fragment elementarza (notka sprzed ponad roku)
Kiedy Grecja spłaci swój dług? Nigdy. A Hiszpania? Nigdy. Wielka Brytania, Włochy, Węgry, Portugalia, Irlandia, Polska, Niemcy…? Odpowiedź jest ta sama. Nigdy.
Politycy próbują zamydlić oczy europejskiemu Ludowi. Opowiadają najróżniejsze bajeczki, z których wynikać ma, że kontrolują sytuację. Biesiady w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach to tylko jeden z przykładów.
– Nie mamy kryzysu euro, tylko kryzys strefy euro. Widzimy jak ogromne są tam problemy fiskalne i jak słabe są systemy zarządzania. Grecja nie może wypaść ze strefy euro – to byłaby katastrofa. Grecja musi spłacić długi przejść okres rekonwalescencji, który może potrwać nawet 9 lat. A Europa musi stworzyć narzędzia dyscypliny – to akurat słowa Dariusza Rosatiego, ale na tysiącach podobnych spotkań, miliony innych ważniaków z całego świata prezentują podobne diagnozy.
Gdyby nie ta Grecja, nie było by problemu?
Politycy udają, że nie znają podstaw ekonomii. Ich wiecznie żywe "ograniczanie deficytu budżetowego", to propozycja, aby ciągle wydawać więcej niż się zarabia.
Udają, że nie wiedzą o tym, że nawet jeśli w jakimś kraju naszego kontynentu udało by im się (tej grupie bezwolnych, wypomadkowanych impotentów!?) zrównoważyć budżet, to… dług tego kraju dalej będzie wzrastał.
Udają, że nie widzą bankructwa systemu emerytalnego. Okradli emerytów ("my wam zabierzemy wasze pieniądze, ale zapewnimy solidarność międzypokoleniową, więc się nie przejmujcie"), okradli ich dzieci i przymierzaja się do zaciągnięcia długów na "solidarność miedzypokoleniową" wnuków i prawnuków.
W związku z tym, że ekonomiści coraz częściej wzorują się na dziennikarzach i udają, że niczego nie rozumieją (specjalne pozdrowienia dla profesora Witolda Orłowskiego), postanowiłem – równie serio – wskazać światu rozwiązanie, zapewniające trwały dobrobyt…
Finansowe "perpetuum mobile"…
Dług publiczny nie jest już żadnym problemem. Pojęcia takie jak "nadmierne zadłużenie", czy "bankructwo" stały się reliktami zamierzchłej, przeszłości. Dzięki zgodnej współpracy bankierów i polityków w ostatnich latach, bankructwo państwa… przestało być możliwe!
Każde, najbardziej nawet zadłużone państwo może liczyć na pomoc banków wykupujących jego obligacje. Jak zaspokoić rosnące "potrzeby" państwa? To proste. Wystarczy wypuścić nową serię obligacji. Najlepiej o wartości znacznie przekraczającej wartość wcześniejszej emisji. Pieniedzy wystarczy na spłatę bankierów, a małe co nieco zostanie na większe wydatki…
Co robić gdy bankierzy zameldują, że nie są w stanie objąć kolejnych gigantycznych emisji? Ich problem rozwiązują politycy. Przelewają na konta banków dofinsowanie w dowolnej kwocie (najlepiej zaproponowanej przez bankierówj. Wykorzystując dofinansowanie bankierzy udzielają dowolnemu państwu kolejnego kredytu w dowolnej wysokości… Itd.
Teraz proszę polityków i politycznych ekonomistów o poważne opinie na temat tego "planu". Wierzą w ekonomiczne "perpetuum mobile", czy nie?
"Politycy sa jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wleza w szkode"."